Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2017, 21:41   #92
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kiedy Aravon gwałtownie ją pochwycił, z dłoni kobiety wypadła fiolka z resztkami miksury leczenia i rozbiła się o kamienne podłoże z charakterystycznym odgłosem. Oczy elfki otworzyły się szeroko, patrząc na mężczyznę, a jej ciało owładnięte zostało tymczasowym paraliżem. Nie drgnęła, nie ruszyła się, nie wyrywała. Jego słowa były dla niej jak czyste szaleństwo, bez logiki, bez żadnych wątpliwości, bez innych możliwych myśli, niż tych negatywnych.
- Puść, to boli... - jęknęła cicho, nie mając zamiaru zwracać uwagi innych, z obawy przed ich reakcją w stronę Maski. Wystarczyło jej, żeby on to usłyszał i cokolwiek z tym zrobił, otworzył umysł, zrozumiał, poszerzył perspektywę widzenia. Zapewne nie zdawała sobie sprawy z tego, że oczekuje zbyt wiele.
Mimo to w końcu zaciśnięte wokół wątłych, kobiecych nadgarstków, ręce zwolniły swój uścisk, choć towarzyszyło temu coś innego, niż przemyślenie sytuacji. Livenshyia niemal błyskawicznie położyła dłonie na ramieniu i boku mężczyzny, nachylając się nad nim. W jej głosie i mimice dostrzegalna była troska oraz zmartwienie, wyzbyta była za to złości lub innych podobnych, negatywnych emocji.
- Jest już dobrze, wszystko w porządku. Jeśli chcesz, to dam ci jeszcze jedną miksturę. Chcesz? Poczujesz się lepiej, daj tylko ranom czas, aby się zagoić - powiedziała bardzo spokojnie i niezbyt głośno, aby słowa te trafiały jedynie do Aravona. Czuła wewnętrzny niepokój, ale mimo to nie wycofała się. Usilnie próbowała pomóc mężczyźnie, którego inni zdawali się nie zauważać.


W między czasie, gdy Livenshyia zajmowała się rannym towarzyszem, który jeszcze jakiś czas temu był niemal na skraju śmierci, wśród drużyny kwitła jakaś większa idea, o której rudowłosa nie miała pojęcia. Mimo iż dochodziły do jej uszu głosy, była zajęta Aravonem i jego dziwnym zachowaniem, które pochłaniało resztki jej koncentracji. Skupiona na tym, by ten nie zrobił jej krzywdy, a jednocześnie by dał sobie pomóc, nie spostrzegła, kiedy to została z nim sama, a wszyscy udali się parami przeszukać najbliższą okolicę. Elfka westchnęła zmęczona tym zamieszaniem i udała się z Aravonem w niezbadany dotąd korytarz, do którego nikt póki co nie zmierzał, wszyscy zajęci byli innymi lokacjami. Kobieta trafiła do pokoju, w którym prócz niezrozumiałych dla niej notatek, odnalazła zamkniętą skrzynię. Chciała początkowo poprosić, a raczej spytać, Aravona czy byłby w stanie ją otworzyć, jednak tym zadaniem w końcu zajęła się Sherr. Liv obserwowała jej poczynania z zainteresowaniem, jakby pragnęła nauczyć się tego fachu. Szybko jednak chęci jej minęły, gdy mimo sukcesu otwarcia wieka, łotrzyca zakuła się w palec.
- Na Corellona, nie ruszaj się! - uniosła się Livenshyia, która z niesamowitą szybkością znalazła się już przy kobiecie. Chwyciła ją za zranioną rękę i poczęła dokładnie sprawdzać, badać i w ostateczności zająć się trucizną, nim ta rozpoczęła swoją nieskończoną podróż po krwiobiegu. Sherr nawet nie zdążyła odczuć skutków zatrucia.
- Och - elfka odwróciła swoją uwagę od łotrzycy, puszczając jej rękę i przenosząc skupienie na znalezionym w kufrze łuku. Od razu go chwyciła - To musi być jakieś cudo.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 03-02-2017 o 22:01.
Nami jest offline