Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2017, 18:38   #121
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny ;)

Propozycja ta jak najbardziej Vis odpowiadała. Skoro było coś zepsutego, to trzeba to było naprawić.
- Wpadnę - obiecała, kiwając głową i się prostując, a następnie przeciągając. Była w dobrym nastroju, przyjemnie zmęczona i rozluźniona. Gdyby nie Mech to z chęcią zwinęłaby się teraz w kłębek i usnęła. Siadając na skrzyni ziewnęła przeciągle, zerkając na Doc’a i przekrzywiając przy tym nieco głowę.
- Dlaczego Fenix? - Wypaliła z pierwszym pytaniem jakie się jej nawinęło.
- Może dlatego że odradza się jak Fenix… z popiołów?- odparł Doc siadając obok dziewczyny i obejmując ją ramieniem. Tak bardziej po przyjacielsku.-To dość stary statek… i niejedno przeszedł. Ja sam widziałem już dwie zmiany załóg, a nie wiem ile było przede mną. Jestem pewien niemal, że Leena nie jest pierwszym jego kapitanem. Że byli jacyś wcześniej. Może dlatego Fenix? W każdym razie trzeba by było spytać Leenę.
Vis wysłuchała wyjaśnienia, po czym ze śmiechem pokręciła głową w geście wyraźnie przeczącym.
- Dlaczego akurat Fenixa wybrałeś - sformowała pytanie na nowo, tym razem konkretyzując o co jej chodziło. Machała przy tym wesoło nogami, który to ruch kopiował jej ogon.
- Dla mnie to był niejako mus, ale dla ciebie? Jako medyk nie powinieneś mieć chyba problemów ze znalezieniem miejsca na innej jednostce, chociaż bez wątpienia na tej twoje umiejętności są wykorzystywane bardzo często. To musi być satysfakcjonujące, prawda? Bycie stale potrzebnym. Chociaż niekiedy pewnie uciążliwie. Jak w tamtym hangarze, ci wszyscy ludzie. Jak ty to znosisz?
Po ostatnim pytaniu wreszcie zamilkła, co mogło mieć coś wspólnego z koniecznością nabrania powietrza do płuc. Nie wznosiła jednak swej tyrady, gdy już uzupełniła ów brak, a zwyczajnie wtuliła się w doktorka, podpierając z tyłu ręką i czekając na jego odpowiedzi.
-Widzisz… ja niezupełnie wybrałem Fenixa. Tak się bowiem składało, że na rodzinnej planetce jestem… ścigany przez …- Bullit zaczął liczyć na palcach.-Cztery plus ten z Roadbridge, strzelanina z Humpton… Jakieś sześć do ośmiu listów gończych. Za napady, pojedynki w słońcu i takie tam. Te listy gończe obowiązują w całym uniwersum, więc w zasadzie to nadal jestem poszukiwaną osobą. A co do leczenia, to tak… To jest uciążliwe leczyć wielu ludzi po kolei…Taki jednak los lekarza. A w praktyce bardziej liczy się dla wielu pracodawców akademicki papierek, więc ciężko legalnie praktykować bez lekarskiego dyplomu, bo na mojej rodzinnej planetce uczelni medycznych nie było. Ale wiesz… ty się cieszysz jak złożysz do kupy mecha, a ja jak złożę do kupy Becky... na przykład.- po tych wyjaśnienia potargał Vis po włosach zahaczając palcami o rogi. Zaskoczyło go to więc dłonią ostrożnie macał jeden z nich pytając.-A dlaczego mus ? Jesteś kompetentnym mechanikiem i miłą osóbką, więc również mogłabyś znaleźć pracę na każdym okręcie. Może poza wojskowymi, bo tam mają dyscyplinę i kijki w dupach.
Rożek, bo do rogu to mu było daleko, był twardy niczym kość i równie gładki. Jego zakończenie nie było szczególnie ostre, raczej zaokrąglone niż spiczaste. Podobnie wyglądał drugi.
