Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-05-2007, 01:12   #81
Jeremy the Wicked
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Jeremy stał ze skrzyżowanymi rękoma, obserwując pozostałych, obecnych w pokoju. Jego twarz zastygła w wyrazie obojętności, ale zaczerwienione oczy zdradzały emocje, które nim targały.
Słowa Sary wydały mu się rozsądne. Podszedł do drzwi, lekko je uchylił, po czym zastygł w bezruchu, próbując wychwycić każdy płynący z korytarza dźwięk.
 
 
Stary 28-05-2007, 21:12   #82
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację


Alan Moss

- Tylko nie Pan, Saro. – powiedział wchodząc jej w słowo. – jestem Alan, pamiętasz…
Wybacz mi, że nie noszę jeansów i koszuli w kratkę, albo garnituru, ale bardziej cenię sobie surowy, ascetyczny ubiór niż nowe trendy mody zmieniające się jak pogoda. W pracy takiej jak moja koncentracja jest bardzo ważna i ten ubiór właśnie temu służy, ale zapewniam Cię nie należę do żadnej sekty. Jeremy może to potwierdzić, może on wyda Ci się bardziej wiarygodny
– kiwnął głową w stronę mężczyzny stojącego przy oknie.

- To my z Bobem pogawędzimy sobie na boku a Wy spróbujcie coś podsłuchać. – przeszli z Bobem na bok, pod okno, by nikomu nie przeszkadzać.

- Chicago 17-24 lata temu, kto go może pamiętać… - zastanawiał się - może faktycznie dam temu spokój. Zobaczy się. – oddał głos Bobowi.

- Po 21-ej…, godzina nie szczególna, ale jest jednak w tym coś dziwnego.
Z rozmowy z Daronem dowiedziałem się, że znalazł Cię w ubraniu, gotowego do wyjścia, ale leżącego na łóżku. Oznaczałoby to, że nie upadłeś przy drzwiach i nie tam nastąpił sen. Ktoś lub coś zawładnęło Twoim ciałem, w niewiadomym celu, może kazało Ci zrobić coś, o czym jeszcze nie wiesz, a przekonasz się dopiero, kiedy wrócisz do domu i znajdziesz ślad, np. kazało Ci napisać list lub cokolwiek.
Następnie położyło Cię na łóżku, może by sprawić wrażenie, że zasnąłeś naturalnie lub dla niepoznaki, co oznaczałoby, że jest bardzo inteligentne i maskuje swoje działania.
Musimy tam się udać jak tylko będziesz w stanie, a wcześniej porozmawiać z Daronem i dowiedzieć się dokładnie, o której Cię znalazł. Zadzwonię do niego, jak stąd wyjdę. –
ponownie oddał głos Bobowi. Alan zdał sobie sprawę z jak poważnym przeciwnikiem mają do czynienia. Ciekawiło go, czy znajdzie jakieś powiązania tej istoty z Lordem.

- Jak dawno to było temu? – zapytał o szpital – Widziałeś tego, co rzekomo Cię śledził? Skąd takie przypuszczenia? Musiałeś mieć jakiś powód, by tak sądzić.

Nie zauważyłeś żadnych symboli na szatach…-
w sumie nie dziwiło to Alana, w szoku nie zwraca się uwagi na detale - ale może chociaż kolor tych szat pamiętasz? – powiedział zamykając sprawę rytuału i przechodząc dalej.

- A więc o to chodzi…dziewczynka w żałobnej sukience… Cóż duchy zwłaszcza te złe najczęściej przybierają fałszywy wygląd, jeśli nie działają jawnie. Ich prawdziwy wygląd mógłby zabić lub doprowadzić do obłędu. Lepiej będzie jak już nie będziesz zaglądał do tej książki, ja ją zbadam. Z resztą zajmuję się tym, na co dzień, więc tak na pewno będzie lepiej. – schował książkę za połę habitu. – Stąd mi nie wypadnie.

