W miarę jak oddalali się od miejsca wypadku, nienaturalną ciszę zaczęły stopniowo zastępować normalne odgłosy leśnej głuszy. Zabrzęczały owady, zaświergotały ptaki. W oddali dało się czasem zauważyć kicającego zająca, czy też obserwującą ich z oddali sarnę. Jakby przekroczyli granicę dziwnej, martwej strefy i wkroczyli znów do krainy życia zdominowanej przez dźwięk i ruch. Danaekeshar również zauważył, że obserwują ich czujne oczy mieszkańców dziczy. Nie szukał już ziół, za to coraz częściej przyglądał się młodym drzewkom rosnącym nieopodal. Gdy jakieś go zainteresowało podchodził bliżej i przystawiając skroń do pnia oceniał, czy jest wystarczająco równy. Długo nie mógł znaleźć takiego, które by mu odpowiadało, choć w ocenie Shiry większość była prosta jak strzała. W końcu jednak znalazł to, czego szukał. Pojedynczym cięciem miecza ściął drzewko, po czym schował broń i dalszą obróbkę wykonał za pomocą noża. Usunął niepotrzebne gałęzie i czubek, pozostawiając mocną, niespełna dwumetrową tyczkę. Dalszą pracą przeprowadził już kontynuując marsz. Wygładził wszystkie nierówności, a koniec odpowiednio zaostrzył tworząc w ten sposób prowizoryczną dzidę.
W międzyczasie droga, którą się poruszali skręciła nieco w prawo i zaczęła wieść w dół, doprowadzając ich po około godzinie do niedużego strumienia. Woda była płytka i miała nie więcej niż pięć kroków szerokości, wyglądała jednak na czystą i zdatną do picia. Potwierdził to zresztą Dzikus pochylając się nad nią i nabierając nieco życiodajnego płynu na dłoń, by zwilżyć nim usta.
- Zatrzymamy się tu na chwilę - oznajmił odwracając się do Shiry - Odpocznij i przemyj rany. Ja postaram się zapolować na coś do jedzenia.
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |