Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2017, 22:29   #92
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Megan nadludzką siłą woli powstrzymała się, aby nie podbiec do mężczyzny. Oczywiście wiedziała, że.. jakkolwiek dziwnie to nie brzmiało.. że zaraz zmartwychwstanie, ale oglądanie jego śmieci nie było łatwe. A jeśli tym razem nie ożyje? Choć dla niego to byłoby pewnie błogosławieństwo, to dla niej dramat. Czy poradzi sobie tu sama?
Otrząsnęła się i podeszła do kobiety. Przyklękła, aby ocenić jej stan.

Poszarpane ciało, pokłute, krwawiące, wyglądało potwornie. Kobieta krwawiła obficie. Dławiła się własną krwią. Ujrzała nad sobą Megan i jej twarz wykrzywił grymas który mógł być uśmiechem. Uniosła dłoń, jakby chciała coś wskazać lub jakby chciała, by Megan chwyciła ją za rękę.
- Spokojnie, spokojnie … nie wstawaj - Megan ujęła dłoń kobiety. Szybko przesunęła spojrzeniem po ciele rannej - jeśli tamta nie posiadała zdolności regeneracji to jej szanse dramatycznie spadały.
- Nie ruszaj się.. . Spokojnie - powtórzyła. Niewiele mogła zrobić.
- Kamień … matek … trzy mile… w stronę … wodospadów … pył… jaskinia… tam szukaj...
Zamknęła oczy. Oddychała powoli i ciężko.

- Zapamiętałam - powiedziała Megan. Nie chciała, żeby kobieta traciła siły na mówienie. - Odpoczywaj. - powiedziała. Jej dłoń ściskająca rękę kobiety stała się nagle cieplejsza. Megan wzmogła produkcję endorfin i enkefalin w organiźmie rannej. Delikatnie przekręciła jej głowę, żeby krew mogła swobodnie wypływać z ust. Nie miała sali operacyjnej ani sprzętu niezbędnego do zatamowania wewnętrznych krwotoków. Mogła tylko patrzeć. Czy gdyby nie zwlekała z atakiem udałoby się zapobiec tej śmierci? Me’Ghan była przekonana, że tak i aż się trzęsła w środku z bezsilnej wściekłości.
Kobieta znieruchomiała. Nadal żyła lecz iskra życia tliła się w niej bardzo, bardzo słabo. Jak płomyczek na wietrze.

Za plecami Megan usłyszała ciche westchnienie a potem głośniejszy jęk. Żałosny i pełen bólu. Domyśliła się, że Cahr Nar Cahr powrócił do życia.
Po chwili padł na nią cień potężnego mężczyzny.
- Lud Nar musi się dowiedzieć, że Jóns z Gniazda znów zdradził. Przeżyje?
- Nie wiem… mogę zaszyć jej rany, ale ma też obrażenia w środku. Mogę zmobilizować jej siły do samoleczenia, ale czy to wystarczy? Nie wiem… z drugiej strony
- myślała na głos - skoro lud Nar zmartwychwstaje po każdej śmierci, to może i ona potrzebuje tylko trochę pomocy?

Me’Ghan odeszła a Megan sięgnęła po swój plecak. Wyjęła gazę, bandaże, i zaczęła tamować krwawienie.
- Myślę, że ona odejdzie w Płomień - powiedział ciężko Cahr. - Nawet nie znam jej imienia. Jóns zdradził naszą sprawę. muszę poinformować Var Nar Vara. Może zrezygnujesz ze spotkania z Ludem Niri i wrócisz ze mną?

Megan potrząsnęła głową.
- Są tu wodospady? - spytała.
- Tak. Są.
- Dobrze. Poczeka
j. - Megan przez chwilę pracowała w milczeniu. Nie przejmowała się wyglądem linii szycia, liczyła się szybkość. Kiedy skończyła na zewnątrz, przyłożyła ręce do ciała kobiety. Ciepło przepłynęło przez jej dłonie, rozlało się po poszarpanych naczyniach i narządach, mobilizując siły organizmu rannej. Megan miała nadzieję, że to wystarczy. Me’Ghan za to warczała, żeby w końcu ruszyła swój cholerny tyłek.

Podniosła się na nogi.
- Trzy mile w stronę wodospadów - powiedziała. - Powinna tam być jaskinia. Zaprowadź mnie, potem wrócimy do ludu Nar.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline