Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2017, 12:22   #91
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Po rozmowie z Sam'em i półorczycą Revalion poszedł do sali z portalem, żeby przestudiować całość własnymi oczami. Szybko doszedł jednak do wniosku, że wszystko co Samwise mu powiedział się zgadza i zaklinacz niewiele więcej miał tam do roboty.
Podrapawszy się po brodzie, Revalion uznał, że jest tu potrzebny ekspert od spraw "boskich", bo on sam się nie znał na tych religijnych bazgrołach na ścianie. Wyszedł więc z sali i udał się do A'arab Zaraq'a, który (zaraz bo Samwise) był w oczach Revaliona jedyną osobą w okolicy, która mogła cokolwiek wiedzieć na tematy religijne.

Po drodze potknął się jednak.
- Co do... - Wyjąkał, sprawdzając obiekt, który próbował go zamordować w tak bezczelny sposób. Tarcza. Ta sama tarcza, którą wcześniej wygrzebali spod gruzowiska i Revalion sam stwierdził, że jest magiczna. Zaklinacz przełożył znalezisko przez plecy i poszedł do paladyna.
 
Gettor jest offline  
Stary 03-02-2017, 21:41   #92
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kiedy Aravon gwałtownie ją pochwycił, z dłoni kobiety wypadła fiolka z resztkami miksury leczenia i rozbiła się o kamienne podłoże z charakterystycznym odgłosem. Oczy elfki otworzyły się szeroko, patrząc na mężczyznę, a jej ciało owładnięte zostało tymczasowym paraliżem. Nie drgnęła, nie ruszyła się, nie wyrywała. Jego słowa były dla niej jak czyste szaleństwo, bez logiki, bez żadnych wątpliwości, bez innych możliwych myśli, niż tych negatywnych.
- Puść, to boli... - jęknęła cicho, nie mając zamiaru zwracać uwagi innych, z obawy przed ich reakcją w stronę Maski. Wystarczyło jej, żeby on to usłyszał i cokolwiek z tym zrobił, otworzył umysł, zrozumiał, poszerzył perspektywę widzenia. Zapewne nie zdawała sobie sprawy z tego, że oczekuje zbyt wiele.
Mimo to w końcu zaciśnięte wokół wątłych, kobiecych nadgarstków, ręce zwolniły swój uścisk, choć towarzyszyło temu coś innego, niż przemyślenie sytuacji. Livenshyia niemal błyskawicznie położyła dłonie na ramieniu i boku mężczyzny, nachylając się nad nim. W jej głosie i mimice dostrzegalna była troska oraz zmartwienie, wyzbyta była za to złości lub innych podobnych, negatywnych emocji.
- Jest już dobrze, wszystko w porządku. Jeśli chcesz, to dam ci jeszcze jedną miksturę. Chcesz? Poczujesz się lepiej, daj tylko ranom czas, aby się zagoić - powiedziała bardzo spokojnie i niezbyt głośno, aby słowa te trafiały jedynie do Aravona. Czuła wewnętrzny niepokój, ale mimo to nie wycofała się. Usilnie próbowała pomóc mężczyźnie, którego inni zdawali się nie zauważać.


W między czasie, gdy Livenshyia zajmowała się rannym towarzyszem, który jeszcze jakiś czas temu był niemal na skraju śmierci, wśród drużyny kwitła jakaś większa idea, o której rudowłosa nie miała pojęcia. Mimo iż dochodziły do jej uszu głosy, była zajęta Aravonem i jego dziwnym zachowaniem, które pochłaniało resztki jej koncentracji. Skupiona na tym, by ten nie zrobił jej krzywdy, a jednocześnie by dał sobie pomóc, nie spostrzegła, kiedy to została z nim sama, a wszyscy udali się parami przeszukać najbliższą okolicę. Elfka westchnęła zmęczona tym zamieszaniem i udała się z Aravonem w niezbadany dotąd korytarz, do którego nikt póki co nie zmierzał, wszyscy zajęci byli innymi lokacjami. Kobieta trafiła do pokoju, w którym prócz niezrozumiałych dla niej notatek, odnalazła zamkniętą skrzynię. Chciała początkowo poprosić, a raczej spytać, Aravona czy byłby w stanie ją otworzyć, jednak tym zadaniem w końcu zajęła się Sherr. Liv obserwowała jej poczynania z zainteresowaniem, jakby pragnęła nauczyć się tego fachu. Szybko jednak chęci jej minęły, gdy mimo sukcesu otwarcia wieka, łotrzyca zakuła się w palec.
- Na Corellona, nie ruszaj się! - uniosła się Livenshyia, która z niesamowitą szybkością znalazła się już przy kobiecie. Chwyciła ją za zranioną rękę i poczęła dokładnie sprawdzać, badać i w ostateczności zająć się trucizną, nim ta rozpoczęła swoją nieskończoną podróż po krwiobiegu. Sherr nawet nie zdążyła odczuć skutków zatrucia.
- Och - elfka odwróciła swoją uwagę od łotrzycy, puszczając jej rękę i przenosząc skupienie na znalezionym w kufrze łuku. Od razu go chwyciła - To musi być jakieś cudo.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 03-02-2017 o 22:01.
Nami jest offline  
Stary 03-02-2017, 21:51   #93
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Upewniwszy się, że Sam jest już bezpieczny i w towarzystwie, które nie będzie chciało wykorzystać jego zajęczej siły, Skowyt oddaliła się, gwiżdżąc na Strzępa po drodze. Bard był w opłakanym stanie, niemal przelewał się przez ramiona pół-orczycy, osłabiony trucizną. Prawie przypłacił to spotkanie życiem, ale niejako na własne życzenie, gdyż Skowyt specjalnie zastawiała mu drogę, żeby poczwary skupiły się na niej, a nie na rudzielcu.

