Urzędnik zbladł i drżącymi rękami wziął dokument wypruty z boku Maximiliana. Nawet nie zagłębiał się w szczegóły tego co było w nim napisane. Wystarczyło, że dokładnie obejrzał pieczęcie i zwrócił pergamin.
- Zaraz przygotuję kartotekę. Proszę za mną - powiedział cicho, ze spuszczoną głową.
Urzędnik sam wybrał stosowną księgę, znalazł wpisy odpowiadające za poranek i objaśnił jak należy czytać wpisy. Zaproponował też pomoc. W interesującym ich okresie czasu z delberskiego portu wypłynęło jedenaście statków. Siedem z nich popłynęło w dół rzeki, więc wystarczyło sprawdzić cztery. Były to dwie niewielkie barki - "Rybia Łuska" i "Kocia muzyka", bezimienny galar wiozący puste beczki oraz rybacka łódka Ericha Fromma.
- Barki i galar będą w stanie dopłynąć tylko do Furgenstahl, dalej będzie za płytko. Furgenstahl to faktoria, mieszka tam i pracuje kilkudziesięciu ludzi - urzędnik okazał się nad wyraz pomocny. - Mogą też wpłynąć kawałek, nie więcej niż milę w potok Gock. Natomiast łódką można pływać dalej, ale znając Ericha to pewnie pije i łowi na Ławicy, kawałek za miastem.