Wątek: Antykreator
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2007, 23:53   #47
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Ziemia, pokój nr 13 Hotel Plaza :

Blacker siedziałeś rozparty w fotelu zaciągając się papierosem, patrzyłeś na cały ten cyrk z pewnym niesmakiem, Twój wzrok zatrzymał się na Orfeuszu,który stał oparty o parapet okienny na przeciwko.Wasze spojrzenia spotkały się.Orfeusz zastanawiałeś się czy współpraca tych wszystkich indywiduów jest w ogóle możliwa, no cóż i tak było Ci to obojętne, jeśli przyjdzie potrzeba potrafiłeś działać sam.Mol patrzyła skonfundowana to na Nanaela, to na Jacoba. Asmodeusz, aż zazgrzytał zębami, wstał z fotela i stanął koło Mol.

-Trop, Kam powiedział wszystko o czym wiemy, dlatego chcemy, żebyście się tym zajęli.Mogli byśmy użyć bardziej oficjalnych metod, ale wzbudziły by one, hmm...,pewne poruszenie.A co się tyczy stanu mentalnego osoby lub osób chcących otworzyć bramę,cóż nie sądzę żebyśmy tu doszli do jakichś konstruktywnych wniosków.

Anduris przysłuchujesz się temu przeglądając broń razem z Kammaelem.Nagle ktoś puka do drzwi.Kam spogląda zaskoczony na Moda i Mol.

-Kto tam?-pyta podchodząc do drzwi, ściskają w ręce oczy diabła.

-Obsługa hotelowa!-drzwi wylatują z zawiasów, podmuch gorącego powietrza wtłacza je do pokoju.

Wszystko co nastąpiło potem trwało zaledwie parę minut.Do środka wpadli uzbrojeni ubrani na czarno osobnicy,nie byliście w stanie ocenić czy macie do czynienia z głębianami czy aniołami.Jak na komendę sięgnęliście po broń, rozpętało się piekło.Jacob widząc przerażoną Melodie, rzucił się i przewrócił anielicę za sofę nakrywając ją własnym ciałem.Orfeusz jednym strzałem powalił niedużego napastnika w jego brzuchu ziała wielka dziura, dywan na którym leżały wykręcone nienaturalnie zwłoki pokrywały resztki jelit i ich zawartość.Anduris ciął napastnika mieczem, tamten jednak zdążył zasłonić się magiczną tarczą, nie ochroniło go to jednak przed dwoma nosorogami Nanaela przytkniętymi do jego potylicy. Anioł zamętu podszedł i zerwał kominiarki z trupów. Niebieskowłosa, wymalowana twarz, zastygła w wyrazie osłupienia bez dwóch zdań należała do demonicy. Drugi trup był nie do zidentyfikowania jedyne co zostało z jego głowy to żuchwa z wydatną dolną wargą i zlepione resztkami mózgu długie, blond włosy.Blacker ostrzeliwał wrogów krótkim seriami z automatu, zmuszając ich do nieustannej czujności i stawiania nowych magicznych tarcz. Asmodeusz siedział pod ścianą ściskając krwawiące ramię. Napastnik który go postrzelił dyndał teraz na ścianie, tępo wpatrując się w wilki lodowy oszczep, przywołany przez Mol, który przybijał go do niej jak czarnego motyla. Kamale krzyknął coś do anielicy, ta splotła dłonie. Po chwili nad waszymi głowami zaczęły spływać fale ognia, skapywały po niewidzialnej kopule utworzonej przez Mol. Dziewczyna oderwała jedną dłoń od misternej konfiguracji magicznego gestu, po palcach ciekła jej krew, utrzymanie zaklęcia dużo ją kosztowało. Otworzyła bramę.

-Idźcie!-Krzyknął Asmodeusz, widząc, że żadne z Was się do tego nie kwapi,Mol ostatkiem sił rzuciła w was skoncentrowaną kulą mrocznej energii.

Niewidzialna siła wtrąciła Was prosto w otwartą bramę.Ostatnie co widzieliście to upadającą na podłogę dziewczynę i Kammalea , który z krzykiem rzuca się na w ogień walki.Wylądowaliście w małej bocznej uliczce, wprost na kramie jakiegoś dżinna.W koło unosił się smród, leżeliście posród małych paczuszek, drewnianych krzyżyków i porcelanowych figurek świętych.Najwioczniej zdemolowaliście stragan z kontrabandą.Zaułek był ciemny i pusty, oprócz dżinna i Was, w poblizu nie było nikogo. Wnosząc z tego co widzicie znaleźliście się w Limbo.
 

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 30-05-2007 o 14:23.
MigdaelETher jest offline