Otto uwijał się jak mógł. Szlachcic wił i wył ciągle i nawet alkohol wlewany przez rajtara nie do końca pomagał.
Widdenstein już miał zroszone czoło potem gdy nie wytrzymał jęków i wiercenia się szlachcica.
- Dość! Nie ruszaj się!- Warknął i uśpił z wielką łatwością człowieka. Otto był w nie małym szoku. Z taką łatwością nigdy mu się nie udało rzucić czaru. Do tego był już lekko zmęczony i poirytowany. No cóż, ale podziałało.
Spojrzał na rajtara, który stał z wielkimi oczyma.
- Jak skończę to zabierz go do jakiejś kwatery i przyjdź. Ciebie też opatrzę.- Powiedział Otto ze spokojem w oczach.
- Otoczeni jesteśmy? No to zarąbiście. Przydałaby się łódź jakaś.- Popatrzył na rajtara.
- Taką którą nam spaliliście.- Dodał wymownie patrząc na żołnierza.
Otto nie był zadowolony z obrotu spraw. Byli podobno otoczeni i szykowała się walka o ta wiochę zapomnianą przez bogów. Oby nie zostali tu pogrzebani i zapomniani.