Wejście na górę, nie przedstawiało dla Berwyna jakichkolwiek trudności. Dzięki temu udało mu się uniknąć kolców, jakimi zabezpieczony był szczyt muru. Thedipides był przezornym człowiekiem i z kamieni wystawały żelazne kolce, wysokie na kilka centymetrów, na które nieuważny złodziej mógłby nadepnąć lub wbić je sobie w rękę.
Stojąc na szczycie muru, Bossończyk mógł oglądnąć sobie posiadłość z góry. Bezpośrednio pod nim znajdował się ogród, zadbany i pięknie wyglądający. Rosły tu niewysokie, przystrzyżone w geometryczne kształty krzewy, kilka rabat kwitnących kwiatów i przycięta trawa, w której wiły się wysypane szarym żwirem ścieżki. Na środku stała owalna, kamienna misa na piedestale wypełniona wodą. W rogu zlokalizowana była komórka na graty ogrodowe. Drewniane drzwi wiodące do jej wnętrza były uchylone.
W ścianie domu na lewo znajdowało się dwoje drzwi, jak wynikało z planu, który dostali od Cataliny, wiodły one do jednej z jadalń i pokoju spotkań. Na wprost były lekko uchylone drzwi do atrium.
Dach pokrywający dworzyszcze wykonany był z ceramicznych, czerwonych dachówek, a kąt jego nachylenia pozwalał na swobodne poruszanie się bez obawy, że się spadnie. Z miejsca, w którym stał, Berwyn widział też zasuniętą, wykonaną z cienkich deszczułek zasuwę, pokrywającą otwór atrium.
Jako, że wciąż nikogo nie było w polu widzenia, zarówno na ulicy, jak i w domu, Berwyn opuścił linę, po której pozostali włamywacze wspięli się na mur. Teraz mieli trzy możliwości dostania się do wnętrza - ogród, zasunięte atrium i sterczący z dachu nad kuchnią komin.