Danaekeshar poprowadził ją na zachód, tą samą ścieżką którą poprzedniego dnia sam się udał śladem Osiki i pozostałych. Wkrótce też przy ścieżce zaczęły się pojawiać porzucone ciała. Na większości widoczne były rany zadane pazurami i kłami bestii, ale nie sposób było określić, kto zginął w jej szponach a kim się posilała już po tym, jak ktoś inny odebrał ofierze życie. Dzikus przeszukiwał ich pobieżnie, ale nie udało mu się w ten sposób powiększyć ich skromnych zapasów.
Mężczyzna dostosował tempo marszu do możliwości rannej towarzyszki. A przynajmniej tak mu się wydawało. W rzeczywistości jednak Shira zaciskała zęby z bólu i wkładała mnóstwo wysiłku w to, aby dotrzymać mu kroku.
Droga wznosiła się nieznacznie. Wkrótce też otaczająca ich roślinność zaczęła się trochę zmieniać. Mijali coraz więcej starych drzew, o rozłożystych konarach i pomarszczonych grubych pniach. Pomiędzy nimi coraz mniej było krzewów, a ich miejsce zajmowały małe krzaczki z owocami przypominającymi jagody, mchy w najróżniejszych odcieniach zieleni i zioła. Danaekeshar coraz częściej przystawał i kucał, badając dłonią ślady na ścieżce lub przyglądając się roślinom rosnącym tuż przy pniach starych drzew. Za którymś razem znalazł to, czego szukał. Zerwał coś i odwrócił się, by podać to dziewczynie.
- Weź to - wyciągnął w jej stronę dłoń, na której leżało sześć podłużnych, szarozielonych listków wielkości jego kciuka - Żuj, ale nie połykaj.
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |