Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2017, 18:38   #121
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny ;)

Propozycja ta jak najbardziej Vis odpowiadała. Skoro było coś zepsutego, to trzeba to było naprawić.
- Wpadnę - obiecała, kiwając głową i się prostując, a następnie przeciągając. Była w dobrym nastroju, przyjemnie zmęczona i rozluźniona. Gdyby nie Mech to z chęcią zwinęłaby się teraz w kłębek i usnęła. Siadając na skrzyni ziewnęła przeciągle, zerkając na Doc’a i przekrzywiając przy tym nieco głowę.
- Dlaczego Fenix? - Wypaliła z pierwszym pytaniem jakie się jej nawinęło.
- Może dlatego że odradza się jak Fenix… z popiołów?- odparł Doc siadając obok dziewczyny i obejmując ją ramieniem. Tak bardziej po przyjacielsku.-To dość stary statek… i niejedno przeszedł. Ja sam widziałem już dwie zmiany załóg, a nie wiem ile było przede mną. Jestem pewien niemal, że Leena nie jest pierwszym jego kapitanem. Że byli jacyś wcześniej. Może dlatego Fenix? W każdym razie trzeba by było spytać Leenę.
Vis wysłuchała wyjaśnienia, po czym ze śmiechem pokręciła głową w geście wyraźnie przeczącym.
- Dlaczego akurat Fenixa wybrałeś - sformowała pytanie na nowo, tym razem konkretyzując o co jej chodziło. Machała przy tym wesoło nogami, który to ruch kopiował jej ogon.
- Dla mnie to był niejako mus, ale dla ciebie? Jako medyk nie powinieneś mieć chyba problemów ze znalezieniem miejsca na innej jednostce, chociaż bez wątpienia na tej twoje umiejętności są wykorzystywane bardzo często. To musi być satysfakcjonujące, prawda? Bycie stale potrzebnym. Chociaż niekiedy pewnie uciążliwie. Jak w tamtym hangarze, ci wszyscy ludzie. Jak ty to znosisz?
Po ostatnim pytaniu wreszcie zamilkła, co mogło mieć coś wspólnego z koniecznością nabrania powietrza do płuc. Nie wznosiła jednak swej tyrady, gdy już uzupełniła ów brak, a zwyczajnie wtuliła się w doktorka, podpierając z tyłu ręką i czekając na jego odpowiedzi.
-Widzisz… ja niezupełnie wybrałem Fenixa. Tak się bowiem składało, że na rodzinnej planetce jestem… ścigany przez …- Bullit zaczął liczyć na palcach.-Cztery plus ten z Roadbridge, strzelanina z Humpton… Jakieś sześć do ośmiu listów gończych. Za napady, pojedynki w słońcu i takie tam. Te listy gończe obowiązują w całym uniwersum, więc w zasadzie to nadal jestem poszukiwaną osobą. A co do leczenia, to tak… To jest uciążliwe leczyć wielu ludzi po kolei…Taki jednak los lekarza. A w praktyce bardziej liczy się dla wielu pracodawców akademicki papierek, więc ciężko legalnie praktykować bez lekarskiego dyplomu, bo na mojej rodzinnej planetce uczelni medycznych nie było. Ale wiesz… ty się cieszysz jak złożysz do kupy mecha, a ja jak złożę do kupy Becky... na przykład.- po tych wyjaśnienia potargał Vis po włosach zahaczając palcami o rogi. Zaskoczyło go to więc dłonią ostrożnie macał jeden z nich pytając.-A dlaczego mus ? Jesteś kompetentnym mechanikiem i miłą osóbką, więc również mogłabyś znaleźć pracę na każdym okręcie. Może poza wojskowymi, bo tam mają dyscyplinę i kijki w dupach.
Rożek, bo do rogu to mu było daleko, był twardy niczym kość i równie gładki. Jego zakończenie nie było szczególnie ostre, raczej zaokrąglone niż spiczaste. Podobnie wyglądał drugi.
- Nie, nie mogłabym - odpowiedziała, chociaż bez przesadnego żalu. - Chociaż może bym mogła…? Nie ważne w sumie - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Może i jestem miła - tu wyszczerzyła ząbki do Doc’a - ale też niezbyt dobrze sobie radzę z organizacją rzeczy, które nie są związane z mechanizmami, naprawą czy narzędziami. Tak właściwie to poza swoją robotą nie radzę sobie z niczym. Często niektóre informacje umykają mi z głowy, jak na przykład to u kogo i ile pożyczyłam - zmarkotniała nieco i przestała machać nogami. - Staram się pamiętać, naprawdę. Tyle że później znajduję zepsutego robota, którego koniecznie chcę naprawić albo pojazd który wymaga remontu, albo dość części by zbudować droida i… Puff - rozłożyła dłonie w bezradnym geście. - Wszystko inne wtedy znika, a jakoś nie znalazłam do tej pory wyrozumiałego lichwiarza. I tak od planety do planety. Tym razem nawet dorwałam stałą pracę - zaśmiała się na wspomnienie rodzinki. - Tyle że mnie znaleźli.
Po tych słowach jakby skurczyła się w sobie. Wspomnienie wciąż było świeże i powodowało gęsią skórkę. Co by się stało gdyby nie zwiała? Wolała o tym nie myśleć.Zaraz jednak do głowy wpadła jej inna myśl. Ponownie spojrzała na doktorka. Czy ona czasem nie miała nie mówić nic o powodach swojego pobytu na statku? No i co Doc sobie pomyśli? W końcu był już na tym statku trochę, znał panią kapitan i wydawało się że jakiś wpływ na nią ma. Co jeśli…
- Czasami powinnam trzymać język za zębami - stwierdziła z westchnieniem. - Tyle że z tym też sobie nie radzę.
-Oj tam… taki śliczny i zwinny języczek nie powinien się kryć za ząbkami.- pocieszył ją Doc i zaśmiał dodając pieszczotliwie i przy okazji pieszczotliwie wodząc po jej rogach ciekaw, na ile są wrażliwe.-Ty sprawiasz, że pieniądze znikają, a mnie oskarżali o to że karty pojawiały się znikąd mojej dłoni. Jesteśmy lustrzanymi odbiciami.
Rogi wrażliwe najwyraźniej nie były, chociaż jego nimi zainteresowanie rozbawiło Vis, sprawiając że po raz setny zmienił się jej humor.
- Rogi to nie ogon - wyjaśniła, chichocząc. - Nie są czułe na dotyk. Możesz je ścisnąć lub drapać. Można je nawet złamać, chociaż moje raczej się do tego nie nadają. No, chyba że wyrwać, to jednak już by przyjemne nie było. - Skrzywiła się gdy w myślach pojawił się jej obraz takiej procedury. - Nie, zdecydowanie by nie było. I dzięki - dodała, spoglądając na doktorka z wdzięcznością. - Ludzie zwykle reagują nieco inaczej co tylko potwierdza moją teorię. Dziwny jesteś. - Roześmiała się wesoło, podstawiając także drugi rożek pod ciekawskie dłonie Doc’a.
-I tak są ciekawe…- mruknął Bullit nadal po nich wodząc palcem, raz po jednym raz po drugim.-I za ładne, by je uszkadzać, nieprawdaż?
I zamyślił się dodając po chwili.-Jestem dziwny? Może… Jakoś nikt dotąd tego nie zauważył, więc będzie to nasz sekre…- potem przypomniał sobie, że Vis niezbyt się kontroluje, więc by jej nie obciążać ją poczuciem winy, gdy się komuś wygada z owego ”sekretu”, dodał.- sekrecik, taki drobny… niewarty zamartwiania się nim, gdy przez przypadkiem wypłynie na szersze wody.
Zamyślił się nagle i zerknął na ogon Vis, jedną dłonią pochwycił za niego i przysunąwszy jego końcówkę przed swą twarz.-Ciekawe jak bardzo… i w których miejscach wrażliwy… -
Po czym prostu wsunął w usta końcówkę i polizał językiem czubek ogona Vis, ciekawy jej reakcji jak małe dziecko.
Vis, która właśnie otwierała usta by obiecać, że postara się nikomu nie mówić o ich sekrecie, zamknęła je zaraz, przyglądając się działaniom doktorka. Zwykle końcówka służyła do nieco innych rzeczy. Podanie klucza, pieszczoty, takie tam… Nikt jej jednak jeszcze nie lizał, włączając w to samą właścicielkę ogona. Wrażenie było przyjemne, musiała przyznać. Całkiem jak oblizywanie palców po zjedzeniu ciastka. Zamruczała w odpowiedzi, uśmiechając się leniwie.
- Jeszcze? - zapytała, wyraźnie dając pozwolenie do dalszych badań, a nawet je ponaglając. - Przyjemne - dodała, łapiąc za jego drugą dłoń i przeciągając języczkiem po palcu wskazującym.

Doc przyglądał się przez chwilę zadowolonej mince dziewczyny i cóż… zajął się muskaniem końcówki ogona językiem. Po czym...ogólnie zaczął czubkiem języka wodzić po długości ogona przyglądając się reakcji dziewczyny i nie będąc obojętnym na jej żartobliwą pieszczotę. Bądź co bądź był mężczyzną, jego żądza opierała się też na tym co widział, a w tej chwili Vis zachowywała się równie zmysłowo co prowokacyjnie.
Vis zaś kompletnie oddała się przyjemności, która falami napływała z jej ogona. Na chwilę nawet zaprzestała ruchów własnym językiem i po prostu ograniczała do wydawania pomruków, gdy Doc zbliżał się do nasady. Zdecydowanie to właśnie ta część ogona była najwrażliwsza na dotyk. Przyjemność zaś rosła stopniowo, w miarę zbliżania się do punktu, w którym ogon łączył się z resztą ciała.
Miała jednak problem. Aby oddać wrażenia, których obecnie doświadczała, musiałaby zeskoczyć ze skrzyni i znaleźć się ustami znacznie bliżej “męskiego ogonka”. Jej spojrzenie, rzucone spod na wpół przymkniętych powiek, spoczęło na owej części doktorkowego ciała. Języczek ponownie wysunął się z jej ust, tym razem oblizując wargi dziewczyny.
-Może ja się położę, a ty… podsuniesz mi… pupę pod twarz i ogon pod język?- zaproponował Bullit z łobuzerskim błyskiem w oku. Po czym rzeczywiście się położył plecami na podłodze.
Zgodziła się i to od razu, zwinnie zeskakując ze skrzyni. Było jej dobrze i nie widziała powodu by przerywać ten stan. Pewnie inna stwierdziłaby, że ma dość, musi odpocząć, poprawić fryzurę, cokolwiek… Dla Vis tego typu problemy po prostu nie istniały, dzięki czemu zachowała dziecięcą, można by rzec, umiejętność cieszenia się gdy coś ją cieszyło i sięgania po coś, na co akurat miała ochotę. Nie bez powodu stale miała jakieś kłopoty na głowie.
Teraz jednak… Cóż, teraz zwyczajnie opadła na kolana i ustawiła się tak, żeby było jej wygodnie, a doktorek miał łatwy dostęp nie tylko do ogona, chociaż i tak musiał nieco unieść głowę by dosięgnąć. Niestety, metr sześćdziesiąt to nie było wiele, kto by się tym jednak przejmował w chwili, w której nad wyraz wrażliwe części ciała znajdują się w bezpośredniej bliskości cudzych ust? Ust, które w przypadku Vis spoczęły na czubku “męskiego ogonka”. Jej rozdwojony, długi języczek wysunął się by owinąć wokół reszty “ogonka”.
Doc jęknął, gdy dziewczyna zaczęła bez niego. Zapowiadała się próba sił i język Vis pokazał, że dziewczyna ma przewagę. Ale takich wyzwań Dave nie odmawiał. Pieszczotliwie pochwycił za ogon dziewczyny i zaczął wodzić po jej podstawie językiem. A że drugą dłoń miał wolną i wrota rozkoszy Vis w zasięgu, badawczo sięgnął do nich palcami. Oszukiwał pobudzając ją w dwóch miejscach na raz, ale wątpił by dziewczynie to przeszkadzało.
Nie przeszkadzało i to zdecydowanie nie. Wręcz przeciwnie, co mógł stwierdzić słysząc jej pełen aprobaty jęk, który przy okazji owiał zwilżoną końcówkę jego własnego “ogona”. Vis zaś nie próżnowała, nie tylko owijając swój języczek wokoło ale i poruszając nim w górę i w dół. Usta zaś… Te zajęły się tylko jedną częścią, tą którą miała najbliżej. Wargi otuliły czubek, zacisnęły się lekko, a następnie zaczęły rytmicznie poruszać, zgodnie z języczkiem. Pozostały dłonie, a właściwie jedna, która to wsunęła się głębiej, między uda doktorka, obejmując palcami to, czego objąć nie był w stanie język.
Głośny oddech i energiczne muśnięcia językiem podstawy jej ogona świadczyły o aprobacie jej działań. Palce medyka z wprawą pieściły intymny obszar Vis… znać było doświadczenie w jego działaniach. Choć też trzeba było przyznać dziewczynie, że doprowadzała mężczyznę do białej gorączki, kolejny raz podczas tego spotkania. Doznania były silne i wprawiały w drżenie całe ciało kochanka Darakanki.
Które to drżenie zdawało się być zaraźliwe, bowiem i Vis drżała. Coraz trudniej było jej skupiać się na zachowaniu kontroli zarówno nad językiem jak i palcami. Nie zamierzała jednak poddać się tak szybko. O nie, to było zbyt przyjemne. Ucisk języka osłabł nieco, podobnie jak ust. Dłoń przesunęła się w górę by uchwycić “ogonek” Doca i utrzymać w odpowiedniej pozycji by wargi dziewczyny mogły zbadać całą jego długość. Badały nie tylko wargi, badał też języczek, zapuszczając się także w rejony, które właśnie opuściły palce, a nawet ciut głębiej, chociaż nie za głęboko. Nie znaczyło to jednak, że i tam nie miał zawędrować, chociaż póki co trzymał się grzecznych rejonów.
Vis mogła z satysfakcją stwierdzić iż jej badanie wywoływało zamierzony efekt. Ekstaza widocznie wzbierała w coraz bardziej napuchniętym organie kochanka, a muśnięcia języka Doktora były coraz bardziej gorączkowe, choć… nadal przyjemne. Powolne długie wodzenie języka po jego podstawie i szybsze, oraz bardziej energicznie ruchy palców między jej udami. I pewniejsze. O ile ogon Vis była dla Dave’a terra incognita, to miejsce które muskał palcami nie miało przed nim tajemnic i perfidnie wykorzystywał wszystkie znane sobie sztuczki by doprowadzić Vis do szaleństwa z rozkoszy.
Rozkoszy, w której całkiem łatwo przyszło się jej zatracić. Cóż, jakby na to nie spojrzeć, nie licząc przygody z Młoteczkiem, miała całkiem długa przerwę w tego typu zabawach, a ciało w końcu nie było ze stali. Nawet gdyby było, to istniała szansa na to, że poczynania doktorka, tak czy siak by ją stopiły. Uparła się jednak, by nie przerywać własnych poczynań póki i on nie eksploduje. To by było w końcu niesprawiedliwe. By być na tą chwilę gotowa, przeniosła usta tam, gdzie ową zabawę zaczęły, obejmując wargami czubek i pobudzając językiem już i tak pobudzony ogonek. Bullit też nie mógł wstrzymywać się wiecznie i w końcu oddał hołd jej umiejętności strzelając na wiwat ze swej armatki, przy wtórze głośnego jęku. Przez chwilę odpuścił sobie pieszczotę języka na jej ogonie, zabawy palców jednak Vis nie odpuszczając. Przez chwilę… bowiem, gdy tylko zdołał się zebrać do kupy, odwdzięczył Vis kolejnymi muśnięciami ust i języka na podstawie jej ogona.
Dziewczyna jednak wyraźnie potrzebowała chwili oddechu. Była po prostu zmęczona i dając temu wyraz ułożyła się z głową na jego udzie. To, że miała też dzięki temu łatwy dostęp do wrażliwych części doktorka było jak najbardziej przypadkowe. Podobnie jak i muśnięcie języka, którego rozdwojona końcówka zaczepiała dopiero co wykorzystany “ogonek”.

Nie trwało to jednak długo, ot tyle by przyjemność ponownie zaczęła narastać wywołana poczynaniami Doc’a. Vis, korzystając z rąk, podniosła się do pozycji klęczącej, a następnie odwróciła by spojrzeć na doktorka.
- Spać? - rzuciła, tym razem nie zasłaniając ziewnięcia. Nie miała pojęcia od ilu godzin pracowała nad Mechem, a i wcześniej… Cóż, wcześniej też nie pamiętała kiedy spała. Uśmiechnęła się jednak do Bullita, wesoło i pogodnie, jakby żadnych zmartwień nie miała na głowie.
-Masz tu gdzieś łóżko, czy też do jakiegoś znajdującego się na Fenixie cię zanieść?- zapytał z delikatnym uśmiechem Bullit. Z czułym i pozbawionym podtekstów uśmiechem, jakby rzeczywiście zamierzał ułożyć ją do snu.
Skinęła głową, przez chwilę zastanawiając się gdzie niby to łóżko było.
- W kajucie - przypomniała sobie nagle przerzucając nogę nad twarzą Doc’a i sadzając tyłek na piętach. - Tej przy warsztacie - dodała, kładąc łapki na kolanach przez co jej poza przybrała nader ciekawego wyrazu. - Albo w warsztacie…
Jej pewność co do lokalizacji łóżka jakby się rozwiała, wraz z kolejnym ziewnięciem.
-Nieważne… Zaniosę cię do mojego łóżka. Tego lokalizację akurat znam.- Bullit rozejrzał się po tym miejscu wstając. A zauważywszy spory kawałek materiału, podniósł go i narzucił na Vis. Owinąwszy dziewczynę, pochwycił w ramiona i uniósł.- I tak na razie nie będę miał czasu skorzystać z niego, więc mogę ci go użyczyć.
Bieganie nago po statku i tak nie było najbardziej dziwacznym zdarzeniem w jego życiu, ale nie zamierzał narażać dziewczyny na nieprzyjemności, więc upewnił się że tkanina okrywa całe jej ciało.
- A może gdzie indziej - Vis nadal próbowała sobie przypomnieć gdzie też znajdowało się łóżko, które mogła nazwać swoim. Drażniło ją to i nie dawało spokoju. Najwięcej czasu spędzała w warsztacie, więc logicznym było, że gdzieś tam umieściła sobie gniazdko. Tyle, że w pobliżu warsztatu było więcej niż jedna kajuta, dostatecznie bliska, by mogła się dla niej nadać. Problem w tym, że na chwilę obecną miała zwykłą pustkę w głowie odnośnie tej, błahej jak dla niej, kwestii.
- Dziękuję - mruknęła, wtulając się w ramię doktorka. - Nie musisz mnie nieść, wiesz? Mogę iść - dodała, przymykając oczy. - Tylko tu tak dooobrze - westchnęła, układając się wygodniej.
-Jesteś leciutka…- szepnął Doc wymykając się na korytarz, potem idąc w długą by jak najszybciej dotrzeć do swojej kwatery. Vis nie była zbyt ciężka, a i Docowi strach dodawał skrzydeł. Dobrze, że znał rozkład statku lepiej niż tutejsi goście, bo i nie chciał być przyłapany nago z podejrzanym pakunkiem jakim była śpiąca Vis.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-02-2017 o 18:43.
abishai jest offline  
Stary 11-02-2017, 19:48   #122
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Obudziła się w jakąś godzinę później. Ze zdziwieniem rozejrzała po pomieszczeniu, które niemal na pewno nie było tym, które zajmowała. Chwilę zajęło jej przypomnienie sobie co się z nią działo w czasie poprzedzającym odpłynięcie w błogi sen. Buillt, Mech i cała masa przyjemności. Przeciągnęła się i wydała z siebie westchnięcie. Było jej całkiem przyjemnie, chociaż tu i ówdzie bolało. Cóż, w końcu nie często zdarzały się jej takie atrakcje więc i ciało miała do nich nieprzyzwyczajone. Może powinna pomyśleć nad zwiększeniem częstotliwości takich ćwiczeń? Pomysł wydał się jej całkiem dobry.
Napędzana nową energia, podniosła się do pozycji siedzącej i jeszcze raz przyjrzała kajucie. Jak nic należała do faceta i to bardzo minimalistycznego. Mogłaby pewnie powiedzieć że uporządkowanego ale jej to jakoś do doktorka nie pasowało. Na samą myśl o tym co by na takie określenie powiedział, wybuchnęła śmiechem. Zaraz jednak spoważniała bo tak na dobrą sprawę nie miała pojęcia co by Doc powiedział. Jakoś tak niewiele rozmawiali czy to wcześniej, czy też gdy ją w ładowni odwiedził.

Jeszcze tak chwilę pobyczyła się w łóżku, bo skoro mogła to nie wypadało marnować ku temu okazji. Była niemal pewna, że nikt jej Mecha nie ukradnie. No i ten też nigdzie sam pójść nie mógł więc…
Rozejrzała się jednak ponownie, gdy już stwierdziła, że pora tyłeczek było ruszyć. Zlokalizowała szafę co ją niezwykle ucieszyło. Nie żeby miała z tym jakieś problemy ale jednak biorąc pod uwagę zwiększoną ilość osób na statku, wolała po nim z gołym tyłkiem nie biegać.
Wstanie z łóżka zajęło jej kolejną minutę czy dwie, bo trzeba się było jeszcze porządnie przeciągnąć. W końcu jednak dłużej nie wypadało tego wstawania odkładać więc porzuciwszy okrycie, stanęła na nogi, golutka jak ją stworzono. Jak już było wspomniane, Vis jakoś szczególnie swą nagością się nie przejmowała. Tym bardziej, że przecież nikt nie patrzył.
Machając wesoło ogonem ruszyła w kierunku szafy. Po jej otwarciu sięgnęła w głąb i wybrała pierwszą lepszą koszulę jaką tam znalazła. I pewnie by się odwróciła grzecznie, ogonem zamykając wrota do garderoby Doc’a, gdyby jej coś nie podkusiło by sięgnąć głębiej. Widać nie potrafiła wytrzymać bez pakowania się w kłopoty, która to myśl błąkała się jej po głowie, chociaż nie na tyle uparcie by powstrzymać ręce.
- Co my tu mamy - wymruczała, oblizując wargi, które z jakiegoś powodu miała wysuszone.


Tym co miała był bot. Nie byle jaki bot, bo sexbot i to dość prymitywny. Nie to jednak zainteresowało Vis, dla której preferencje doktorka były najmniej istotną sprawą. Nie, Vis zainteresowało to, że bot był zepsuty. Co zaś było zepsute, należało naprawić. Koszula została odrzucona na biurko, z którego oczywiście spadła, bowiem dziewczyna nie poświęciła nawet jednego rzutu oka na to, by sprawdzić gdzie celuje. Mięśnie jej ramion napięły się, stopy znalazły porządne oparcie i po kilku chwilach na pokładzie kajuty doktorka, leżał pacjent jego tymczasowego gościa.
Vis obeszła robota dookoła, jakby podziwiała wyjątkowo fascynujący obiekt. Jakby nie spojrzeć, dla Darakanki ów niesprawny bot był teraz czymś absolutnie fascynującym. Był możliwością, otwartymi drzwiami. Była pewna, że zdoła go naprawić i ani jej do głowy nie przyszło, że doktorek może nie być zadowolony z jej ingerencji. No bo dlaczego miałby być? Nie miała pojęcia…

Oględziny zakończyła usadowieniem się na biodrach bot’a. Przy okazji wyciągnęła się by sięgnąć po koszulę dzięki czemu jej oczy ujrzały to, co pod biurkiem doktorka było schowane. Kogoś innego pewnie by te skręty zainteresowały, jednak nie Vis. Zainteresowały ją jednak skrzynki, które pod łóżkiem zostały poukładane. Mając nadzieję, że jakimś cudem znajdzie między nimi coś, co chociażby w przybliżeniu wyglądało na skrzynkę z narzędziami, dała w tamtym kierunku szczupaka. Niestety, narzędzi nie znalazła, za to odkryła miejsce, w którym Doc ukrywał swoje zapasy alkoholu, a przynajmniej zdawało się jej że to alkohol. Przez chwilę rozważała nawet czy by czasem nie skorzystać z okazji i nie ugasić pragnienia ale zaraz pokręciła głową, zahaczając przy tym rogiem o spód łóżka. Picie i to w samotności, nie było dobrym pomysłem. Może jakby doktorek wrócił i miał na nią oko… Sama wolała jednak nie ryzykować.

Nie mając innego wyboru narzuciła na siebie koszulę i wymknęła się z kajuty, zostawiając do niej uchylone drzwi. Warsztat był niedaleko, tyle zdołała sobie przypomnieć, a w warsztacie były narzędzia, czyli to czego teraz bardzo, ale to bardzo potrzebowała. Buszując po warsztacie złapała się na tym, że jakoś zawsze była w stanie odnaleźć to miejsce na statku, a swojej kajuty już nie bardzo. Ile to razy zwyczajnie rezygnowała z szukania i zwijała się w kłębek gdzie popadło? Nie chciało się jej liczyć…

Po powrocie do kajuty doktorka, od razu zabrała się za odpalanie bot’a. Chwilkę tylko i to zaraz po tym jak zamknęła za swoim ogonem drzwi, poświęciła na bliższe przyjrzenie się kolekcji Buillta, która wisiała na ścianie. W tej kwestii bez wątpienia się różnili. Gdyby ona miała wybierać, to na miejscu rewolwerów laserowych wisiałby klucze.

System w końcu wystartował, co Vis przywitała radosnym klaśnięciem w dłonie. Ponownie siedziała na biodrach bota, bo ta pozycja wydawała się jej najwygodniejsza no i dawała dostęp wszędzie tam, gdzie akurat potrzebowała.
- Status - wydała polecenie. W końcu nawet tak prymitywny egzemplarz powinien mieć wbudowaną funkcję check up. Części, których brakowało, nie wpływały na działanie systemu, chociaż bez wątpienia nie skłaniały do skorzystania z oferty zabawy z bot’em. No, przynajmniej Vis by tego nie ryzykowała. Czekając na odpowiedź zaczęła sprawdzać w myślach co będzie jej potrzebne, do czego ma dostęp i ile czasu zajmie jej naprawienie tej zabawki.
- Uruuchamiam pro pro procedurę. Funkcje motoryczne. Sprawdzam, sprawdzam, sprawdzam.- rozpoczął beznamiętnie automat.- 80% sprawności, niesprawne siłowniki ramion. Zasilanie naładowane w 20%. Przydatka męska… błąd programu. Odgórnie zablokowane. W razie problemów zgłosić do producenta. Przegląd programów… sprawdzam, sprawdzam. Podstawowe programy persony nienaruszone. Brak nośnika z programami deluxe. W razie problemów zgłosić do producenta.-
Głowa robota upuściła się w dół by po chwili unieść się i uśmiechnąć do Vis.- Witaj droga… użytkowczyni. Wprowadź imię dla tego modelu.
- Pomiń opcję wprowadzenia imienia - nakazała, zastanawiając się jednocześnie skąd wytrzaśnie nośnik delux. Wątpiła by tego typu części były dostępne na statku, chociaż cuda się pewnie zdarzały, tyle że Vis jakoś w nie nie wierzyła. Reszta brzmiała nad wyraz obiecująco. Silniki raczej nie sprawią jej problemów, a programem zawsze mogła się pobawić. Może by się dało wykrzesać z tego bota ciut więcej niż przewidzieli producenci.
- Błąd programu… błąd… pętla logiczna… wykryta… alarm… przeskok...losowy program fantazji.- bot uśmiechnął się lubieżnie i mruknął.- Jesteś dziś wyjątkowo ślicznie… uuuu.. ubrana, moja słodka...aa…- znów się zaciął.
- Pewnie, pewnie, ty też - mruknęła Vis pod nosem, myślami będąc w nieco innym świecie. Bot’a trzeba było naładować, ale to mogło jeszcze chwilę poczekać. Najpierw trzeba go było naprawić. 20% powinno wystarczyć na okresowe włączanie w celu sprawdzania postępów.
- Bądź tak miłą i się wyłącz - dorzuciła kolejny nakaz, który co prawda brzmiał bardziej jak prośba i to rzucona raczej od niechcenia, ale bot powinien był pojąć o co chodzi. Sama Vis sięgnęła po przygotowane narzędzia. Najpierw zajmie się tym co najłatwiejsze czyli silnikami odpowiadającymi za poruszanie ramionami. Później zajrzy na spokojnie w oprogramowanie.
Twarz bota przybrała neutralny wyraz i popłynęły słowa.- Wyłączanie nie jest dostępną komendą. Przechodzę w tryb uśpienia.
I maszyna zgasła.
- Jak tam wolisz - dorzuciła Vis w odpowiedzi, nie przejmując się zbytnio tym, że bot jej raczej nie odpowie.

To jednak, co powinno być niemal rutynową naprawą, przerodziło się w całkiem długie dłubanie. Czas płynął sobie w najlepsze, na co jednak Vis nawet w najmniejszym stopniu nie zwracała uwagi. Uparte silniki nie chciały bowiem poddać się jej działaniom i woli. Po drugiej godzinie spędzonej na prostej naprawie, która szła bardzo, ale to bardzo źle, Vis doszła do wniosku że problem leży w narzędziach. Ot, nie były to jej zabawki i tyle. Wiedziała oczywiście, że owe stwierdzenie miało z prawda tyle wspólnego co nic, jednak na coś akurat miała ochotę zrzucić winę. Nie znaczyło to bynajmniej, że z powodu owych niepowodzeń jej zapał zmalał chociaż w najmniejszym stopniu. O nie… Wręcz przeciwnie, rzec by można, na co wskazywała przygryziona końcówka języka i nieco szalony błysk w szkarłatnych oczach. Nie miała zamiaru ruszyć się z kajuty dopóki nie skończy tej naprawy. To już wchodziło w sprawy honorowe. Skoro zaczęła to i skończyć musiała, a jedyną formą takiego zakończenia, jaką do siebie dopuszczała, był sukces.
Honor honorem, a coś zaczął muskać podstawę jej ogona pieszczotliwie. Od czasu czasu do czasu mocniej dotykając. Coś ją zaczęło rozpraszać.
Z początku ledwie zauważyła jakąkolwiek zmianę. To, że jej ogon zdawał się być pochłonięty czymś innym, jakoś nie chciało się przebić przez skupienie nad nieszczęsnymi silnikami. W końcu jednak zaczęło ją to trochę drażnić, tym bardziej że kompletnie rozbijało jej uwagę, co przy problemach jakie miała z naprawą, wcale nie służyło poprawie humoru. Odrzuciła klucz, którym właśnie próbowała odkręcić jedną z wyjątkowo upierdliwych śrubek, znajdujących się w wyjątkowo upierdliwej części prawego silnika, które to zajęcie powinien wykonać jej ogon, bowiem znacznie lepiej się do tego nadawał, po czym odwróciła się gotowa upierdliwą część siebie samej wytargać i przypomnieć że to ona tu rządziła. I na końcu tej...bardziej u podstawy tej upierdliwej części Vis zauważyła dłoń, ta dłoń przechodziła w rękę, a ręka w same Bullita który z łobuzerskim uśmieszkiem pieszczotliwie wodził po jej ogonie mówiąc.- No wreszcie… gadam od jakichś piętnastu minut, a ty nic… nie reagujesz w ogóle. Więc… zabrałem się za własne badanie.
Vis zamrugała kilka razy, jakby jej coś do oczu wpadło, lub nie była pewna czy to co widzi to widzi naprawdę.
- Nie słyszałam - odpowiedziała, wodząc wzrokiem od dłoni Doc’a po jego oczy i z powrotem. - A ty co tu robisz? Potrzeba coś pilnie naprawić? - Zapytała, wyraźnie zdziwiona obecnością Buillta.
-Tak jakby nie i tak… Ja tu mieszkam. A ty na moim łóżku rozbierasz moją wygraną i w to dodatku mało kuszący dla oczu sposób.- rzekł żartobliwie Bullit bynajmniej nie przestając masować palcami ogon Vis w tej najbardziej wrażliwe na dotyk jego części.
Co też wcale nie pomagało się jej skupić. Doc tu mieszkał? Wygrana? Rozejrzała się po kajucie, całkiem jakby robiła to pierwszy raz i dopiero teraz zaczęły do niej docierać elementy, które nijak nie pasowały do tej, którą ona zajmowała. Czy do warsztatu. Czy choćby ładowni…
- Jest zepsuty - zaczęła, tym razem tonem tłumaczenia, nie tylko stanu bot’a ale i tego co z nim wyprawiała. - Znalazłam go w szafie gdy… Gdy szukałam czegoś do ubrania! - przypomniała sobie nagle i wyszczerzyła do doktorka radośnie. - Skoro jest zepsuty to go trzeba naprawić. Nie masz nic przeciwko? - zapytała nieco po czasie, przesuwając językiem po ustach, które wciąż nie doczekały się zwilżenia.
-Jeśli cię to bawi? Ja sam nigdy o tym nie pomyślałem.- rzekł przyglądając się maszynie, którą Vis naprawiała. -Ale co z nim zrobisz jak już naprawisz? Niby można sprzedać, ale… warta dużo nie jest. I niekompletna w dodatku. -złośliwiec nie zaprzestał pieszczoty ogona dziewczyny… skoro nie protestowała. Uśmiechając się łobuzersko robił ów zmysłowy masaż powoli i leniwie.
- Co zrobię? - znowu zadała pytanie, powtarzając po doktorku. Dotyk dłoni na ogonie rozpraszał ją i kierował myśli ku nieco innym tematom niż ten, który doktorek podjął.
- To… twoja maszyna - przypomniała mu. - Ja ją tylko chcę naprawić. Nic więcej… Znaczy się… Można by wypróbować czy działa. Właściwie by pasowało. - Stwierdziła, przenosząc wzrok z Doc’a na bota i z powrotem. To nawet miało sens z czego była nad wyraz zadowolona. [i]- Wiesz… To strasznie rozprasza [i]- dodała, wskazując na swój ogon i jego dłoń.
-Wiem… bardzo rozprasza.- zaśmiał się Doc i zerknął z ukosa na dziewczynę pytając wprost.-Mam przestać?
- Nie - odpowiedziała od razu, zanim w ogóle poświęciła chwilę czy dwie na to żeby pomyśleć. - Znaczy tak - poprawiła się, kręcąc głową. Miała robotę do zrobienia, która to robota leżała właśnie pod nią. Tyle, że leżała na łóżku. Dość sporym łóżku należącym do Doc’a. Podobnie zresztą jak dłoń na jej ogonie…
- Nie wiem - oświadczyła w końcu. - Wiem za to że chce mi się pić - dodała, szczęśliwa że udało jej się pomyśleć o czymś innym niż sposoby wykorzystania Buillta, bot’a i łóżka.
-Za to ja wiem czego chcę… a chcę twego kuperka siedzącego na moim biurku. Na razie robot zostanie sam. Pogadamy.- uśmiechnął się Doc, nachylił i cmoknął Vis w czubek nosa.- No już… bo dam klapsa w pupę.
- O czym? - padło kolejne, nieprzemyślane pytanie podczas gdy właścicielka głosu, który je zadał, zaczęła się gramolić z bot’a i z łóżka. Nawet jej to całkiem sprawnie szło aczkolwiek zdecydowanie ucierpiała przy tym pozycja koszulki, która podwinęła się dodatkowo, odsłaniając kolejne fragmenty ciała Vis. Nie żeby jej to robiło różnicę, tym bardziej że gdy już wstała, koszula opadła z powrotem na swoje miejsce.
- I dlaczego na biurku? - zapytała, sadowiąc tyłek na wspomnianym meblu i przyglądając się doktorkowi z ciekawością.
-By łatwiej mi było sięgnąć między twe uda…- wyrwało się Bullitowi na te widoki, po czym potrząsnął głową. Vis umiała ściągać uwagę na temat swej zmysłowości. -A poza łatwiej pogadamy na temat mieszkania u mnie, gdy będziesz z dala od roboty. Ta maszynka jest tak rozgrzebana iż… oceniam, że nie poskładasz jej do kupy w pięć minut, prawda?
Po czym wlazł pod łóżko sięgając po butelkę.-Nie znalazłem w opisie twej rasy jakiś przeciwwskazań względem alkoholu.
Już miała zapytać czy w poprzednim miejscu było między nie trudniej sięgnąć ale się wstrzymała słysząc kolejne słowa doktorka.
- To nie moja wina - przymarudziła, spoglądając na bot’a ze złością, a następnie przenosząc wzrok niżej. - Masz niezły tyłek - oświadczyła bowiem to właśnie stwierdzenie pojawiło się jej w głowie, a nie zdołała tym razem ugryźć się w język. - No i rację. Ta robota może trochę zająć. Nie wiem dlaczego ten bot jest taki oporny. Znaczy wiem… To nie moje zabawki. Nie lubię pracować innymi więc pewnie nie skupiłam się wystarczająco i wszystko zaczęło iść nie tak jak planowałam. Ale jestem pewna że ruszy do przodu jak tylko przyniosę swój sprzęt. No i to tylko silniki, a jeszcze trzeba by popracować nad oprogramowaniem bo się zacina. I fakt, jest niekompletna ale może dałoby się coś z tym zrobić gdybym miała trochę czasu - paplała w najlepsze, nakręcona tematem, w którym czuła się pewnie. Zaraz jednak jej uwaga przeskoczyła na inny.
- Bo ich nie ma - potwierdziła, machając wesoło nogami. - Tyle że nie bardzo sobie z nim radzę. To chyba kwestia braku doświadczenia ale zamierzam nadrobić ten brak. Podoba mi się to falowanie po. Co masz w tych butelkach? - Kolejny przeskok i wyraźne zainteresowanie w głosie Vis zdradzało, że nie miałaby nic a nic przeciwko temu by spróbować owego specjału bez względu na to czym był.
-Dzięki za komplement… możesz sobie pomacać mu zadek, kiedy tylko chcesz… zważywszy na to jak ja często sobie na coś takiego pozwalam to.. byłoby to uczciwe.- odparł pół żartem Bulli, a właściwie wypięty w jej kierunku zadek doktora.- Szukam czegoś lżejszego. Lubię mocne trunki, ale chyba miałem tu gdzieś jakieś piwo.
- Chcę spróbować czegoś mocnego - stwierdziła Vis, dla której piwo kojarzyło się głównie z młoteczkiem. No i z psimi szczynami. - Poprzednio coś mocnego mi smakowało więc chyba tym razem nie powinno być źle. Tyle że później było trochę problemów ale i tak… Coś mocnego poproszę - zakończyła swoją tyradę na temat alkoholu. Była pewna, że jej będzie smakowało no i nigdzie w pobliżu nie było ani pani kapitan, ani młoteczka więc raczej jej tyłek był bezpieczny.
-Wiśnióweczka więc.- rzekł Bullit wyczołgując się spod łóżka i rzekł trzymając butelkę niczym hipnotyzer wahadełko.- A więc zasady. Wpierw… robot zostaje tu, tyle że na podłodze nie na łóżku. Ty pewnie też zostajesz tu. Nie mam z tym problemu, ale będę pilnował byś piła, jadła regularnie i spała regularnie też. Choćbym miał cię wiązać. Pracoholizm to też choroba… chyba… jeśli nie, to powinien być chorobą.
- Ale ja jej nie mam - oburzyła się, chociaż niezbyt poważnie bo zbytnio była zajęta próbami schwytania butelki. - Ja po prostu lubię naprawiać. Jak tego bot’a. Jak robota mamuśki i jak Mecha… MECH - Nagle oprzytomniała. Pani kapitan ją zamorduje. Miała przecież naprawić tego Mecha, a nie się obijać.
- Dostanie mi się. Jak nic mi się dostanie - zaczęła marudzić, chociaż tyłka z biurka nie ruszyła, widać jednak było, że ma ochotę zerwać się i pobiec do ładowni. - Może… Spróbujemy tej wiśniówki w ładowni? - zaproponowała, uśmiechając się milutko. Ogon za jej plecami machał dość energicznie, zdradzając że dziewczyna jest zdenerwowana, chociaż jeszcze nie panikuje.
-No to chodźmy tam.- Doc obrócił się do niej plecami.-Wskakuj na plecy.
Vis w odpowiedzi roześmiała się, klasnęła w dłonie, a następnie zeskoczyła z biurka i wskoczyła Doc’owi na plecy. Jej ręce owinęły się wokół jego szyi, a ogon dookoła pasa. Do tego ostatniego zaraz dołączyły nogi, zaś tuż przy uchu rozległ się ponowny wybuch śmiechu dziewczyny, której ta zabawa jak najbardziej pasowała. Nie dało się też nie zauważyć, że miała pewne doświadczenie w utrzymywaniu się w ten sposób nad powierzchnią podłogi.
- Chodźmy - ponagliła go pragnąc w końcu spróbować tej wiśniówki i powrócić do naprawy Mecha. Najlepiej zanim ktokolwiek zauważy że się w ogóle urwała z ładowni.
-Nie odpowiedziałaś na moje warunki.- zamarudził Doc, ale jedną dłonią trzymając Vis za pupę, a drugiej butelce zaczął się przemykać korytarzami statku niczym jakiś złodziej. Ostatnim razem udało mu się na golasa przemycić Vis. Teraz dodatkowo oboje mieli trochę ubrań na sobie i już rozpoznaną przez Bullita trasę.- Na osłodę mógłbym dać fakt iż mogłabyś sypiać ze mną w jednym łóżku, choć zważywszy że mógłbym nie dać ci zasnąć to nie wiem.. czy to jest jakaś osłoda.
- Warunki? - zapytała, zbytnio rozbawiona “jazdą” na swoim nowym wierzchowcu by skupić się na czymś innym. Przebywanie z Doc’iem okazało się być całkiem zabawne i pełne niespodzianek. No i najwyraźniej nie przeszkadzały mu jej dziwactwa. Całkiem jakby był maszyną tylko taką przyjemnie ciepłą.
- Psują mi - oświadczyła, kiwając głową przez co doktorek zaliczył w bark z jej podbródka. - Bliżej do warsztatu i będzie łatwiej znaleźć. Chyba… - Co do tego ostatnie to wcale nie była taka pewna, ale skoro Doc zamierzał jej pilnować to nie powinno być problemu. Tyle że nie wiedziała jeszcze jak on sobie takie pilnowanie wyobrażał. Bo chyba nie będzie jej odciągał od roboty gdy ta będzie w trakcie, prawda?
- Nie potrzebuję dużo snu - zapewniła go z całą pewnością. - No i masz fajne łóżko. Będzie zabawnie - zapewniła pogodnie.
- No zabawnie…- zgodził się z nią Bullit skradając ostrożnie. -Tak czy siak… ja bym nie wynosił robota z mojego pokoju. Trochę głupio mi że w ogóle zostawiłem u siebie. Ale wygrana jest wygraną.
Byli coraz bliżej i w końcu… Doc z Vis dotarli do zamkniętych drzwi za którymi był Mech, ich ubrania i wizja posmakowania wiśnióweczki.
- Dlaczego głupio? - chciała wiedzieć Vis, dla której bot był po prostu bot’em. Zepsutym bot’em.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 11-02-2017, 19:50   #123
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Gdy dotarli do ładowni, zeskoczyła z pleców Doc’a i gdy tylko drzwi stanęły otworem, ruszyła przodem. Musiała koniecznie sprawdzić czy wszystkie jej narzędzia są tam gdzie je zostawiła i czy nikt niczego nie ruszał. W końcu miała wszystko poukładane tak, żeby jej ułatwiało pracę. Jakoś się jej nie uśmiechało rozkładać ich od nowa, nie mówiąc już o tym, że nie lubiła gdy ktoś bawił się jej zabawkami.
Na szczęście wszystko było tam gdzie powinno więc mogła odetchnąć z ulgą. Odnalazła klucz, który jej wcześniej upadł i odłożyła go na skrzynię, z uczuciem sunąc po jego powierzchni palcem. Buillt jakoś zniknął z jej myśli, zastąpiony Mecham, na którego przeniosła spojrzenie. Zostało jej jeszcze piekielnie dużo roboty przy nim. Nim i Arhonie no i teraz jeszcze bot. Była jednak szczęśliwa. Zawsze była, gdy miała pełne ręce roboty. Co zaś roboty się tyczyło… Trzeba było się do niej nieco inaczej ubrać bo jakoś wątpiła by Doc był zachwycony gdyby mu zniszczyła koszulę. Z tego też powodu chwyciła za jej spód i zgrabnie się z niej wydostała. Odwracając się obdarzyła doktorka wesołym uśmiechem, dając znać że wcale o nim nie zapomniała. No, może na chwilę…
- Dlaczego chciałeś wygrać sexbot’a? - rzuciła pierwsze pytanie, z listy tych, które jej się tłukły po głowie.
-Eeee…- wędrujące spojrzenie Bullita po piersiach Vis, a potem schodzące niżej świadczyło o tym, że Docowi też zdarzało się zapomnieć o całej rzeczywistości.- Bo… ee… gdy komuś kończy się gotówka, to gra na fanty. A ja miałem dobrą passę, więc frajer postawił sprawnego robota, swoją ekskluzywną kochankę na szali… myślał że wygra. A wygrałem… ja…- Dave już zapomniał jakie skarby kryły się pod ową koszulą. Ale najwyraźniej Darakanka miała talent do przypominania mu tego, nawet jeśli nieświadomy. Dobrze że zabrał ze sobą wiśniówkę. O czym przypomniał sobie biorąc sporego łyka.-Leena naciskała cię na szybką reperację mecha? A mamy w ogóle części do niego?
- Kazała się nim zająć - potwierdziła, chociaż nie pamiętała już czy miało to być szybko czy wedle woli. Co zresztą i tak nie robiło różnicy, bo Vis nie lubiła gdy coś, co oddano pod jej opiekę, leżało zbyt długo w formie niesprawnej.
- Części są - zapewniła, kiwając przy tym głową i odkładając koszulę na jedną ze skrzyń. - Trzeba tylko nad nim popracować - to, że niektóre części trzeba było dopiero przekonać by pasowały jakoś nie wydało się jej istotne w tej chwili. Grunt że Mecha dało się naprawić. Jak? To już była nieistotna kwestia.
- Skoro działał wtedy to… Co się z nim stało że nie działa teraz? - chciała wiedzieć, sięgając przy tym po rozwalone na podłodze ubranie.
- Ty też masz ładną pupę.- wypalił ni z tego ni z owego Bullit i wzruszając ramionami.-A robot… nie działał od początku. Czasem hazardziści kłamią… w zasadzie to zawsze. Poker to gra oparta na sztuce kłamstwa.
- Tak słyszałam - potwierdziła jego opinię odnośnie swojego tyłka, z którą to paru już się zgodziło chociaż ona sama jakoś specjalnie tą kwestią sobie głowy nie zawracała. - W takim razie lepiej żebym go nie próbowała. Beznadziejny ze mnie kłamca - stwierdziła wzruszając ramionami. - Czy jednak w takim razie nie powinieneś się domagać rekompensaty? - Zapytała, wyciągając wolną dłoń w stronę Doc’a, wyraźnie tym gestem dopominając się obiecanego picia.
- Niby tak… ale cóż. Nie kupiłem go a wygrałem.- zaśmiał Bullit podchodząc i bezczelnie przesuwając jedną dłonią po krągłej pupie Vis, aż do podstawy ogona, którą pomasował. A drugą podając jej trunek.-Moja wina, żem nie sprawdził czy działa. I czy jest w całości. Sam się zgodziłem na zastaw… po pijaku niestety.
- Rozpraszasz - poskarżyła się biorąc butelkę, chociaż owej skardze zaraz zaprzeczyła oplatając rękę Doc’a ogonem. - Czyli nie należy grać po pijaku - podsumowała, pociągając solidny łyk. Smak się jej spodobał, podobnie jak palenie w gardle. Przypominało trochę to, które poczuła po napoju, jaki zaserwowała mamuśka przy podpisywaniu kontraktu, tylko było jakby łagodniejsze. No i, nie dało się ukryć, Vis lubiła słodkie napoje. Z tego też powodu stwierdziła że nie zaszkodzi upić jeszcze trochę.
Palce Doc’a kontynuowały rozpraszanie wodząc to po pośladkach, to po podstawie ogona dziewczyny.
-A ty pijesz za łapczywie. To dość mocny trunek.- przypomniał Bullit i wzruszył ramionami.-To zależy… czy chcesz wygrać czy bawić się podczas gry. W tym drugim przypadku, można i po pijaku grać.
- Lubię mocne - stwierdziła, mając wrażenie, że już to mówiła, ale pewna nie była. Trochę ciężko było się jej skupić. - Lepiej się jednak wychodzi na trzeźwo - stwierdziła z miną znawcy, która jednak szybko znikła, zastąpiona szeroki uśmiechem. - Chociaż w sumie to nie mam pojęcia. Gry jakoś nigdy mnie nie interesowały, wolę maszyny i zabawę w ich naprawianie. Chociaż niedawno udało mi się wygrać z Arhonem, chociaż ledwo ledwo. A może to on wygrał… Nie, jestem pewna, że chociaż raz to ja byłam górą - roześmiała się, rozbawiona własnymi słowami.
-Gry hazardowe są jak programy z ciągłymi zmiennymi. Ciągle trzeba dostosowywać swoją.. swój program w dłoni do sytuacji w jakiej się znajdujesz.- wyjaśnił Bullit nadal leniwie pieszcząc obszary pośladków i ogona Vis, który co prawda mechanikiem nie był. Ale akurat na programowaniu odrobinę się znał.
- Jak szachy? - wymieniła jedyną grę w jaką grała, a która po paru razach faktycznie zaczęła się jej podobać i nawet okazała się nad wyraz łatwą. - I nadal rozpraszasz - przypomniała mu, zerkając na jego dłoń. - Może powinnam się ubrać… - zaczęła myśleć na głos, pociągając automatem kolejny łyk z butelki.
-Taaak… zdecydowanie powinnaś… co mówię z dużym żalem… wierz mi.- odparł Doc wymownie zerkając na kształtny biust Vis. Nie zaprzestał leniwych harców dłoni na ciele dziewczyny. Bo i czemuż by miał? Mimo protestów Darakanka nadal więziła ogonkiem jego prawicę w taki sposób, by nie przerywał pieszczot.
- Tylko wcale nie mam ochoty - kontynuowała, jakby wcale nie usłyszała co doktorek powiedział. - Tak jest zdecydowanie wygodniej, chociaż nie ma gdzie wsadzić narzędzi to jednak… - Przeciągnęła się, o mały włos nie wylewając na głowę zawartości butelki, o której na chwilę zapomniała. - Ups… - wyszczerzyła się, wyciągając ją w stronę Doc’a. - Przyjemnie - stwierdziła z błogim uśmiechem.
-Bierz jednak pod uwagę, że twoja golizna… wpływa na widzów jej.- rzekł szczerze Bullit rozkoszując się widokami i miękkością jej pupy pod palcami dłoni. Nawet jej ogon stawał się podniecającym doznaniem pod dłonią.. gdy się do niego przywykło.-Co ci zostało w mechu do naprawienia?
- Wiem - zdradziła, korzystając z okazji i zarzucając doktorkowi ręce na szyję. Co prawda by tego dokonać musiała stanąć na palcach to jednak wcale jej nie zraziło. - Dziewczyny zawsze zazdrościły mi napiwków. Nic dziwnego, że nie zabawiłam tam dłużej - poskarżyła się, chociaż bez specjalnego żalu. - Dużo… Bardzo dużo - tym razem w skardze także nie było żalu, za to była wyraźna radość. - Dopiero z nim zaczęłam.
A Doc… nie był z kamienia. Pochwycił obiema dłońmi pośladki Darakanki i uniósł ją w górę przyciskając do siebie i sprawiając, że podbrzusze dziewczyny zaczęło się wyraźnie ocierać znajome wybrzuszenie w jego spodniach. Usta Bullita pieściły jej szyję drapieżnymi pocałunkami. No bo ile kuszenia, nawet nieświadomego, może wytrzymać jeden mężczyzna?
Vis w odpowiedzi zachichotała. Mówiła prawdę, było jej dobrze. W głowie lekko się kręciło i czuła się tak przyjemnie lekka. Do tego pocałunki Doc’a pobudzały krew do szybszego krążenia. Nie myśląc wiele odpowiedziała na jego działania, w dość sugestywny sposób oplatając go nogami i pocierając ciałem o owe wybrzuszenie. Butelka, której od niej nie odebrał, znowu znalazła drogę do jej ust i kolejna porcja wiśniówki spłynęła jej do gardła.
- Nosisz za dużo ubrań - stwierdziła, informację ta przekazując wprost do ucha doktorka, które to zaraz zostało zaatakowane przez jej język.
-Nooo.. teraz tak… - wymruczał coraz bardziej rozochocony Bullit i zerknął na mecha.-Myślisz, że jego siedzisko… wygodne?
Chwilę zajęło jej zrozumienie o co doktorek pytał.
- Całkiem wygodne - potwierdziła, odchylając głowę by zmierzyć go psotnym spojrzeniem w kolorze szkarłatu. - Chcesz wypróbować?
- Hmmm..chcę… no i rozbiorę… się…- zasugerował wesołym tonem Bullit.-Chcesz mnie zobaczyć gołego?
- Chcę - potwierdziła, o mały włos nie nadziewając przy tym Doc’a na rogi bowiem za potwierdzeniem poszło też skinięcie głową. Pomimo jej słów nie wydawało się jednak, by miała ochotę wycofać się z obecnej pozycji. Wręcz przeciwnie, jej ruchy jakby nawet przybrały nieco na sile, co raczej nie było pomocne przy próbach pozbawiania doktorka odzieży.
-Nie rozbiorę… się kiedy tak mnie obłapiasz.- przypomniał ze śmiechem Doc, po czym pocałował usta Darakanki.-I nie widzę jakiegoś… kłopotu, z tym że napiłaś się alkoholu.
- Ja też nie - wyznała i z ociąganiem rozplotła nogi, stając nieco niepewnie z powrotem na podłodze ładowni. Zamiast jednak cofnąć się i pozwolić doktorkowi na zdjęcie ubrania, zabrała się za tą czynność sama. Co prawda radzenie sobie jedną ręką nie było szczególnie dobrym pomysłem, a już na pewno nie wróżyło szybkiego wydostania Doc’a z ubrań, to jednak nic nie wskazywało na to by Vis chciała się rozstać z butelką.
Na szczęście Bullit miał obie ręce wolne i ochotę na odrobinę ekshibicjonizmu. Dlatego energicznie zabrał się za uwolnianie ciała od krępujących go tkanin.
Z czego Vis ochoczo skorzystała, dobierając się do tych fragmentów, które zaczęły się wyłaniać. Butelka powędrowała w opiekuńcze objęcia ogona, zaś mając obie łapki wolne, dziewczyna wspomogła doktorka w jego działaniach, dodając do tego także usta, które sunąć zaczęły po torsie, kierując się w dół. Jeżeli wcześniej Vis się jeszcze jakoś kontrolowała, to właśnie tą kontrolę całkiem utraciła, upojona alkoholem i rozgrzana dotykiem oraz pocałunkami Buillta.
Gdy opadły spodnie i bielizna… usta Darakanki mogły zbadać każdy fragment ciała mężczyzny, który wzbudzał jej zainteresowanie. Łącznie z podręczną dźwignią jego pobudzenia w stanie pełnej używalności. Dyszenie rozpalonego pieszczotami mężczyzny świadczyło o tym, że i on tracił nad sobą kontrolę, wplatając palce w pukle jej włosów i masując podstawy jej rogów kciukami.
Dziewczyny nie trzeba było do owych badań namawiać i to w żaden sposób. Butelka została odstawiona gdzieś na bok, a ogon dołączył do rąk, wraz z nimi badając każdy fragment męskiego torsu. Vis tym razem nie oszczędzała doktorka, do pieszczot dołączając także pociągnięcia pazurkami. W międzyczasie jej usta po raz kolejny zajęły się dolnymi partiami, pracując sprawnie wraz z językiem, który z uwagą i wprawą badał obiekt jej zainteresowania.


Gdzieś tam u góry słyszała pomruki, ni to ludzkie ni to zwierzęce. Dowód na to jak bardzo rozpalała pieszczotami kochanka. Zresztą kolejny dowód prężył się przed jej oczami, no i… smakowała pragnienie Bullita. Czuła pod muśnięciami języczka, jak bardzo drżał. Jakby był zwierzęciem spętanym łańcuchami powstrzymującymi go przed… no właśnie, tego jeszcze nie wiedziała.
Ale najwyraźniej zamierzała się dowiedzieć. Jej ruszy przyspieszyły nieco, rozpalana zarówno smakiem w ustach jak i odgłosami, które doktorek z siebie wydawał. Ogonek zsunął się w dół i odnalazł jej własne, pobudzone wnętrze. Wargi Vis zacisnęły się nieco mocniej gdy poczuła jego dotyk. Język skupił się na samym czubku badanej przez nią dźwigni, drażniąc i smakując. Dłonie zaś zsunęły się na pośladki Buillta, zostawiając na nich komplet zadrapań, efekt działania jej ostrych pazurków.
Czuła niewątpliwie wzbierający w nim żar, znajomy efekt jej działań… coraz gwałtowniejsze oddechy, zaciskające się na jej głowie palce… Instynktownie wiedziała co nastąpi dalej. Eksplozja rozkoszy rozładowana wystrzałem z lekarskiej armatki. Było blisko, coraz bliżej... BUM.
Przyjęła na siebie ów wybuch, chociaż trafniejszym byłoby powiedzenie, iż przyjęła go w siebie. Mrucząc zlizała resztki, a następnie uniosła twarz by spojrzeć na doktorka, oblizując przy tym także wagi. Jej oczy lśniły zarówno od wypitego alkoholu jak i pożądania. Nie brakowało przy tym także radości, której dziewczyna nie starała się kryć. Tkwiła jednak nadal w tej samej pozycji.
- Mam problem ze wstaniem - wyznała, chichocząc. I fakt faktem, jej dłonie stale tkwiły na pośladkach doktorka, jakby je tam przyklejono.
- To się połóż…- w czym Doc jej pomógł odrywając dłonie od swych pośladków. Po czym popchnął ją na plecy… z ciekawością przyglądając się jej ogonkowi. I co wyczyniał w jej gniazdku rozkoszy.
Bullit kucnął uśmiechając się łobuzersko i mruknął.-Moja kolej.
Po czym chwycił za jej ogon… blisko czubka i sam spróbował poruszać nim w ciele Vis, ciekaw jej reakcji na swe działania. Drugą dłonią sięgnął ku jej krągłym piersiom masując je co by dziewczyna nie uznała, że ją zaniedbuje.
Ogonek, który wcześniej ledwie muskał owe wnętrze, poddał się woli Buillta ku wyraźnej przyjemności swej właścicielki. Vis ułożyła się wygodniej, podkulając nogi. Jej dłonie także zajęły się pieszczotami, skupiając na brzuchu i żebrach, po których sunęła lekko pazurkami, zostawiając na jasnej skórze wyraźne po nich ślady. Oddech miała przyspieszony, a usta na wpół otwarte. Oczy zaś przymknęła w pełni poddając się doznaniom.
Bullit nieco ułatwił jej sprawę nachylając się bardziej i po prostu ustami wielbiąc jej kragłości biustu i to bynajmniej nie delikatnie. Poza pocałunkami i muśnięciami języka dziewczyna czuła kąsanie jego drobnych, bo ludzkich, zębów na swej skórze.
Także i dłoń która trzymała ogonek Vis przywyknąwszy do sytuacji śmielej i głębiej sięgała owym ogonem w ciepłe i spragnione pieszczot wnętrze ciała Darakanki.
Które to wychodziło naprzeciw owym pieszczotom. Biodra dziewczyny wręcz domagały się by sięgał głębiej i dawał jej więcej. Z ust prócz oddechu wydobywały się także potwierdzające jej przyjemność pojękiwania. Prawa dłoń odnalazła drogę do głowy doktorka i wplotła w jego włosy palce. Nacisk sugerował to samo co dolna część jej ciała. I najwyraźniej nie miało dla niej znaczenia czy pieszczoty przychodzą w delikatnej, czy też mniej delikatnej wersji, byle napływały.
Bullit rozkoszował się sytuacją wielbiąc jej ciało pocałunkami i szybszymi ruchami ogona między jej udami doprowadzając kolejne fale przyjemnych doznań do jej mózgu. Jego usta i język wyznaczały własne szlaki na falujących pod oddechem piersiach, chyba że akurat przywarły do ich twardych szczytów w namiętnym pocałunku. Wijąca się pod nim Darakanka mogła przy okazji zorientować się, że apetyt Dave na jej ciało już wzbierał, bo czasami zdarzało się ocierać biodrem o tego rosnący dowód.
Nawet jeżeli się zorientowała, to nie zwróciła na to należnej uwagi całkiem pochłonięta przez inne bodźce, których nie brakowało. Sądząc po jej coraz szybszym oddechu i coraz głośniejszych odgłosach, które opuszczały jej usta, zbliżała się do szczytu. Jej palce coraz mocniej ściskały włosy Buillta i jak nic, doktorek pozbył się paru przy tejże okazji.
W końcu też wszystkie te pieszczoty, którymi obdarowywane było jej ciało, doprowadziły do kulminacji którą ogłosił nader głośny, choć słyszany tylko przez zainteresowaną parę, okrzyk. Vis znieruchomiała na dobrą chwilę, łapiąc oddech, a przynajmniej starając się go odzyskać. Nie miała ochoty się ruszać, upojona w dwojaki sposób. Było jej dobrze, o czym świadczyły uśmiech i błogi wyraz twarzy.
-Obawiam się… że ja jestem jeszcze.. głodny…- rzekł złowieszczo Bullit choć z łobuzerskim uśmiechem. Usunął ogon z miejsca które dotąd go gościło i musnął je językiem. Smak najwyraźniej mu się spodobał, bowiem klęcząc usadowił się między udami Darakanki i korzystając z jej rozleniwienia zarzucił jej uda na swe barki i… tu się zawahał. Choć ocierał się swą dumą o bramę rozkoszy Vis… nie zamierzał jej przekroczyć wbrew woli. Kusił więc ją dając przy tym ostatnią szansę na przerwanie zabawy.
- Głodny? - zapytała niezbyt przytomnie, uchylając lekko powiekę prawego oka. Zrozumienie przychodziło powoli, przedzierając się przez watę, którą chwilowo wypełniony był jej umysł.
- Dziwny jesteś - mruknęła w końcu, kręcąc głową i śmiejąc się cicho pod nosem. Bioder jednak nie wycofała, ani nawet nie starała się tego zrobić. Tym zaś co zrobiła, było lekkie acz wyczuwalne smagnięcie ogonem przez pośladki doktorka. Najwyraźniej miało ono zachęcić go do dalszego działania, podczas gdy głowa dziewczyny opadła z powrotem na podłogę, podobnie jak i powieka, która ponownie skryła jej oko.
- To chyba.. dobrze… ? --ostatnie słowo stało się jękiem Dave, który mocno trzymając oparte o niego nogi dziewczyny przystąpił do szturmu zdobywając jej kwiecie kobiecości, dość mocnym i stanowczym użądleniem, wywołującym falowanie piersi gwałtowne doznania. Kolejne ruchy bioder Bullita też nie należały do delikatnych wywołując silne odczucia, przy których ciężko było się rozleniwić.
- Do… brze - potwierdziła, choć nie udało się jej tego potwierdzenia wyrazić bez konieczności zrobienia krótkiej przerwy. Rozleniwienie znikało, chociaż znikało powoli. Wiśniówka w końcu także miała tu coś do powiedzenia, a Vis najwidoczniej należała do typu który po wypiciu zbyt dużej ilości odpływa w błogi sen. Tyle, że ciężko było spać będąc raz po raz atakowaną. Dopiero co odzyskany oddech ponownie zaczął się rwać, co nie przeszkadzało ogonowi, który zaniechał dalszego męczenia pośladków doktorka i zamiast tego owinął się mu w pasie i zaczął z nim współpracować przyciągając mocno do ciała dziewczyny.
Ciężar doktorka sprawił, że Vis była nim przyciśnięta do ziemi. Co jednak nie miało znaczenia, gdy czuła jego nieustępliwe pchnięcia w sobie… tak głęboko. Bullit raz po raz napierał na drobne ciało Darakanki, która mimo tej niewygodnej pozycji nie narzekała na nadmiar wrażeń, czując że wkrótce Dave odda wystrzał na cześć jej urody. Niemal wyczuwała owo pulsujące w nim pożądanie.
Które pobudzało jej własne, łagodniejsze co prawda, jednak niosące ze sobą całkiem pokaźną dozę przyjemności. W miarę trwania tego ataku coraz żywiej odpowiadała na jego ruchy, w miarę możliwości dostosowując rytm do jego co tylko pogłębiało ich zespolenie. Wyciągnęła też ręce by chwycić dłońmi głowę kochanka i przyciągnąć do swych piersi. Najwyraźniej spodobało się jej to co doktorek z nimi wyprawiał i chciała więcej.
Ściśnięta z Davem, czując jego usta całujące jej skórę i jego oddech ogrzewający jej ciało. Czując jak intensywnie i głęboko przeszywa ją jego włócznia Vis niewątpliwie otrzymywała to co pragnęła. Bullit nie zaprzestał silnych ruchów bioder przyszpilających dziewczynę do podłogi, tym mocniejszych że zbliżająca się chwila uniesienia nadawała im nerwowy rytm. W końcu mimo usilnych prób Dave’a ciało Doca się poddało dozaniom i Darakanka poczuła ów wiwat z armatki w sobie.
Jej biodra poruszyły się jeszcze raz i drugi nim opadły nieruchomo i przylgnęły do podłogi. Także ogon zsunął się z pasa dotorka, chociaz nie opuścił całkiem jego ciała, przenosząc się tylko w niższe rejony obejmujące pośladki i uda. Spojrzenie Vis wodziło po twarzy Buillta z wyraźną fascynacją która lśniła w szkarłacie jej oczu. Uśmiechała się też, leniwie i podobnie leniwie przeciągnęła, wyginając leżące pod nim ciało.
- Bardzo dobrze - nawiązała do wcześniejszej wymiany słów.
-Nadal przeszkadzam?- zapytał żartobliwie Doc, próbując się jednak uwolnić z oków Vis… wszak musiało być jej niewygodnie.
Poświęciła chwilę na zastanowienie się nad odpowiedzią, pozwalając Builltowi wydostać się z objęć ogona. Na dobrą sprawę doktorek przeszkadzał i to bardzo, co widać było po postępie prac nad Mechem, które od paru godzin stały w miejscu. Z drugiej strony takie przeszkadzanie nawet jej pasowało i nie bardzo miała na co narzekać w tej kwestii.
- I tak i nie - odpowiedziała w końcu zgodnie z prawda, unosząc się do pozycji siedzącej i na wszelki wypadek podpierając rękami. Kręciło się jej w głowie i tylko w niewielkim stopniu była to obecnie wina alkoholu. No, może w ciut więcej niż niewielkim ale kto by się tam w takie szczegóły wdawał.
- I tak… nie zamierzam się wynosić z pomieszczenia. Więc przywyknij.- zaśmiał się Doc bacznie przyglądając się siedzącej dziewczynie.-Co teraz? Jak się czujesz?
- Teraz pora zabrać się za robotę - oświadczyła pogodnie, próbując wstać co jednak zakończyło się ponownym pacnięciem na podłogę. - Za chwilę może - zdecydowała pocierając pośladek. - W głowie mi się kręci - zdradziła, niezbyt przejęta tym stanem rzeczy.
-To przejdzie…- Doc czule poczochrał włosy Vis i zastanowił się.-Jak naprawisz sexbota to… jaki jej program przetestujesz ?
Musiał chwilę poczekać na odpowiedź. Do tej pory Vis skupiała się głównie na problemie naprawy bot’a a nie na sposobach w jaki przetestuje jego działanie więc musiała pomyśleć, co zajęło chwilę czy dwie.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała w końcu, wzruszając ramionami. - Muszę jeszcze sprawdzić jakie ma dostępne bez wersji delux. Z tego typu bot’ami miałam do czynienia tylko raz, a i wtedy wykonywały one tylko podstawowe czynności, za które klient płacił najniższą stawkę - zdradziła, wracając wspomnieniami do klubu, w którym przyszło jej kiedyś pracować. - Masz jakiś pomysł? - W końcu bot należał do doktorka więc powinien mieć coś do powiedzenia w tej sprawie.
- Wiesz…- w oczach doktorka pojawiły się łobuzerskie błyski, a na jego twarzy diabelski uśmieszek.-Uważam że… najlepsza jest metoda porównawcza, czyli… byś mogła się przekonać jak robot sobie radzi to powinnaś mieć jednocześnie porównanie z żywym partnerem. Czyli ty, robot i ja? Sprawdzimy który się lepiej sprawi w zaspokajaniu twoich kaprysów.
Po tych słowach wybuchł śmiechem.-Też mi się wymarzyło.
Vis zaś rozważyła jego słowa całkiem poważnie, sądząc po minie.
- Nie widzę lepszego sposobu - stwierdziła z całą powagą. - Co prawda mogłabym przetestować go sama, ale to w końcu twój bot, który powinien odpowiadać na twoje potrzeby więc… Może na odwrót? Zobaczymy która lepiej sobie poradzi w zaspokajaniu twoich?
-No dobra… a jakie ty chcesz wynagrodzenie zaaa… pomoc i naprawę?- stwierdził Bullit przysuwając się do dziewczyny i tuląc ją ramieniem do siebie.-Tylko mi nie wyskakuj z…”Sama naprawa jest nagrodą.” I podobnymi bzdurkami.
Biorąc pod uwagę ciszę, która zapadła, Vis miała zamiar dokładnie to powiedzieć.
- Ale tak jest - mruknęła pod nosem. - Skoro jest zepsute to trzeba naprawić. A skoro jest zepsute i na statku to… Nie widzę powodu żeby żądać dodatkowej opłaty - stwierdziła zadowolona z siebie. Argument, przynajmniej w jej uszach, brzmiał całkiem rozsądnie i nie widziała gdzie by się do niego można przyczepić.
-Ale mój robot nie jest częścią wyposażenia statku…- mruknął Doc nachylając się i muskając ustami ucho dziewczyny.-Dobra… sam coś wymyślę w ramach podziękowań, ale mam wrażenie że ten pomysł też będzie dotyczył ściągnięcia z ciebie ubrania.
- Chyba lubisz zdejmować ubrania - stwierdziła ze śmiechem. - Pasuje o ile później zadbasz o to żebym ich nie zapomniała z powrotem włożyć. Czasem mi się zdarza - wyznała. - Nie sądzę żeby pani kapitan była szczęśliwa gdybym zaczęła chodzić po pokładzie niekompletnie ubrana. Chociaż może by jej nie przeszkadzało? Ale znowu ci nowi na statku… Nie lubię takich tłumów… - rozgadała się znowu, kończąc wyraźnie niezadowolonym tonem.
- Dopilnuję… nie martw się.- mruknął Bullit i zerknął na mecha.- A co do robota to...hmmm… nie jestem mechanikiem, ani programistą, ale trochę się włamywałem tu i
tam, więc akurat w kwestii programów mogę być pomocny… wtedy kiedy najdzie mnie ochota na przeszkadzanie tobie.

Skinęła głową.
- Raczej spędzę tu trochę czasu więc czuj się zaproszony do przeszkadzania - rzuciła wesoło. - Tylko wiesz… - Zerknęła na niego. - Ja naprawdę muszę się nim w końcu zająć - wyznała, szczerząc ząbki do Doc’a bo właśnie do jej zajętego myślami o czekającej pracy umysłu wkradła się jedna, sugerująca że Doc’owe przeszkadzanie może poważnie wpłynąć na termin zakończenia naprawy Mecha. Niekorzystnie wpłynąć.
-To cię nie zatrzymuję.- Doc cmoknął ją delikatnie w ucho. Miał zresztą swoje plany które obejmowały burczenie w jego brzuchu.

Po wyjściu Doc’a Vis jeszcze przez chwilę marudziła. Najpierw wcisnęła na siebie, tym razem swoje, ciuszki. Później sprawdziła jeszcze raz gdzie co leży, czy narzędzia są odpowiednio rozłożone, czy diagnostyka Mecha przerzucona do osobnego pliku… Słowem - sprawdziła wszystko to co mogła i co wiedziała, że znajduje się w należnym porządku. Zrobiła to mimo wszystko bowiem pozwalało jej skupić myśli na czymś innym, niż igraszki z doktorkiem. Teraz, przebywając samotnie w ładowni, miała szansę przemyśleć wszystko ciut dokładniej. Nie, żeby miała jakieś żale czy tego typu niepotrzebne myśli. Wręcz przeciwnie, nuciła sobie pod nosem jakąś wesołą melodyjkę, którą kiedyś usłyszała i która przetrwała w jej pamięci. Jednak to wszystko co się wydarzyło było dziwne. Vis jakoś nigdy nie nawiązywała tego typu relacji z innymi. No ale też nigdy nie pracowała w jednym miejscu dłużej niż parę dni. I nigdy też nie pracowała na statku, który był jednak dość zamkniętą, ograniczoną przestrzenią. Jej życie zmieniło się nagle w bardzo chaotyczną podróż, nawet bardziej niż było zanim poznała załogę Fenixa. Zwykle ciężko jej było nawiązać jakieś bliższe stosunki z innym człowiekiem, czy w ogóle nie mechaniczną jednostką. Takie relacje zawsze ją trochę przerażały bo wiązały się z koniecznością kontrolowania tego co mówiła, robiła, z przymusem tkwienia w świecie, który stale oceniał, stale chciał ją zmienić w coś, czym zwyczajnie nie była. Czym nie umiała być.
Musnęła dłonią ogon, tuż przy nasadzie. Wspomnienia spowodowały, że przeszył ją bardzo przyjemny dreszcz. Jak jednak powinna teraz traktować doktorka? Czy tak jak wcześniej, tak jak jeszcze parę chwil temu, czy jeszcze inaczej? No i jak miała się zachowywać gdy będa z pozostąłymi? Czy zdoła się kontrolować?
Względną ciszę ładowni przeszył odgłos uderzenia. Rogi Vis zderzyły się bowiem z pancerzem Mecha, gdy nieco niekontrolowanie oparła o niego głowę.
- Aua… - mruknęła nieco posępnym głosem. Rzadko popadała w przygnębienie więc doszła do wniosku, że musi tu chodzić o coś, co wiązało się z wiśniówką. Parę razy miała już okazję widzieć dorosłych mężczyzn wybuchających rzewnymi łzami po wypiciu kilku kieliszków więcej niż powinni. Tyle, że taki stan nie bardzo jej pasował. Podniosła głowę i spojrzała na kupę żelastwa, która czekała na to by ją naprawić. Maszyny zdecydowanie były prostsze w obsłudze niż ludzie. W tej chwili do tego ludzkiego grona dodawała też siebie.

Paskudny humorek zwiał też w parę chwil później, a na jego miejsce powróciło nucenie. Vis, jak zwykle zresztą, doszła do wniosku że kłopotami zajmie się gdy się pojawią. Martwienie się na zapas nie należało do jej mocnych stron. Wręcz przeciwnie, brak takowego martwienia się, w jej przypadku, można było nawet potraktować jako wadę. Czy, oczywiście, także się nie przejmowała. Miała robotę do wykonania, która ani myślała zrobić się sama w związku z czym jej problemy związane z brakiem doświadczenia w relacjach związkowych zostały grzecznie odprawione. No i, przynajmniej tak się jej zdawało, o związku to chyba nie miała co mówić. Było jej dobrze z doktorkiem i najwyraźniej jemu było dobrze, na co miała całkiem porządne dowody. Po co więc tą relację gmatwać? Nie widziała ku temu powodu więc wzruszyła tylko ramionami i zaczęła wspinać się na fotel, który to wciąż czekał na przetestowanie jego zdatności do celów niekoniecznie z walką związanych. Przyszłość malowała się jej znowu w wesołych barwach, co potwierdzało radosne machanie ogonem.

W jakiś czas później, chociaż nie była pewna w jaki, jej radosne grzebanie w silniku prawego ramienia Mecha, zostało zakłócone.
Otwarły się bowiem drzwi i Doc wkroczył z zapasami żywności. Niczym ekstrawaganckim, zwykłe racje żywnościowe, które na Feniksie były chlebem powszednim. Spojrzał na majstrującą przy maszynie Vis i krzyknął.- Heeej!Przerwa!
- Dopiero zaczęłam - odkrzyknęła, wcale nie sprawiając wrażenia chętnej do postawienia swych stópek na podłodze, nawet za cenę posiłku.
- Bo ściągnę w dół, przełożę przez kolano i dam klapsa jak tatko uczyli. W końcu…- problem z Vis polegał na tym, że jej wypięty tyłeczek zachęcał Bulita niekonicznie do dawania klapsów.-Zaczęłaś jak wyszedłem. Zjesz i wrócisz do pracy przy Mechu. On się nigdzie nie wybiera.
- To miała być groźba czy obietnica? - zapytała ze śmiechem, odkładając jednak robotę i wycierając dłonie w uda. - Bo jak to pierwsze to nie do końca ci się udała - Poinformowała doktorka, zastanawiając się nawet chwilę czy się z nim nie podrażnić ale przerwał jej odgłos nader znajomy, który jednak do tej pory jakby nie docierał do Vis. Burczenie w brzuchu…
- I nie wybierze dopóki go nie naprawię, co wcale nie jest takie dobre - oświadczyła złażąc zwinnie z kupy złomu, którym był oddany w jej łapki Mech. Przynajmniej chwilowo był, bo gdy go już naprawi… Zawahała się jakby jednak chciała wrócić na swoje poprzednie stanowisko.
Ale Doc chwycił już za jej ogon, delikatnie i ostrożnie. Nie pociągnął zań, tylko wodził pieszczotliwie po nim. -Bardziej wymówka by obmacać ci tyłeczek przy okazji klapsów. No chodź.. zjesz i powiesz jak daleko zaszłaś w naprawie.
Jako że jej uwaga została skutecznie odwrócona przez to całe głaskanie, posłusznie pokonała resztę drogi jaka dzieliła ją od podłogi.
- W naprawie tego silnika nawet bardzo daleko - poinformowała, uśmiechając się do doktorka i wyciągając łapki po obiecane jedzenie. Co też Bullit uczynił podając jej liofilizowane żarcie z zapalnikiem termicznym. Oderwanie wieczka zmieniało proszek w kubku w jadalną potrawę.-Ale da się naprawić z tymi częściami co mamy?
Vis pokiwała głową jednocześnie odrywając wieczko.
- Jak już mówiłam, będzie sprawny za… Za ciut więcej niż dwa dni - poprawiła wcześniejsze rokowania bo jakby nie spojrzeć straciła już całkiem sporo czasu, a przecież planowała nad Mechem siedzieć non stop, co obecnie chyba nie wchodziło w grę. - Jak się postaram to nawet mniej - dodała, wymownie spoglądając na doktorka, który był owego opóźnienia, tak już istniejącego jak i ewentualnie przyszłego, powodem.
-Hmmm… nie obiecuję niczego. Przy tobie ciężko udawać ascetycznego mnicha.- odparł Dave żartobliwie wystawiając język. I zaczął jeść swoją porcję.- A Leenę biorę na siebie, jakby robiła ci kłopoty.
- Na siebie? - padło natychmiastowe pytanie, które bynajmniej nie było pozbawione sugestii. Tyle tylko że bardziej niż drażnieniem się z doktorkiem, Vis była w tej chwili zainteresowana napełnieniem żołądka. Za czynność tą zabrała się całkiem jakby nie jadła od kilku dni… Lub miesięcy.
-Będę musiał przypilnować cię z posiłkami.- zamyślił się Doc patrząc jak pałaszuje.-Bo chyba jednak jedzenia potrzebujesz tyle samo co człowiek. Jeśli nie więcej.
- Przecież jem - mruknęła z pełnymi ustami, które zaraz zamknęła, a następnie posłała porcję która w nich miała w dalszą drogę do jej żołądka. To, że jadła tylko dlatego że widok jedzenia jej o tym przypomniał nie wydawało się jakoś szczególnie istotne w tej chwili. - Poza tym nie mam przecież czasu. Robota - wzruszyła ramionami uśmiechając się radośnie, czując jak w brzuchu robi się jej przyjemnie cieplutko. Ciężko było się w takim stanie czymkolwiek przejmować.
-Robota robotą, a czas na sen i przyjemność i jedzenie znaleźć się musi.- pogroził jej żartobliwie palcem Doc.
- Jakoś nikt wcześniej nie narzekał na moje zwyczaje - poinformowała go, bynajmniej groźbą nie zrażona. - Robota wykonana i wszyscy zadowoleni. Czego można chcieć więcej? - Zapytała zabierając się za czyszczenie naczynia palcem, który zaraz też wylądował w jej ustach. Z chęcią by zjadła więcej, najlepiej czegoś słodkiego ale i tak było jej dobrze to i marudzić nie miała ochoty. Może przy następnym postoju zaopatrzy się w jakieś słodycze… Plan wydawał się całkiem dobry i wywołał uśmiech na twarzy dziewczyny.
- Miałbym… co wymieniać.-jakoś Doc zagapił się na ten palec w ustach Vis. Ale po chwili otrząsnął się z marzeń. No… prawie otrząsnął. Odetchnął głęboko i rzekł.-No cóż.. jako twój pomocnik i uczeń przy naprawach, trochę o ciebie zadbam, skoro ty zapominasz.
- Wcale nie… - Ale urwała bo po prawdzie to chyba nawet często zapominała. No ale miała przecież ważniejsze rzeczy na głowie niż jedzenie, na które i tak przecież prędzej czy później znajdywała czas. Co z tego, że czasem później niż prędzej. Żyła przecież, co jak nic, przynajmniej w jej oczach, było dowodem na to że regularne posiłki wcale nie były aż takie istotne. Wątpiła jednak by Doc zrozumiał to jej podejście do żywienia. Nie znaczyło to jednak, że wstrzymała się przed jego wytłumaczeniem.
- Przecież wystarczy jak zjem coś od czasu do czasu, prawda? Nie muszę przecież jadać o określonych godzinach i nic się do tej pory nie stało jak trochę z tym przymarudziłam. W końcu zawsze sobie o tym przypominam - oświadczyła radośnie, machając ogonem. - Nie przyniosłeś czasem czegoś słodkiego, co? - zapytała z nadzieją, oblizując wargi i wyczekująco spoglądając na doktorka. Szanse były niewielkie ale co szkodziło spróbować…
- Następnym razem.- stwierdził zamyślony Dave. Znów pieszczotliwie poczochrał włosy Vis i kciukiem musnął podstawy jej rogów. -Następnym razem przyniosę jakieś słodycze, może być ?
Vis pokiwała głową, całkiem taką obietnicą usatysfakcjonowana.

W trakcie kolejnych godzin, które doktorek spędził z Darakanką, miał on okazję poznać nieco lepiej drugą stronę dziewczyny. Gdy tylko jedzenie znalazło się w brzuchach, a dłonie Doc’a w bezpiecznej odległości od jej ogona, mogła się ona skupić w pełni na tym, na czym powinna. Mech stał cierpliwie, czekając na ów moment. Była to jedna z tych cech, które naprawdę lubiła w maszynach. Nie poganiały, nie skarżyły się, tylko czekały cierpliwie.
Vis w trakcie naprawiania była zdecydowanie inną osobą, niż Vis poza tymi momentami. Jak Buillt miał się okazję przekonać ciut wcześniej, w swojej kajucie, dziewczyna miała zwyczaj wpadać, niemalże w trans, gdy zajmowała się naprawą. Nic, lub też bardzo niewiele rzeczy było ją w stanie z niego wyrwać. Była skupiona, metodyczna i dokładna w swoich działaniach. Zniknęło gdzieś całe to roztrzepanie widoczne wcześniej, a zamiast niego pojawił się profesjonalizm. Vis pamiętała dokładnie gdzie co leżało, którą częścią zająć się w którym momencie i dlaczego lepiej nie tykać oprogramowania gdy nie było się pewnym działania pozostałych podzespołów. Doc’a traktowała bardziej jak dodatkową rękę, niż człowieka. Mówiła niewiele, a gdy już otwierała usta to głównie po to by poprosić o podanie tego czy owego, zwykle dodając gdzie pożądana rzecz się znajduje. Parę razy przyłapał ją także na tym jak z montowanymi częściami rozmawiała, tłumacząc co robi i dlaczego. To, że te jej nie odpowiadały zdawało się jej nie przeszkadzać. Ciężko było też powiedzieć czy zauważyła gdy w końcu zniknął, by zająć się własnymi sprawami. Co prawda skinęła głową słysząc jego deklarację i nawet pomachała mu dłonią, to jednak z miną sugerującą, że informacja o jego wyjściu zniknie z jej myśli w sekundzie, w której dziewczyna powróci do swojej roboty. I tak też się stało.
O dziwo, gdy wychodził nie zauważyła u niego grymasu zniecierpliwienia czy poirytowania. Jakby nie czuł się urażony tym, że o nim zapomniała. Ot pomachał ręką, a gdy mu odpowiedziała wyszedł zamykając za sobą drzwi.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 12-02-2017, 12:36   #124
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Korweta piracka "Feniks", Mesa
Gdzieś w przestrzeni...



- Pij! Pij! Pij! Pij! - Skandowało kilku najemników ślimaka, zebranych wokół stołu z uczestnikami pijackiej zabawy. Bix wlał więc w siebie kolejną dawkę, czując już niezłe zawroty głowy, nie miał jednak zamiaru tak łatwo się poddać! Moment, ale jak on się w to wpakował?

Ano bardzo prosto.

Cyber-laseczka, co to do niej wyrywał, kusiła go swoimi wdziękami, obiecankami o tym i owym, aż Młotkowi zrobiły się przyciasne spodnie. Z tego więc co zrozumiał, umówili się na spotkanie zakrapiane alkoholem, a wielkolud zacierał już łapska, wyobrażając sobie co to będzie później, gdy panienka będzie już nieźle wstawiona... no i do spotkania doszło, a on sam nawet załatwił co niezłego do picia na tą okazję.

Jeeeeeednak... Verity (bo tak się lala zwała) miała ochotę na zabawę. Pojedynek z rodzaju kto wychleje więcej, stawką zaś były właśnie igraszki cielesne. Niewiele myśląc, wgapiony dla odmiany w jej cycuszki Bix, zgodził się od razu. A jak się zgodził, to pękać nie wypadało, nawet gdy okazało się, że owe zawody z procentami nie będą miały miejsca w jego kajucie, a w stołówce Fenixa.


Music!

- Gulgulgul... haaaa! HA! - krzyknął Bix odkładając kielona dnem do góry - Nikt mnie kurwa..hic...nie przepije! Nikt mówię! Lać!
- Czekaj! - Krzyknęła Verity, bo Bix najwyraźniej zapomniał o kolei rzeczy… a koleją rzeczy, teraz był czas na nią. Uniosła więc swój kieliszek, odsapnęła, skrzywiła się, po czym chlupnęła. Potrzepało ją, odchrząknęła, i tak jak mięśniak, trzasnęła odwróconym kielonem o stół. Poszło jej nieco gorzej, ale się trzymała… oboje wpili więc już po 10. Mały tłumek wiwatował, padały kolejne zakłady, poklepywano obu “zawodników”. I aby owi zawodnicy nie wylewali trunku, arbiter tego ochlaństwa nalał obu do kolejnych kieliszków. Teraz była znowu kolej na “Młotka”...


- Daszsz radę... szy wymięchasz? - Spytała laseczka, chichocząc pod nosem.
- Patrz no jak się piło na Mahelllanie - Bix miał jedno oko zmrużone, drugie szeroko otwarte i gapiące się na atrybuty. Wlał kielona jednym haustem do gardzioła i strzaskał kielona o czerep wywołując deszcz okruchów na podłogę, stół i ludzi wokół - Harrrrr! Jeeeah!
- Taaaaak?! - Panna podniosła się z miejsca, wychlała kolejną dawkę, po czym… pusty kieliszek wsadziła sobie za skąpą koszulkę, osadzając prosto na piersi, przez co stworzyła widok mega-zabawnego suta - Dawać mi następny! - Wrzasnęła, waląc cybernetyczną piąchą w stół.
- Jeszcze jeden! Ty to potrafisz chlać, laska! - krzyknął jej Bix - Ale twoja dupa i tak będzie moja! Co się gapicie?... Aaaa, moja kolej?! No to siup! - I Młotek golnął kolejny raz, znów roztrzaskując kielicha na czole… po czym trochę nim rzuciło. Oj, zaczynał już czuć procenty, a lalunia chyba oszukiwała, mając pewnie i jakieś inne cyber-zamienniki w swym ciele oprócz rąk. Verenity również golnęła po raz kolejny, i wsunęła drugi kieliszek na drugą pierś pod koszulką, po czym zaczęła wywijać piersiami, głośno się śmiejąc, i prezentując wszystkim przesadnie powiększone sutki.
- Ćśśśśśśśś!! Cicho! - Uciszała towarzystwo, machając palcem z durnym uśmieszkiem, po czym jej pijackie spojrzenie utkwiło się w Bixie.
- Pacz na to! - Powiedziała, po czym… gwałtownym ruchem obu rąk zsunęła w dół dekold, przez co oba kieliszki wystrzeliły w górę, a ona sama stała z nagimi piersiami, prezentując je całemu towarzystwu. Najpierw zapanowała na pół sekundy cisza, a potem wszyscy ryczeli ze śmiechu, sama Verity zaś szybko schowała apetycznie wyglądające półkule na powrót pod koszulkę, śmiejąc się do rozpuku, gdy lądujące kieliszki rozwaliły zarówno te wypite już przez nią, jak i przez Bixa, przez co na stole zapanował mały burdel, i… trudno było się powoli doliczyć kto ile wypił?


Ale z drugiej strony... kto by liczył? Bix najpierw wybałuszył oczy, a potem z całej siły walnął siebie samego płaskaczem w pysk, by otrzeźwieć nieco. Potrząsnął głową, świat lekko zawirował, wizja się rozdwoiła... a potem wszystko wróciło do normy.
- No dobra laska, może masz i superwątrobę, ale prawdziwego faceta nie przepijesz, choćby nie wiem co.... GULGGulgulgul....ehhhh - Bix zgarnął zamaszystym gestem szkło ze stołu i postawił na nim odwróconego kielona. Spojrzał jeszcze raz na cycusie ukryte pod skąpą koszulką... po czym wydarł się głośno i rozdarł swoją własną koszulkę na poły, odsłaniając atletyczny, misiowaty tors - Dawaj! DAWAJ!
- Woooooo - Wciąż stojąc, panna-mechanik zatańczyła krótko, kręcąc bioderkami, po czym golnęła po raz kolejny i… ją dźwignęło. Powstrzymała się, podparła dłonią o stół, a drugą łupnęła o blat pusty kieliszek. Spojrzała na Bixa z nietęgą miną, po czym ugięły się pod nią nogi. “Młotek” wyraźnie widział moment, gdy przyjebała podbródkiem o stół, aż jej wywaliło na chwilę oczy białkami, po czym leżała już pod stołem. Kilku jej towarzyszy rzuciło się na pomoc do rannej kobiety, powstrzymali się jednak w pół kroku, gdy dało się słyszeć przekleństwo, głośne odbicie, i strugę pod niezłym ciśnieniem, wylatującą na podłogę. No cóż, było po wszystkim… i oby miała wszystkie zęby.
- Paaanooowie i Paaaaanie wybaaaaczą - Bix dumnie podniósł się do pionu, po czym odchylił się od wspomnianego i prawie poleciał na stół z alkoholem, podparł się i odetchnąl głęboko - Pora zgarnąć zasłużoną nagrodę.
I aby zakończyć definitywnie temat i pokazać, że chłopaki z Magellana chleją najlepiej wypił jeszcze jednego szota i ruszył by wzorem pradawnych barbarzyńcow zarzucić sobie zdobytą dziołchę na ramię i zatargać do swojej jaskini.

“Młotek” przepchał się więc w kierunku Verity, po czym podniósł ją z podłogi, stawiając chwilowo na jej własne nogi… była cała obrzygana i zakrwawiona, trzymając obie dłonie przy ustach. Nie wyglądało to wszystko apetycznie, a w jej oczach mieszało się pijaństwo ze sporym szokiem.
- Oby se języka nie odgryzła! - Powiedział ktoś z zebranych.
- Trzeba ją do lekarza odstawić! - Dodał kto inny.
- Jaaaak fooooo!? A moja Nagrooooga? - wybełkotał Bix, zupełnie nieświadom w swojej pijackiej rzeczywistości że jego wybranka przypomina ofiarę wojny nie zaś seksowną cyberlalę z którą zaczynał pić. - Kto mi łobciągnieeee?!
- Mamy cyber-lalę, chcesz?! - Niepotrzebnie wrzasnął stojący obok Bixa facet.
A Bix zamachnął się na niego kułakiem, był tak najebany że nawet nie zauważył że ciągle niesie pijaną i krwawiącą mechaniczkę i równie dobrze mógł trafić w ścianę! Efekty były jednak wyjątkowo mizerne, “Młotek” pacnął na odlew, jakby się od much odgarniał… po czym został, delikatnie mówiąc, przez mały tłumek spacyfikowany.

Ocknął się cholera wie po jakim czasie, wciąż na sporym gazie, nie bardzo pamiętając co zaszło. Wokół niego nikogo nie było, stoły i krzesła puste, pełno kielonków i flaszek po imprezie… hmm… zaraz, nie miał on sobie pobzykać, bo wygrał zawody w chlaniu? A może pobzykał, tu i tak od razu? Cholera, nie pamiętał…*
- Co jest kurwa...
I właśnie wtedy w drzwiach mesy stanęła Pani Kapitan.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 12-02-2017 o 18:47.
TomaszJ jest offline  
Stary 13-02-2017, 23:18   #125
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Czas płynął niczym rzeka, gdzieś obok, całkiem poza pojmowaniem Vis, którą interesowało tylko jedno. Mech, powoli bo powoli, zaczął wracać do stanu używalności. Krok po kroku, uszkodzone podzespoły odzyskiwały zdolność do robienia tylu szkód, ile się dało. Pracującą nad nim dziewczynę nie interesowało jednak czy to, że nad nim pracuje przyczyni się do czyjejś śmierci, do zniszczenia, do bólu czy tragedii. Rzecz zepsutą należało naprawić. Tylko to się liczyło. Poza tym, w obecnej chwili Mech należał do załogi Fenix’a, więc w jej własnym interesie leżało, żeby był tak sprawny, jak to tylko było możliwe w obecnych warunkach. Kusiło ją przy tym by dodać to i owo, by pobawić się oprogramowaniem dodając nowe funkcje i może by tak zainwestować w nieco bardziej rozbudowany system namierzania…? Problem polegał jednak na tym, że to co miała pod ręką nadawało się tylko i wyłącznie do przywrócenia Mecha do stanu zdatnego do użytku. Wszelkie unowocześnienia czy dodatki, na które pomysły roiły się w jej głowie, musiałyby poczekać aż znajdą się w jakimś większym porcie. No i trzeba by mieć na taką zabawę fundusze, a Vis jakoś wątpiła by pani kapitan chciała szastać kasą na jej wydziwiania.

W końcu jednak, gdy po raz drugi zaczęła dokręcać nakrętkę bez wsadzenia podkładki, stwierdziła, że nadeszła chyba pora żeby odsapnąć. Vis co prawda nie lubiła odkładać roboty na później, tym jednak czego nie lubiła bardziej było partaczenie takowej roboty. No i, jakby nie spojrzeć, czekało też na nią naprawianie bot’a. Zeszła więc z bojowej machiny, zbierając po drodze swój sprzęt. Tym razem nie miała zamiaru polegać na standardowym wyposażeniu warsztatu. Jej zabawki były sprawdzone. Znała ich wagę, kształt, każdą rysę i wgniecenie. Były przedłużeniem jej rąk, a co za tym idzie robota z nimi nie dość że sprawiała jej więcej przyjemności, to na dodatek była przyjemniejsza.
Po krótkiej chwili namysłu, idąc w stronę kajuty doktorka, zahaczyła o własną. Tak, przypomniała sobie bowiem wreszcie gdzie ta się znajdowała. Buillt mógłby przy tym nie być szczególnie zadowolony wiedząc, że dziewczyna zajmowała tą, która była najbliżej ładowni…

Nie marnując czasu na przebieranie się, bo niby co było złego w tym co miała na sobie, złapała te parę rzeczy które jej zdaniem mogły się jej przydać w nowym, okresowym lokum, po czym wesoło machając ogonem i nucąc sobie coś pod nosem, ruszyła do siedziby Doc’a. Wybrała tą samą drogę, którą wybrał doktorek. Była sprawdzona, a Vis naprawdę, ale to naprawdę nie chciała się natknąć na żadnego z nowych mieszkańców Fenixa. Nie zależało jej na zawieraniu nowych znajomości. Nie była też w nastroju na odpowiadanie na pytania, na pogaduszki, na żarciki, na… Na cały ten niepotrzebny hałas, który wiązał się z takowym znajomości zawieraniem.

Gdy dotarła na miejsce wślizgnęła się szybko do środka, zanim ktoś wpadł na pomysł by przespacerować się korytarzem. Najbardziej obawiałą się spotkania z Leeną, która pewnie nie byłaby zadowolona z tego, że Vis się obija. No i Darakanka nie była do końca pewna, jak kapitan zareagowałaby na to, że ta się wślizguje do kajuty doktorka. Lepiej więc było zniknąć z widoku nim takie spotkanie nastąpiło.

