| Post wspólny Samwise spoczywał w miejscu, gdzie widział go ostatnim razem, oglądał właśnie spisane w obcym języku Podmroków rozkazy. Widać było, że jeszcze nie wydobrzał, bo i czasu minęło niewiele.
- Uch, chłopie, dobrze się czujesz? - Zagadał Revalion kucając. - Może pożyczyć ci Paskuda na trochę? Działa uspokajająco i kojąco, ponoć. A tak w ogóle to jak badałeś ten portal to co oznaczają te wszystkie boskie obrazki, jakie tam są? Jakby w nie porządnie grzmotnąć kilofem to na kilofiarza spadnie jakaś przedwieczna klątwa złego boga, albo coś w ten deseń?
Samwise nie był w nastroju do żartów, a tak właśnie odebrał uwagę o Paskudzie, pominął ją milczeniem.
- To symbole Drowów, co do tego nie ma wątpliwości, ale jeśli nie wiesz jak zdezaktywować te wciąż aktywne to lepiej pozostawmy portal w stanie nienaruszonym. Wiele wskazuje na to, że prowadził do zniszczonej już enklawy. - Samwise zamyślił się - Pewności nie mam, ale myślę, że przyniosłoby to tylko więcej szkód. Tym bardziej, że powinniśmy spodziewać się kolejnej walki już niedługo. - Arkanobiolog wręczył spisany pergamin w ręce Reveliona, który rozwinął go i zmarszczył brwi potrząsając głową.
- Nie znam tych ich hieroglifów. - Stwierdził, oddając Sam’owi pergamin. - Skoro mówisz, że niedługo będzie walka to trochę słabo, że jesteś taki… oklapły. Czekaj, mam tu coś…
Zaklinacz pogrzebał chwilę w sakwie przy pasie z której dochodziły dźwięki obijających się o siebie szklanych fiolek. W końcu z tryumfem na twarzy wyciągnął jedną z nich.
- Trzymaj, do dna. Może nie będziesz się po tym czuł jak nowo narodzony, ale z pewnością lepiej.
- W rozkazach wspomniano, że nadzorca kopalni wyruszył po posiłki, Rev. Może tu być w każdej chwili. - Samwise przyjął specyfik, choć jeszcze go nie wypił. - Powinniśmy godnie ich przywitać - lekki uśmiech zagościł na twarzy Samwise’a, który jednak zaraz zniknął, bowiem usłyszał krzyk Sherrin. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł A’arab Zaraq, przez ramię miał przerzucone dwa kilofy. Słysząc wołanie, odwrócił się, kompletnie zapominając wyjaśnić co zamierzał z narzędziami zrobić.
Słysząc swoje imię, Samwise usiłował wstać czym prędzej, jednak osłabienie organizmu skutecznie go spowolniło. Wojownik Tyra odłożył sprzęt górniczy i podszedł do wyczerpanego walką arkanobiologa podając mu zakutą w stal prawicę.
- Może powinieneś dłużej odpocząć - wyraził swe wątpliwości na widok wymarniałej twarzy Sama.
- Później! - Samwise wstając chwycił magiczną torbę i z pomocą pośpieszył do miejsca skąd dobyło się wołanie. Paladyn tylko przewrócił oczami ukrytymi pod hełmem i niemal zaniósł Samwise’a na miejsce skąd dobiegało wołanie.
- O-o-ona ukłuć się! - Jęknął goblin, wskazując palcem ranną Sherrin, kiedy tylko reszta awanturników wbiegła do ciasnego biura nadzorcy. Przez ostatnie kilka minut towarzyszył Livenshyi, do której przywiązał się w niemal równym stopniu jak do Samwise’a, mimo iż nie zamienili ze sobą zbyt wielu słów. Miała na to wpływ osobowość elfki, która była osobą stosunkowo powściągliwą i litościwą, czego raczej nie oczekiwałby od pozostałych najemników, a zwłaszcza od Skowyt. W istocie nie było w tym zbyt wiele sympatii, a raczej chłodna kalkulacja, bowiem to w ich towarzystwie szanse Gromiego na przetrwanie znacząco rosły.
Wbiegając do pomieszczenia, zauważyli jak łotrzyca pada na ziemię, bardziej z zaskoczenia i przerażenia, niż realnego działania trucizny, choć te było podobne, tylko potrzebowało nieco więcej czasu. Stojąca za jej plecami Livenshyia natychmiast pochyliła się nad nią, wyciągając z plecaka swój zestaw uzdrowiciela.
- Na Corellona, nie ruszaj się! - uniosła się Livenshyia, która z niesamowitą szybkością znalazła się już przy kobiecie. Chwyciła ją za zranioną rękę i poczęła dokładnie sprawdzać, badać i w ostateczności zająć się trucizną, nim ta rozpoczęła swoją nieskończoną podróż po krwiobiegu. Sherr nawet nie zdążyła odczuć skutków zatrucia.
- Dziękuję - mruknęła Sherrin, zawstydzona, że dała się złapać na tak prostą pułapkę. - Już nie trzeba - uśmiechnęła się przepraszająco do Sama, który wpadł… hm… został wniesiony do sali przez paladyna.
Osłabiony bard z kolegium arkanobiologicznego ułożył usta, by coś powiedzieć, widząc jednak uśmiech Sherrin, odwzajemnił go tylko delikatnie i podjął inny temat.
- Powinniśmy czym prędzej wystawić warty. Zgodnie z tym... - Samwise pokazał dwa świstki pergaminu - ...od strony enklawy nadejdzie oddział drowów wsparty niewolnikami. Spodziewali się ataku i nadzorca kopalni wyruszył po nowych wojowników. Przede wszystkim nie dajmy się im zaskoczyć, ale proponuję pójść krok dalej i przygotować się na ich nadejście.
- To dobry plan - zawtórował Samowi A’arab Zaraq - walkę lepiej toczyć na naszych zasadach niż czekać na inicjatywę przeciwnika.
- Dostrzegam dwie możliwości. - Samwise usiadł nie bez pomocy na improwizowanym siedzisku - Pierwsza jest taka, że zostajemy tutaj, a właściwie tuż przy wyjściu z kopalni, prowadzącym do enklawy i wykorzystujemy wszystko co tylko może się przydać, by zaskoczyć ich i pokonać nim dostrzegą ślady wcześniejszej walki. - Samwise dał chwilę zebranym na przetrawienie informacji, po czym kontynuował. - Pamiętajmy, jednak że spodziewają się ataku na kopalnię. Drowy będą niezwykle ostrożne w tym miejscu, dlatego myślę, że lepszym rozwiązaniem jest wyjść im naprzeciw i jeśli zdążymy przed nimi, zaczaić i przygotować się dalej stąd w stronę enklawy.
- A według mnie powinniśmy odpocząć - wtrąciła się elfka, biorąc z kufra łuk i mocując go do pasa przechodzącego przez ramię.
- Spójrz na siebie, ledwo mówisz, a chcesz kogoś zaskakiwać? Bez wątpienia będą zdziwieni, gdy nie zdążą w ciebie nawet strzelić, a ty już zaczniesz umierać - westchnęła głośno, aby uspokoić sama siebie. Jej ton głosu szybko zmienił się w łagodny. Podeszła do Sama kucając przed nim
- Ostrzegałam, że to silny Jad. Pokaż, spróbuję ci pomóc, może dam sobie radę
- Proponuje poszukać jakiegoś miejsca na zasadzkę na trasie do enklawy. Tam mniej powinni się spodziewać ataku.- powiedział Cliff. - Jak na razie nie oddaliśmy inicjatywy i niech tak zostanie. Jeśli będa mieli czas się przygotować to będzie gorzej dla nas. Dużo gorzej.
Samwise rzucił okiem na nowy łuk, przewieszony przez elfkę, po czym z niejakim trudem odsłonił miejsce na torsie, gdzie ukąsił go największy pająk, pozwalając obejrzeć ślady po kłach jadowych. Odzywając się, zawtórował jednak w rytm poprzednich rozmów.
- Tym razem pozostanę na tyłach. Jest tu wielu lepszych wojowników ode mnie, tylko bym zawadzał. Zaś...zostając tutaj, drowy niechybnie wyślą posłańca do enklawy kiedy tylko zauważą brak oddziału goblinów. Zgodnie ze słowami Gromi krasnoludy znajdują się w świątyni nieopodal enklawy. Jak myślicie, jak nas przywitają, mając taki atut kiedy już tam dotrzemy?
- Tam ich Gromi widzieć po raz ostatni - sprostował goblin, mówiąc o sobie. - Ja nie wieć co z nimi. Może zginąć na ołtarz Lloth... Gromi być uczeń szamana, Guurrark czasem opowiadać jak drowy składać ofiara. Drowy najbardziej lubieć elfy z powierzchnia jako ofiara - mówiąc to spojrzał wymownie na Livenshyię. - Ty uważać!
Z jakiegoś powodu, po tych słowach Samwise ponownie wpatrzył się w misterny łuk znaleziony w tym pomieszczeniu.
- Możemy najpierw przygotować, albo chociaż zaplanować miejsce na zasadzkę, a potem odpocząć. W końcu nie wiemy, czy przyjdą za godzinę, czy za dobę, prawda? - ostatnie pytanie Sherrin skierowała do Sama i goblina.
- Ja nie wiedzieć. My dostać rozkaz niedługo przed wasze przybycie - odparł Gromi, wzruszając przy tym ramionami.
- Sądzę, że walka nas nie ominie - podsumował paladyn. - Jedyne co możemy wybrać to jej miejsce i czas. Nie ukrywam, że im szybciej zaatakujemy tym większe szanse, że zastaniemy wroga nieprzygotowanego a krasnoludy ciągle żywe. - W tym momencie A’arab Zaraq przerwał na chwilę by przyjrzeć się twarzom towarzyszy. - Jednak, przydałaby się nam chwila wytchnienia by zebrać siły.
- Powinniśmy wysłać patrol, reszta w tym czasie odpocznie - odparł Cliff.
- Jeżeli dopiero co wyruszyli, to w zależności od tempa marszu i długości rozmów nadzorcy z przedstawicielami Xolarrin mamy blisko dwie godziny czasu. - mówiąc to Samwise nie był jednak zbytnio przekonywujący.
- Mogli usłyszeć walkę - zauważył paladyn zaniepokojony własnymi myślami.
- Jeśli być w Enklawa, to nie mieć szans usłyszeć. Nadzorca często być długo w Enklawa, rozmawiać z arcykapłanka i inne drowy. - wtrącił się po raz kolejny goblin.
Samwise przysłuchując się dalszej rozmowie i ze szczególną uwagą śledząc zachowanie goblina, odkorkował buteleczkę, wcześniej otrzymaną od Reveliona i wypił zawartość w kilku łykach. Czyniąc to wzniósł niemy toast w stronę wyjątkowo milczącego tym razem czarownika i wykrzywił usta w zmęczonym, bladym uśmiechu.
Wyrwany z zamyślenia zaklinacz skinął głową bardowi i odwzajemnił uśmiech.
- Ktoś tu w ogóle potrzebuje odpoczynku? - Zapytał w końcu Rev. - Poza Samem oczywiście. Wydaje mi się, że korzyści z odpoczywania będą znacznie mniejsze niż ryzyko przekazania inicjatywy bitewnej w ręce wroga. Moim zdaniem powinniśmy wyruszyć tam jak najszybciej, wysyłając przodem zwiadowców. Jak damy im czas na przegrupowanie to może się okazać, że będzie to już zbyt twardy orzech do zgryzienia.
- Otóż to, otóż to... - ucieszył się arkanobiolog, wskazując na Reveliona - ...a mną się nie przejmujcie. To… - znów uniósł pustą buteleczkę na wysokość swoich oczu - ...chyba trochę pomogło. - faktycznie mimo, że Samwise wciąż wyglądał jak siedem nieszczęść, to jakby ożywił się nieco, a na twarz powoli wracały kolory.
- Skoro Sam podejmuje się tego ryzyka, to ja się nie mam zamiaru sprzeczac - odparła Livenshyia, rozkladajac ręce w geście bezradności. Na wyleczenie z trucizny było już za późno i nic prócz odpoczynku nie było w stanie pomóc mężczyźnie, na tyle, na ile było potrzeba aby wrócił do pełni sił.
- Dobrze, cieszy mnie wasz zapał - rzekł A’arab Zaraq. - Pozostaje nam tylko uzgodnić plan działania, pierwsze pomysły już padły. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że powinniśmy iść za ciosem i uderzyć od razu na obóz wroga. Póki są nieprzygotowani, zyskamy przewagę zaskoczenia.
- Mogę iść na zwiad, nie ma sensu, żebyśmy się wszyscy pchali tam na raz - oznajmiła Sherrin.
- Doskonale - pochwalił ją paladyn - w takim razie reszta z nas powinna się przygotować jak najlepiej potrafi do walki. Omówmy może strategię, tym razem czeka nas bitwa w której możemy zaplanować nasze działania i powinniśmy to wykorzystać jak najlepiej. |