Ulriczeit, 2521 roku K.I. Wielkie Księstwo Middenlandu,
Las przy Belsdorfie
Rana Ulryki była powierzchowna, gdyż grot nie wbił się ani głęboko, ani nie uszkodził żadnych ważnych organów. Wagner z wprawą opatrzył skostniałymi od mrozu dłońmi dygocące ciało nagiej dziewczynki.
W międzyczasie okolica rozświetliła się bardziej na większym obszarze ograbiając las z mroku dzięki licznym pochodniom, które nieśli nabiegający miejscowi.
- Ulryka! - Anton rzucił się ku dziecku. - Już dobrze! Wszystko będzie dobrze... - mówił zdejmując kożuch, aby okryć nim dziewczynę.
- To dziecie Chaosu. - rzekł stanowczo Karl Weiss. - Wiesz co trza zrobić!
- Ani mnie się waż! - odparował ojciec.
- Oni mówią, że Ulryka to Dziecko Ulryka… - szepnął blady Bene Moss i wypuścił z ręki łuk.
Na jego twarzy malowało się przerażenie. Z odrazą patrzył na porzuconą broń.
- Jak wam odwagi nie staje, ja to zrobię. - Weiss ruszył z mieczem ku nastolatce. – Porządek mieli my zrobić raz a na wieki! - ryknął.
Anton bez broni, zagrodził mu drogę szeroką piersią.
- Po moim trupie. - syknął Anton.
- Panowie, spokojnie. - zaczął dyplomatycznie Wagner wstawszy z klęczek. - Wszystko da się wszak wyjaśnić.
- Dalej chopy! Pogromić odmieńca. Zaraza Chaosu! - podburzał Weiss.
Reszta miejscowych przystępowała z nogi na nogę, nie bardzo wiedząc co robić.
- Uciekaj! - krzyknął ojciec.
Ulryka przybrała postać wilka i nim Moritz zdołał ją powstrzymać, zwinnie czmychnęła między drzewa skacząc przez śnieg, lekko kulejąc.
Anton uderzył Karla pięścią w twarz, lecz cios nie był potężny. Głowa Weissa odchylił się do tyłu na moment. Chłop odrzucił miecz i zwarł się z sąsiadem z żelaznym uścisku. Upadli w śnieg tarzając się, lądując ciosy kułaków, kolan i łokci.
Reszta miejscowych nerwowo patrzyła po sobie. Widok Ulryki zmieniającej się w wilka zostawił na ich twarzach szok, przerażenie, emocje chwiejące się na krawędzi paniki, szaleństwa, nienawistnego strachu.
Hammerfist brnął przez las wytężając wzrok i słuch. Więcej słyszał niż widział, co się dzieło przed nim w oddali. Przedzieranie się przez las ze śniegiem po pas, z młotem bojowym w rękach, nie było tym, do czego krasnoludy zostały stworzone.
Dotarł na niewielką polankę. Stratowany śnieg czerwienił się wielkimi plamami. To tutaj odbyła się decydująca bitwa wilków z gigantycznym zwierzoludem. Minotaur uciekł w to miejsce znacznie wyprzedzając Hammerfista, zostawiając go w oddali. Wilki nie odpuściły dotrzymując bestii towarzystwa.
Arno dyszał oglądając pustą polanę. Nie znał się na tropieniu i czytaniu śladów, ale owe były w świetle gwiazd oczywiste nawet dla niego. Kopyta w krwawym tropie wiodły na północny zachód. Na wschód prowadziły liczne ślady stóp, których nie spodziewał się zobaczyć wcale. Krew lała się ciurkiem głęboko wsiąkając w śnieżną biel. Podążać widocznymi tropami było łatwo.