Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2017, 22:13   #35
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Diablica nasiedziała się, nim inni zdążyli wydobyć zwłoki, ograbić je, poćwiartować pozostałe i cholera wie co jeszcze z nimi zrobić. Furia relaksowała się niczym królewna na ziarnku grochu, gdyż co chwila się wierciła, no bo w końcu kamień był zimny no i twardy.
Kiedy w końcu ruszyli, Diablica niechętnie włóczyła nogami, a na rozmowę o psach między Aldoną i Łowczym aż zebrało jej się na wymioty. Psy były brudne i się śliniły, roznosiły choroby, zarazki i pasożyty, w dodatku pożerały zapasy jedzenia, a jedyne co z nich wychodziło, to ulatniające się z tyłka gazy, wynikające z przeżarcia i łapczywego połykania danego pożywienia. Już na samą myśl twarz kobiety wykrzywiła się w niemiłym grymasie, jej krok przyspieszył i wyrównała się z Kobuzem, który zdawał się iść jakby sztywno przed siebie. Ale może to tylko pozory. W końcu po niedługim marszu do uszów Rudej dotarły słowa leśnych czubków.
- Cś. Elfy. Wiedzą po psie, że ktoś tu jest - szepnęła Furia do pozostałych, tak aby tylko oni ją słyszeli. Stanęła w miejscu napinając mięśnie i rozglądając się na szybko.
Kiedy kowal to usłyszał, wypowiedział kilka słów w smoczym języku i rozmył się delikatnie, całkiem jakby nie do końca stał w miejscu, gdzie się znajdował. Do ręki zaś chwycił korbacz. Na elfy lepszy byłby miecz, ale nie chciał marnować czasu ściąganiem go z pleców. Był gotów do ewentualnej walki, ale chwilowo po prostu stał cicho, patrząc w kierunku z którego dochodziły dźwięki. - Ktoś zna język? - Zapytał głośniejszym szeptem.
-Ja znam ich język - szeptem odpowiedział bard.
- Elfi nie - odszepnął Dragomir, nakładając strzałę na cięciwę łuku. - Ale może te elfy znają leśny?
Furia przewróciła oczami zazenowana. No raczej to ona przetlumaczyla im, co usłyszała. Nie miała jednak zamiaru odpowiadać. Jej usta wykrzywily się w geście irytacji.
- Będziecie dłużej gdakać to będzie po psie - stwierdziła krótko Aldona. - Broń w dłoń i ławą na przód. Pieseł zostań.
- Jeśli wyjdziemy z bronią w ręku, to zapewniam was, że wynik tego spotkania będzie do przewidzenia - wtrącił się Kendrick, powstrzymując ręką Aldonę. - Pójdę sam, będę udawać zagubionego, przestraszonego i zmęczonego wędrowca. Akurat z tym ostatnim nie powinienem większych kłopotów. Bądźcie blisko, lecz nie na tyle, aby was wykryli - mruknął niebianin, po czym wyszedł z zarośli i ruszył w stronę dobiegających go odgłosów. Opierając się ciężko o swoją włócznie, głośno sapał i co kilka kroków zatrzymywał się, aby wziąć kilka głębszych oddechów. Mozolnie, acz nieubłaganie zmierzał w stronę intruzów.
- Wariat - mruknęła Aldona, ale nie oponowała. Kto głupiemu zabroni? Chyba tylko Furia…
- Słyszałem… - powiedział głośniej Kendrick zanim jeszcze na dobre się oddalił, po czym zaczął udawać napad kaszlu, aby żaden z elfów nie wpadł na to, że do kogoś mówił. Miał nadzieję, że chłopskie opowieści o ich bezlitosnym obejściu z ludźmi są choć odrobinę przesadzone. Ów akt odwagi był jego zdaniem wart ryzyka; wiedziałem bowiem, że trupy nie zdradzą im zbyt wiele, zaś rozmową zawsze mógł wydobyć od nich garść przydatnych informacji.
Niebianin nie zaszedł zbyt daleko, jednak nie sposób było stwierdzić, czy dzikie elfy już były na ich tropie, czy jego ruch stradził ich pozycję.
Zza drzew naprzeciw wyskoczyły jak oparzone trzy długouche - wszyscy byli całkowicie wypaprani czymś na twarzy, ramionach i nogach i odziani byli w skórzane zbroje poplamione ciemno-zielonym barwnikiem. Kendrick momentalnie stwierdził, że gdyby natknął się na takiego w lesie, stojącego gdzieś nieruchomo, pewnie nie odróżniłby go od leśnej flory.
- Tutaj! - Wrzasnął jeden z nich tak, że aż stojący z tyłu towarzysze Kendricka usłyszęli. Wszyscy trzej zgodnie wymierzyli do niebianina ze swoich długich łuków. Tego, co w następnej chwili wojownik wywarczał do samego niebianina, już nie zrozumiał.
Kobuz w tym czasie schował się za drzewem i starał jak najmniej ruszać, przysłuchując się rozmowie. Miał zamiar rzucić się na pomoc Kendrickowi, kiedy ten zawoła, lub zacznie wyć z bólu. Miał tylko nadzieję że odróżni je od normalnej mowy. Co innego zaś Furia, która zwinnie wdrapała się na pobliskie drzewo i zasiadła wygodnie okrakiem na grubej gałęzi, obserwując z wysoka sytuację i jednocześnie ukrywając się na wysokości. Ruda przygotowała kuszę, którą oparła na razie o udo. Nie mogła zaatakować, bo i odległość nie sprzyjała, a i Kendrick zdawał się być cały. Mimo wszystko złośliwy uśmieszek wykwitł na jej twarzy, a z dłoni wydobyła się wiązka ciemnej energii. W okolicy rozbrzmiał dźwięk miliona skrzydełek i nieznośne bzyczenie.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline