Bared z udawanym spokojem wysłuchał tego, co miał do powiedzenia ich niespodziewany gość. Chociaż podane imiona i fakty nic mu nie mówiły, to postanowił udawać, że jest doskonale zorientowany w temacie.
- To nie przez nas - machnął ręką, gestem obejmując zrujnowaną kaplicę - to całe zamieszanie i ruch, że wojacy biegają, jakby kto im zadki podpalił - powiedział. - Słyszeliśmy pogłoski, że od pewnego czasu ludzie tu przepadają bez śladu. No a gdy wojacy czegoś nie pojmują, to głupieją i latają jak kurczaki z obciętymi łbami.
- Gdy byłeś tu poprzednio, też było w lesie tak mokro i zimno przez cały czas? - spytał. |