Zniknęła zatem. Pusta kajuta powitała ją takim samym widokiem jakim pożegnała. Vis rzuciła swój plecak pod łóżko, a następnie, zdecydowanie delikatniej, postawiła skrzynkę z narzędziami. Bot leżał na łóżku, nieruchomy i żałosny. Dziewczyna skrzywiła się na ten widok. Nie tak powinna to zostawić. Powinna dokończyć robotę, albo chociaż jakoś to wszystko porządnie zorganizować. Zamiast tego po prostu wyszła… Jęczenie jednak, nawet jeżeli tylko w myślach, nic pomóc nie mogło więc zamiast dalej marnować czas, zabrała się za ściągnie bot’a z łóżka. Szło jej to nad wyraz opornie ale w końcu się udało i mechaniczna lalka usiadła sobie wygodnie na podłodze, między szafą a łóżkiem, plecami oparta o ścianę. Vis przyjrzała się jej z zainteresowaniem. Przypomniały się jej plany, które zaczęły się tworzyć w kwestii testowania bot’a. Uśmiechnęła się do maszyny.
- Naprawię cię - obiecała, chyba już po raz któryś, ale kto by się tym przejmował?
Zaraz też zabrała się do spełniania tej obietnicy, zaczynając od posprzątania narzędzi z warsztatu i rozłożenia własnych. Później… Później zwyczajowo odpłynęła do świata w którym istniała tylko ona, istniał bot i istniały narzędzia.
Minęło trochę czasu nim, zajęta robotą znów poczuła dziwnie przyjemne sensacje przy podstawie swego ogona, oraz na pupie. Przyjemne doznania związane z czyimś dotykiem. Oczywiście kojarzyła je z tylko jedną osobą. Równie ciekawskim jak ona Bullitem. Choć ich pola zainteresowań diametralnie się rozmijały… on interesował się głównie organizmami żywymi, ona… maszynami, prawie wyłącznie. Tak czy siak, czuła jak ten dotyk próbuje rozproszyć jej skupienie na remontowanej maszynie.
I uparcie się temu rozpraszaniu próbowała sprzeciwić. Ignorowanie jednak zdawało się nie przynosić skutków na które Vis liczyła. W końcu, najwyraźniej nie mając innego wyboru, odwróciła się by spojrzeć na intruza.
- Taaak? - jęknęła, głosem pełnym zawodu, że się jej nie pozwala dokończyć roboty. Zaraz jednak na ustach pojawił się powitalny uśmiech.
- Batonik? Energetyczny i pseudoczekoladowy, ale zdrowy i słodki.- rzekł z uśmiechem Bullit wcale nie zamierzając przerywać pieszczoty dłonią. Wiedział już aż za dobrze, jakie są jej słabe strony.
Z tego wszystkiego do Vis dotarło przede wszystkim słowo “słodki”. Reszta jakoś nie wydawała się szczególnie istotna.
- Pewnie - wyraziła swoją aprobatę dla pomysłu wsunięcia batoniku. Co prawda nie czuła się głodna ale przecież nie trzeba było być głodnym by zjeść coś słodkiego, prawda? Z wyczekiwaniem spojrzała na doktorka i nawet wyciągnęła dłoń po ów przysmak. To, że Buillt nie przestawał masować podstawy jej ogona jakoś nie miało aż takiego efektu, jak wizja smakołyku.
Doc wyciągnął z kieszeni baton i podał dziewczynie.- No i jak ci idzie? Jakieś postępy w sprawie robota?
Ta jednak najpierw zajęła się rozpakowaniem batonu, a następnie, i to zanim odpowiedziała na pytanie, odgryzieniem sporego kawałka. Cóż poradzić, lubiła słodycze. Uwinęła się jednak szybko bo jakby nie było, doktorek czekał na swoją odpowiedź. Tylko czy musiał ją przy tym tak dekoncentrować?
- Powoli ale do przodu - odparła, odwracając się całkiem w jego stronę przez co ogon zwiał mu spod ręki. - Najgorzej będzie chyba z oprogramowaniem, ale i z tym sobie poradzę - zapewniła go, bo wszystko na to właśnie wskazywało. Ile jednak jej ta zabawa zajmie, tego jeszcze nie wiedziała. Wszystko będzie zależeć od tego ile będzie mogła nad nim posiedzieć. Nie sądziła jednak by praca zajęła jej dni. Prędzej godziny.
- Może wykluczysz na razie część oprogramowania. Te funkcje które są uszkodzone? Zrobisz obejścia w programie?- zaproponował Bullit i zerknął na drzwi.- I weszłaś do mojego pokoju… ze zdumiewającą łatwością.
- Beznadziejne zabezpieczenie - poinformowała, szczerząc ząbki, po czym pokiwała parę razy głową. - Pewnie tak zrobię, chociaż wolałabym zająć się wszystkim od razu, tak porządnie. Nie lubię partackiej roboty. Jak bierze się za naprawianie czegoś powinno się to robić porządnie i to za pierwszym razem. - Wyraźnie było to coś, co możnaby wręcz uznać za poczucie honoru i swobodnie za takie brać. Dla Vis to jak wykonywała swoją robotę było niezwykle istotne. Nic jej nie drażniło bardziej niż źle lub niekompletnie naprawiona maszyna. Czy był to bot, czy Mech, czy ekspres do kawy.
- Oj tam.. przecież sama wiesz, że jest niekompletny. Musiałabyś zakupić brakującą część lub sama napisać program osobowościowy.- przypomniał jej Bullit czule głaszcząc ją po czuprynie.
- To, że jest niekompletny nie znaczy wcale, że można go traktować byle jak - poinformowała go z lekkim oburzeniem słyszalnym w głosie. Gdy jednak dłoń doktorka dotknęła jej głowy, przechyliła ją lekko nastawiając się na dalsze pieszczoty.
- Mogę spróbować z tym programem - dodała po krótkim namyśle. - To by mogło nawet być ciekawe. Może prócz podstawowych funkcji dałoby się jej dodać coś ekstra? Mogłaby dla przykładu zająć się porządkami albo czymś w tym stylu. To takie marnotrawstwo przeznaczać ją tylko do jednej funkcji, kiedy można ją wykorzystać do innych. Przecież przez większość czasu tkwi nieużywana, prawda? - Rzuciła spojrzenie na bot’a, całkiem jakby sprawdzała jak ten pomysł spodoba się lalce. Ta oczywiście nie zareagowała, chociaż Vis sprawiała wrażenie jakby jednak odpowiedź usłyszała.
- Tak, to by się jej mogło nawet spodobać - oświadczyła radośnie, wyciągając w stronę Doc’a pozostały kawałek batonika.
- No cóż… Nie miałem okazji korzystać z niego. I tak.. leży sobie i odpoczywa.- odparł Doc i odgryzł kawałek batonika trzymanego przez nią.-Ja się na maszynach nie znam, więc nie mogłem jej naprawić. A jak dotąd Feniks nie miał szczęścia do mechaników.
- Dlaczego? - natychmiast padło pytanie, zanim w ogóle pomyślała, że Doc może nie mieć ochoty odpowiadać. No ale już zapytała więc cóż było robić. Wsunęła do ust resztę batonika i zajęła się jego konsumpcją czekając na informacje.
-Paru zginęło… ale na pirackim statku, śmierć nie jest niczym nowym. Ostatni odszedł, ale między nami mówiąc.- nachylił się ku dziewczynie.-Nie radził sobie. Dobrze chociaż że zbudował TRX-a, bo poza nim… niczym nie mógł się pochwalić. Jeśli ja… musiałem za niego odwalać otwieranie zamków, to jaki był z niego mechanik?
Vis nie lubiła wyrażać się źle o innych mechanikach… No dobrze, zdarzało jej się to niekiedy, chociaż zwykle w myślach. Poza kilkoma razami, które jednak nic tu do rzeczy nie miały…
- Coś potrafić musiał skoro stworzył Arhona - stanęła w obronie nieznanego jej… Chociaż chwila, nie tak całkiem nieznanego mechanika. - Uchu? - zapytała, przypominając sobie, że Arhon wspomniał coś o mechaniku, chociaż pamięć nie podrzucała jej dodatkowych informacji na ten temat. Może gdyby bardziej się skupiła… Tylko, że coś miała z tym ostatnio problemy.
-Cóż… Uchu po prostu nie pasował do takiego życia.- odparł pobłażliwym tonem Dave i zamyślił się.- Swoją drogą… a jak tobie podoba się życie na Feniksie?
Zamyśliła się. W sumie to póki co nie miała powodów do narzekań, chociaż bez wątpienia działo się na statku więcej niż była przyzwyczajona znosić na stacjach czy planetach, które dotąd odwiedzała. Zaraz jednak jej myśli, jak to często miały w zwyczaju, zaczęły błądzić, przez co Doc musiał odczekać dłuższą chwilę zanim usłyszał odpowiedź. A raczej pytanie…
- A może by ją zaprogramować by pomagała tobie w opatrywaniu rannych? Co myślisz? Bo to w końcu twoja maszyna więc wypadałoby żebyś miał z niej jakiś pożytek. No… Jakiś poza oczywistym - dorzuciła, wodząc wzrokiem od bot’a do doktorka. Najwyraźniej zdążyła zapomnieć o co ją zapytał.
-Co?- Doc wpierw się zdziwił, potem zaśmiał, a następnie spokojnie dodał.- Przyznaję, że na to nie wpadłem. A i pewnie ma wpisane osobowości pielęgniarki i pokojówki.
Nie wspomniał jednak o tym, że zarówno owa pielęgniarka jak i pokojówka raczej nie robiły nic wspólnego z medycyną czy sprzątaniem.
- Świetnie! - Ucieszyła się i nawet klasnęła w dłonie, sprawiając wrażenie jakby miała ochotę zabrać się za to od razu. Zawahała się jednak i zerknęła na doktorka nieco niepewnie. - Tyle że nie bardzo znam się na twojej robocie więc mogę mieć trochę problemów z programowaniem - wyznała.
-Spróbujmy najpierw od osobowości pokojówki… w ramach testów. A nad pielęgniarką się pomyśli, jak pokojówka wyjdzie.- zaproponował Bullit.
- Mhm - wyraziła swoją aprobatę, ponownie odwracając się do doktorka i skupiając na robocie. Zdecydowanie zamierzała zająć się pomysłem dokładnie w tej chwili.
Bullit zajął się zaś skręcaniem papierosa i przyglądaniem się poczynaniom Vis. Dziewczyna przeglądając kod mogła się przekonać, iż bot nie jest obdarzony jakimikolwiek podprogramami decyzyjnymi. Ot proste ciągi warunkowe i duży nacisk na szeroki opis różnych pozycji i kombinacji kończyn. Wyglądało na to że praca pokojówki wymagała olbrzymiego talentu do gimnastyki.
Co akurat Vis nie zdziwiło. Jakby nie spojrzeć miała już do czynienia z miejscami, w których taki rodzaj pokojowej pracy był wykonywany. Zamiast więc głowić się nad tym jakie pozycje i dlaczego bot’owi były potrzebne, skupiła się na jego naprawie i sprawdzaniu stanu podstawowego programu pod względem wprowadzenia do niego odpowiednich zmian. W międzyczasie dokończyła to, co zaczęła gdy przyszła, a mianowicie naprawę owego podstawowego programu, która to zajęła jej jeszcze jakiś kwadrans.
- Poza dodatkowym programem, powinna być zdatna do użytku już teraz - poinformowała doktorka, nie odwracając się i właściwie nie będac do końca pewną czy ten wciąż znajduje się w kajucie. Brzmiało to tak jakby mówiła po części do siebie. - Dodatkowy zajmie jednak trochę czasu. Kilka godzin, tak mniej więcej. Jakbym się tak sprężyła i poświęciła mu nieco więcej czasu to za jakieś… - Umilkła, najwyraźniej szacując ile może jej zająć napisanie odpowiedniego programu. - Tak z dziesięć do dwunastu godzin o ile nie będzie z nim dodatkowych problemów.
-Zdatna do użytku… w jakim znaczeniu? Jakie jej funkcje działają?- zapytał zaciekawiony Bullit ćmiąc dogasającego już papierosa.
- Podstawowe, pełny pakiet - poinformowała, odwracając się w jego stronę tuż po tym jak dokończyła zbieranie niepotrzebnych narzędzi i układanie ich w skrzynce. Na to zajęcie poświęciła zaś dłuższą chwilę i wykonywała je z pełną uwagą. Zupełnie jakby każda sztuka jaką wsadziła do skrzynki była dla niej na wagę złota.
- To kiedyś trzeba będzie sprawdzić, a ty… idziesz… odpocząć.- głośny klaps jaki otrzymała w pośladek świadczył o tym, że Bullit mówi poważnie.
Skrzywiła się, co mogło być zarówno spowodowane klapsem, jak i słowami doktorka. Bardziej tym drugim.
- Muszę wrócić do Mecha - oświadczyła całkiem poważnie. - Muszę go naprawić zanim dolecimy, a nie zostało mi tak znowu wiele czasu za to masa roboty. Kapitan mnie zamorduję jak się nie wyrobię - dodała, pocierając pośladek i spoglądając na Buillta z wyrzutem.
-Kapitan cię nie zamorduje… sama to zrobisz za nią.- mruknął Bullit nachylając się ku obliczu dziewczyny i cmokając ją w czubek nosa.-Masz dwie godzinki… lub trzy na relaks. Żadnej pracy przy maszynach, może się prześpisz?
Vis bez dwóch zdań wolałaby spędzić te godziny dłubiąc w Mechu co było widać jak na dłoni.
- Ale mi się wcale nie chce spać - oświadczyła, brzmiąc trochę jak kapryśne dziecko… przed spaniem.
- Mam cię wziąć na kolanka i ululać.- odparł żartobliwym tonem Bullit, ale wziął jej dłoń w swoją i delikatnie zaczął przyciągać ku sobie.
- Nie, ale możesz mnie zanieść do ładowni - oświadczyła radośnie, najwyraźniej licząc na to, że doktorek spełni jej prośbę.
Gdy wylądowała w ramionach Bullita, ten zacisnął zaborczo ręce tuląc ją do siebie i mówiąc.-Zaniosę… jak tylko wypoczniesz.
Po czym to jego język muskać począł jej ucho, tak jak ona pieściła jego jakiś czas temu.
- Ale… - mruknęła jeszcze, wyraźnie mając ochotę nadal się sprzeczać, tyle że nie bardzo jej szło zbieranie myśli by te układały się w sensowne argumenty popierające jej racje. Objęła szyję doktorka i przylgnęła do nieco ciaśniej. ogon za jej plecami falował wolno, acz wesoło.
- Ale tylko chwilę, dobrze? - skapitulowała, bo zwyczajnie było jej za dobrze tu, w kajucie i nawet Mech nie wydawał się być wystarczającym powodem by z tego rezygnować.
-Na chwilę… aż wypoczniesz.-zgodził się z nią Dave. W porównaniu z pieszczotami jakie dotąd otrzymywała od doktorka, te były wyjątkowo stonowane. Była tulona, czuła jego usta na swym uszku, szyi… czuła muśnięcia języka na kąciku ust. Ale nic więcej, to sprawiał, że tak jakoś przyjemnie było w jego ramionach.
Z których jakoś tak nie miała ochoty się wydostawać. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się błogo. Powoli, bardzo powoli, ciało zaczęło przypominać sobie te wszystkie godziny, które spędziła przy Mechu, przy robocie i z doktorkiem. Mięśnie zaczęły się rozluźniać, a myśli odpływać ku przyjemnym brzegom. Nagle zaczęło się jej chcieć spać, co obwieściła ziewnięciem.
- Mhm… - mruknęła, opierając głowę o bark Doc’a.
Bullit tymczasem walcząc bohatersko z pokusą, objawiającą się w postaci dwóch jakże rozkosznych półkul tuż przed jego nosem, kontynuował owe niewinne pieszczoty. Choć po prawdzie miał ochotę na znacznie więcej. Uznał jednak, że Vis bardziej potrzebuje snu, niż kolejnej dawki zabawy i dzielnie nie posuwał się w swych pieszczotach dalej.
Vis zaś zdecydowanie snu potrzebowała, szczególnie że ta godzinka, którą złapała wcześniej dawno już straciła swoje właściwości i nie była w stanie utrzymać dziewczyny dużo dłużej. Tym bardziej, że i wcześniej wątpliwym było żeby spała dłużej niż kilka chwil to tu, to tam. Nikt jakoś do tej pory nie przejmował się tym ile sypiała, włączając w to ją sama. Nic zatem dziwnego, że wkrótce odpłynęła całkiem, pozostawiając biednego doktorka niezaspokojonym, za to ze sprawnym sex bot’em pod ręką.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 17-02-2017, 11:10   #126
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Słysząc i widząc swoją przyjaciółkę Leenę przy boku, pilotka postarała się o uśmiech, ale wszystko ją bolało więc wyszło jej to dość niemrawo i bez przekonania... mimo iż był on jak najbardziej szczery.
- ... Pić... - wydusiła z siebie z trudem, przemęczonym i chropowatym głosem.
Leena dała jej się napić, pomagając nieco przy tej prostej czynności, podtrzymując nieco głowę pilotki. Po chwili zwilżyła nawet jej twarz odrobinę zmoczoną szmatką.
- Jeszcze raz mnie tak nastraszysz, to przyleję po gołej dupie - Kapitan pogroziła Becky palcem przed nosem.
Ciężki stan pilotki nie pozwolił jej się pośmiać, samopoczucie niestety też jej nie sprzyjało.
- Ostatnio tyle oberwała... że nawet tego nie odczuję - odpowiedziała ranna, gdy już napiła się porządnie wody. Wydoiła naprawdę sporo i o dziwo, ten najprostszy możliwy napitek smakował jej jak najbardziej wyszukane wino, przy okazji przywracając także mowę.
- Czuję się jak przepalony rdzeń napędu - zdradziła z żalem i wyraźnym cierpieniem w głosie. - Jak inni? - spytała, spoglądając na Leenę kątem oka... póki co, nie miała sił nawet, aby przekręcić odpowiednio głowę.
- Nom... przypaliło Cię... i... tego... przepaliło też... - Leena zrobiła dosyć niemrawą minę, drapiąc się po policzku - Słuchaj, nie będę ściemniała, masz braki w ciele. Ale to się da naprawić i będziesz jak nowa. Czasem się tak przytrafia...
- To nie pierwsza moja kraksa - zauważyła Becky. Co prawda wypadek z trasy podczas wyścigu to co innego niż granat wybuchający obok głowy. Nie mniej jednak - przeżyła.
- Jak da się naprawić, to dobrze... To kwestia czasu i stanę na nogi... - ranna starała się przekonać zarówno Leenę jak i samą siebie. Dotychczas tak właśnie było, gdy lądowała w szpitalu i tak musiało być tym razem.
- No a co z innymi? Unikasz tej kwestii? - Zagadała, przygotowując się psychicznie na złe wieści.
- A, ok... to TRX rozpieprzyli, został z niego złom, może Vis będzie umiała naprawić, cholera wie - Wypaliła jednym tchem pani kapitan - A co do stanięcia na nogi... to tak, wstaniesz, bo MASZ DWIE... - Podkreśliła ostatnie słowa Leena.
Becky żałowała z powodu Arhona, którego co prawda dopiero poznała, ale ewidentnie zdążyła już polubić.
- No... A ile mam mieć? - zagadała lekko rozkojarzona pilotka. W końcu, podobno nie miały już z Leeną nanitów, aby miała jej wyrosnąć trzecia noga... No i nie wyrosła skoro ma dwie. O co więc chodzi? Co się stało?! O jakich brakach w ciele wspomniała Leena!?! Czy na pewno da się je naprawić?!
- Co jest? - rzuciła Becky, podczas gdy aparatura medyczna, utrzymująca i naprawiająca stan pacjentki, wskazała lekko podwyższone ciśnienie.
- Przykro mi mała, straciłaś rękę... ale załatwimy Ci jak najszybciej nową, będzie dobrze, słowo - Powiedziała Leena, wpatrując się w kikuta pilotki.
Na twarzy poszkodowanej zagościł wyraz przerażenia, a monitoring pacjentki wskazał podwyższone ciśnienie. Nie mogła w to uwierzyć, nie chciała, musiała sama zobaczyć! Starała się unieść głowę i ręce, ale nie przyszło jej to łatwo i udało się dopiero z pomocą Leeny, która szybko pospieszyła z pomocą bezradnej pilotce. Becky zobaczyła, że jej prawa ręka kończyła się mniej więcej na wysokości łokcia. Dokładnie nie dało się tego określić, gdyż kikut był zakończony sporym, profesjonalnym opatrunkiem, ale zdecydowanie miała urwaną rękę.
- K**a mać - podsumowała krótko Becky, gdy przyszło jej zmierzyć się z okropieństwem rzeczywistości... a do tego aparatury wokół niej zaczęły piszczeć jakimiś bezsensownymi alarmami.
- Skąd załatwisz mi nową rękę? Jak? Da się w ogóle? - Becky zarzuciła Leenę pytaniami, spoglądając na nią z wyraźnym strachem, ale i nutą nadziei.
- Jest na to kilka sposobów, spokojnie. Może pożyczymy od TRX, albo ludzie ślimaka co mają, gdzieś kupimy albo ukradniemy, nie powinno być problemu - Pani kapitan uśmiechnęła się przelotnie - Są takie modele, że nic nie widać, wyglądają niczym prawdziwa ręka i jedynie skanerami idzie je rozpoznać.
- Czyli nie mówimy o nowej ręce, tylko o protezie - sprostowała z zawodem Becky, a łzy szybko zgromadziły się w jej oczach i zaczęły spływać po policzkach.
- E... - Leena zamrugała oczkami na słowa pilotki.

Nagle do ambulatorium wpadła spora grupka ludzi ślimaka, taszcząc ze sobą jakąś zakrwawioną kobietę.
- Był mały wypadek, może ją obejrzeć jakiś lekarz? - Odezwał się jeden z mężczyzn. Kapitan Fenixa odetchnęła głęboko, po czym przytknęła palec do ucha, odzywając się przez komunikator:
- Doc, rusz się do ambulatorium, Becky się obudziła... chyba są spieprzone alarmy medyczne, skoro Cię jeszcze komputer nie powiadomił. Mamy tu też jeszcze mały wypadek, jeden z ludzi Crazass’a potrzebuje opatrunku.
- Bo ja zostawiłem komunikator w innym ubraniu - wyjaśnił po chwili Doc i zjawił się po paru minutach wyraźnie pospiesznie ubrany i z rozczochraną czupryną.
- To niech sam nałoży, jestem lekarzem nie pielęgniarką. Nie będę chuchał na każde kuku na paluszkach.
Spojrzał na Becky, potem na jej odczyty i uśmiechnął do pacjentki. - Nooo... wszystko w porządku. Za godzinkę lub dwie będziesz mogła spokojnie udać się do swej kwatery. Szybko odzyskujesz siły.
- Przyznaj się, że po prostu potrzebujesz tego sarkofagu dla innych pacjentów - powiedziała Becky. Po tym wszystkim co ją spotkało, czuła się jak przeżuty kawałek mięsa.
- Niekoniecznie, ale leżeć lepiej we własnym łóżku niż na zimnym blacie.

Po tej krótkiej wymianie zdań Bullit ruszył do grupki ze zranioną kobietą pytając ich. - No co tu się stało?
- Przyjebała gębą o stół! - Powiedział jeden z mężczyzn.
- Może odgryzła sobie język?! - Dodał kolejny.
- Albo zęby straciła?? - Wtrącił następny.
- Trochę dużo też wypiła - Dodała spokojnym tonem towarzysząca im kobieta. Sama poszkodowana z kolei, podtrzymywana przez pomagierów, stała na chwiejnych nogach, trzymając obie dłonie przy swoich ustach, a wszędzie było dosyć sporo krwi... Na widok lekarza odsunęła dłonie i spojrzała na Bullita swymi hipnotycznymi oczami, prosząc go o pomoc.


- Dobra... dobra...- Doc najpierw sprawdził drożność dróg oddechowych, co by się bidulka nie udusiła. To było najważniejsze, następnie walnął jej dawkę środków uśmierzających ból i usypiających, po czym obmył twarz dziewczyny z krwi...
- Zostawcie ją tutaj.- rzekł Doc zaczynając oględziny twarzy dziewczyny. A po ich obejrzeniu wydał wyrok. - Nałoży się jej maseczką z wkładką nano, to jej buźkę wykuruje bez pozostawiania paskudnych blizn. Na szczęście kości nienaruszone i mięśnie oraz nerwy też.
Spojrzał na towarzyszy dziewczyny. - No.. won stąd. Tu gabinet lekarski, a nie bar. Tylko jedna osoba może tu być zalana w trupa. Ja.

Gdy już wyszli, wrócił do Becky i przygotowując skręta mówił. - Utrata ręki to mały pikuś wobec twojego poprzedniego stanu, więc nie masz się czym martwić. To nie witalny organ, w dodatku łatwy do odtworzenia i transplantacji... w szpitalu pewnie zajęłoby to kilka tygodni maks. Tu mamy gorzej. Statek nie ma ani odpowiedniego sprzętu, ani zasobów energetycznych i nadal nie jest w najlepszym stanie. Tu raczej chodzi o kilka miesięcy hodowania klona twojej kończyny.. i przyda się ci tymczasowa lub stała proteza mechaniczno-elektroniczna. Tylko ta kosztuje ponoć trzy tysiaki plus.
- To aż tak źle ze mną było? - zagadała Becky i szybko przypomniała sobie groźbę Leeny, która najwidoczniej musiała mieć konkretny powód. - Wolę już klon, prawdziwą tkankę - powiedziała Becky, nadal starając się poskładać wszystkie myśli razem. - A trzy tysie to noszę w kieszeni - dodała.
- Więc zrobimy ustawienia na protezę tymczasową... bo na statku nie ma po prostu szans na szybkie wyhodowanie zdrowej kopii. Przykro mi... No chyba że znajdziemy jakiś szpital z odpowiednim sprzętem, ale z tego co pamiętam, nadal jesteśmy ścigani przez Unię. Mogą być więc problemy w takich szpitalach z rejestracją. - wyjaśnił Doc zapalając papierosa. - I nos do góry. Utrata ręki to jeszcze nie koniec świata. Przy technologii jaką dysponujemy to tylko tymczasowa niewygoda.
- To skoro masz pełne ręce roboty, i jeszcze słaby poziom krwi w alko... znaczy, na odwrót, to się nie wtrącam - Leena wyszczerzyła ząbki, po czym mrugnęła do Becky - Jak wyjdziesz, to Ci coś pokażę, co na pewno poprawi Ci humor...
- Coś z alkoholem? - zgadała pilotka spoglądając na przyjaciółkę, ale zdawała sobie sprawę, że nie o to chodzi. - Dobra. Doc da znać kiedy. Nie wiem tylko, czy sama dojdę do swojej kajuty - zauważyła.

Night przeciskał się przez tłumek, wyższy o Fluffiego siedzącego mu na głowie. Wyglądał na nim jak wielka futrzana czapka, z tym że z oczami, lustrującymi wszystko wokół i jęzorem wywalonym na wierzch.
- Tylko jedna... - strzelec powtórzył niepocieszony za Doc'iem. - Od kiedy to wprowadzono tak okrutne limity? Poratujcie flaszką, to ze Snifem upijemy się pod drzwiami... Snif, bo biały jak metakoka, a poza tym lubi niuchać - wyjaśnił zadowolony z bystrego pomysłu. - Jak się trzyma Becky?
- Moja salka, moje reguły... nie mam nic przeciwko chlaniu na korytarzu lub w innych częściach statku. - przypomniał Doc i ruszył do pobliskiej szafki, bo “środki przeciwbólowe”. - Co my tu mamy, bimber, jakieś whiskacze, rum?
- Widzisz Sniffy, mówiłem, że na Dave można liczyć - Night uśmiechnął się szeroko, choć wyraźnie był przybity. - To nie czas na bycie wybrednym Doc, dzisiejszego dnia od smaku i bukietu wschodnich równin planety Elizjum, gdzie w doskonałych warunkach dojrzewają niemodyfikowane genetycznie zboża, a trunki wiele lat leżakują w beczkach z drewna z prawdziwego zdarzenia, istotniejsze są procenty - zdradził preferencje.
Bulllit nie był może barmanem, ale doświadczenie z barów zebrał. Zapytał podając butelkę żótawej barwy i podejrzanego pochodzenia. - Kłopoty w raju?
- Taa, coś w ten deseń - strzelec potwierdził, przejmując cenny eliksir. - Pomyślałem, że jak wprowadzę umysł w alternatywny stan świadomości, może zrozumiem o co jej chodzi... Sniff z kolei nie może przeboleć, że mu się Arhon rozsypał, tragedie większe i mniejsze, ale nie zapomnimy też wypić zdrowia Becky. - powodów do picia nigdy nie brakowało, wystarczyło się dobrze rozejrzeć.
- Nie zrozumiesz... nie łudź się. To całkiem inna gospodarka hormonami. - wzruszył ramionami Doc.
- Więc nawet nie próbować myśleć - Night zbliżył się do łóżka z dochodzącą do siebie pilotką, odkorkował zębami flaszkę i pociągnął łyk. - Brzmi jak Bix. On dzisiaj bawi się z nas najlepiej. Sięgnę doskonałości jego umysłu, błogosławionego darem błogiej ignorancji - jak powiedział tak zrobił, nie odrywając się długo od butelki.
- Becky, Becky... ty musisz rozumieć, bo też masz ten, całkiem powaloną gospodarkę hormonami, ale nie będę pytał, powoli zbliżam się do doskonałości, jestem blisko.
- Powodzenia - mruknęła dość beznamiętnie kobieta, udając że wie o co chodzi Nightowi... Ona tu o mało nie wykitowała(!), straciła rękę(!), a ten po pijaku pierdzielił jej nad uchem coś o hormonach! Pod wpływem alkoholu robi się różne dziwne i głupie rzeczy, ale były chyba pewne granice... Swoją drogą, Becky sama by się teraz chętnie upiła. Czy Night też oberwał? Leena mówiła tylko o TRX... No, przynajmniej był jeden punkt dla Nighta, że wcześniej spytał o jej zdrowie - tylko albo olali jego pytanie, albo odpowiedzieli mu na migi żeby nie poruszał tego tematu. Różnie mogło być, ale Becky nie miała sił prowadzić dochodzenia.
- Dobra... koniec tego dobrego. Wszyscy którzy nie są ranni, wychodzić. Becky potrzebuje odpoczynku. Ta nowa też, a nie ciągłego gderania nad uchem. - burknął Bullit wyganiając resztę towarzystwa po tym jak wywalił klub ślimaka. Zresztą, sprawdziwszy parametry i ustawiwszy alarmy sam zamierzał opuścić ambulatorium.
- Eye, eye - Zasalutowała Bullitowi Leena, opuszczając ambulatorium...
- Skoro idziecie, to zapuśćcie mi muzę, ok? - rzuciła Becky. W tym całym bałaganie, przy tylu szkodach i cierpieniach, niewiele mogło poprawić jej samopoczucie, ale muzyka Billego była jedną z tych rzeczy - skromną w tych okolicznościach, ale zawsze to coś. Becky nie wiedziała kto ją włączył, ale była wdzięczna za sam fakt. Teraz czas spędzony w "sarkofagu" mijał... nie tak źle. Zdecydowanie miała o czym myśleć... nie wiedziała tylko co, w końcu o mało nie zginęła.

* * *

Becky odzyskiwała powoli siły, ale nadal była na prochach. Nie pamiętała kto odprowadził ją do kajuty - ktoś obcy, spoza ich załogi, przypuszczalnie randomowo wyznaczony bo był pod ręką. Dobrze jednak kojarzyła samą drogę - w końcu musiała robić za nawigatora. Była jednak zadowolona, że obeszło się też bez noszy czy wózka inwalidzkiego. Szła na własnych nogach - w końcu miała dwie, obie sprawne.
U siebie, w pierwszej kolejności padła na łóżko. Potem włączyła muzykę, ale mimo to nie było jej lekko... Została sam na sam z własnymi myślami... Poleżała kilka minut, po czym sięgnęła po flaszkę. Niestety po dwóch skromnych łykach butelka okazała się pusta... Becky nie miała jak oderwać się od rzeczywistości i musiała się z nią zmierzyć. Nie było jej łatwo. Jej myśli biegały jak oszalałe. O tym co się jej stało i o konsekwencjach na przyszłość.
Becky dość szybko się rozpłakała, przeklinając w myślach.
Po pokoju nadal walały się ciuchy, których nie miała czasu posprzątać odkąd robiły z Isabell przegląd. W gniewie złapała jedną z bluzek - normalną bluzkę z dwoma rękawami, która zupełnie już do niej nie pasowała. Chciała urwać prawy rękaw ale materiał był zbyt mocny, szczególnie że Becky była osłabiona... i miała tylko lewą rękę do dyspozycji! Zdenerwowała się jeszcze bardziej... Dorwała nożyczki i obcięła ten zbędny już rękaw. Tak wyglądało bardziej odpowiednio.


Potem zaczęła obcinać prawe rękawy kolejnych ciuchów. Jedna bluzka, druga koszula, trzecie... coś. Potem trafiła na coś co lubi - czarną skórzaną kurtkę, którą dostała dawno temu od Harrego. Nie chciała, nie mogła jej uszkodzić. Nie celowo... Odłożyła ją na bok i rozejrzała się dostrzegając co wyprawia... Jej wzrok padł na lustro i zanim zdążyła pomyśleć zarzuciła na nie jeden z ciuchów - nie mogła patrzeć na swoje odbicie... Usiadła na łóżku, zdruzgotana. Otarła policzki z łez, zbierając myśli do kupy... Pomiędzy utratą ręki, a wyrośniętym ogonem, sama już nie wiedziała co było gorsze... Ale z ogonem sobie poradzili, może więc z ręką też jakoś pójdzie? I z tą myślą, położyła się do łóżka i zdołała się spokojnie zdrzemnąć.

* * *

Doc zapukał do drzwi dziewczyny i gdy padło pozwolenie wkroczył do środka mówiąc:
- No i ? Jak humorek? Jak samopoczucie?
- Fatalnie. Prochy przestają działać - narzekała pacjentka, zadowolona że zdążyła ogarnąć zrobiony przez siebie burdel. - Powiedz, że coś mi przyniosłeś - dodała od razu, z nadzieją w głosie.
- Parę zestawów nanów w związku z twoim wyborem. I wieści... otóż, skoro masz pieniądze to ludzie od ślimaka mogą ci z miejsca załatwić tymczasową protezę. To nie organik, ale na razie wystarczy. Rozpocząłem już produkcję klona, na podstawie twego dna i komórek macierzystych... i idzie to stabilnie do przodu. - zaczął mówić szybko Bullit. - Przeciwbólowe przyniosłem, ale używają je z rozwagą. Nadmiar cię uśpi. Twoje ciało zdrowieje bez problemów, więc z nanami w żyłach szybko do siebie.
- Więc zdaje się na ciebie jeśli chodzi o dawkę - odpowiedziała Becky, nie pozwalając aby dolegliwości wpłynęły na jej poczucie zdrowego rozsądku. - Rozpocząłeś “klonowanie”? To mamy taki sprzęt na Feniksie? - spytała.
- Taaa... tyle że nie do klonowania całych ciał, czy nawet tak dużych fragmentów. Tylko zwykle mniejszych tkanek. Ręka... to już ekstremum. Maszyna służy do tworzenia mniejszych tkanek do przeszczepów chirurgicznych, więc za wydajna nie jest. Ale da radę, choć zajmie to jej sporo czasu. - wyjaśnił Bullit drapiąc się po brodzie.
- Brzmi dobrze, dzięki - odpowiedziała Becky. - Ale co do protezy, to może by tak ten “szalony tyłek” to podarował? Podobno miał nam pomóc, a tu same szkody i cierpienia. Sorka, ale mój limit się wyczerpał... Zresztą zdaje się teraz to my jego ratujemy, co nie? - dodała, nie chcąc na dokładkę po ostatnich katastrofach jeszcze się wykosztować, zwłaszcza na rozwiązania tymczasowe.
- Ślimak to... znajomek Leeny. Nie wiem jak on miał nam pomóc. I czy pomoże w czymkolwiek. Wiem natomiast, że nie chcę mieć u niego długów. - ocenił Bullit. - Śmierdzi mi jakąś mafią od niego. Oślizgłą bardzo.
- Nie znam gościa to się nie wypowiem - odpowiedziała krótko Becky. - To, że znają się z Lenną może świadczyć zarówno za nim jak i przeciwko. Trzeba jej spytać, z kim mamy do czynienia, jaki jest i co może zrobić. Zajmę się tym, ale ty też możesz - dodała. I tak musiała pogadać z kapitan, więc przy okazji postara się dowiedzieć więcej.
- Nie jestem zainteresowany. Ufam że Leena wie co robi i nie chcę się jej wpychać w robotę. Liczę tylko na to, że sprawę załatwimy szybko i się pożegnamy. - stwierdził krótko Doc.
- Masz dobre podejście. W innych okolicznościach postąpiłabym podobnie, ale muszę zagadać z Leeną - odpowiedziała Becky. - Chcesz mi zbadać rękę, albo zmienić opatrunek? - spokojnie zmieniła temat.
- Przyniosłem leki. - przypomniał Bullit i uśmiechnął się. -Na zmianę opatrunków jeszcze za wcześnie. Ale za dobę zjawię się u ciebie w tej sprawie. Powiedz... jak się czujesz? Siły powinny ci już powoli wracać. Nie miałaś też chyba zawrotów głowy?
- Czuję?... - zaczęła Becky. - Mam doła. Ale fizycznie nie tak źle. Odpoczywam, nie dostaję zawrotów głowy, ani nic... Chyba będzie w porządku - odpowiedziała, odbierając podane przez mężczyznę lekarstwa.