- Nie, nie mogłabym - odpowiedziała, chociaż bez przesadnego żalu. - Chociaż może bym mogła…? Nie ważne w sumie - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Może i jestem miła - tu wyszczerzyła ząbki do Doc’a - ale też niezbyt dobrze sobie radzę z organizacją rzeczy, które nie są związane z mechanizmami, naprawą czy narzędziami. Tak właściwie to poza swoją robotą nie radzę sobie z niczym. Często niektóre informacje umykają mi z głowy, jak na przykład to u kogo i ile pożyczyłam - zmarkotniała nieco i przestała machać nogami. - Staram się pamiętać, naprawdę. Tyle że później znajduję zepsutego robota, którego koniecznie chcę naprawić albo pojazd który wymaga remontu, albo dość części by zbudować droida i… Puff - rozłożyła dłonie w bezradnym geście. - Wszystko inne wtedy znika, a jakoś nie znalazłam do tej pory wyrozumiałego lichwiarza. I tak od planety do planety. Tym razem nawet dorwałam stałą pracę - zaśmiała się na wspomnienie rodzinki. - Tyle że mnie znaleźli.
Po tych słowach jakby skurczyła się w sobie. Wspomnienie wciąż było świeże i powodowało gęsią skórkę. Co by się stało gdyby nie zwiała? Wolała o tym nie myśleć.Zaraz jednak do głowy wpadła jej inna myśl. Ponownie spojrzała na doktorka. Czy ona czasem nie miała nie mówić nic o powodach swojego pobytu na statku? No i co Doc sobie pomyśli? W końcu był już na tym statku trochę, znał panią kapitan i wydawało się że jakiś wpływ na nią ma. Co jeśli…
- Czasami powinnam trzymać język za zębami - stwierdziła z westchnieniem. - Tyle że z tym też sobie nie radzę.
-Oj tam… taki śliczny i zwinny języczek nie powinien się kryć za ząbkami.- pocieszył ją Doc i zaśmiał dodając pieszczotliwie i przy okazji pieszczotliwie wodząc po jej rogach ciekaw, na ile są wrażliwe.-Ty sprawiasz, że pieniądze znikają, a mnie oskarżali o to że karty pojawiały się znikąd mojej dłoni. Jesteśmy lustrzanymi odbiciami.
Rogi wrażliwe najwyraźniej nie były, chociaż jego nimi zainteresowanie rozbawiło Vis, sprawiając że po raz setny zmienił się jej humor.
- Rogi to nie ogon - wyjaśniła, chichocząc. - Nie są czułe na dotyk. Możesz je ścisnąć lub drapać. Można je nawet złamać, chociaż moje raczej się do tego nie nadają. No, chyba że wyrwać, to jednak już by przyjemne nie było. - Skrzywiła się gdy w myślach pojawił się jej obraz takiej procedury. - Nie, zdecydowanie by nie było. I dzięki - dodała, spoglądając na doktorka z wdzięcznością. - Ludzie zwykle reagują nieco inaczej co tylko potwierdza moją teorię. Dziwny jesteś. - Roześmiała się wesoło, podstawiając także drugi rożek pod ciekawskie dłonie Doc’a.
-I tak są ciekawe…- mruknął Bullit nadal po nich wodząc palcem, raz po jednym raz po drugim.-I za ładne, by je uszkadzać, nieprawdaż?
I zamyślił się dodając po chwili.-Jestem dziwny? Może… Jakoś nikt dotąd tego nie zauważył, więc będzie to nasz sekre…- potem przypomniał sobie, że Vis niezbyt się kontroluje, więc by jej nie obciążać ją poczuciem winy, gdy się komuś wygada z owego ”sekretu”, dodał.- sekrecik, taki drobny… niewarty zamartwiania się nim, gdy przez przypadkiem wypłynie na szersze wody.
Zamyślił się nagle i zerknął na ogon Vis, jedną dłonią pochwycił za niego i przysunąwszy jego końcówkę przed swą twarz.-Ciekawe jak bardzo… i w których miejscach wrażliwy… -
Po czym prostu wsunął w usta końcówkę i polizał językiem czubek ogona Vis, ciekawy jej reakcji jak małe dziecko.