Tak wiem, że tu była wyczułem ją, dlatego nie rozmawiałem o poważnych sprawach. Czekałem aż sobie pójdzie, ale nie mogłem Was ostrzec lub poprosić o milczenie, bo wiedziałaby, że wiem o niej. Teraz na szczęście jej tu nie ma, dlatego wykorzystałem tą okazję na rozmowę.
To jest cholernie zła istota. Aż się prosi, by powiązać ją z tym Lordem, może to jego wysłannik...
Już tyle usłyszałeś i widziałeś, że chyba mogę Ci to powiedzieć. Ten Lord jest tak zły jak ona a może i jeszcze gorszy. Dlatego mam podstawy przypuszczać, że on nie jest człowiekiem. Widziałem go w antykwariacie Jermy’ego. Prędzej uwierzę, że to demon w ludzkim ciele lub nawet sam diabeł.
Dlatego bardzo martwi mnie nasze położenie. Ale Ty musisz się trzymać Bob, nie możesz się rozkleić, bo ona Cię zje. Musisz dać mi trochę czasu, spróbuję coś na nią znaleźć, ale musze trafić do domu i to jak najprędzej z książką i zdjęciami. Tu przeglądanie tej książki tylko narazi nas na niebezpieczeństwo.
Chodź do łóżka, zaraz pojawi się nasz Pan przyjemniaczek, a swoją drogą, jeżeli śmierć przekazała Lordowi to, co tu widziała, to Wilsman też może mieć ciepło. Może nawet gorąco. –
skrzywił się na myśl ponownego spotkania Lorda.
 

Ostatnio edytowane przez Lorn : 29-05-2007 o 20:28.
Lorn jest offline  
Stary 28-05-2007, 23:52   #83
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Bob Smith

Dziękuję za to, co mi powiedziałeś. Przynajmniej wiem, z czym mam, właściwie, z czym wszyscy mamy do czynienia. Lord, śmierć - nie ma zbiegów okoliczności, przynajmniej ja w zbiegi okoliczności nie wierzę. To, że znaleźliśmy się tu wspólnie też ma swoją przyczynę. Nie do końca wiem jeszcze tylko jaką i co pozostała reszta ma z tym wspólnego, domyślam się, że ten zabandażowany człowiek spotkał już tego Lorda...

A reszta? Szkoda, że nic nie mówią, bo myślę, że każdy z nas mógłby się przyczynić do zażegnania problemu. Ja przynajmniej nie widzę innego wyjścia.
A co do sekciarzy to wydaje mi się, że wszyscy byli ubrani w czerwień, w mocno czerwone szaty, ale głowy za to nie daję.
Dzięki raz jeszcze, zapamiętam Twoje słowa i będę silny jak tylko się da.

Bob uścisnął Alana dłoń i wszedł z powrotem na łóżko.
 
Eliasz jest offline  
Stary 30-05-2007, 08:56   #84
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację


Alan Moss
- Nie ma sprawy, w końcu po to tu przyszedłem. – odparł Alan. – ale pamiętaj, że to nie jest żadne twierdzenie z mojej strony, to tylko luźne założenie pod wpływem dziwnego zbiegu okoliczności.
Jak uważasz Bob, powinienem im powiedzieć o tych swoich przypuszczeniach wobec Lorda? Oni ostatnio tyle przeszli, że mam wątpliwości, czy ich nerwy są jeszcze w stanie to zaakceptować. Nie często słyszy się, że jest się prześladowanym przez istotę z piekła rodem. Oczywiście mogą mnie wyśmiać, ale tego także wolałbym uniknąć. –
był ciekaw, co Bob o tym sądzi, nie zależnie jednak od tego co powie Bob, czuł co musi zrobić. Świadomie lub nieświadomie, wracając z Bobem na wcześniej zajmowane miejsce przy jego łóżku, mówił przyciszonym głosem, ale na tyle głośnym, że jego słowa z łatwością mogły dotrzeć do uszu wszystkich osób znajdujących się w pokoju.
- Nie dziw im się Bob, oni naprawdę wiele przeszli, wystarczy na nich spojrzeć, aż serce się kraje. To strasznie przykre, że miałbym się jeszcze teraz nad nimi znęcać i mówić im takie okropności. Chyba poczekam z tym na lepsza okazję.
My z Jeremy’m widzieliśmy go w antykwariacie, tak jak już słyszałeś chciał kupić od niego tą książkę. Nie wiem jak Sara, nie pamiętam żeby o nim wspominała.
- Tak –
kiwnął głową na młodego człowieka w bandażach łkającego cicho w swoim łóżku – on także potwierdził, że widział Lorda. Zdaje się ten potwór skrzywdził jakieś dwie bliskie mu osoby. Zapamiętałem z tego co mówił, że rzucił człowiekiem z łatwością, jakby miał nadludzką siłę i chodził pośród ognia jak gdyby nigdy nic. To tylko potwierdza moje przypuszczenia. Cholerny pomiot Astarota lub jemu podobnych. – milczał przez chwilę, jednak ciężki los rannego leżącego w drugim łóżku, ciążył mu strasznie na sercu. – Przepraszam Cię na chwilę Bob. – wstał i powoli podszedł do mężczyzny, który leżał teraz zwrócony twarzą w stronę ściany, niby próbując ukryć przed innymi swoje łzy i ból. Alan stał w ciszy przez chwilę, przy łóżku zastanawiając się, jak nawiązać rozmowę.
Minęła niecała minuta. Mężczyzna w tym czasie ochłonął trochę, jego oddech uspokoił się. Przestał płakać i otarł łzy kawałkiem pościeli. Dopiero wtedy otworzył zaczerwienione od łez oczy i zauważając Alana kontem oka, odwrócił się w jego stronę. Alan uśmiechnął się do niego subtelnie, acz przyjaźnie, lecz jego twarz w dalszym ciągu wyrażała niegasnące współczucie.
- Wiemy, że bardzo Ci ciężko – powiedział ciepło Alan - i przykro mi, że musiałeś przez to przechodzić ponownie. Zaraz pielęgniarka poda Ci środki przeciwbólowe, to powinno trochę pomóc, ale z bólem w Twoim sercu niestety będziesz musiał poradzić sobie sam.
Powiedz, jeżeli mogę coś dla Ciebie zrobić, nie krępuj się, bo my też Cię potrzebujemy. Tak, naprawdę potrzebujemy się wzajemnie.
 

Ostatnio edytowane przez Lorn : 30-05-2007 o 18:42.
Lorn jest offline  
Stary 30-05-2007, 16:34   #85
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Bob Smith

Bob wysłuchał z uwagą Alana. Czuł, że faktycznie odzyskuje kontrolę nad tym wszystkim co się wokół niego dzieje... A przynajmniej miał taką nadzieję.

- Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że każdy powinien się dowiedzieć co lub kto mu zagraża. Jeśli nie potrafimy wskazać źródła strachu i krzywd to są one jeszcze większe. Może i nie uwierzą, ale prędzej czy później będą przekonani, że miałeś rację i lepiej żeby byli świadomi niebezpieczeństwa - może wówczas zdołają się na nie jakoś przygotować. Jeśli będziesz zwlekał to później może już nie być na to okazji. Być może nawet nie będziesz w stanie pogodzić się sam z sobą, że miałeś możliwość ich ostrzec a nie zrobiłeś tego. Możesz przy tym liczyć na moją pomoc, jeśli prawnik będzie sie z tobą zgadzał to łatwiej będzie im przełknąć tak nieprawdopodobne fakty, lepiej jednak jak to ty im bezpośrednio wszystko wyjaśnisz, bo ja sam wiem niewiele z czym tak naprawdę mamy do czynienia.
 
