Nanael
Już brałem zamach, by wytłumaczyć dżinnowi, że wcale się nie gniewa, gdy demon zamknął jego usta pieniędzmi. Dziwne obyczaje panują w głębi ostatnimi czasy, a może to zadawnione przyzwyczajenie do deprawowania?
Tak czy inaczej, działanie okazało się skuteczne.
Ładuję broń. - Limbo, sweet home... - mruczę pod nosem. - Ustalcie może hierarchię, starszeństwo i ustrój. Ktoś pewnie będzie musiał dowodzić. Ja idę się napić.
Ruszam w kierunku najbliższej mordowni.
Hmmm... Najbliżej będzie do Matkojebcy.
Czas na mały research. Może bywalcy coś słyszeli, jakieś plotki.
Czy to zbieg okoliczności, że zniszczono wioskę Moda? Największego właściciela burdeli i kasyn w całym Limbo? Przecież to byłoby zbyt oczywiste... - Jak na coś wpadniecie, to siedzę u Matkojebcy. Drogę wskaże wam tu każdy...
Mam zamiar posłuchać trochę, napić się kapkę szczyn (zwanych tu trunkami), zagaić rozmowę o "wyzyskiwaczu, alfonsie i zdziercy - Asmodeuszu".
Śmierdzi to na kilometr. Prowokacja, czy może mydlenie oczu.
Spisek w królestwie, a może postępują zgodnie z zasadą "pod latarnią najciemniej"?...
Tak czy inaczej, trzeba się dowiedzieć więcej i zupełnie przy okazji, kupić coś dobrego. Tak, Limbo - bezcłowa strefa obrotu relikwiami, raj dla cierpiących na głód wiary...
Zapalam papierosa.
__________________ Znowu boli (blog)... |