Vis, która właśnie otwierała usta by obiecać, że postara się nikomu nie mówić o ich sekrecie, zamknęła je zaraz, przyglądając się działaniom doktorka. Zwykle końcówka służyła do nieco innych rzeczy. Podanie klucza, pieszczoty, takie tam… Nikt jej jednak jeszcze nie lizał, włączając w to samą właścicielkę ogona. Wrażenie było przyjemne, musiała przyznać. Całkiem jak oblizywanie palców po zjedzeniu ciastka. Zamruczała w odpowiedzi, uśmiechając się leniwie.
- Jeszcze? - zapytała, wyraźnie dając pozwolenie do dalszych badań, a nawet je ponaglając. - Przyjemne - dodała, łapiąc za jego drugą dłoń i przeciągając języczkiem po palcu wskazującym.

Doc przyglądał się przez chwilę zadowolonej mince dziewczyny i cóż… zajął się muskaniem końcówki ogona językiem. Po czym...ogólnie zaczął czubkiem języka wodzić po długości ogona przyglądając się reakcji dziewczyny i nie będąc obojętnym na jej żartobliwą pieszczotę. Bądź co bądź był mężczyzną, jego żądza opierała się też na tym co widział, a w tej chwili Vis zachowywała się równie zmysłowo co prowokacyjnie.
Vis zaś kompletnie oddała się przyjemności, która falami napływała z jej ogona. Na chwilę nawet zaprzestała ruchów własnym językiem i po prostu ograniczała do wydawania pomruków, gdy Doc zbliżał się do nasady. Zdecydowanie to właśnie ta część ogona była najwrażliwsza na dotyk. Przyjemność zaś rosła stopniowo, w miarę zbliżania się do punktu, w którym ogon łączył się z resztą ciała.
Miała jednak problem. Aby oddać wrażenia, których obecnie doświadczała, musiałaby zeskoczyć ze skrzyni i znaleźć się ustami znacznie bliżej “męskiego ogonka”. Jej spojrzenie, rzucone spod na wpół przymkniętych powiek, spoczęło na owej części doktorkowego ciała. Języczek ponownie wysunął się z jej ust, tym razem oblizując wargi dziewczyny.
-Może ja się położę, a ty… podsuniesz mi… pupę pod twarz i ogon pod język?- zaproponował Bullit z łobuzerskim błyskiem w oku. Po czym rzeczywiście się położył plecami na podłodze.
Zgodziła się i to od razu, zwinnie zeskakując ze skrzyni. Było jej dobrze i nie widziała powodu by przerywać ten stan. Pewnie inna stwierdziłaby, że ma dość, musi odpocząć, poprawić fryzurę, cokolwiek… Dla Vis tego typu problemy po prostu nie istniały, dzięki czemu zachowała dziecięcą, można by rzec, umiejętność cieszenia się gdy coś ją cieszyło i sięgania po coś, na co akurat miała ochotę. Nie bez powodu stale miała jakieś kłopoty na głowie.
Teraz jednak… Cóż, teraz zwyczajnie opadła na kolana i ustawiła się tak, żeby było jej wygodnie, a doktorek miał łatwy dostęp nie tylko do ogona, chociaż i tak musiał nieco unieść głowę by dosięgnąć. Niestety, metr sześćdziesiąt to nie było wiele, kto by się tym jednak przejmował w chwili, w której nad wyraz wrażliwe części ciała znajdują się w bezpośredniej bliskości cudzych ust? Ust, które w przypadku Vis spoczęły na czubku “męskiego ogonka”. Jej rozdwojony, długi języczek wysunął się by owinąć wokół reszty “ogonka”.
Doc jęknął, gdy dziewczyna zaczęła bez niego. Zapowiadała się próba sił i język Vis pokazał, że dziewczyna ma przewagę. Ale takich wyzwań Dave nie odmawiał. Pieszczotliwie pochwycił za ogon dziewczyny i zaczął wodzić po jej podstawie językiem. A że drugą dłoń miał wolną i wrota rozkoszy Vis w zasięgu, badawczo sięgnął do nich palcami. Oszukiwał pobudzając ją w dwóch miejscach na raz, ale wątpił by dziewczynie to przeszkadzało.
Nie przeszkadzało i to zdecydowanie nie. Wręcz przeciwnie, co mógł stwierdzić słysząc jej pełen aprobaty jęk, który przy okazji owiał zwilżoną końcówkę jego własnego “ogona”. Vis zaś nie próżnowała, nie tylko owijając swój języczek wokoło ale i poruszając nim w górę i w dół. Usta zaś… Te zajęły się tylko jedną częścią, tą którą miała najbliżej. Wargi otuliły czubek, zacisnęły się lekko, a następnie zaczęły rytmicznie poruszać, zgodnie z języczkiem. Pozostały dłonie, a właściwie jedna, która to wsunęła się głębiej, między uda doktorka, obejmując palcami to, czego objąć nie był w stanie język.
Głośny oddech i energiczne muśnięcia językiem podstawy jej ogona świadczyły o aprobacie jej działań. Palce medyka z wprawą pieściły intymny obszar Vis… znać było doświadczenie w jego działaniach. Choć też trzeba było przyznać dziewczynie, że doprowadzała mężczyznę do białej gorączki, kolejny raz podczas tego spotkania. Doznania były silne i wprawiały w drżenie całe ciało kochanka Darakanki.
Które to drżenie zdawało się być zaraźliwe, bowiem i Vis drżała. Coraz trudniej było jej skupiać się na zachowaniu kontroli zarówno nad językiem jak i palcami. Nie zamierzała jednak poddać się tak szybko. O nie, to było zbyt przyjemne. Ucisk języka osłabł nieco, podobnie jak ust. Dłoń przesunęła się w górę by uchwycić “ogonek” Doca i utrzymać w odpowiedniej pozycji by wargi dziewczyny mogły zbadać całą jego długość. Badały nie tylko wargi, badał też języczek, zapuszczając się także w rejony, które właśnie opuściły palce, a nawet ciut głębiej, chociaż nie za głęboko. Nie znaczyło to jednak, że i tam nie miał zawędrować, chociaż póki co trzymał się grzecznych rejonów.
Vis mogła z satysfakcją stwierdzić iż jej badanie wywoływało zamierzony efekt. Ekstaza widocznie wzbierała w coraz bardziej napuchniętym organie kochanka, a muśnięcia języka Doktora były coraz bardziej gorączkowe, choć… nadal przyjemne. Powolne długie wodzenie języka po jego podstawie i szybsze, oraz bardziej energicznie ruchy palców między jej udami. I pewniejsze. O ile ogon Vis była dla Dave’a terra incognita, to miejsce które muskał palcami nie miało przed nim tajemnic i perfidnie wykorzystywał wszystkie znane sobie sztuczki by doprowadzić Vis do szaleństwa z rozkoszy.
Rozkoszy, w której całkiem łatwo przyszło się jej zatracić. Cóż, jakby na to nie spojrzeć, nie licząc przygody z Młoteczkiem, miała całkiem długa przerwę w tego typu zabawach, a ciało w końcu nie było ze stali. Nawet gdyby było, to istniała szansa na to, że poczynania doktorka, tak czy siak by ją stopiły. Uparła się jednak, by nie przerywać własnych poczynań póki i on nie eksploduje. To by było w końcu niesprawiedliwe. By być na tą chwilę gotowa, przeniosła usta tam, gdzie ową zabawę zaczęły, obejmując wargami czubek i pobudzając językiem już i tak pobudzony ogonek. Bullit też nie mógł wstrzymywać się wiecznie i w końcu oddał hołd jej umiejętności strzelając na wiwat ze swej armatki, przy wtórze głośnego jęku. Przez chwilę odpuścił sobie pieszczotę języka na jej ogonie, zabawy palców jednak Vis nie odpuszczając. Przez chwilę… bowiem, gdy tylko zdołał się zebrać do kupy, odwdzięczył Vis kolejnymi muśnięciami ust i języka na podstawie jej ogona.