Eliasz jest offline  
Stary 31-05-2007, 23:06   #86
 
copyR's Avatar
 
Reputacja: 1 copyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znany


Unhappy Matthew Winder

Matt już nie płakał. Leżał teraz na łóżku, spokojnie, bez ruchu. Wpatrywał się tylko swoimi zapłakanymi oczami w stojącego nad nim Alana. Jego ciepły głos wyjątkowo koił nerwy. Ale Mattowi pomógłby w tej chwili chyba każdy wyraz współczucia, każde dobre słowo. Brakowało mu wsparcia... Jej wsparcia...
W głowie odbiło się echem stwierdzenie Alana - „Z bólem w swoim sercu będziesz musiał poradzić sobie sam”.
„Wiem” – wyszeptał sam do siebie Matt.
- Poradzę sobie z tym bólem – głos nabrał siły – Poradzę sobie, pomóżcie mi tylko stąd wyjść i dorwać tego, kto skrzywdził Roya i... –głos mu zadrżał, twarz stężała, zacisnął pięści na pościeli - ...i Audrey.
- Sukinsyn pożałuje, że w ogóle żyje... – wyciedził przez zęby.
 
__________________
"Jeżeli zaczynamy liczyć historię postaci w kartkach pisma maszynowego, to coś tu jest nie tak..."
"Sesja to nie wyścig"

+belive me... if I started murdering people, there would have no one been left
copyR jest offline  
Stary 05-06-2007, 13:05   #87
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację


Alan Moss
Chłopak wyglądał z twarzy na nie więcej niż dwadzieścia parę lat i to właśnie jego młody wiek skłonił Alana do refleksji. Jego doświadczenia wydały mu się bardziej bolesne, niż przeżycia niejednego, kończącego swój żywot człowieka urodzonego w tym kraju "Wolności". W kraju toczonym przez raka, którym była wolność, zabijającego od środka potencjalnie zdrowy organizm.
Człowiek jest taki nienasycony... Zwłaszcza w sferze etyki, a dokładniej mówiąc jej braku, wydaje się nie mieć granic. W służbie zła, fanatycznych, szalonych przywódców, posyłających na zgubę całą swoją ogłupiałą trzodę dla jednego kaprysu.
Bardzo lubił to powiedzenie Pasteura "Wszystko jest trucizną, zależy to tylko od ilości".
Tak, w rozumieniu Alana nadmiar wolności i wszelkich swobód (w szczególności zaś swobód wyznania) był taką trucizną. Doświadczał jej niemal na każdym kroku postawionym w tym zwyrodniałym mieście. I właśnie ta trucizna dostała się dziś do ich krwi, lecz czy sprzymierzając się ze sobą mają w ogóle szansę ją pokonać? Może tak, ale wątpił w to, by mogło obyć się to bez ofiar.
Na tym zakończył swój milczący wywód.

- Tak, właśnie takiego Cię potrzebujemy, silnego i zdecydowanego. – pochylił się nad łóżkiem i pokrzepiając go zacisnął lekko dłoń na zdrowej części jego ręki. Drugą ręką podniósł trzy zdjęcia leżące na łóżku i schował do kieszeni płaszcza.
- Jak ci na imię? Ja jestem Alan.
- Matthew –
odparł krótko chłopak.
- Nie ma co marnować sił na czcze pogróżki Matthew, kiedy sprawca Twoich krzywd jest daleko. Jak to mówią... Zemsta najlepiej smakuje na chłodno. Zdrowiej szybko i oszczędzaj siły, to szybciej stąd wyjdziesz, a jest szansa, że nawet zapracujesz na swoją zemstę. Pamiętaj jednak, że kiedy nastąpi ten moment wszystko może być stracone, jeśli wówczas zabraknie Ci odwagi. Siła to nie tylko mięśnie. Pamiętasz jaki on jest…Mówiłeś, że chodzi po ogniu, że nie robi mu krzywdy, tak?

Chociaż właściwie powiedzmy o tym otwarcie. –
wyprostował się i zwrócił w stronę pozostałych – Saro, Jeremy czy możemy Wam na chwilę przeszkodzić? – ściszył głos, kiedy dostrzegł, że zwrócił na siebie ich uwagę - Jest pewna ważna kwestia, którą powinniśmy sobie szybko wyjaśnić, póki jeszcze jesteśmy sami. Możesz zamknąć te drzwi Jeremy?

Doszliśmy z Bobem do wniosku, że wszyscy musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, kim jest Lord? Lord… do cholery z nim! Nie będę tak go tytułował. Po prostu On, Tamten, będziecie wiedzieć o kim mowa.
Zatem kim on jest? Co o nim wiemy?
Jest przywódcą jakiegoś gangu, lub nawet sekty. Każe nazywać się Lordem płomieni. I chyba nie bezpodstawnie. Matthew widział małą próbkę jego możliwości –
popatrzył na leżącego obok.
– doświadczył tego, jaki jest silny, co robi z ludźmi takimi jak my - przeraża i niszczy. Z łatwością, jakbyśmy byli dziećmi. I tak nas właśnie traktuje, niepoważnie, z pogardą, jak bandę owiec, które można jedynie złożyć w ofierze płomieni.
Nie zapomnę jego słów, wczoraj, w antykwariacie Jeremy’ego, powiedział żebyśmy obserwowali niebo, że ześle na świat katastrofy, ulewy, powodzie i tsunami. Pamiętasz Jeremy…-
popatrzył na przyjaciela, który w odpowiedzi pokiwał twierdząco głową.
- Pewnie myślicie sobie, że chciał nas nastraszyć. Osobiście wątpię, jego słowa były bardzo prawdziwe, tak jakby czuł się na siłach żeby to zrobić. Myślę, że chciał mieć w nas świadków. Ludzi, którzy poznają jego moc, pomyślą o nim z trwogą, kiedy zobaczą go ponownie i będą świadczyć o tym przed innymi, jaki On jest wielki, ostatecznie uwierzą w niego lub nawet będą czcić niczym bożka. To był akt jego pychy domagającej się uznania, tu na ziemi. Świadczący o jego władzy.

On pokazał mi wtedy coś jeszcze, swoje prawdziwe oblicze, nie ważne jak to zrobił, zobaczyłem je. Ugięły się pode mną nogi, ręce drżały mi jak galareta, gdy zobaczyłem, jaki jest zły. Możecie sobie wyobrazić zło absolutne, takie, do którego nie byłby zdolny żaden człowiek… Takie, w którym nawet pozornie dobry uczynek w istocie służyłby większemu złu…
Jeżeli Wam się to uda, to poznacie prawdę o nim, o tym kim jest. Ja Wam tego nie powiem, bo zabrzmiałoby zbyt banalnie, może nawet śmiesznie. Sami musicie do tego dojść: kim jest Lord płomieni, dlaczego tak każe się nazywać, dlaczego niektórzy agenci twierdzą, że nigdy się nie urodził i nikt nie zna jego prawdziwego imienia?

Ja chcę tylko jednego, wysłać go tam skąd pochodzi i o ile się da, żeby już nie mógł wrócić.
– zakończył stanowczo.
 

Ostatnio edytowane przez Lorn : 05-06-2007 o 16:11.
Lorn jest offline  
Stary 06-06-2007, 23:49   #88
 
Kmil's Avatar
 
Reputacja: 1 Kmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetnyKmil jest po prostu świetny


