Wątek: [Kult] Kąty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2007, 08:56   #84
Lorn
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Alan Moss
- Nie ma sprawy, w końcu po to tu przyszedłem. – odparł Alan. – ale pamiętaj, że to nie jest żadne twierdzenie z mojej strony, to tylko luźne założenie pod wpływem dziwnego zbiegu okoliczności.
Jak uważasz Bob, powinienem im powiedzieć o tych swoich przypuszczeniach wobec Lorda? Oni ostatnio tyle przeszli, że mam wątpliwości, czy ich nerwy są jeszcze w stanie to zaakceptować. Nie często słyszy się, że jest się prześladowanym przez istotę z piekła rodem. Oczywiście mogą mnie wyśmiać, ale tego także wolałbym uniknąć. –
był ciekaw, co Bob o tym sądzi, nie zależnie jednak od tego co powie Bob, czuł co musi zrobić. Świadomie lub nieświadomie, wracając z Bobem na wcześniej zajmowane miejsce przy jego łóżku, mówił przyciszonym głosem, ale na tyle głośnym, że jego słowa z łatwością mogły dotrzeć do uszu wszystkich osób znajdujących się w pokoju.
- Nie dziw im się Bob, oni naprawdę wiele przeszli, wystarczy na nich spojrzeć, aż serce się kraje. To strasznie przykre, że miałbym się jeszcze teraz nad nimi znęcać i mówić im takie okropności. Chyba poczekam z tym na lepsza okazję.
My z Jeremy’m widzieliśmy go w antykwariacie, tak jak już słyszałeś chciał kupić od niego tą książkę. Nie wiem jak Sara, nie pamiętam żeby o nim wspominała.
- Tak –
kiwnął głową na młodego człowieka w bandażach łkającego cicho w swoim łóżku – on także potwierdził, że widział Lorda. Zdaje się ten potwór skrzywdził jakieś dwie bliskie mu osoby. Zapamiętałem z tego co mówił, że rzucił człowiekiem z łatwością, jakby miał nadludzką siłę i chodził pośród ognia jak gdyby nigdy nic. To tylko potwierdza moje przypuszczenia. Cholerny pomiot Astarota lub jemu podobnych. – milczał przez chwilę, jednak ciężki los rannego leżącego w drugim łóżku, ciążył mu strasznie na sercu. – Przepraszam Cię na chwilę Bob. – wstał i powoli podszedł do mężczyzny, który leżał teraz zwrócony twarzą w stronę ściany, niby próbując ukryć przed innymi swoje łzy i ból. Alan stał w ciszy przez chwilę, przy łóżku zastanawiając się, jak nawiązać rozmowę.
Minęła niecała minuta. Mężczyzna w tym czasie ochłonął trochę, jego oddech uspokoił się. Przestał płakać i otarł łzy kawałkiem pościeli. Dopiero wtedy otworzył zaczerwienione od łez oczy i zauważając Alana kontem oka, odwrócił się w jego stronę. Alan uśmiechnął się do niego subtelnie, acz przyjaźnie, lecz jego twarz w dalszym ciągu wyrażała niegasnące współczucie.
- Wiemy, że bardzo Ci ciężko – powiedział ciepło Alan - i przykro mi, że musiałeś przez to przechodzić ponownie. Zaraz pielęgniarka poda Ci środki przeciwbólowe, to powinno trochę pomóc, ale z bólem w Twoim sercu niestety będziesz musiał poradzić sobie sam.
Powiedz, jeżeli mogę coś dla Ciebie zrobić, nie krępuj się, bo my też Cię potrzebujemy. Tak, naprawdę potrzebujemy się wzajemnie.
 

Ostatnio edytowane przez Lorn : 30-05-2007 o 18:42.
Lorn jest offline