Aldebrant
Aldebrant wystąpił kilka kroków naprzód, czuł, że to on teraz musi mówić. Krasnolud świetnie się bił, ale brakowało mu raczej aparycji. Bywał zbyt bezpośredni i pretensjonalny. -Panie, spokojnie. Gdybyśmy mieli złe zamiary nie kazalibyśmy ludziom Panów wzywać. Ten tłum nam świadkiem, że się podejrzane rzeczy w karczmie działy. Dziewka karczemna zzieleniała i to dosłownie. Zjadła jakieś mięso, oczy zbielały zupełnie, wywróciły się chyba, no i jeszcze drgała. - Aldebrant wzdrygnął się na samą myśl o tym - My patrzym, mięso nadgryzione. Wniosek prosty, podtruć ktoś pannę musiał i to umyślnie. Z tłumu wtem ktoś zakrzyknął, że ktoś konno ucieka. Tośmy praworządni z krasnoludem postanowili łapać, jak ucieka to widać coś złego naczynił. Pomyśleliśmy, że to on pewno to mięso tu podał. Więc złapaliśmy go, a raczej Hargin, mój przyjaciel, złapał. Krzyczeć poczęliśmy, żeby straż wołać, co by go przesłuchać. Nieprzytomny jest tylko Panie, jakbyśmy chcieli złego naczynić, to byśmy zabili i uciekali, a nie strażników wołali.
Aldebrant spojrzał na strażników próbując z ich min odczytać emocje. |