Dziewczyna jednak wyraźnie potrzebowała chwili oddechu. Była po prostu zmęczona i dając temu wyraz ułożyła się z głową na jego udzie. To, że miała też dzięki temu łatwy dostęp do wrażliwych części doktorka było jak najbardziej przypadkowe. Podobnie jak i muśnięcie języka, którego rozdwojona końcówka zaczepiała dopiero co wykorzystany “ogonek”.

Nie trwało to jednak długo, ot tyle by przyjemność ponownie zaczęła narastać wywołana poczynaniami Doc’a. Vis, korzystając z rąk, podniosła się do pozycji klęczącej, a następnie odwróciła by spojrzeć na doktorka.
- Spać? - rzuciła, tym razem nie zasłaniając ziewnięcia. Nie miała pojęcia od ilu godzin pracowała nad Mechem, a i wcześniej… Cóż, wcześniej też nie pamiętała kiedy spała. Uśmiechnęła się jednak do Bullita, wesoło i pogodnie, jakby żadnych zmartwień nie miała na głowie.
-Masz tu gdzieś łóżko, czy też do jakiegoś znajdującego się na Fenixie cię zanieść?- zapytał z delikatnym uśmiechem Bullit. Z czułym i pozbawionym podtekstów uśmiechem, jakby rzeczywiście zamierzał ułożyć ją do snu.
Skinęła głową, przez chwilę zastanawiając się gdzie niby to łóżko było.
- W kajucie - przypomniała sobie nagle przerzucając nogę nad twarzą Doc’a i sadzając tyłek na piętach. - Tej przy warsztacie - dodała, kładąc łapki na kolanach przez co jej poza przybrała nader ciekawego wyrazu. - Albo w warsztacie…
Jej pewność co do lokalizacji łóżka jakby się rozwiała, wraz z kolejnym ziewnięciem.
-Nieważne… Zaniosę cię do mojego łóżka. Tego lokalizację akurat znam.- Bullit rozejrzał się po tym miejscu wstając. A zauważywszy spory kawałek materiału, podniósł go i narzucił na Vis. Owinąwszy dziewczynę, pochwycił w ramiona i uniósł.- I tak na razie nie będę miał czasu skorzystać z niego, więc mogę ci go użyczyć.
Bieganie nago po statku i tak nie było najbardziej dziwacznym zdarzeniem w jego życiu, ale nie zamierzał narażać dziewczyny na nieprzyjemności, więc upewnił się że tkanina okrywa całe jej ciało.
- A może gdzie indziej - Vis nadal próbowała sobie przypomnieć gdzie też znajdowało się łóżko, które mogła nazwać swoim. Drażniło ją to i nie dawało spokoju. Najwięcej czasu spędzała w warsztacie, więc logicznym było, że gdzieś tam umieściła sobie gniazdko. Tyle, że w pobliżu warsztatu było więcej niż jedna kajuta, dostatecznie bliska, by mogła się dla niej nadać. Problem w tym, że na chwilę obecną miała zwykłą pustkę w głowie odnośnie tej, błahej jak dla niej, kwestii.
- Dziękuję - mruknęła, wtulając się w ramię doktorka. - Nie musisz mnie nieść, wiesz? Mogę iść - dodała, przymykając oczy. - Tylko tu tak dooobrze - westchnęła, układając się wygodniej.
-Jesteś leciutka…- szepnął Doc wymykając się na korytarz, potem idąc w długą by jak najszybciej dotrzeć do swojej kwatery. Vis nie była zbyt ciężka, a i Docowi strach dodawał skrzydeł. Dobrze, że znał rozkład statku lepiej niż tutejsi goście, bo i nie chciał być przyłapany nago z podejrzanym pakunkiem jakim była śpiąca Vis.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-02-2017 o 18:43.
abishai jest offline