Jeremy wsłuchiwał się w szepty dwóch agentów FBI dobiegające z korytarza. Obydwoje bardzo uważali, aby słowa nie niosły się za daleko, tak więc wychwycił zaledwie skrawki rozmowy:
- …zmasakrowane ciało… …świadków… …robi się… rozkazy z góry… …przesłuchanie… …będą bezpieczniejsi… … uciekł… …walczy o życie…- Następnie usłyszał równocześnie kroki wracającego agenta i proszącego o uwagę Alana, więc wrócił na miejsce przy oknie.
Agent wszedł do środka z bardzo kamiennym wyrazem twarzy. Podał opakowanie środków uspokajających Sarze i Bobowi wraz z wodą do popicia. Następnie podał plastry i bandaż Jeremiemu, pytając czy sobie sam z tym poradzi. Następnie zwrócił się do Matthew.
- Mam niestety złą informację dla pana. Nici z środków przeciw bólowych. Lekaż uważa, że dostał pan już końską dawkę morfiny a ostatnim, czego by chcieli u pana wywołać to uzależnienie lub, co gorsza przedawkowanie. – Zamilkł, zwiesił głowę i usiadł z powrotem na swym miejscu. Wyglądał na bardzo zmęczonego i wyczerpanego. Jego twarz wyrażała głęboki żal i smutek.
- Obawiam się, że to nie koniec złych informacji. Zdecydowałem, że powiem wam o wszystkim, bo jesteście już teraz bezpośrednio zaangażowani. Mianowicie, panie Bob, pół godziny temu znaleziono w pańskim mieszkaniu zmasakrowane ciało mężczyzny, którego udało się zidentyfikować jako niejakiego pana Darona Edisona. Udało się go zidentyfikować tylko dzięki dokumentom, jakie posiadał. W zasadzie to został znaleziony w pańskim mieszkaniu, na korytarzu i w windzie…. Mam zdjęcia, ale chyba nie chcecie ich oglądać.
Kolejną złą informacją jest fakt, że sprawca zbezczeszczenia grobu żony pana Jeremiego właśnie zbiegł, jesteśmy na jego tropie, ale może od początku… Pani Saro czy pani mąż miewał ostatnimi czasy jakieś problemy? Czy spędzała pani z nim dużo czasu? Powód, dla którego pytam jest taki, że jest on podejrzany o wiele zbrodni i lista jego występków wciąż rośnie. Proszę odpowiedzieć na pytanie a ja później przedstawię pani szczegóły jego sprawy.
 
__________________
Pośród ludzi stoję ,
Lecz ludzie dla mnie drogi nie wydepczą
I nie z ich myśli idą myśli moje.

Ostatnio edytowane przez Kmil : 06-06-2007 o 23:54.
Kmil jest offline  
Stary 07-06-2007, 15:46   #89
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Bob Smith

Bob wpatrywał się w agenta próbując odnaleźć, choć jeden grymas na twarzy, który pozwoliłby mu przypuszczać, że agent kłamie. Nie doczekał się niczego takiego. "Daron ? Boże tylko nie Daron...Spotkała go śmierć, bo próbował mi pomóc? Czy to ja miałem zginąć w taki sposób? Jeszcze kilka godzin temu był tu...Boże, posłałem go po laptopa i komórkę...Kurwa."
Bob pogrążył się głęboko w sobie, na bok odłożył tabletki - znowu ta chemia - pomyślał. Ile by dał żeby móc coś teraz zajarać. Na jakiś czas totalnie pochłonęły go wspomnienia, jakie wiązały się z jego przyjacielem Daronem Edisonem. Nawet nie zauważył, że po policzkach popłynęły mu łzy, nie zwracał też na nikogo najmniejszej uwagi, objął się rękoma za kolana i w skulonej pozycji milczał i myślał.
 
Eliasz jest offline  
Stary 08-06-2007, 12:11   #90
Jeremy the Wicked
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Jeremy beznamiętnie wysłuchał relacji agenta. Wybacz Ann, ale wydaje się, że będę musiał wrócić do przeszłości. - pomyślał. Podszedł do Alana i objął go ramieniem. -Kiedy tylko dadzą nam spokój, musimy koniecznie otworzyć ten list - wyszeptał, unosząc kopertę, którą trzymał w prawej ręce. - Myślę też, że będę musiał skontaktować się ze starymi znajomymi z Brooklynu. Jeżeli ten drań ma jakieś kontakty w półświatku, to będziemy to wiedzieć.

Nie czekając na odpowiedź, Jeremy wrócił na swoje miejsce pod ścianą. Jak zwykle chodził powoli i pewnie. Zmierzył wzrokiem wszystkich obecnych. Odkąd poznał Ann, odwykł od ludzkiego cierpienia i teraz czuł się tak, jakby wybudzał się z przyjemnego, ale już całkiem nierealnego snu. A rzeczywistość okazała się koszmarem.
 
 
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172