Druidka przyjrzała się jeszcze raz czempionowi, który marnie skończył, związany pajęczyną. Wyciągnęła zza pasa masywny nóż, którym rozcięła lepkie więzy. Zdjęła z denata pancerz, który musiała przyznać, fascynował ją od pierwszego spojrzenia.
Doświadczeni członkowie Gwiazdy wspominali czasami o smokach, masywnych bestiach przysłaniających nieboskłon rozpiętością skrzydeł. Lubiła słuchać szczególnie tych opowieści i nawet pomyślała, że sama mogłaby nosić zbroję wykonaną z tego szlachetnego żmija. Niestety, ceny w magazynach Gwiazdy wychodziły daleko poza jej możliwości, a teraz? Okazja sama nakreśliła się przed nią i głupotą byłoby z niej nie skorzystać.

Wzięła nie tylko zbroję. Do tymczasowego punktu odpoczynku zaniosła samego krasnoluda wraz ze zdjętym już ekwipunkiem. Mogli zostawić truchło na pożarcie potworów podmroku, ale jako wojownikom, należał im się jakikolwiek szacunek. Mieli szczęście, że spośród Dzieci Czerwonej Ziemi, akurat na nią trafili, bo inaczej zajęto by się ich zwłokami w sposób dalece odbiegający od ich własnych norm religijnych. Skowyt mogła chociaż zapewnić im prosty pochówek, co wydawało się lepsze od gnicia na glebie.

Pancerz z łuski położyła pod swoimi rzeczami, żeby nikt go na razie nie ruszał. Chciała mu się przyjrzeć dokładniej później. Był cięższy niż to, do czego przywykła, ale nie zdawał się negatywnie oddziaływać na jej moce, jak inne metalowe przedmioty.
Zaczęła zbierać zwłoki i targać je na wspólny stos z którym potem pomyśli, co dokładnie zrobić. Być może ubije dwa ptaki jednym kamieniem, zakopując je w sali z nieaktywnym portalem. Czekała jednak na potwierdzenie od któregoś z czarodziei.

 

Ostatnio edytowane przez kinkubus : 07-02-2017 o 03:51.
kinkubus jest offline  
Stary 04-02-2017, 05:32   #94
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Po walce A’arab Zaraq pogrążył się w cichej medytacji i modlitwie. WIele musiał przemyśleć, zwłaszcza swoją rolę. Rolę która, mówiąc szczerze, w ogóle go nie zadowalała, czy raczej nie zadowalało go jak się z niej wywiązuje. Do tej pory będąc samotnym wojownikiem, nie przejmował się za bardzo ochroną innych u jego boku, ci których chronił swym mieczem byli zwykle daleko za nim. Teraz było inaczej, teraz jego podopieczni z ,nie mniejszym niż jego własny, żarem w sercach ruszali dzielnie by stawić przeciwnikowi czoła w otwartej walce. Stare taktyki się już nie sprawdzały, potrzebował nowych. Padł na kolana wsparty na mieczu i modlił się w ciszy swego serca, modlił z cały sił do Tyra Sprawiedliwego…

I uzyskał łaskę, niczym odświeżające wody górskiego strumienia zalały paladyna wizje. Widział w nich wojowników z różnych miejsc i epok, walczących przeróżną bronią. Obserwował te sceny z podziwem, aż w końcu zaczął dostrzegać coś więcej, postawy i ruchy wojowników były dobrze wyćwiczone i w żadnym razie nie przypadkowe. Obserwował je z uwagą i powoli rozumiał jaki był ich cel a nawet jak sam mógłby je powtórzyć. Wielką pomocą w zrozumieniu tego były dla niego ćwiczenia z mistrzem walk Gwiazdy, a kiedy o tym pomyślał kolejna wizja spłynęła na niego.

Niewielki wojownik, o ciele zahartowanym w bitwach, stał naprzeciw kamiennego monstrum. Dookoła walały się truchła poprzednich śmiałków rzucających wyzwanie bestii, ich broń wyszczerbiona i połamana nie zostawiła nawet najmniejszego śladu na kamiennej skórze. Mimo tego wojownik był spokojny, szykował się do ataku, zaparł się mocno stopami i wyglądało na to, że pożycza siłę z samej ziemi pod nim i skupia ją w potężnym ciosie. Ciało kamiennej bestii, niegdyś niepokonane, rozpadło się pod uderzeniem, pod jednym zabójczym ciosem.
Paladyn podniósł się z klęczek na widok Revaliona.
- Możemy ruszać? - zagadnął czarownika.
- Prawie. - Revalion przełknął ślinę. Wciąż czuł się bardzo nieswojo w obecności paladyna, a teraz czuł, że wokół A’arab Zaraqa coś się znacząco… zmieniło. Zaklinacz wskazał kciukiem za siebie. - Tam jest portal. Nieaktywny, ale z grubsza sprawny. Samwise go znalazł, a ja uważam, że należy go zniszczyć do cna, bo po drugiej stronie może znajdować się dużo wkurzonych drowów. Tylko nie mam pomysłu jak to bezpiecznie zrobić, bo jest cały w potencjalnie boskich rysunkach, chyba pajęczych. I tak sobie pomyślałem, że przydałoby się tam twoje fachowe spojrzenie na sprawę.
- Nie znam się na portalach bardziej niż na wyplataniu koszy z wikliny
- odparł A’arab Zaraq - jeśli jednak sądzisz, że to poważne zagrożenie które trzeba w pierwszej kolejności zażegnać - paladyn wyraźnie podkreślił słowa “sądzisz” i “w pierwszej kolejności”. - Mogę popracować kilofem, zdaje się, że niedaleko było kilka porzuconych przez krasnoludy.
Blask w oczach zaklinacza powoli gasł w miarę jak słuchał wypowiedzi paladyna. Zdecydowanie nie tego się spodziewał po A’arab Zaraqu, jednak nie mógł sobie nawet przypomnieć co miał nadzieję osiągnąć po tej rozmowie. Może odrobinę więcej entuzjazmu i zrozumienia dla jego punktu widzenia.
- Ech, kilofem to i ja mogę popracować, to nie jest problem. - Stwierdził zaklinacz, drapiąc się po brodzie. - Miałem raczej na myśli te boskie obrazki… No nic, może Samwise albo Skowyt będą mogli więcej zaradzić. A może tylko wymyślam i można ten portal zostawić w spokoju…
To mówiąc, Revalion odwrócił się na pięcie i oddalił w poszukiwaniu półorczycy i Sama.
 
Googolplex jest offline  
Stary 05-02-2017, 19:01   #95
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Samwise spoczywał w miejscu, gdzie widział go ostatnim razem, oglądał właśnie spisane w obcym języku Podmroków rozkazy. Widać było, że jeszcze nie wydobrzał, bo i czasu minęło niewiele.
- Uch, chłopie, dobrze się czujesz? - Zagadał Revalion kucając. - Może pożyczyć ci Paskuda na trochę? Działa uspokajająco i kojąco, ponoć. A tak w ogóle to jak badałeś ten portal to co oznaczają te wszystkie boskie obrazki, jakie tam są? Jakby w nie porządnie grzmotnąć kilofem to na kilofiarza spadnie jakaś przedwieczna klątwa złego boga, albo coś w ten deseń?

Samwise nie był w nastroju do żartów, a tak właśnie odebrał uwagę o Paskudzie, pominął ją milczeniem.
- To symbole Drowów, co do tego nie ma wątpliwości, ale jeśli nie wiesz jak zdezaktywować te wciąż aktywne to lepiej pozostawmy portal w stanie nienaruszonym. Wiele wskazuje na to, że prowadził do zniszczonej już enklawy. - Samwise zamyślił się - Pewności nie mam, ale myślę, że przyniosłoby to tylko więcej szkód. Tym bardziej, że powinniśmy spodziewać się kolejnej walki już niedługo. - Arkanobiolog wręczył spisany pergamin w ręce Reveliona, który rozwinął go i zmarszczył brwi potrząsając głową.

- Nie znam tych ich hieroglifów. - Stwierdził, oddając Sam’owi pergamin. - Skoro mówisz, że niedługo będzie walka to trochę słabo, że jesteś taki… oklapły. Czekaj, mam tu coś…
Zaklinacz pogrzebał chwilę w sakwie przy pasie z której dochodziły dźwięki obijających się o siebie szklanych fiolek. W końcu z tryumfem na twarzy wyciągnął jedną z nich.
- Trzymaj, do dna. Może nie będziesz się po tym czuł jak nowo narodzony, ale z pewnością lepiej.

- W rozkazach wspomniano, że nadzorca kopalni wyruszył po posiłki, Rev. Może tu być w każdej chwili. - Samwise przyjął specyfik, choć jeszcze go nie wypił. - Powinniśmy godnie ich przywitać - lekki uśmiech zagościł na twarzy Samwise’a, który jednak zaraz zniknął, bowiem usłyszał krzyk Sherrin. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł A’arab Zaraq, przez ramię miał przerzucone dwa kilofy. Słysząc wołanie, odwrócił się, kompletnie zapominając wyjaśnić co zamierzał z narzędziami zrobić.

Słysząc swoje imię, Samwise usiłował wstać czym prędzej, jednak osłabienie organizmu skutecznie go spowolniło. Wojownik Tyra odłożył sprzęt górniczy i podszedł do wyczerpanego walką arkanobiologa podając mu zakutą w stal prawicę.
- Może powinieneś dłużej odpocząć - wyraził swe wątpliwości na widok wymarniałej twarzy Sama.

- Później! - Samwise wstając chwycił magiczną torbę i z pomocą pośpieszył do miejsca skąd dobyło się wołanie. Paladyn tylko przewrócił oczami ukrytymi pod hełmem i niemal zaniósł Samwise’a na miejsce skąd dobiegało wołanie.


- O-o-ona ukłuć się! - Jęknął goblin, wskazując palcem ranną Sherrin, kiedy tylko reszta awanturników wbiegła do ciasnego biura nadzorcy. Przez ostatnie kilka minut towarzyszył Livenshyi, do której przywiązał się w niemal równym stopniu jak do Samwise’a, mimo iż nie zamienili ze sobą zbyt wielu słów. Miała na to wpływ osobowość elfki, która była osobą stosunkowo powściągliwą i litościwą, czego raczej nie oczekiwałby od pozostałych najemników, a zwłaszcza od Skowyt. W istocie nie było w tym zbyt wiele sympatii, a raczej chłodna kalkulacja, bowiem to w ich towarzystwie szanse Gromiego na przetrwanie znacząco rosły.

Wbiegając do pomieszczenia, zauważyli jak łotrzyca pada na ziemię, bardziej z zaskoczenia i przerażenia, niż realnego działania trucizny, choć te było podobne, tylko potrzebowało nieco więcej czasu. Stojąca za jej plecami Livenshyia natychmiast pochyliła się nad nią, wyciągając z plecaka swój zestaw uzdrowiciela.
- Na Corellona, nie ruszaj się! - uniosła się Livenshyia, która z niesamowitą szybkością znalazła się już przy kobiecie. Chwyciła ją za zranioną rękę i poczęła dokładnie sprawdzać, badać i w ostateczności zająć się trucizną, nim ta rozpoczęła swoją nieskończoną podróż po krwiobiegu. Sherr nawet nie zdążyła odczuć skutków zatrucia.

- Dziękuję - mruknęła Sherrin, zawstydzona, że dała się złapać na tak prostą pułapkę. - Już nie trzeba - uśmiechnęła się przepraszająco do Sama, który wpadł… hm… został wniesiony do sali przez paladyna.

Osłabiony bard z kolegium arkanobiologicznego ułożył usta, by coś powiedzieć, widząc jednak uśmiech Sherrin, odwzajemnił go tylko delikatnie i podjął inny temat.
- Powinniśmy czym prędzej wystawić warty. Zgodnie z tym... - Samwise pokazał dwa świstki pergaminu - ...od strony enklawy nadejdzie oddział drowów wsparty niewolnikami. Spodziewali się ataku i nadzorca kopalni wyruszył po nowych wojowników. Przede wszystkim nie dajmy się im zaskoczyć, ale proponuję pójść krok dalej i przygotować się na ich nadejście.

- To dobry plan - zawtórował Samowi A’arab Zaraq - walkę lepiej toczyć na naszych zasadach niż czekać na inicjatywę przeciwnika.

- Dostrzegam dwie możliwości. - Samwise usiadł nie bez pomocy na improwizowanym siedzisku - Pierwsza jest taka, że zostajemy tutaj, a właściwie tuż przy wyjściu z kopalni, prowadzącym do enklawy i wykorzystujemy wszystko co tylko może się przydać, by zaskoczyć ich i pokonać nim dostrzegą ślady wcześniejszej walki. - Samwise dał chwilę zebranym na przetrawienie informacji, po czym kontynuował. - Pamiętajmy, jednak że spodziewają się ataku na kopalnię. Drowy będą niezwykle ostrożne w tym miejscu, dlatego myślę, że lepszym rozwiązaniem jest wyjść im naprzeciw i jeśli zdążymy przed nimi, zaczaić i przygotować się dalej stąd w stronę enklawy.

- A według mnie powinniśmy odpocząć - wtrąciła się elfka, biorąc z kufra łuk i mocując go do pasa przechodzącego przez ramię.
- Spójrz na siebie, ledwo mówisz, a chcesz kogoś zaskakiwać? Bez wątpienia będą zdziwieni, gdy nie zdążą w ciebie nawet strzelić, a ty już zaczniesz umierać - westchnęła głośno, aby uspokoić sama siebie. Jej ton głosu szybko zmienił się w łagodny. Podeszła do Sama kucając przed nim
- Ostrzegałam, że to silny Jad. Pokaż, spróbuję ci pomóc, może dam sobie radę

- Proponuje poszukać jakiegoś miejsca na zasadzkę na trasie do enklawy. Tam mniej powinni się spodziewać ataku.- powiedział Cliff. - Jak na razie nie oddaliśmy inicjatywy i niech tak zostanie. Jeśli będa mieli czas się przygotować to będzie gorzej dla nas. Dużo gorzej.

Samwise rzucił okiem na nowy łuk, przewieszony przez elfkę, po czym z niejakim trudem odsłonił miejsce na torsie, gdzie ukąsił go największy pająk, pozwalając obejrzeć ślady po kłach jadowych. Odzywając się, zawtórował jednak w rytm poprzednich rozmów.
- Tym razem pozostanę na tyłach. Jest tu wielu lepszych wojowników ode mnie, tylko bym zawadzał. Zaś...zostając tutaj, drowy niechybnie wyślą posłańca do enklawy kiedy tylko zauważą brak oddziału goblinów. Zgodnie ze słowami Gromi krasnoludy znajdują się w świątyni nieopodal enklawy. Jak myślicie, jak nas przywitają, mając taki atut kiedy już tam dotrzemy?

- Tam ich Gromi widzieć po raz ostatni - sprostował goblin, mówiąc o sobie. - Ja nie wieć co z nimi. Może zginąć na ołtarz Lloth... Gromi być uczeń szamana, Guurrark czasem opowiadać jak drowy składać ofiara. Drowy najbardziej lubieć elfy z powierzchnia jako ofiara - mówiąc to spojrzał wymownie na Livenshyię. - Ty uważać!

Z jakiegoś powodu, po tych słowach Samwise ponownie wpatrzył się w misterny łuk znaleziony w tym pomieszczeniu.

- Możemy najpierw przygotować, albo chociaż zaplanować miejsce na zasadzkę, a potem odpocząć. W końcu nie wiemy, czy przyjdą za godzinę, czy za dobę, prawda? - ostatnie pytanie Sherrin skierowała do Sama i goblina.

- Ja nie wiedzieć. My dostać rozkaz niedługo przed wasze przybycie - odparł Gromi, wzruszając przy tym ramionami.

- Sądzę, że walka nas nie ominie - podsumował paladyn. - Jedyne co możemy wybrać to jej miejsce i czas. Nie ukrywam, że im szybciej zaatakujemy tym większe szanse, że zastaniemy wroga nieprzygotowanego a krasnoludy ciągle żywe. - W tym momencie A’arab Zaraq przerwał na chwilę by przyjrzeć się twarzom towarzyszy. - Jednak, przydałaby się nam chwila wytchnienia by zebrać siły.

- Powinniśmy wysłać patrol, reszta w tym czasie odpocznie - odparł Cliff.

- Jeżeli dopiero co wyruszyli, to w zależności od tempa marszu i długości rozmów nadzorcy z przedstawicielami Xolarrin mamy blisko dwie godziny czasu. - mówiąc to Samwise nie był jednak zbytnio przekonywujący.

- Mogli usłyszeć walkę - zauważył paladyn zaniepokojony własnymi myślami.

- Jeśli być w Enklawa, to nie mieć szans usłyszeć. Nadzorca często być długo w Enklawa, rozmawiać z arcykapłanka i inne drowy. - wtrącił się po raz kolejny goblin.

Samwise przysłuchując się dalszej rozmowie i ze szczególną uwagą śledząc zachowanie goblina, odkorkował buteleczkę, wcześniej otrzymaną od Reveliona i wypił zawartość w kilku łykach. Czyniąc to wzniósł niemy toast w stronę wyjątkowo milczącego tym razem czarownika i wykrzywił usta w zmęczonym, bladym uśmiechu.

Wyrwany z zamyślenia zaklinacz skinął głową bardowi i odwzajemnił uśmiech.
- Ktoś tu w ogóle potrzebuje odpoczynku? - Zapytał w końcu Rev. - Poza Samem oczywiście. Wydaje mi się, że korzyści z odpoczywania będą znacznie mniejsze niż ryzyko przekazania inicjatywy bitewnej w ręce wroga. Moim zdaniem powinniśmy wyruszyć tam jak najszybciej, wysyłając przodem zwiadowców. Jak damy im czas na przegrupowanie to może się okazać, że będzie to już zbyt twardy orzech do zgryzienia.

- Otóż to, otóż to... - ucieszył się arkanobiolog, wskazując na Reveliona - ...a mną się nie przejmujcie. To… - znów uniósł pustą buteleczkę na wysokość swoich oczu - ...chyba trochę pomogło. - faktycznie mimo, że Samwise wciąż wyglądał jak siedem nieszczęść, to jakby ożywił się nieco, a na twarz powoli wracały kolory.

- Skoro Sam podejmuje się tego ryzyka, to ja się nie mam zamiaru sprzeczac - odparła Livenshyia, rozkladajac ręce w geście bezradności. Na wyleczenie z trucizny było już za późno i nic prócz odpoczynku nie było w stanie pomóc mężczyźnie, na tyle, na ile było potrzeba aby wrócił do pełni sił.

- Dobrze, cieszy mnie wasz zapał - rzekł A’arab Zaraq. - Pozostaje nam tylko uzgodnić plan działania, pierwsze pomysły już padły. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że powinniśmy iść za ciosem i uderzyć od razu na obóz wroga. Póki są nieprzygotowani, zyskamy przewagę zaskoczenia.

- Mogę iść na zwiad, nie ma sensu, żebyśmy się wszyscy pchali tam na raz - oznajmiła Sherrin.

- Doskonale - pochwalił ją paladyn - w takim razie reszta z nas powinna się przygotować jak najlepiej potrafi do walki. Omówmy może strategię, tym razem czeka nas bitwa w której możemy zaplanować nasze działania i powinniśmy to wykorzystać jak najlepiej.
 
Rewik jest offline  
Stary 05-02-2017, 19:15   #96
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Tunel prowadzący do Enklawy, Podmrok
1372 DR, Rok Dzikiej Magii
13 Uktar, Wieczór

Podmrok jest bezkompromisowym, wręcz brutalnym miejscem, w którym szansę na przetrwanie mają tylko najsilniejsi. Nie ma tu miejsca na litość, czy też znane mieszkańcom powierzchni “godne życie”. Aby przeżyć, trzeba zabijać. Nie ma innej recepty.

Po kilku stoczonych w podmroku bojach i niespodziewanym spotkaniu z bezwzględnymi szarymi krasnoludami, awanturnicy stosunkowo szybko przyswoili reguły panujące w podziemnym świecie wiecznych ciemności. Teraz zmierzali w stronę położonej nieopodal kopalni Enklawy, ufortyfikowanej jaskini zamieszkałej przez mroczne elfy z domu Xolarrin, aby wyprowadzić decydujące uderzenie w siły nieprzyjaciela zanim ten dowie się o zamieszaniu wywołanym ich przybyciem.
Tunel, którym podążali, miejscami szeroki był na kilkanaście metrów i przypominał uzębioną paszczę smoka, co zawdzięczał stosunkowo niskiemu sklepieniu oraz licznym stalaktytom i stalagmitom, które w pewnych odcinkach korytarza zazębiały się ze sobą, tworząc zwarte wapienne ściany, które trzeba było ostrożnie obchodzić. Znacząco utrudniało to widoczność uzbrojonym w pochodnie najemnikom. Musieli polegać na wyostrzonych za pomocą mikstury zmysłach zwiadowców oraz na chowańcu zaklinacza, który leciał kilkadziesiąt metrów przed nimi z zamiarem natychmiastowego powrotu, kiedy tylko natrafi na jakiekolwiek źródło zagrożenia. Miał być to wyraźny sygnał dla Sherrin oraz Cliffa, których zadaniem było rozpoznanie przeciwnika, dokładne ustalenie jego położenia i przygotowanie zasadzki, pod warunkiem, że będzie to możliwe.
Oddalona o blisko godzinę drogi Enklawa musiała być częstym celem podróży, bowiem prowadzący do niej korytarz był wyjątkowo mało zagrzybiony, co wyraźnie odróżniało go od trasy, którą bohaterowie musieli wcześniej pokonać, aby dostać się do kopalni. Nietoperzy, tak często spotykanych w każdym regionie Podmroku, nie było tu szczególnie wiele i tylko najczulsze ucho było w stanie wychwycić odległy trzepot skrzydeł tych niewielkich stworzeń, które większość swojego krótkiego życia spędzały przywarte do ścian i sklepień podziemnych korytarzy.
Wszystko wskazywało na to, że awanturnicy bez przeszkód dotrą do zamieszkałej przez mroczne elfy kolonii, kiedy w najmniej spodziewanym momencie, nad głowami zwiadowców, bezszelestnie przemknął Paskud i po dłuższym locie wylądował na ramieniu Revaliona, który oddalony był od szpicy pochodu o dobre kilkanaście metrów. Obecność chowańca zaklinacza nie zwiastowała niczego dobrego i wywołała w szeregach najemników niemałe zamieszanie.

- Zostań tu! - Poleciła niemym gestem Sherrin, spoglądając znacząco na stojącego kilka metrów za nią Cliffa. Przekonana o własnych zdolnościach bez chwili zawahania ruszyła przodem z zamiarem przyjrzenia się zbliżającemu się niebezpieczeństwu, natomiast mnich zaczął się uważnie rozglądać po okolicy, szukając odpowiedniego miejsca na zasadzkę. Nie było to szczególnie trudnym zadaniem, bowiem kilka kroków od niego znajdowały się bazaltowe twory skalne, swym kształtem przypominające nieukończone schody, które ktoś gładko ściął u szczytu, tworząc całkiem rozległą półkę skalną. Bez większych kłopotów można było się na nią wspiąć, a znaczące podwyższenie wykorzystać do ukrycia się i ataku z zaskoczenia - szczególnie użyteczne było dla strzelców, którzy dzięki wykorzystaniu przewagi terenu mogliby bez przeszkód strzelać do znajdujących się na tyłach przeciwników, ale tych trzeba było jeszcze zwabić.
Tymczasem idąca przodem Sherrin musiała obejść kolejną przypominającą ścianę wapienną strukturę. Właściwie to nie zdążyła się całkowicie za nią wychylić, a dostrzegła sporą grupę szybko zbliżających się przeciwników. Było ich co najmniej dwie dziesiątki; około tuzina orków, cztery potężne ogry, pięciu drowich wojowników, czarodziej odziany w sięgające ziemi szaty koloru purpury oraz przerażający stwór będący krzyżówką mrocznego elfa i wielkiego pająka. Widok tak licznych sił nieprzyjaciela nie był szczególnie pocieszający i szybko uzmysłowił zabójczyni jak bardzo ciężkie będzie czekające ich starcie. Nie zwlekając ani chwili dłużej, Sherrin ruszyła z gracją kota w stronę swoich towarzyszy, chcąc natychmiast poinformować ich o zbliżającym się zagrożeniu.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 05-02-2017 o 19:59.
Warlock jest offline  
Stary 07-02-2017, 03:50   #97
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Skowyt odetchnęła z ulgą, kiedy wszyscy wrócili. Już zaczynała martwić się, że coś im się stało i zostanie sama z Aravonem. Podzielili się uzgodnionym planem, na który druidka jedynie przytaknęła; najważniejsze było, iż wreszcie dowiedziała się, że nie obozują. Wyciągnęła kościaną różdżkę i uleczyła wszystkich rannych, pytając jednocześnie, czy Sam lub Revalion nie byliby w stanie zidentyfikować dla niej zdobycznego pancerza. Zrobił to zaklinacz, informując, iż nie jest to jakaś okropność zdarta z grzbietu smoka, a wykuta z naturalnie zrzuconych łusek, co zadowoliło Skowyt. Nie miała zielonego pojęcia, że smoki gubią łuski.

Z pomocą Liv, przyodziała zbroję i mogła zaprezentować się w pełnej krasie. Okuta od stóp do głowy w zielonej zbroi, wyglądała jak ktoś zupełnie inny. Tylko czerwona morda pół-orczyczy zdradzała, iż to faktycznie ona. Czuła się z początku skrępowana, ale smocza łuska pozwalała czuć jej świat zewnętrzny. Duchowe zmysły nie zawodziły, było to przedziwne uczucie, gdyż nawet zwykły, prosty napierśnik blokował jej kontakt z naturą i niemal parzył zmysły.

Szczęśliwa, że nie będzie musiała natychmiast pozbyć się pancerza, gwizdnęła na Strzępa i ruszyła za resztą.


Znaleźli dobre miejsce do zasadzki, a Sherrin potwierdziła, że zbliżają się drowy, niestety z całą, dużą grupą niewolników. Niewolnictwo było dla Skowyt niedopuszczalne, sama wolałaby śmierć zamiast odebrania wolności. Walczyłaby do ostatniej kropli krwi. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak bardzo złamani musieli być orkowie i ogry, że pozwalali się prowadzić jak na łańcuchu.

Nie musimy zabijać niewolników — rozejrzała się dookoła. — Może da się...
Podrapała się po brodzie. Szukała jakiegoś sposobu, by nie musieć walczyć z niewolnikami. Najlepiej byłoby odciąć ich od drowów i chyba miała plan, jak to zrobić. Potrzebowała jednak trochę więcej informacji.
Jak szli? — zapytała Sherrin. — Niewolnicy z przodu? Gdybyśmy zawalili część stropu — wskazała na stalaktyty znajdujące się nad nimi, zaraz obok formacji skalnej — i rozdzielili ich, może nie będą walczyć. Uciekną, albo dołączą do nas.

Odeszła kawałek, by lepiej widzieć krawędź skał. Raczej nie mieli wiele czasu, ale potrzebowała przyjrzeć się, czy da radę zwalić dodatkowo ich część.

Mogę zmiękczyć skały na tej długości — wyszła naprzeciw reszty, by widzieli co ma na myśli — oraz stron w tym miejscu. Kiedy przejdą przez to miejsce — szurnęła opancerzoną stopą — uderzę wiatrem w strop, a ktoś inny w krawędź skał. Powinno udać się zasypać przejście.

Odwróciła się na końcu ku wszystkim z pytającym wyrazem twarzy. Czy zrozumieli? Mieli jakieś obiekcje? Jakikolwiek ostatecznie plan nie będzie, wiedziała, że powinna rzucić przed walką dwa zaklęcia. Magiczny pazur na łapy Strzępa i Shillelagh na swoją maczugę. Działały wystarczająco długo, by przetrwać całą walkę. Wolałaby jednak nie masakrować drugi raz niewolników, którzy niekoniecznie chcieli współpracować z drowami.
 
kinkubus jest offline  
Stary 08-02-2017, 09:30   #98
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Po zebraniu łupów i doprowadzeniu się do stanu używalności drużyna ruszyła w stronę enklawy drowów. Sherrin szła na szpicy; zirytowana porażką z pułapką byłą zdeterminowana by się zrehabilitować. Głównie we własnych oczach, oczywiście. Świat po miksturze ciemnowidzenia wyglądał dziwnie i obco, ale dziewczyna szybko się do tego przyzwyczaiła. Sprawnie i cicho przemykała się między kamieniami aż przerośnięta mysz Revaliona ostrzegła ich, że coś zbliża się daleko z przodu. Sher dała znak postoju reszcie i podkradła się za załom.

Maszerująca od strony enklawy gromada zapowiadała ciężką przeprawę.
- Trzy drowy idą z przodu, za nimi 6 orków, po bokach 2 ogry, drider, znów 6 orków, 2 ogry z boków, dwa drowy i ktoś, kto wygląda na czarodzieja - relacjonowała po chwili towarzyszom. Nie mieli wiele czasu by zaplanować zasadzkę, ale druidka wraz z Samem mieli całkiem niezłe pomysły. No, może z wyjątkiem jednego.
- Orki i ogry to nie głupie, tchórzliwe gobliny. Mogą wcale nie chcieć być ratowani. Wyraźnie służą tu za wojsko, a nie za wyrobników. Mięso armatnie, ale zawsze... A walka to chyba ich ulubione zajęcie - rzekła, wyraźnie sceptycznie nastawiona do wyzwoleńczych zapędów Skowyt. Ona się nie będzie certolić z żadnym podziemnym orkiem. Za to popierała pomysł rozdzielenia przeciwników - było ich zbyt wielu na bezpośrednie starcie. Co prawda ktoś wyraził obawę, że wtedy reszta mrocznych elfów pobiegnie po pomoc do enklawy, ale dziewczyna i tu miała swoje zdanie.
- Czy u drowów porażka nie równa się śmierci? Tak mówił ten twój goblin, Sam. Podejrzewam, że gdyby ruszyli po posiłki przyznając się tym samym, że dali się zaskoczyć we "własnej" kopalni, to równie dobrze mogliby od razu poderżnąć sobie gardła. Zróbmy jak mówią Sam i Skowyt - strzelcy u góry, reszta zaczajona na dole. Mam nadzieję, że poradzę sobie z driderem, gdyby wlazł tam do nas po ścianie. Skowyt zawali strop - oby nie na nas - ja odsłonię kulę, by ich oślepić, i do roboty! W końcu nie za gadanie nam płacą, a drowy zaraz tu będą.

 
Sayane jest offline  
Stary 08-02-2017, 19:12   #99
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Decyzja o pójściu dalej bez odpoczynku padła dosyć szybko i za zgodą najbardziej poszkodowanego plan został wcielony w życie. Mimo krążącej w żyłach trucizny, Samwise zdawał się trzymać na nogach dosyć dobrze, ale Livenshyia i tak nie spuszczała go z oczu. Co prawda nie miała zamiaru być nadopiekuńcza, ale zwracała na niego uwagę. Od razu przypomniała sobie o Aravonie, na którego nikt nie zwrócił uwagi w chwili, kiedy padł nieprzytomny. Byłoby niedobrze, gdyby taka sytuacja miała się teraz powtórzyć, choć elfka spostrzegła, że nie tylko ona zwraca na barda uwagę. Nikt jednak nie zapadł jej specjalnie w pamięć, zdawało się, że młody mężczyzna po prostu wzbudził sympatię pozostałych współtowarzyszy, stąd troska o jego dobro. W dodatku nie dało się ukryć, że był on nad wyraz inteligentnym osobnikiem rasy ludzkiej, więc i przydatności dla dobra ogółu nie było można mu odmówić.

- Słabością drowów jest wrażliwość na światło słoneczne, choć pewnie to powszechna wiedza na temat tej rasy - zaczęła Livenshyia, skupiając tym samym uwagę pozostałych.
- Nie muszą mówić, aby się porozumieć między sobą, więc lepiej wsłuchać się w kroki. Musimy też uważać na ich ataki, gdyż zazwyczaj zatruwają swoje bronie. Nie zdziwiłabym się, gdyby nawet na czubku buta mieli truciznę. Nie mają za grosz honoru, są podstępni i okrutni. Prędzej zginą niż okażą słabość w walce. W dodatku mają dużą odporność na czary, co może niektórym utrudnić walkę - tutaj zerknęła na Revaliona, uśmiechając się lekko jakby chciała przeprosić za samo istnienie mrocznych elfów.
- Drider może być większym wyzwaniem. Jest paskudnym wynaturzeniem powstałym z drowa, mając jego tułów oraz pajęczy odwłok i odnóża. Nawet nie mam ochoty opisywać tego obrzydlistwa. W skrócie mówiąc, znowu jest problem odporności na magię, w dodatku spory wachlarz zaklęć, lewitacja, wykrycie magii, jej rozproszenie, wpływanie na wolę; tego bym się spodziewała przede wszystkim, większość z nich posiada takie moce. Nie zapomnijmy oczywiście o posługiwaniu się trucizną, przecież bez tego walczyć się nie da - westchnęła cicho, robiąc małą przerwę w mówieniu i zastanawiając się, co jeszcze mogłaby przekazać lub jak pomóc w nieuniknionej potyczce.
- Są bardzo agresywni, nie cofną się przed niczym. - chciała dodać coś jeszcze, ale już zrezygnowała. Nawet nie wiedziałaby, jak to przekazać, a sama informacja nie wniosłaby nic więcej. Stwierdziła, że raczej się spodziewają dużego wyzwania i są gotowi na różnego rodzaju, mroczne zaklęcia.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 09-02-2017, 10:15   #100
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Wojownik Tyra słuchał z wielką uwagą i milczał. Dumał dłużej niż było to konieczne, ale A’arab Zaraq nie zwykł podejmować pochopnych decyzji. Dawno temu zauważył, że brak mu tej błyskotliwości jaką przejawiało wielu awanturników znajdujących swój dom na wyspie Srebrnej Gwiazdy. Wierzył jednak, że siłą woli i zdecydowaniem potrafi osiągnąć te same rezultaty.

- Potrafiłabyś zajść tego maga tak samo jak to zrobiłaś z szarym krasnoludem? - Nie owijał w bawełnę, nie było na to czasu. - Jeśli wyeliminujemy go na początku, znacznie nam to ułatwi walkę.
- Pewnie, że bym potrafiła - skinęła głową Sherrin - Ale został mi tylko jeden zwój niewidzialności, więc z odwrotem może być trochę ciężko, zwłaszcza jeśli odetniecie mnie zawałem z częścią ichniego oddziału. Co prawda mogę użyć medalionu i wrócić na Wyspę… ale misja jeszcze się nie skończyła.
Słysząc tę wymianę zdań, Revalion podrapał się po brodzie.
- Jeśli nie przeszkadza ci bycie królikiem doświadczalnym, to możesz zostać prekursorką moich nowych zdolności magicznych w zakresie uniewidoczniania. - Powiedział. - Znaczy jestem równie dobry jak ten twój zwój, może nawet lepszy. Hmm… Nie przydałaby ci się tam na tyłach jakaś różdżka do unieszkodliwiania wrogów? Rozbłysk kolorów albo wywołanie strachu?
- W takim razie zwoju możesz użyć do ucieczki - A’arab Zaraq kontynuował myśl. - Ściągnę więc ich uwagę na siebie, zamieszanie i zaskoczenie powinny stworzyć dobrą okazję.
Sherrin skinęła głową. Błysk kolorów i dywersja brzmiały nieźle.
- Byleby ten twój eksperyment podziałał odpowiednio długo i nie zmienił mnie zamiast tego w królika. Mam jeszcze eliksir pajęczej wspinaczki, to powinno pomóc… Te dridery umieją chodzić po ścianach? Pewnie tak… - odpowiedziała sama sobie, myśląc na głos.
- Pajęcza… o, wiem! - Zaklinacz z entuzjazmem pogrzebał w swojej tubie ze zwojami. - Zaklęcie pajęczyny. Może ci się przydać tam na tyłach, jeśli chcesz.
- Wszystko może się przydać - Sherrin schowała różdżki i zwój do bandolieru, żeby mieć je pod ręką. - Macie jeszcze coś ciekawego?
- Nietoperza, ale chyba nie o to ci chodzi. - Odparł z rozbawieniem zaklinacz.
- Na pieczyste przyjdzie czas po walce - odcięła się zabójczyni.
- Echh… - Revalion westchnął ze zrezygnowaniem. - Jednak nie taka bystra. Widziałaś, jak mój nietoperz pięknie razi gobliny i pająki mrozem? Dostarcza za mnie zaklęcia jeśli jestem za daleko od celu. Może równie dobrze ciebie w ten sposób pacnąć moją niewidzialnością jak już będziesz tam na dole po swoim heroicznym zabójstwie. Proponuję nadać tej akcji kryptonim “Uratować damę w opresji”, co ty na to?
- Wyobraź sobie, że w trakcie walki miałam lepsze rzeczy do roboty niż obserwowanie przerośniętej myszy - prychnęła Sherrin. Damę w opresji, też coś! Plan jednak był niezły. - Niegłupi pomysł, co dwie niewidki to nie jedna - zgodziła się łaskawie, choć na samą myśl o tym, że nietoperz będzie musiał jej dotknąć aż się wzdrygnęła.
- Dość - uciął ich przekomarzania A’arab Zaraq widząc szykującego się do riposty Revaliona - na flirty będziecie mieli czas po walce.
Sherrin nabzdyczyła się, ale umilkła. Nie wypadało kłócić się z kimś, komu płonęła głowa.
Revalion nadął usta i chyba chciał coś powiedzieć, ale tylko westchnął i zakasał rękawy.
- Gotowa zniknąć? - Spytał, przygotowując się do rzucenia zaklęcia.
Paladyn zacisnął dłonie na swym łańcuchu gotując się do walki:
- Tyrze dodaj mi sił.
- A mogę ja?
- Wtrącił bezczelnie zaklinacz. - Mam tu różdżkę, która dokładnie do tego służy.
- Tyr pomaga tym którzy sami sobie pomagają - odparł tajemniczo paladyn. - Będę zobowiązany - dodał po chwili.
- Tak w zasadzie to jak ci więcej krzepy potrzeba… - Rev kaszlnął - … to umiem jeszcze ludzi powiększać. Na kilka minut. Dwa razy więcej niesienia sprawiedliwości we wszystkich trzech wymiarach. Zainteresowany? Teraz czy w trakcie walki?
- Teraz, chcę być w centrum ich uwagi, to da Sherrin więcej swobody działania
- zdecydował wojownik Tyra rezolutnie.
- Dobra. Grube zamówienie, dajcie mi jakieś pół minuty. - Zaklinacz odchrząknął i zabrał się za czarowanie.

 
Googolplex jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172