- To przejdzie. No cóż. Mnie obowiązki gonią. Muszę jeszcze zajrzeć do pacjentki co ją przynieśli i dopilnować paru innych spraw. Trzymaj się... eee... głowa do góry? - po tych słowach Doc wyszedł.
- Dzięki - odpowiedziała Becky, łykając jedną tabletkę.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 17-02-2017 o 11:14.
Mekow jest offline  
Stary 18-02-2017, 08:54   #127
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
KOLONIA ARGIANS, PO BITWIE

- Poszebujem pomoszy... - Wycedziła kapitan przez zęby, Night przemierzył wzrokiem pogorzelisko, szukając źródła problemu. Znalazł. Miało wysokie insygnia i uskrzydloną czaszkę na otoku, przyjemniaczek.
- Zaproponuj panu generałowi herbatkę na statku, w razie co zrobimy se z niego zakładnika, tam będzie łatwiej - poradził szyfrowanym kanałem. - Zaraz będę.

Przejrzał ekwipunek. Karabin z tłumikiem, który wcześniej się na niego wypiął, teraz ponownie wśród żywych i trzy plazmowe. Idealny zestaw do porwań. Nic tylko wyciągnąć zawleczkę i bawić się tuż przy głowie trzymanego w objęciach oficera. Z tego co pamiętał Leena też miała kilka. Noo.. lepiej być nie mogło. Uniósł się z ziemi, ze swojego posterunku pośród tańczących płomieni i ruszył w stronę kapitan. Towarzyszyły mu ślizgające się po zmęczonej ziemi długie, chwiejne cienie. Przygotowany na różne warianty dialogu, choć z drwiącym uśmieszkiem przyznawał, bardziej na siłowe.

[MEDIA]http://img07.deviantart.net/c92f/i/2013/054/4/f/gabesdown_final_by_mohzart-d5w0hyc.jpg[/MEDIA]

- Vice admirał Wilburn Shails, kapitan krążownika uderzeniowego “Posejdon” - Przedstawił się koleś, wyciągając dłoń w kierunku Leeny. Ta zaś, robiąc dobrą minę do złej gry, po niecałej sekundzie wahania, uścisnęła prawicę oficera Unii.

- Kapitan Thalia James - Kłamała jak z nut Leena - A to mój pierwszy oficer, Johnston Jung - Przedstawiła Nightfalla, który również dostał zaszczytu uściśnięcia dłoni Shailsa pod okiem jego ciężkozbrojnej obstawy.

- Zjawiliśmy się w samą porę, dając wycisk Napavans - Admirał uśmiechnął się zadziornie.

- A tak, tak, chociaż pierwszy atak odparliśmy sami - Odpowiedziała Leena… znaczy się, Thalia, wysilając się na wyjątkowo sztuczny uśmiech - Było ciężko.

- A jeśli mogę spytać, pani kapitan… stara corvetta wojskowa, zarejestrowana jako statek transportowy, dosyć nietypowe - Shails przeszedł od razu do konkretów, prosto w sedno sprawy, jednak zachowując pozory wielkiej uprzejmości i koleżeństwa po fachu.

- No… tak, tak. Odsłużyła swoje, odkupiona, wszystko jak najbardziej legalne - Leena zamugała oczkami.

- No przecież nie twierdzę inaczej... - Sukinkot Shails uśmiechnął się od ucha do ucha - I tak tu przypadkiem, w trakcie ataku jaszczurek na kolonię?

- Nie całkiem przypadkiem, wyłapaliśmy sygnał alarmowy z księżyca i postanowiliśmy na coś się przydać. Jaszczury ostatnio zbyt śmiało sobie poczynają. Uważają się za rasę wielkich, pierdolonych wojowników, a jedyne co im dobrze idzie to mordowanie nieuzbrojonych kobiet i dzieci - Night, alias Jonston Jung, gniewnie wyraził swoją dezaprobatę. - Mamy dość ich panoszenia się po kosmosie.

- Aha... - Przytaknął admirał, jakoś chyba jednak nie wierząc w wielce chwalebne motywacje pierwszego oficera - ...w każdym bądź razie, cieszymy się, że mogliśmy pomóc w potrzebie, jednocześnie oczywiście ubolewając poległych bohaterów. Czy możemy jeszcze jakoś pomóc? Zająć się rannymi, naprawić to i owo… wystarczy powiedzieć.

Leena zrobiła dziwną minę. Z całą pewnością Shails chciał wepchnąć swój nos, gdzie go nikt z obecnych nie chciał widzieć… jednak cała ta banda Unii była pokaźna, i mogli w ciągu pewnie i minuty poradzić sobie z obecnym składem i nie-składem “Fenixa”.
- Nie jest chyba konieczna dalsza pomoc, radzimy sobie dobrze, statek wkrótce będzie całkowicie zdolny do odlotu, także... - Pani kapitan spojrzała wymownie na Nightfalla, jakby szukając w nim wsparcia odnośnie swych słów. Zdecydowanie Leena miała zamiar jak najszybciej wynosić się z wielce braterskich i pomocnych ramion rządzących niemal w całym wszechświecie upierdliwców…

- Tak jak mówi kapitan, poradzimy sobie, a są dużo bardziej potrzebujący od nas, na nich lepiej skoncentrować wysiłki - strzelec nie miał problemu z odgrywaniem wielce praworządnego. Po prawdzie to wcale nie musiał za wiele udawać, służyć i chronić, tak kiedyś przysięgał. A, że służył i chronił za dobrze, zamieniając się w ultra twardogłowego sędziego Dredda, jak postać z tych starych projekcji, znalazł się tam gdzie stał właśnie teraz. W drobne kłamstwo, które starał się przemycić, admirał nie chciał uwierzyć, cóż nie miał zamiaru z tego powodu płakać.
- Lepiej przywrócić do działania infrastrukturę kolonii. Wodę, energię, sieć ciepłowniczą, inaczej mieszkańcy mogą nie przetrwać chłodu nocy.

- Tym się zajmą technicy i inżynierowie, gdy ostatecznie przepędzimy Napavans z miasta - Shails uśmiechnął się kuresko-perfidnie, dając tym samym do zrozumienia, że nie pozbędą się go tak szybko w trakcie tej rozmowy, jak i z otaczającego ich sektora? Chyba trafili na naprawdę cwanego skurczybyka.
- W końcu jak nieść pomoc cywilom, gdy nadal istnieje zagrożenie? Ale tymi w kopalni już się zajmujemy... - Dodał, po czym dziwacznie odchrząknął, przytykając pięść do ust - A wy nie potrzebujecie pomocy? Medycznej, technicznej?

- No taaak... - Night przytaknął, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z kilku faktów. - Z aglomeracji ciężko będzie ich wykurzyć. Dużo przeszkód terenowych, cywile, infrastruktura, którą lepiej oszczędzić i nie można tak po prostu wszystkiego zbombardować.
Również się uśmiechnął, tymczasowo niezainteresowany drugim z poruszanych wątków.
- No to przydaliśmy się podwójnie, że udało się część z nich wywabić na pustkowia... Uważam, że nie ma sensu wdrażać kolejnych ludzi, gdy zespoły zostały już ustalone, a zadania rozdysponowane. Niepotrzebne powtarzanie procedur i wprowadzanie zamieszania. Mogę skontaktować się z inżynierem pokładowym, czy przyda mu się jeszcze parę rąk do pracy - od niechcenia w końcu wrócił do tematu, tak forsowanego przez admirała, a miał na myśli pracę ciężką, brudną i gdzieś na poszyciu w największym wypizgowie, z dala od wnętrza okrętu.

Admirał zmierzył Johnstona Junga dziwnym spojrzeniem, po czym to samo uczynił z kapitan Thalią James.
- W razie czego, możecie porozmawiać z moim pierwszym. Ja się tu będę kręcił, roboty dużo… pani kapitan, panie Jung - Shails kiwnął głową, żegnając się z obojgiem, po czym odszedł od nich, zostawiając już samych.

Leena wyraźnie odetchnęła z ulgą, odczekała chwilę, po czym zwróciła się ściszonym głosem do Nightfalla:
- Musimy stąd wiać jak najszybciej. On jest jakiś dziwny… chyba coś wie.

- Nie musisz nic mówić. Chociaż wygląda na kogoś kto ma obecnie inne zadania i na nich się koncentruje - Night podzielił się spostrzeżeniem, ruszając w stronę Feniksa. Odczekał, czy Leena idzie za nim. - Nic dziwnego, z nich będzie rozliczany, a do wiadomej sprawy możliwe, że przydzielono kogoś innego, komu admirał Shails wcale nie zamierza pomagać, nawet jakby czekał na jego potknięcie. Jak dla mnie opuścimy to miejsce w jednym kawałku. Choć z panem czacha na czapce wejdziemy jeszcze w bliższą zażyłość. Jeszcze nie teraz, ale to nieuniknione.

- Nie podoba mi się to wszystko, zachowywał się, jakby się z nami bawił… a może ten sukinkot to jakiś ten… telepata, jak ślimak? - Odpowiedziała, idąc ze strzelcem na pokład Fenixa. Zajęci rozmową, rozmyślaniem, i wypatrywaniem oddalenia się Shailsa, oboje nie zauważyli przyglądającej im się postaci, znajdującej się kilkadziesiąt metrów od nich.

[MEDIA]http://p.gg.pl/thumb/p/d/81zgtd5BTZCj8lzgtd5BF_M/67bzb6zrgbjh.png[/MEDIA]


CORVETTA FENIKS, W DRODZE NA EREBUS

Jak się sypało to hurtem. Najpierw chcieli trzymać się z dala od Unii, a wpadli wprost w wu.ce. klozetnika uderzeniowego z mrocznej czeluści Posejdona. Potem Isabell wzięło się na dzieci. Przeeeebiegłe, jako ciężarna dostanie bardziej komfortową celę, łagodniej będą się z nią w osadzeniu obchodzić. Night wykrzywił się ironicznie. Nie mógł tak dłużej siedzieć. Siedzenie prowokowało do myślenia, a tego nie chciał. Musiał czymś się zająć. Wstał z łóżka i ruszył na korytarz. Z resztą, kogo obchodzi walona Unia? Kosmos jest niezmierzony, wystarczy, że polecą w rejony, gdzie każdy statek przymierza na starcie dostaje rakietę z wyrazami miłości i znika w przepięknym rozbłysku. Mały krok w bok. Autonomiczne układy Coalition of Planets, czy coś tam jeszcze innego. Do tego mieli dane o nielegalnych badaniach, które mogli w każdej chwili upublicznić, wywołując niemałą burzę i dyplomatyczny skandal, gdyby wspomnieć o porwaniach prominentów. Gdyby tylko ktoś im zagroził, posiadali narzędzia i sposoby. W żadnym razie nie byli bezbronni.

Analizując sytuację Night przemierzał dolny pokład. Z jednej dziury lecieli do kolejnej. Erebus... nazwa dobra by określić jakiś wielki, śmierdzący deephole, nic innego. W trakcie swojej wędrówki zauważył białego kudłacza, którego Arhon zabrał z Bellateera z sobie tylko znanych powodów. Zwierzak wyglądał na zdezorientowanego i zagubionego. Leżał pod drzwiami pomieszczenia, w którym... prawdę mówiąc, strzelec nigdy nie był. Czyżby blaszak wybrał se na kwaterę schowek na szczotki? Weź tu zrozum roboty. Futrzak podniósł na chwilę łepek, jednak rozczarowany widokiem, ponownie tęsknie oparł pyszczek na łapach, przymknął powieki. Czekał na droida, czy jak? Mała tragedia w cieniu tych wielkich. Mężczyzna zbliżył się do czworonoga i przykucnął.

- Czekasz na Arhona, koleżko? Przykro mi to mówić, ale uległ poważnym uszkodzeniom i z wizytą nie wpadnie. Głodny? - Night wyciągnął rękę i pieszczotliwie potarmosił zwierzaka po głowie. - Chodź, skoczymy do Leeny, napijemy się wódki. Lubisz wódkę?


~*~*~


- Ta flaszka to z jakiejś specjalnej okazji? - Zagadnęła Leena na korytarzu przed ambulatorium, tuż po tym jak Doc wyprosił ich z pomieszczenia.

Night uśmiechał się pod nosem. Miał wszystko czego potrzebował, częściowo opróżnioną flaszkę, która najwidoczniej już poprawiła mu humor i futrzanego, przyjemnego w mizianiu kompana na głowie, transferującego pozytywną energię swej kudłatej istoty. Zawartość nie była tym co widniało na etykiecie. Szkło stanowiło jedynie nośnik do przechowywania tajemniczej zawartości o równie podejrzanej proweniencji. Mocnej i zalatującej jakąś dziwną chemią, która wystrzeliła jego umysł w kosmos. Po minięciu progu zawahał się nad kierunkiem dalszych podbojów. Z przedłużającej się próby wybrania właściwej drogi wyrwał go głos kapitan.

[MEDIA]http://drinksfeed.com/wp-content/blogs.dir/1/files/2015/08/this-whiskey-is-being-shot-into-outer-space-for-science.jpg[/MEDIA]

- Nawet, nawet. Pewnie są lepsze, ale moja też niczego sobie - odpowiedział niezbyt mądrze, to go upewniło, że idzie w bardzo dobrą stronę.

- Pieprzysz jak potłuczony - Kapitan uśmiechnęła się pod nosem, odpalając fajka.

- Niiiice, ludzie nie używający mózgu są szczęśliwsi - strzelec miał teorię, którą planował zgłębić. W sumie już był jej pewien, ale dalszym badaniom nie chciał odmawiać z sobie tylko znanych powodów. - Masz ochotę wstąpić na drogę ku oświeceniu? - uniósł pytająco flaszkę.

Kapitan wzięła butelkę, pociągnęła solidnego łyka, po czym ją oddała. Spojrzała na strzelca mrużąc oczy.
- Normalnie to bym spytała, czy u Ciebie, czy u mnie… ale nie będę się wpierniczała między wódkę a zakąskę - Wzruszyła ramionami.

- Wiedziałem, że czegoś brakuje. Jednak nie od czapy jesteś tu kapitanem... zakąska - Night nie za bardzo chciał wysilać zwojów, aby nie zstąpić z ścieżki ku doskonałości, jednak pomysł mu się podobał. Zmarszczył lekko czoło. - Kantyna jest terenem neutralnym. Chodźmy tam, zrobimy se stolik z nietomnego Bixa.

Jako odpowiedź, kobieta zmarszczyła brewki, po czym samowolnie odebrała flaszkę od Nightfalla, pociągając zdrowo kolejny raz.
- Żeby go ruszyć, będzie potrzebny podnośnik? - Powiedziała, ruszając we wspomniane miejsce.

- Nie wydaje ci się, że lęk do dominujących kobiet i gabaryty jakie osiągnął, świadczą o posiadaniu despotycznej babci, wciskającej kaszkę z mleczkiem, aż do porzygania? - wniosek wydał się słuszny, a teza niepodważalna, jednak nadmierne myślenie odciągnęło Nighta od stanu nirvany. Droga okazała się trudna. Wyboista i pełna pułapek. Musiał odpokutować, poczuł jednak nieprzyjemną pustkę w dłoni. Spojrzał tęsknie na butelkę, którą Leena mu zabrała.

- Z tego co wiem, Bixa wyhodowano w laboratorium - Kobieta oddała flaszkę - Tylko mordka w kubeł, te informacje nie powinny być powszechne. No i duży mnie za taką gadkę nie zleje, gorzej by było z Tobą... - Uśmiechnęła się odrobinę złośliwie.

- Taa? - Night się zaciekawił. - Musi nam kiedyś opowiedzieć o przechytrzeniu strażników i ucieczce ze słojów wraz z pozostałymi kumplami Bixami przy radosnym rozwalaniu wszystkiego po drodze... - strzelec przyssał się do butelki i nie oderwał od niej aż do samej kantyny. - To byłaby wspaniała opowieść.
Otarł usta i rozejrzał się krytycznie po pomieszczeniu.
- Ja się pytam, gdzie jest kurwa muzyka?!
 
Cai jest offline  
Stary 19-02-2017, 20:53   #128
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Bix + Night


- Co tu się wyprawia? - Syknęła pani kapitan, widząc spory burdel przy stolikach. Założyła rękę na rękę, po czym wbiła wzrok w “Młotka”, który chyba tylko od samego spojrzenia Leeny miał ochotę stać się jednością z podłogą.

No i weź tu wytłumacz ten burdel pani kapitan, skoro połowy zajścia się nie pamiętało? Jak nic wyrzuci go przez śluzę, i tyle było z wielkiego piracenia, zdechnie w przestrzeni, zamieni się w kawał lodu, a ktoś kiedyś go staranuje dla zabawy statkiem, przerabiając na pyłek roznoszony w kosmosie, i nie będzie już piwa, nie będzie ciupciania, oj co powie “Mama”...

- Jak wrócę za 5 minut, ma tu być posprzątane. Chlanie chlaniem, ale jak tak syficie to już przesada - Leena pogroziła wielkoludowi palcem.

W tym czasie “Sniffy” strzelca zeskoczył z jego głowy pięknym łukiem, po czym zaczął ganiać wesoło po całej kantynie, śmigając między stolikami. W końcu przypatrzył sobie jakąś pustą flaszkę, i zaczął ją sobie dziko turlać po podłodze, robiąc przy tym nieco rabanu.

Kobieta spojrzała na Nightfalla, mrużąc oczy.
- O zwierzakach chyba jeszcze nie rozmawialiśmy? - Powiedziała, robiąc podejrzaną minę - Pomożesz Bixowi, w końcu szukałeś swojego mentora...

~

Gdy tak obaj podchmieleni mężczyźni przebywali w kantynie, zjawiła się niespodziewanie Isabell. Zatrzymała się w pół kroku na mniej niż sekundę… nie stop. To wyglądało raczej, jakby się prawie że potknęła, zawahała odnośnie następnego kroku, jednak nie zatrzymała czy i zawróciła. Pomaszerowała prosto do automatu z żywnością.
- Hi... - Rzuciła cicho w ich stronę.





Bullit + Vis


Parka w składzie pokładowy medyk i pokładowa mechaniczka spędzali niemal cały czas ze sobą… głównie zaś na figlach. W przerwach między nimi Vis naprawiała zdobycznego Mecha i wklepywała nowe oprogramowanie do sex-bota, by zrobić z niej dodatkowo sprzątaczkę, Bullit z kolei pilnował, by dziewczyna jadła, spała, i nie spędzała całego czasu tylko i wyłącznie na pracy. Darakanka miała bowiem spore zadatki na pracoholiczkę, co oczywiście mogło mieć zły wpływ na jej zdrowie.


Ogólnie jednak czasu w trakcie lotu było wystarczająco, Vis naprawiła więc bez większych problemów Mecha, i nawet sobie nim nieco pospacerowała po ładowni. Trochę nią rzucało na boki, i miała małe problemy z koordynacją maszyny, jednak radziła sobie nawet nawet, biorąc pod uwagę brak obsługiwania wcześniej takiego ustrojstwa. Napisała również nowy program “sprzątaczki” dla sex-robota, po czym pomagała i w dalszych naprawach samego Fenixa, wspomagając ludzi ślimaka.





Becky + Isabell


Przebywająca w swojej kajucie pilotka zasiadła przed komputerem, zajmując się studiowaniem publicznych informacji odnośnie odzyskiwania utraconych kończyn, i bezpośrednio powiązanych z tymi tematami zagadnień. Im dłużej zaś to wszystko studiowała, tym bardziej była przygnębiona.

Metody transplantacji wyklonowanych kończyn były delikatnie mówiąc… na etapie eksperymentalnym. Co innego wyhodować całego klona, a inną kwestią taką wyhodowaną kończynę(co samo w sobie było cholernie trudne) komuś przyszyć. Jedyną powszechną metodą nadal były cyber-kończyny, zaczynając od najprostszych modeli, wyglądających niczym zwykła, “metalowa” ręka robota, a kończąc na właściwie to nierozpoznawalnych dla wzroku, a nawet i dotyku, będących równie sprawnymi, co oryginały. Czyżby Dave ją okłamał, chcąc pocieszyć, dać nadzieję na odrobinę optymizmu w obecnej sytuacji, a może miał zamiar samemu przeprowadzać jakieś pionierskie kroki?


Becky odetchnęła głęboko, kiwając głową. Nie przypuszczała, iż kiedyś dojdzie do takiej sytuacji… chociaż nie, owszem, przypuszczała, mając na uwadze swoją życiową drogę, żyła jednak nadzieją, iż dojdzie do tego kiedyś, jeszcze w dalekiej przyszłości… rozległ się sygnał przy drzwiach kajuty, ktoś do niej przyszedł.

- Hej Becky! - Do środka wparowała Isabell z jakąś flaszką w dłoni. No tak, pilotka zapomniała zablokować drzwi, to Macolitka wpakowała się do środka - Hej, chciałam Cię odwiedzić… jeeeejku, skarbie, tak mi przykro...

W ciągu chwilki dziewczyna była już przy niej, wciąż siedzącej przy biurku, mocno przytulając zaskoczoną kobietę do swego biustu. Czuć było od niej procenty, zdecydowanie była ubzdyngolona.
- ... ale nie martw się, będziesz miała nową rękę, mogę się dołożyć, gwizdnęłam sporą sumkę nim zwiałam z domu, wszystko będzie dobrze - Isabell pogładziła Becky po głowie, wciąż przyciskając do swego ciała - Kupimy Ci taki bajer, z ukrytym nożem i blasterem, albo linką z kotwiczką, będzie wypas...

W końcu od niej odstąpiła, siadając tyłkiem na biurku.
- Chcesz się napić? A nie, czekaj, Ty nie możesz... - Pacnęła się dłonią w czoło. I dopiero teraz Becky zauważyła, że dziewczyna miała zaczerwienione oczy. Czyżby płakała?
- Wiesz, pomyślałam sobie, żebyś tu sama nie siedziała, to Cię odwiedziłam, bo co się będziesz sama dołować w 4 ścianach nie? - Isabell trajkotała jak najęta, robiąc w końcu przerwę, by pociągnąć z gwinta.






Wszyscy


Po 36 godzinach Fenix w końcu wyszedł z nadprzestrzeni, docierając do Systemu Erebus. Dzięki otrzymaniu odpowiednich koordynatów oraz kodów od ślimaka, corvetta ruszyła prosto w kierunku powierzchni księżyca.

Siedząca za sterami Leena, wspomagana przez Isabell, spociła się wyjątkowo mocno wlatując statkiem do zamaskowanego hangaru. Uczucie było naprawdę przerażające dla niezaznajomionych z sytuacją, dzięki bowiem jakimś technologicznym bajerom, czy tam i holograficznej maskaradzie, Fenix wleciał… prosto w powierzchnię Erebus 2, i już był w ogromnym hangarze. Można było w końcu porządnie odetchnąć, tutaj nie powinien ich znaleźć absolutnie nikt, i chwilowo załoga Fenixa była bezpieczna przed nadciągającymi w ich kierunku zapędami Union of Galaxies, a te z całą pewnością przybierały na sile, w końcu minęło już kilka dni od eskapad na feralnej stacji, i pewnie już dodano dwa do dwóch.


Sama kryjówka Crazassa była imponująca, ogromny hangar na większe jednostki, boczny na mniejsze, do tego masa różnorodnych pomieszczeń. No i jeszcze więcej jego ludzi, choć ci tu już nie wyglądali na typowych najemników, było bowiem nieco kobiet ubranych po cywilnemu, były i podrostki, a nawet i dzieciaki. Coś koło kolejnych dwóch tuzinów, do tego i różnych ras, była nawet i Vordanka!

Kiedyś był tu ponoć posterunek wojskowy jakiejś rasy, później kryjówka przemytników, aż w końcu ślimak zagarnął podupadłą ruderę, wyremontował wspólnie ze swoimi ludźmi(i nie-ludźmi), dzięki czemu wielu z nich mogło skryć się przed życiowymi problemami wszelkiej maści.

- Witajcie, witajcie - Do załogantów Fenixa odezwała się z sympatycznym uśmiechem kobieta o niebieskawej skórze - Jesteście głodni, macie ochotę na odpoczynek w pokojach, chcecie pojeździć po powierzchni księżyca, jakieś inne rozrywki, a może relaks w SPA?


Leena udała się natychmiast na naradę z Crazassem, w celu dopracowania szczegółów odnośnie problemu numer 1 trapiącego załogę, rzucając na odchodne - i z wyraźnym naciskiem - że są teraz wszyscy wśród przyjaciół… spoglądając przy tym wymownie na Bixa i Nightfalla.







.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 19-02-2017 o 20:57.
Buka jest offline  
Stary 28-02-2017, 15:09   #129
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- A gdyby tak?- od tego się zaczęło. Od sugestii i pytania. Jak dotąd Vis i Bullit nie sprawdzili czy naprawiona maszyna jest lepsza od żywej kochanki. Bo jakoś zawsze Dave zaczynał od sprawdzania Vis i… jakoś zapominali całkiem o drugiej opcji w postaci sexbota.
Akurat w tym przypadku Bullit miał podobne jak Vis problemy z koncentracją na ich planach. Natomiast dobrze radził sobie z odkrywaniem co lubi Vis, co lubi jej ciało i nie przejmowaniem się jej wadami. Darakanka mogła przy nim mówić co jej ślina na język przyniosła i nie martwić się konsekwencjami.
- A gdyby tak… sprawdzić… jak sobie nasza pokojówka radzi z interakcjami?- zamyślił się Bullit wtedy i począł wyjaśniać, iż… cóż, wyjaśniać to co wiedziała. Że owa zabawka nie ma własnej SI, tylko skrypty. I relacje musieli oprzeć na nich właśnie. A były one sprośne, skrypty właśnie… choć trudno powiedzieć jakie będą same relacje. Doc był ciekawy jak ich pokojówka poradzi sobie z interakcjami z ludźmi. Zamontowanie ukrytej kamerki nie było problemem dla Vis, podłączenie jej do kompa Doc’a też w sumie nie. Przy całej robocie jaką robiła przy mechach i samym sexbocie, to był mały pikuś.
Problem polegał na doborze nieświadomej ofiary eksperymentu.
Bix odpadał bo skoro nie podobały mu się macolitki, to sztuczna też mu nie podejdzie. Night i Isabell byli w związku, Becky i tak już wiele przeszła. Pozostał więc tylko jeden potencjalny cel… Leena.
Problem polegał na tym, że Vis była absolutnie przerażona takim pomysłem. Fakt, z Mechem się jej upiekło i zyskała nieco plusów pomagając przy naprawach statku, to jednak… Zarówno mina, jak i wzrok dziewczyny jasno dawał do zrozumienia, że wolałaby nie stać za owym pomysłem. Nie znaczyło to jednak, że nie zadbała o wszystko by ten wypalił. No bo, jakby nie spojrzeć, jak się coś robiło to trzeba to było robić dobrze.
- Jak się dowie to się wścieknie - poinformowała doktorka, po raz setny bodajże.
- To się wścieknie na mnie…- wzruszył ramionami Bullit.-Mój pomysł, moja wina jak coś się sypnie. Poza tym nie będziemy nagrywać, po prostu ktoś musi eksperyment obserwować, by ocenić wyniki.
Vis obdarzyła go sceptycznym spojrzeniem, po czym po raz kolejny upewniła się, że kamerki są tak przymocowane, że ich nie widać, za to obraz odbierany jest czysty i nie ma żadnych zakłóceń. Znając jej szczęście, więcej się oberwie jej niż doktorkowi, ale przecież nie będzie się wycofywać teraz, kiedy robota została już zrobiona. No i istniała szansa na to, że miał jednak rację.
- No niby masz rację - odparła, także po raz kolejny, po czym zadowolona z wyników testów usadowiła się na łóżku. - To kiedy chcesz ją wysłać? - zapytała, wchodząc w ton, w którym więcej było radosnego oczekiwania, niż niepokoju.
-Taaaak… za dziesięć, piętnaście minut? Nadałaś już jej trwałe imię?- dopytywał się Doc.
- Nieee - padła odpowiedź, nieco przeciągnięta, bowiem Vis właśnie układała się wygodniej, tak że w efekcie wylądowała na brzuchu, z głową wspartą na rękach. Tak było nie dość że wygodnie, to jeszcze dawało ciekawą perspektywę gdy się przyglądało bot’owi i doktorkowi przy okazji. - W klubie mieli jednego bot’a, trochę do tego podobnego, na którego wołali Lola. Imię dobre jak każde inne… Chyba - dodała, bo wcale pewna nie była. Dla niej to był po prostu GHX-234, imienia nie potrzebował.
[i]-Lola… ładne imię… Hej, w jakim klubie? [i]- zaciekawił się Bullit zerkając na Vis rozbawionym spojrzeniem.
- Dla panów - odpowiedziała, szczerząc ząbki. - Chociaż kobiety też tam przychodziły - dodała z zamyśleniem, jakby nie do końca pewna czy podała właściwe określenie lokalu. - W każdym razie tam właśnie spotkałam Lolę. I parę innych, ale nie pamiętam imion. Lola się zepsuła, więc ona mi jakoś tak bardziej w pamięci została. Niestety, to chyba był pechowy okres bo tylko ten jeden bot się zepsuł, więc dziewczyny stwierdziły, że nauczą mnie innych fuch, dzięki którym dało się nieco dorobić. To było nawet zabawne i dość opłacalne, dopóki któryś z łowców mnie tam nie wypatrzył i trzeba było szybko znikać - zakończyła nieco markotnie.
-Aż kusi spytać… czego cię tam nauczyły.- zaśmiał się łobuzersko Doc równie łobuzersko wodząc palcami po jej ogonie. Od podstawy po końcówkę.
- Głównie tańca - poinformowała go Vis, najwyraźniej nie widząc powodu by trzymać owe nauki w tajemnicy. - Okazało się, że ogon jest bardzo przydatny także i w tej dziedzinie. Daje lepszą stabilność na rurze - dorzuciła kolejną informację, przyglądając się poczynaniom doktorka.
-Kiedyś będziesz musiała mi pokazać.- mruczał Bullit wodząc po nim dłonią i przyglądając się mu po czym uruchomił GHX-234 komendą głową.
-GHX-234, tryb aktywny.-
Maszyna stojąca nieruchomo pośrodku pokoju doca obudził.


Wybierz tryb kliencie.- uśmiechnęła się maszyna.
-Tryb administracyjny.- padło polecenie doca i robot stracił uśmiech zamierając i mówiąc metalicznym głosem.- Głos rozpoznany, dostęp udzielony.
-Tryb personalizacji. Zmień etykietę na nazwę kodową Lola, wraz z odmianami.- zadecydował Bullit.
-Zmiana przyjęta. Jestem Lola.- odpowiedział dollbot uśmiechając się uroczo.
Uwaga Vis natychmiast przeniosła się z doktorka na bot’a, a czujny wzrok śledził zarówno zmiany jakie następowały w wyglądzie zewnętrznym jak i szybkość reakcji na wydawane polecenia. Nie żeby dziewczyna miała wątpliwości co do jakości swojej pracy, jednak upewnić się nigdy nie szkodziło.
- Wydaje się być gotowa do swojej misji - stwierdziła, powracając wzrokiem do doktorka. - Ciekawi mnie trochę reakcja pani kapitan. W końcu może jej nawet nie wpuścić do swojej kajuty, a wtedy nici z całego przedsięwzięcia. - było to jawne czarnowidzenie, pod którym skrywał się niepokój który powrócił wraz z przebudzeniem się maszyny.
-Jak znam panią kapitan… to ona lubi śliczne kobiety w skąpych ciuszkach.- zażartował Doc, po czym rzekł do Vis. -Sprawdź czy kamera przekazuje obraz na monitor mojego komputera.
Po czym zwrócił się do Loli, podając jej informacje gdzie ma się udać i co ma tam robić.
-A tutaj… mam nie robić.. porządku… ups…-odparła Lola przypadkiem upuszczając miotełkę i schylając się po nią tak, by Vis i Bullit mieli co popodziwiać.
No cóż… w końcu jej pierwotną funkcją była taka właśnie pokojówka.
Vis zachichotała w odpowiedzi, rozbawiona wyobrażeniem miny Leeny, gdy ta doświadczy czegoś podobnego. Zaraz jednak z jej ust spłynęło pytanie.
- Skąd wiesz że takie lubi? - wypaliła, przenosząc wzrok z bot’a na doktorka, zbierając się przy okazji z łóżka żeby zrobić o co ją poprosił.
-Nie dowiemy się dopóki nie sprawdzimy prawda?- odparł ze śmiechem Doc i wysłał Lolę do boju. Sam ciekaw co Leena zrobi.-Jak tam ekran ?
Odpowiedziała mu po krótkiej chwili.
- Gotowy do akcji - odwróciła się do doktorka serwując mu pokaz uzębienia. Widać ponownie niepokój o reakcję pani kapitan gdzieś się rozwiał i zostało tylko wyczekiwanie na pokaz no i zwykła radość z tego, że się do owego pokazu przyczyniła. Ustawiła wszystko tak, żeby dobrze było widać z łóżka, po czym powróciła na nie, wskakując z cichym, acz radosnym piskiem.
Doc z dużym wiaderkiem świeżo przygotowanego popcornu zajął miejsce obok niej, tuląc Vis do siebie.
Ona zaś od razu skorzystała z okazji i wsadziła łapkę do wiaderka by wykraść z niego garść popcornu.
- Jak myślisz, otworzy? - dopytywała się, trzymając ową garść tuż przy ustach. Sądząc po ruchach ogona i tym, że nie spuszczała wzroku z monitora, najchętniej w tej chwili ruszyłaby za bot’em, tylko po to by mieć pełny obraz sytuacji.
-Powinna.- zamyślił się Doc.- Jest u siebie.


Lola ruszyła w kierunku wyznaczonego celu ignorując wszystko i wszystkich pod drodze. Nie uniknęła potykania się od czasu do czasu zmysłowo kręcą przy tym pupą, ale to też była część programu. Dotarła w końcu do kwatery Leeny i zapukała.
- Nom? - Rozległo się zza drzwi, nikt ich jednak nie otwierał.
-Jestem Lola… ponoć zamówiła pani sprzątanie.-wyszczebiotał dollbot radośnie.
- Huh? - Dało się słyszeć, przy jednoczesnym otwieraniu drzwi. Pojawiła się w nich Leena z mokrymi włosami, ubrana w biały szlafrok. W kącikach ust dymił papieros…
- Nie, nie zamawiałam - Powiedziała, przyglądając się Loli z góry do dołu - Kto Cię przysłał? - Spytała, opierając się o framugę.
-Administrator Bulllit. Sprzątać, zmiatać?- rzekła entuzjastycznie Lola machając miotełką.-Test… użyteczności.

-No to przekonamy się jak przekonująca jest Lola.- mruknął do ucha Darakanki Doc jednośnie muskając palcami jej brzuch. I zajadając się popcornem, który to kubełek postawił sobie na brzuchu.
Vis jednak kompletnie na doktorka uwagi nie zwracała, pochłonięta oglądaniem wyczynów bot’a, a raczej reakcji Leeny, które od czasu do czasu pojawiały się na ekranie. Pani kapitan jeszcze nie sprawiała wrażenia rozgniewanej, jednak Darakanka nie znała jej na tyle by mieć pewność co do tego, że taki stan rzeczy się utrzyma. Podjadała też całkiem aktywnie z wiaderka, korzystając z tego, że znajdowało się na wyciągnięcie ręki.


-Sprzątać, zmiatać, czyścić… takie jest moje zadanie.- wyjaśniał tymczasem bot machając miotełką i pochylając się tak, że przypadkiem jej dekolt za bardzo przyciągał wzrok.
- Acha… Doc... - Pokiwała głową Leena, zaglądając w biust dollbota - No dobra, to właź... - Pani kapitan przesunęła się, robiąc miejsce Loli, samej udając się na swoje łóżko, na którego skraju usiadła, obserwując dalszy przebieg wydarzeń.
No i robot zabrał się za sprzątanie w komnacie pani kapitan wesoło podśpiewując. Przykładała się do zadania, nieco figlarnie podskakując w swoim skąpym ciuszku i … upss.. od czasu do czasu jej coś spadało, a siedząca Leena mogła podziwiać krągłości dollbota w pełnej okazałości.
- Ech ten Bullit - Parsknęła Leena, gasząc fajkę w popielniczce - A powiedz no Lola, co jeszcze oprócz sprzątania potrafisz? - Kobieta zmieniła pozycję, kładąc się na łóżku na boku, podpierając głowę ręką.
-Co potrafię? Uprzyjemniam czas.- odparła radośnie maszyna.
- A umiesz masować? - Spytała pani kapitan.
-Tak… umiem.- odparł entuzjastycznie bot.

-Mówiłem że się jej spodoba.- mruknął cicho Doc wprost do ucha Vis.
- Mhmm - mruknęła w odpowiedzi, ciekawa czy Leena faktycznie skorzysta z umiejętności Loli. I nie myślała tylko o masażu, do czego bez watpienia przyczyniał się, mruczący jej do ucha. No, skoro nerwy już nieco opadły to mogła wreszcie skupić się na czymś innym.

Sam dollobot ruszył w kierunku Leeny z miotełką.- Czy życzysz sobie dodatkowych atrakcji, droga Leeno?
- Wymasuj mi plecy Lolciu - Parsknęła kobieta, zsuwając szlafrok w okolice swej pupy, jednocześnie kładąc się na łóżku na brzuchu.



Lola przez chwilę gapiła się na Leenę, podczas gdy jej mały zestaw skryptów interpretował wypowiedź pani kapitan dając obojgu widzom widoki do podziwiania.
-Może pokażę…-rzekła gdy program dotarł do skryptu decyzyjnego. I Lola poczęła masaż od delikatnego i zmysłowego muskania piórami miotełki pleców pani kapitan.

-Całkiem nieźle jak na ograniczoną wersję SI- ocenił Bullit cicho, przyglądając się dziełu dziejącemu się na ekranie monitora i masując brzuszek Vis jednakże zdecydowanie bardziej grzecznie.
Vis musiała mu przyznać rację. Od razu też przyszło jej do głowy stworzenie dodatkowego programu zawierającego podstawy masażu, który jednak na celu miałby relaks, a nie pobudzanie. No i może masaż specjalistyczny, przeznaczony dla pacjentów po urazach… Kolejne pomysły śmigały przez jej głowę, chociaż miała pewne problemy ze skupieniem się na nich i tym, co by trzeba zrobić by je w życie wprowadzić. Zamiast więc podzielić się nimi, obserwowała tylko dalsze poczynania Loli, kątem oka śledząc te, które były autorstwem doktorka.


Tymczasem Lola jedną dłonią masowała plecki Leeny drugą wodziła miotełką zahaczając ją o granice pupy i boki dziewczyny. Sam dotyk jej palców, sugerował że to pobudzający masaż jej zaprogramowano, nie relaksujący. Leena zamruczała, lekko się poruszając, najwyraźniej podobały jej się techniki, jakie stosował dollbot.
- Starczy już tej miotełki, teraz obie dłonie… ale najpierw ściągaj butki i tu wskakuj - Pani kapitan klepnęła własny tyłek.
- Hi hi hi.- zachichotał dziewczęco dollbot i zajął się zdejmowaniem butków, stawiając każdy przed nosem Leeny, by mogła podziwiać proces ich zdejmowania i kształty jakie się z nich wyłaniały. A także podejrzeć inne szczegóły anatomiczne.

-Trochę Loli zazdroszczę… muszę przyznać.-zaśmiał się cicho Doc nie odrywając oczu od ekranu przez który obserwował Leenę “oczami” Loli.
- Dlaczego? - zapytała Vis, wyraźnie zdziwiona jego słowami. Jak dla niej powinno się chyba zazdrościć Leenie, ale w sumie mogło jej coś umknąć więc wolała dopytać.
-Leena ma swój urok… zwłaszcza, gdy jest w takim nastroju.- wyjaśnił cicho Doc, jakby bał się kapitan spłoszyć.
Tak, zdecydowanie coś jej umykało, bo wcale nie widziała tego co widział doktorek. Pani kapitan była… No, chyba w dobrym humorze i tyle. Jak przy basenie. Co w tym urokliwego było, tego już Vis nie była w stanie dostrzec.
- Chyba coś mi w takim razie umyka - przyznała otwarcie po czym wzruszyła ramionami bo to nie było istotne dla przeprowadzanego testu maszyny.
-Posiedzisz dłużej na Feniksie to zaczniesz zauważać pewne… symptomy.- wyjaśnił Doc cmokając Vis w policzek.
- Wątpię - wyraziła swoją uzasadnioną obawę. - Tego typu niuanse zwykle mi umykają więc nawet nie staram się na nich skupiać bo po co? - uśmiechnęła się do niego, po czym z powrotem przeniosła wzrok na akcję wyświetlaną na ekranie monitora.
- Chcesz masaż? - zapytała nagle, nie odrywając wzroku, akurat gdy…

Dollbot wskoczył tymczasem na łóżko obejmując nogami biodra pani kapitan i zsuwając szlafrok niżej by odsłonić pośladki. Po czym Lola zaczęła wodzić i ugniatać owe krągłości pupy, masować plecki i kark leżącej pod nią Leeny, nachylając się przy tym bardzo i muskając ustami szyję pani kapitan. Ta z kolei mruczała, zadowolona z zaistniałej sytuacji, podkładając sobie nawet obie ręce pod policzek. Leżąc tak, była wyraźnie odprężona, a może i nawet powoli pobudzona, w końcu bowiem cicho odezwała się do Loli:
- Możesz zejść niżej...
-Tak.. mogę…- wymruczała Lola zalotnie zsuwając ręcznik z krągłej pupy pani kapitan i masując ją powoli i zmysłowo. Nachyliła się wodząc językiem po kręgosłupie Leeny, niewątpliwie przechodząc w pierwotnie zaprojektowany tryb erotyczny.

A obserwujący to Doc wydusił z siebie cichutko.-Ttakk… chcę… macan… masaż.
Nie mógł w zasadzie oderwać wzroku od ekranu, choć… nadal muskał palcami brzuszek Vis.
Który to wymknął mu się spod palców gdy Vis klęknęła na łóżku.
- Będziesz się musiał położyć na brzuchu - poinformowała go, na chwilę tracąc zainteresowanie widokami na ekranie. Jej umysł przeskoczył bowiem na nowe tryby wiążące się z kolejnym wyzwaniem.
Bullit tylko się uśmiechnął pobłażliwie, usiadł i zaczął zdejmować górne części ubrania. Po czym położył się na brzuchu…-Jestem cały twój.
Jednocześnie obserwując wydarzenia na ekranie.
Vis nie trzeba było namawiać by z tego zaproszenia skorzystała. Usadowiła się ona wygodnie, w tym samym miejscu co Lola na Leenie. Poprawiła się jeszcze, wiercąc na doktorkowych pośladkach, co by dobrze rozłożyć ciężar ciała, po czym zabrała za masowanie. Zaczęła od dołu, a konkretnie od boków, powoli pnąc się ku górze, ugniatając przy tym mięśnie palcami i nasadą dłoni, naprzemiennie. Gdy skończyła prawy, zabrała się za lewy, zerkając od czasu do czasu na ekran. Jej masaż nie przypominał tego, który robiła Lola. No ale też Vis nie robiła pobudzającego, a relaksujący, a te jednak od siebie różniły się trochę. Po krótkim namyśle zapytała jednak.
- Może wolałbyś pobudzający?

Leena w tym czasie, coraz bardziej oddająca się poczynaniom Loli, raz aż cicho jęknęła z zachwytu, gdy dłonie dollbota pieściły jej pośladki. Sama je w jej kierunku nieco wypięła, a po kilku chwilach, dochodząc chyba do wniosku, że tak nie jest zbyt idealnie, sięgnęła po swoją poduszkę, wpychając ją sobie pod podbrzusze. Dzięki temu zabiegowi, pupcia była nieco wyżej, i gotowa na kolejne pieszczotki.
- Zejdź niżej... - Szepnęła kobieta, co dollbotka natychmiast uczyniła.

-Mhmm..- wymruczał Bullit rozkoszując się dłońmi dziewczyny.-Chciałbym.. a potem ciebie wymasować…-
Dotyk Darakanki zmienił się nieco. Nacisk dłoni zelżał, a przesunięcia dłońmi stały się bardziej pieszczotą dłoni, niż faktycznym masażem. Wciąż jednak mięśnie były aktywnie pobudzane, głównie przez opuszki palców. Nie minęło jednak dużo czasu gdy do dłoni dołączyły usta, sunąc powoli od karku w dół, idąc za linią kręgosłupa. Delikatne muśnięcia wargami były ledwie odczuwalnym podrażnianiem skóry, przynajmniej dopóki nie dołączył do nich język.
Podczas gdy ręce zajęły się górną częścią pleców, usta i język skupiły się na ich dolnej części. Nie dało się też ukryć, że ten ostatni wnikał od czasu do czasu nieco głębiej, zwiedzając rejony które wciąż były zakryte materiałem, chociaż grzecznie zatrzymując się na samym brzegu.
-Robisz się całkiem niezła w zajmowaniu się żywym organizmem. Czyżbym był tak fascynującą żywą maszyną, czy też po prostu ćwiczysz… na mnie…- ostatnie słowa przyszło mu wypowiedzieć z trudem.
- Miałam dobrych nauczycieli - usłyszał, a pieszczota języka ustała na czas wyjaśnień udzielanych przez dziewczynę. Nie ustały za to działania dłoni, które teraz skupione były na karku i barkach, okresowo zbaczając na ramiona i powracając z powrotem do swej poprzedniej pozycji, zahaczając przy tym nieco głębiej o głowę i włosy Doc’a.
- Przez pewien czas uczyłam się sztuki masażu u starego człowieka, któremu pomagałam z jego muzealnymi okazami robotów. Kolekcjonował je i chciał żebym naprawiła kilka. W zamian podzielił się ze mną swoją pasją. No, inna niż roboty - dorzuciła wesoło, pochylając się i końcem języka wnikając do ucha doktorka. - A tego nauczyły mnie dziewczyny w klubie - dorzuciła kolejne wyjaśnienie, chichocząc cichutko.
Pupa pani kapitan była wyraźnie widoczna i zmysłowo masowana. Do tego jednak Lola dołączyła inny rodzaj masażu wodząc powoli języczkiem po wyeksponowanym tyłeczku pani kapitan ku uciesze widzów. I sięgając nim w intymne obszary Leeny.

-Mmm… a lubisz mnie tak masować?-wymruczał się wiercąc nieco pod nią, bo i to co słyszał za ekranu i to co czuł pod pieszczotami Vis… było pobudzające.
- Rzadko robię rzeczy których nie lubię - wyjaśniła, jak najbardziej szczerze. - Stąd pewnie biorą się moje kłopoty ale jakoś nie widzę szansy na jakiekolwiek zmiany na tym polu.
Zerknęła na ekran i doszła do wniosku, że pora posunąć ten masaż nieco dalej. Wycofała się więc z pośladków Doc’a po czym rzuciła:
- Może zdejmiesz też resztę? Trochę pozbawione jest sensu masowanie przez materiał.
- Ja narzekać nie zamierzam na ciebie.- odparł ze śmiechem Bullit wstając i zabierając się za całkowite rozbieranie się, odsłaniając zarówno całkiem znane jej obszary swego ciała jak i efekty jej masażu dumnie potwierdzające talenty Vis.
Ta zaś obdarzyła go psotnym uśmieszkiem, po czym zapytała.
- Wolisz na stojąco, czy się jednak położysz?
Doc ostrożnie położył się na plecach zerkając na atuty Vis i dodając łobuzersko.- A tobie ubranie nie będzie przeszkadzać w działaniach?
Vis, nadal psotnie się uśmiechając, wstała z łóżka gdy tylko Doc się na nim położył. Co prawda nie sądziła by te lekcje miały się jej kiedyś na coś przydać, była jednak teraz wdzięczna dziewczynom bo bawiła się przednie. I Doc najwyraźniej też.
- W tej kajucie wyraźnie brakuje jednego elementu wyposażenia ale chyba sobie poradzę - stwierdziła, powoli sięgając dłonią do suwaka kombinezonu, który miała na sobie. Co prawda zwykle nosiła się nieco luźniej ale jednak, jak się ostatnio przekonała, takie obcisłe ciuszki miały swoje zalety. Szczególnie gdy doktorek znajdował się w pobliżu.
Suwak sunął sobie wolno w dół, podczas gdy druga dłoń leniwie zaczęła zdejmować kombinezon z prawego ramienia, nieznośnie wręcz wolno odsłaniając kryjące się pod materiałem ciało. Podobny los spotkał lewą stronę. Nie zwiększając tempa, tym razem obie dłonie Vis wniknęły pod nie do końca rozpięty ciuszek, po to tylko by wyłuskać z niego obie krągłości. Cały czas przy tym spojrzenie dziewczyny utkwione było w doktorku, ciekawe jego reakcji na jej poczynania.
Spojrzenie Doca.. oderwało się całkowicie od ekranu wodząc za dłońmi Vis niczym za parą przewodników po niezwykle kuszących obszarach. Działania Darakanki odbiły się też w postaci wyraźnej owacji na stojąco dolnej partii ciała Bullita, co Vis jednoznacznie kojarzyło się z przyjemnym ciągiem dalszym. Niemniej… całą atmosferę podsycały jeszcze dźwięki z ekranu. Lola… nie próżnowała, Leenie zaś było chyba już coraz lepiej, sądząc z tych wszystkich coraz bardziej narastających jęków. Bo też dollbot masując pupę, językiem sięgnął między uda… zajmując się kompletnym i dogłębnym masażem kwiatuszka kobiecości pani kapitan.

Bullit był jednak zahipnotyzowany i nie mógł oderwać wzroku od Vis… wręcz ją nim pożerał zafascynowany, każdym jej gestem i uśmiechem. I tym co odsłaniała.
Vis zaś, zadowolona z wrażenia które wywierała na doktorku, a które oznaczało poprawnie wykonaną pracę, zaczęła się powoli odwracać do niego tyłem. Jej dłonie przeniosły się na boki, a następnie na pośladki, powoli także i je wyłuskując z kombinezonu. Pochyliła się przy tym lekko do przodu, końcówką ogona przesuwając po swojej skórze, delikatnie też wnikając nią pomiędzy nogi, ot na tyle by do końca zsunąć z ciała materiał, który je zasłaniał. Gdy opadł na podłogę, pochyliła się głębiej, podobnie jak Lola nieco wcześniej, by podnieść ubranie z podłogi. Następnie odwróciła się z powrotem, zakrywając nim odsłonięte wcześniej partie ciała. Zakryła także działania dłoni, które zajęły się zdejmowaniem ostatniej przeszkody, która okrywała jej wdzięki, a która wkrótce leżała sobie, niepotrzebna już, na podłodze. Wciąż częściowo zakryta zrobiła krok w stronę łóżka, a następnie przyklękła na nim. Wypuszczony z dłoni kombinezon opadł, odsłaniając nagą i całkiem z siebie zadowoloną dziewczynę.
-Choć tu do mnie…- ton w jakim Bullit wypowiedział te słowa… drapieżny i lubieżny zarazem świadczył, podobnie jak błysk w jego oku, że zapomniał o planach masażu i miał inne pomysły na dalszy rozwój sytuacji.
Uśmiech Vis świadczył o jej niewątpliwym zadowoleniu z reakcji doktorka. Powoli, no bo śpieszyć się przecież nie powinna, a przynajmniej dziewczyny tak zwykle doradzały, zaczęła się do Buillta zbliżać. Jej dłonie opadły na łóżko, po bokach jego nóg. Pochyliła się też nisko, sunąc z twarzą tuż przy jego skórze, wypinając przy tym tyłeczek wysoko. Ogon leniwie poruszał się, wijąc niczym wąż i od czasu do czasu lekko muskając jej pośladki, podczas tego powolnego zbliżania się, które jednak ustało gdy usta dziewczyny znalazły się na wysokości doktorkowego pasa.
- Masaż - przypomniała mu, szczerząc się do niego, po czym wysuwając swój długi języczek by zasugerować wykorzystanie w tym celu czegoś innego niż dłonie. Czegoś, co właśnie zaczęło delikatnie badać skórę doktorka, tuż poniżej pępka.
- Jestem cały.. twój… masuj… na co masz ochotę.- spojrzenie Bullita mówiło Vis, na co on ma ochotę. Na całą Darakankę właśnie.

- Och! Och! Ooooch!! - Rozległo się z ekranu, o którym oboje chwilowo zapomnieli, co w sumie wywołało u nich lekkie uśmiechy. Pani kapitan najwyraźniej przeżywała już finał swej przygody z Lolą…
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 28-02-2017, 15:16   #130
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- Więc… na co mamy ochotę Vis?-zapytał zaczepnie Doc.
Wzrok Darakanki utkwił na chwilę w twarzy Doc’a, po czym bez słowa z jej strony zsunął się na szyję. Po szyi skupił się na torsie, na badanym przez język pępku, a następnie, przerywając owe badania, spoczął nieco niżej. Doc otrzymał swoją odpowiedź, chociaż nie została mu ona udzielona werbalnie. Zamiast tego usta dziewczyny zajęły się masowaniem.
Bullit poddawał się cicho działaniom Vis zaciskając dłonie na pościeli, by nie rzucić się na nią jak dzika bestia. Jęki Leeny tylko doprawiały całość odrobiną pikanterii.
I zdawały się pobudzać działania Vis, które z lekkich muśnięć, liźnięć i otuleń wargami, przeszły do zdecydowanie głębszych badań nad obiektem jej zainteresowania. Do owych badań dołączyła także dłoń, otulając palcami w delikatnym, acz pewnym uścisku.
Vis przez chwilę bawiła się w ten sposób, wysysając przy okazji z doktorka wszystko co zdołała, po to tylko by nagle przerwać, unieść twarz i spojrzeć na niego z błyskiem w szkarłatnych oczach.
- Proponuję zmienić formę masażu - rzuciła, zbliżając się do jego twarzy, przez co i reszta ciała zmieniła trochę swoje położenie, wystarczająco by owa zmiana formy stała się możliwa.
-No… nie wiem…- droczył się z nią Doc głaszcząc po głowie i po różkach.-Jak chcesz mnie do swej propozycji przekonać ?
Nie brzmiał zbyt wiarygodnie. Oczy mu się świeciły pożądaniem i uśmiechał się tak jakoś.. czule.
O tym jak, przekonał się w następnej chwili gdy ogon zajął miejsce, które wcześniej zajmowały język, usta i dłoń. Jednocześnie biodra dziewczyny obniżyły się nieco, na tyle tylko by doktorek mógł poczuć ciepło jej wnętrza, jednak nie dość by się w nim zatracić.
- To podobno świetnie sprawdza się w tego typu pertraktacjach - stwierdziła, a sądząc po krótkich przerwach między słowami, miała ona wyraźną ochotę by owe pertraktacje skończyły się jej zwycięstwem. Ku przyjemności obojga zainteresowanych.
-Jak mam nie… ulec… twojej argu.. men… tacji…- wymruczał Bullit, chwycił ją za kark i przyciągnąwszy jej twarz do swojej pocałował namiętnie i dodał.-Ale następnym razem to ja… wymasuję ciebie… zgoda?
Zgoda została wyrażona poprzez wycofanie się ogona, którego miejsce zajęło ciało Vis. Sądząc po uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy zaraz po tym gdy usta opuściło westchnienie, była nader zadowolona z wygranych negocjacji. By owe zadowolenie podkreślić, zaczęła poruszać się miarowo w przód i tył podczas gdy jej dłonie rozpoczęły leniwy masaż torsu doktorka, z okazjonalnym zahaczeniem o barki i kark, gdy pochylała się by ponownie złączyć ich usta w pocałunku. Najwyraźniej te też się jej spodobały bo robiła tak dość często.
Bullit najwyraźniej również polubił owe pocałunki, bo przedłużał chwile gdy usta ich się stykały. Pieścił jej wargi muśnięciem języka i… przy okazji masował piersi będące w owej chwili w zasięgu jego dłoni, bo gdy się odchylała po pocałunku, zostawały mu tylko jej uda i łydki do muśnięć palcami.
Odchylała się zaś na coraz to dłuższe okresy czasu, co wiązało się także z przyspieszeniem tempa w jakim poruszało się jej ciało. Przyspieszył także oddech, a z ust prócz powietrza wyrywały się westchnięcia, które po czasie przeszły w pojękiwania. Odchylała się też coraz bardziej, aż w końcu przesunęła dłonie z torsu doktorka na jego uda, podpierając się nimi i pogłębiając zespolenie. Dawało to też Doc’owi lepszy dostęp do niektórych części ciała, którymi zaczął zajmować się ogon Vis.
Dysząc głośno i spoglądając na wijące się ciało Vis rozpalonym spojrzeniem. Jego dłonie spoczęły na podbrzuszu dziewczyny. Palce zsunęły się niżej, by zastąpić ogonek jej w pieszczotach. Bullit był coraz bliżej szczytu rozkoszy, co było łatwe z taką przewodniczką.
Poczynania doktorka spotkały się z aprobatą wyrażoną poprzez zwiększoną częstotliwość coraz to głośniejszych jęków, które wyrywały się z ust dziewczyny. Ogon powędrował do tyłu służąc jako dodatkowa podpora dla jej ciała. Nie trzeba było długo czekać na efekty podwójnej stymulacji, których doznawało jej ciało. Vis wygięła się w łuk, a Buillt mógł poczuć jak jej ciało, zarówno wewnątrz, jak i w tym drobnym punkcie który pieściły jego palce, zaczyna pulsować przeszywane kolejnymi spazmami rozkoszy. Sam też pobudzony ruchami jej ciała do granic wytrzymałości, w końcu uległ fali rozkoszy którą Vis wywołała i z jękiem poddał się jej działaniom, oddając jej swój trybut głęboko w jej ciele.

Darakanka jeszcze przez chwilę poruszała się leniwie zanim opadła na Doc’a, wtulając się w niego i zerkając na ekran.
- Masaż to całkiem przyjemna sprawa - przyznała, wyraźnie zadowolona.
-Jeszcze bardziej, gdy sama jesteś masowana.- mruknął w odpowiedzi Bullit masując Darakankę po pupie i podstawie ogona.-Chyba stałem się twoim ulubionym obiektem badawczym, co? Z tych organicznych ma się rozumieć.-
Ta w odpowiedzi przylgnęła do niego ciaśniej, chociaż tylko dolną połową ciała, bowiem górna uniosła się lekko by dziewczyna mogła swobodnie patrzeć na twarz Buillta.
- Tak mi się wydaje - przyznała z wesołym uśmiechem. - No ale jesteś dziwny, więc to chyba normalne. Nie wiem, nie bardzo się w tych sprawach orientuję. Po prostu podoba mi się to, że mogę być sobą, a tobie to nie przeszkadza. To dlatego spędzam tyle czasu z maszynami, bo one akceptują cię takiego jakim jesteś bez względu na to jaki jesteś, co robisz, co mówisz i czy o czymś zapomniałeś, czy też nie. A ja często o czymś zapominam. - Przyznała, chociaż nie wyglądało na to by się tą swoją wadą przejmowała. - No i zdarza mi się nie dostrzegać jednostek organicznych gdy mechaniczne są w pobliżu. Szczególnie gdy wymagają naprawy. No i nie przepadam za tłumami. I czasem zdarza mi się robić głupie rzeczy - dorzuciła do tej litanii wad, która pewnie trwałaby jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie to że trzeba było wziąć oddech.
-I jesteś urocza…- stwierdził Doc wychylając się ku niej i przerywając jej wypowiedź pocałunkiem.- Więc… masz jakieś ulubione maszyny do naprawy?-
- Roboty - wypaliła, gdy tylko doktorek skończył wypowiadać swoje pytanie. - Każdego rodzaju w sumie. Szczególnie te, które są już dawno po gwarancji i do których brakuje części. Stanowią wspaniałe znaleziska nad którymi można pracować godzinami, w efekcie czego powstaje coś, czego nie przewidziano w fabryce. A ja lubię tworzyć nowe rzeczy ze starych. Nie uwierzyłbyś co można znaleźć na złomowiskach. Dlatego lubię na nich spędzać czas. To pierwsze miejsce o które zwykle pytam po wylądowaniu i często główny środek zarobku. No i to taka kopalnia skarbów, jak się wie czego szukać. Niektóre części potrafią osiągać całkiem wysokie ceny, gdy się wie do czego je w orginalnym wydaniu przeznaczono. Bo niektórzy potrafią strasznie partaczyć robotę, czego strasznie nie lubię. Nie uwierzyłbyś ile całkiem dobrych robotów ląduje na złomowiskach tylko dlatego, że jakiś mechanik nie potrafił odpowiednio dopasować komponentów w trakcie naprawy. - Tu nastąpiła dłuższa przerwa na porządne wpompowanie powietrza do płuc. Vis, jak już weszła na swoje ulubione tematy, bywała niekiedy nie do powstrzymania. No i rzadko trafiał się słuchacz, który faktycznie słuchał a nie uciekał byle dalej, lub nie zaczynał ziewać. Względnie po prostu wstawał i odchodził.
Doc jednak nie zamierzał uciekać. Nie mógł zresztą. Vis siedziała na nim. A było coś pięknego w jej osóbce, gdy z pasją mówiła. Pomijając oczywiście fakt, że była też całkiem rozkoszna w swym nagim majestacie.
- Chciałabym kiedyś mieć takie złomowisko na własność - wyznała, gdy już powietrze zostało uzupełnione. - Chociaż pewnie nigdy do tego nie dojdzie, a nawet jeżeli to pewnie zaraz zrobię coś, co sprawi że mi taki skarb odbiorą. No ale trzeba mieć jakieś marzenia. Tak przynajmniej zawsze powtarzał Tas. Jemu udało się dorobić takiego złomowiska. To tam zaczynałam zabawę z maszynami. Było to jedyne miejsce gdzie mogłam to robić w spokoju. Przynajmniej na Myst. No a później Tas uparł się żebym jednak załatwiła sobie oficjalne papiery. Niby dobry pomysł ale do tej pory się dziwię jakim cudem się to w ogóle udało. No i chyba tam też narobiłam sobie kłopotów, chociaż mogli już zapomnieć bo to bardzo dawno temu było. - Kolejna przerwa na oddech, po której nastąpiło pytanie, całkowicie niezależne od wcześniejszego tematu. - Nie chciałbyś załatwić sobie jakiegoś dodatku? Może nakładka wibrująca, albo pierścień? - Przyglądała się mu z zainteresowaniem, kompletnie nie wyjaśniając o co jej właściwie chodzi. Najwyraźniej liczyła że doktorek sam się domyśli albo też uważała że obiekt, który miałby zyskać takowe dodatki, jest oczywisty.
- Na początek masz Feniksa… jest tu co naprawiać i usprawniać.- wymruczał Bullit skupiony na piersiach dziewczyny, po czym zaskoczony jej pytaniem, sam zapytał rozbawionym głosem.- Uważasz, że potrzebuję? Czyżbyś nie czuła się usatysfakcjonowana?
- Uważam, że jak coś można usprawnić to powinno się to zrobić - odparła, szczerząc ząbki, po czym wybuchnęła śmiechem. - Nie, ale tak jakoś wpadło mi do głowy to zapytałam. Czasem ciężko mi te pytania powstrzymać - dodała, przepraszającym tonem, chociaż wciąż w jej głosie brzmiało rozbawienie.
- Generalnie jest zasada, by nie wstawiać części w ciało dopóki organiczne fragmenty działają poprawnie.- dłonie mężczyzny spoczęły na piersiach Vis powoli je masując.-Ciało i maszyna się gryzą... zwłaszcza na początku. Wszczep także potem może sprawiać problemy, więc… chyba raczej nic wewnętrznego nie będę umieszczał, ale małe usprawnienia zewnętrzne… czemu nie. Natomiast jeśli oberwę jak Becky to...spokojnie możesz przygotować mi taką protezę, jaka ci spodoba. I z takimi dodatkami jakie będziesz chciała.
- Nie mogę się doczekać - stwierdziła z pełnym entuzjazmem, dopiero po paru sekundach zdając sobie sprawę, z czym to się wiązało. - Nic nie poradzę - obdarzyła doktorka kolejnym, przepraszającym uśmiechem. - I to wcale nie znaczy, że chcę, żebyś był ranny jak Becky ale sam pomysł ze zbudowaniem protezy jest wyjątkowo kuszący. Może taką z wymiennymi końcówkami? Tak żeby mogła służyć zarówno do walki jak i operacji? Albo podwójną! Dodatkowa ręka bywa naprawde przydatna - zapewniła z miną znawcy. W końcu ogon sprawował się w roli takiej dodatkowej ręki idealnie. Jakoś nie wyobrażała sobie jakby miała żyć bez tego dodatku. Ciągle by jej pomocnika brakowało.
- No, chyba żeby to było uszkodzenie dolnych kończyn. Wtedy, o ile trzeba by odciąć obie, można by się pokusić o protezy z różnymi funkcjami poruszania. Widziałam kiedyś takie, sprawują się doskonale w trudnym terenie. O wiele lepiej niż nogi - zapewniła z powagą, zdając się kompletnie ignorować działania Doc’a w okolicy jej piersi.
-Tak, tak… - zgadzał się z nią Bullit zajęty rozkoszowaniem się dwiema krągłościami, ich miękkością i sprężystością.-Trochę będzie roboty… ze znalezieniem części do nich, prawda?
I z wymianą samych proteze jednej na drugą. Z tego co wiedział, podłączanie wymiennych protez, waliło bólem po nerwach w ramach przestawiania się układów. Dlatego nie były takie popularne.
- Wszystko da się załatwić, jak się wie gdzie szukać i o co pytać - zapewniła z przekonaniem. - No i to wcale nie muszą być klasyczne protezy, prawda? A to daje ogromne pole do popisu. Wystarczy zdobyć podstawowe komponenty, a później zdecydować co by się chciało żeby miały w wersji skończonej. Może dałoby się nawet iść krok dalej i pomyśleć o wprowadzeniu prostego oprogramowania do nich, sterowanego głosowymi komendami. To by bez wątpienia ułatwiło życie, jestem o tym przekonana. - Vis sprawiała wrażenie kogoś, kto byłby w stanie zabrać się za taką pracę nawet w tej chwili. I pewnie byłaby w stanie, biorąc pod uwagę, że miała pod ręką resztki Arhona. To jednak, że jej umysł skupił się na planach zbudowania doktorkowi protez, których to obecnie kompletnie nie potrzebował, wiązało się z tym, że miał on pewne problemy z zawróceniem jej myśli na przyjemniejsze dla niego tematy.

Bullit jednak nie należał jednak do ludzi którzy przejmowaliby się takimi drobiazgami. Samo masowanie tych krągłości Vis było przyjemnością. Jej rozentuzjazmowany szczebiot, którego sens wpadał mu jednym uchem a wylatywał drugim… też był przyjemny. Podobał mu się jej entuzjazm i radość wylewająca z każdego wypowiadanego przez nią zdania. Więc posłusznie słuchał i robił swoje, czyli powolny acz stymulujący masaż jej krągłego biustu. W końcu była jego kolej.
Vis z kolei uparcie tkwiła przy temacie, posuwając się do tego że zaczęła palcem kreślić linie, w których ciało miałoby się łączyć z protezą. Rozważała przy tym na głos różne opcje, włączając w to tą, która miałaby się zakończyć wymianą co najmniej połowy torsu doktorka.
- Tak hipotetycznie - dorzuciła, gdy już skończyła kreślić na owym torsie linie. - Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, trzeba i taką wersję wydarzeń założyć, a ona daje o wiele większe pole do popisu. No i powinna zakończyć się ogólnym wzmocnieniem powłoki zewnętrznej. No wiesz, taka niby zbroja - uściśliła, uśmiechając się pogodnie.
-A jak to wyjdzie od strony… doznań? Nie chciałbym być zamknięty w skorupie.. pancerz przez który się nic nie czuje. To psuje trochę zabawę.-mruczał Doc masując kciukami twarde już szczyty piersi Vis.-Rozumiesz co mam na myśli?
- Można by się pokusić o odpowiednie sensory - poinformowała go, na chwilę skupiając uwagę na poczynaniach kciuków doktorka. No tak, nie można było go ograbić z czegoś co było tak przyjemne. Z ciekawości i by zdobyć dodatkowe dane, zaczęła powtarzać ruchy Doc’a, tyle że na jego własnym ciele. Przyglądała się przy tym bardzo uważnie jego twarzy, oblizując przy okazji wargi, które jakoś takie ciut spieczone się jej wydały.
-Hej… to była… moja kolej.- pieszczota Vis nie działała na niego tak, jak jego dotyk działał na nią, ale efekty w postaci wzrostu… dosłownego wzrostu w dolnych partiach ciała Bullita były widoczne.
- Ja tylko zbieram dane - poinformowała Doc’a, zdziwiona że mu to przeszkadza. Chociaż czy na pewno przeszkadzało? Aby ocenić w pełni pochyliła się nad badanym obiektem i przesunęła po nim językiem.
- Bez badań nie będę wiedziała na jaką czułość nastawić sensory. No, gdy już będa potrzebne - dorzuciła jak najbardziej niewinnie, szczerząc przy tym ząbki i ponownie wysuwając języczek z ust by musnąć nim sutek.
-I tylko taki jest powód?- zapytał pół żartem mężczyzna poddając się jej pieszczocie i dłońmi łapczywie obejmując piersi dziewczyny, by ugniatać je intensywnie. Trudno było mu się skupić na precyzji, gdy go rozpraszała pieszczotami.
- A jaki miałby być inny? - zapytała, przerzucając nogę i ponownie moszcząc się na nim wygodniej, dzięki czemu miała dostęp do obu obiektów, które przecież należało porównać pod względem ich wrażliwości na bodźce. Z tego też powodu, podczas gdy jednym zajmował się język, nad drugim skupiła się dłoń.
-Bo nie wytrzymam i się na ciebie rzucę…-zagroził jakoś bez przekonania Doc poddając się pieszczocie i rozkoszując miękkimi krągłościami pod swymi palcami.
-Połóż się… na plecach.-szepnął z trudem.
- Przecież dopiero co usiadłam - zdziwiła się Vis, chociaż i jej mówienie zaczęło sprawiać kłopoty. No bo raz, że miała językiem ciekawsze rzeczy do robienia, a dwa to to że oddech jej zaczął przyspieszać. Widać w końcu doktorkowi udało się przebić przez zaporę fascynacji powiązanej z niszczeniem jego naturalnego ciała i zastępowaniem go mechanicznym.
- Tak ci się podoba… mnie.. dotykanie… nie wolisz, bym ja podotykał… ciebie.- próbował sugerować Doc, jednak był w gorszej sytuacji bo pieszczony w dwóch miejscach.
- Badanie - poprawiła doktorka, zamieniając miejscami język i dłoń. - I przecież dotykasz - przypomniała, bo jakby nie spojrzeć robił to już chyba od jakiegoś czasu. Jak długo jednak, tego Vis nie była sobie w stanie przypomnieć. I, zapewne po to by doktorkowi do reszty wybić jakieś dziwne pomysły z głowy, gdy już mówić skończyła i powróciła do swojego badania, zaczęła poruszać nie tylko palcami i językiem, ale i biodrami, w sposób o wiele mniej delikatny i nieświadomy w jaki robiła to chwilkę wcześniej.
Bullit się poddał. Nie miał wszak szans z ciekawską Darakanką. Poddał się jej działaniom i skupił resztki woli, na drapieżnej pieszczocie biustu kochanki, podczas gdy sam czuł jak jego ciało się spina...jak wzbiera w nim żądza, którą to działania Vis prędzej czy później uwolnią w białej eksplozji.
Działania, które zwiększyły nieco swój zasięg. Jakby nie spojrzeć, wrażliwość skóry także należało dokładnie zbadać, szczególnie po bokach. Z tego też powodu wolna dłoń zawędrowała w interesujące Vis tereny, nad którymi zaczęła się znęcać, wpierw drapiąc, później głaszcząc i tak na zmianę badając centymetr po centymetrze. Gdy zaś uznała że zyskała odpowiednią wiedzę, zamieniła badane strony, a co za tym szło, języczek powrócił do pierwszego obiektu testów, które to Darakanka na doktorku przeprowadzała. Tym jednak razem i on zwiększył swój zasięg, zataczając koła wokół sutka, który od czasu do czasu był także drażniony ząbkami dziewczyny. Nie przeszkadzało to jednak w niczym jej dolnym partiom, które stopniowo zyskiwały na szybkości, powiększając też głębokość penetracji. Cóż, konieczność nakładki też trzeba było dokładnie zbadać.
Bullit dość szybko zaczął dyszeć i spoglądać na Vis dzikim niemal wygłodniałym spojrzeniem. Drżał coraz bardziej, jego ciało się spinało, mięśnie napinały. Starał się oddalić ów moment na ile mógł. Ale w końcu poddał się rozkoszy i Vis poczuła dowód tego.
- No tak, działa całkiem sprawnie - usłyszał po krótkiej chwili, jaką to Vis poświęciła na ponowne odzyskanie w miarę równego oddechu. Szczerzyła się przy tym wesoło, jakby odkrycie to sprawiło jej sporo radości. Nie przestawała także dręczyć skóry doktorka, chociaż teraz tak już bardziej leniwie, jakby po prostu zapomniała wycofać dłoń.
- Poważnie bym jednak pomyślała nad zaczęciem kolekcjonowania sprzętu na te protezy. Tak żeby było wszystko pod ręką gdy będzie potrzebne - dodała, pochylając się nad doktorkiem i obdarzając go lekkim muśnięciem warg. Po nim zaś przeciągnęła się, wcale nie sprawiając wrażenia chętnej by z Doc’a zejść w najbliższym czasie.
-Może teraz ja powinienem tak zbadać twoje ciało co?- leżał pod nią z szeroko rozłożonymi rękami i całkowicie poddając się kochance.-Położysz się bym zbadał, gdzie jesteś wrażliwa?
- Tyle ze ja nie planuję żadnych dodatków - zdziwiła się, jednak zeszła w końcu z doktorka kładąc się obok niego. - Przynajmniej w najbliższej przyszłości, chociaż od jakiegoś czasu myślę nad usprawnieniem ogon, tyle że to póki co tylko takie tam dalekie plany. - Przyznała, chwytając końcówkę wspomnianej części swojego ciała i przysuwając ją do oczu, jakby chciała dopasować wizje w swojej głowie do obecnej rzeczywistości.
- Nigdy nic nie wiadomo.- stwierdził Bullit zabierając się za badania, na swój sposób. Bowiem wodził językiem po szyi Vis powoli i równie leniwie masował wewnętrzną stronę jej ud palcami dłoni.- Jakie usprawnienia?
- Nakładkę… na… końcówkę - odpowiedziała z pewnym trudem, bowiem, jak się okazało, szyja Vis była nader wrażliwa na bodźce, a wewnętrzna strona ud ustępowała jej tylko nieznacznie.
- Jaką?- Bullit więc z upodobaniem “mścił” się rozkoszując drżeniem dziewczyny. Jego usta wodziły po szyi, a dłoń masował powoli raz jedno udo raz drugie, pieszcząc jej skórę posuwistymi ruchami palców.
Pytanie niby proste było tyle że Vis miała pewne problemy z zebraniem myśli by ułożyć odpowiedź.
- Wielofunkcyjną - rzuciła w końcu to, co akurat wypłynęło w jej umyśle na wierzch, a co dało się wypowiedzieć między jednym, a drugim oddechem.
-Ale mi się twoja końcówka podoba taka jaka jest.- wymruczał Doc całując usta Vis i wracając do pieszczot jej szyi. Palcami nadal muskał uda Darakanki, od czasu do czasu trącając punkcik rozkoszy między nimi swym kciukiem.-Więc dobrze… że nie planujesz… jeszcze takich zmian.
- Jeszcze - usłyszał w odpowiedzi, chociaż mogło się to tyczyć zarówno podjętego tematu jak i działań jego dłoni, na które dziewczyna reagowała coraz wyraźniejszymi, domagającymi się zwiększenia intensywności, ruchami bioder. W międzyczasie jej dłoń odnalazła drogę do głowy doktorka, starając się delikatnie nakierować jego usta nieco bliżej ucha, a najlepiej zatrzymać go na dłużej w tej okolicy.

Usta Bullita przylgnęły do ucha Darakanki, liżące je, całując i delikatnie kąsając. Palce delikatnie muskały bramy rozkoszy, czasami tylko nieznacznie je przekraczając. Vis już się nauczyła, że Dave lubi stopniować napięcie i rozpalać ją do czerwoności niemal.
Co przychodziło mu nadzwyczaj łatwo, gdy już udało się mu przebić do niej wystarczająco by skupiła się na odczuciach swojego ciała. Jako jednak, że cierpliwość u Vis niekiedy praktycznie nie istniała, przeto doktorek poczuł na dłoni, którą ją pieścił, uścisk jej ogona, który dość wyraźnie przekazywał życzenia Darakanki. Kierował także tam, gdzie dziewczyna na mus potrzebowała zwiększenia pieszczot. Jednocześnie jej palce zacisnęły się mocniej na włosach Bullita, przyciągając go jeszcze bliżej do ucha.
Doc pozwolił ogonowi dziewczyny prowadzić swe palce tak jak chciała i z taką jaką pragnęła intensywnością. Sam zajął się pieszczota ucha Vis, wargami muskając skórę, językiem sprawdzając każdy zakamarek i delikatnie kąsając płatek uszny dziewczyny, by sprawić jej przyjemność tak jak chciała.
Dłoń doktorka została skierowana i zatrzymana dokładnie przy owym punkciku, który w obecnej chwili usilnie wymagał zwiększenia intensywności pieszczot. Owinięty wokół niej ogon, przy okazji nadawania dość szybkiego rytmu, wsunął się końcówką do wnętrza dziewczyny, zapewniając dodatkowe wrażenia, które zostały przywitane westchnieniem, które rozbrzmiało tuż przy uchu Doc’a. Vis nie potrzebowała już wiele by osiągnąć szczyt przyjemności, który to nastąpił w chwilę później przywitany głośnym jękiem, wyrażającym jej zadowolenie.
-Jesteś słodziutka… wiesz ? Bardzo urocza.-wymruczał jej wprost do ucha Dave całując je czule.
- Dlaczego? - zapytała po chwili, gdy już mogła swobodnie mówić.
-Śliczna… niewinna i rozpustna zarazem jesteś. To rzadka kombinacja.- wyjaśnił Dave nie przestając muskać jej policzka i kącika ust własnymi wargami.
Vis poświęciła chwilę by przemyśleć słowa doktorka, w czym ten zdawał się uparcie jej przeszkadzać.
- Nie wydaje mi się żebym była niewinna, albo rozpustna. Słyszałam już kilka razy ze jestem śliczna ale nie wydaje mi się żeby to się liczyło bo osoby to mówiące były w stanie wyraźnego upojenia trunkiem. No i z posiadanej przeze mnie wiedzy wynika, że słodka zdecydowanie nie jestem. Może to jakaś wada kubków smakowych? Jestem pewna że dałoby się coś z tym zrobić - zapewniła, uśmiechając się pogodnie i muskając przy tym wargi Doc’a rozdwojoną końcówką języka.
-Słodycz… to nie tylko kwestia zmysłu smaku.- mruknął Doc i zwinnie pochwycił wargami ów rozdwojony języczek, pieszcząc go delikatnie.- Niewinna z pewnością jesteś, bo wyuzdane kobiety są inne. Wierz mi. Choć to akurat się może zmienić. Nie wiem czy mam dobry wpływ na ciebie.- dłoń Doca pieszczotliwie zaczęła gładzić ogon Vis.
- Zdecydowanie masz zły wpływ na moje procesy myślowe - zgodziła się gdy już odzyskała swój język. - Poza tym to wydaje mi się, że jednak nie masz złego wpływu. Chociaż… No mam teraz zdecydowanie mniej czasu na pracę, co chyba nie jest dobre. Co do reszty to zdecydowanie nie widzę złego wpływu - powiedziała z całą pewnością na jaką ją było stać w obecnej chwili.
- To dobrze… bo lubię twoje towarzystwo.-mruknął Bullit schodząc ustami w dół i muskając piersi dziewczyny pocałunkami.-A nie skończyłem jeszcze badań…
Te jak się okazało, trwały z krótkimi przerwami jeszcze półtorej godziny. Tyle czasu minęło zanim przypomnieli sobie oboje o pewnym porzuconym sobie dollbocie, który w tym czasie wrócił do sprzątania.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172