-
Nie!! - Krzyknęła przerażona wieszczka i wyrwać się France próbowała. -
Chlo! Puść mnie! Ja muszę z nim płynąć! Ja mam rozkaz! - Rzucała się niczym ryba w sieci ale uścisk dziewczyny nie zelżał, wzmógł się za to i Chlothild owinęła swe ramiona wokół niej zakleszczając ją.
Hirdmani co się rzucili by jarla swego wspomóc stanęli ostrożni i spięci wokół. Agvindur powoli złożył ciało Freyvinda na ziemi. Na jedno kolano przyklęknął, włosy odsunął z twarzy.
Thora doskoczyła niby młódka.
Pstryknęła palcami na jednego z młodszych wojów:
-
Kołek! - rzuciła rozkazem niczym śmignięcie biczem, a młodzieniec ruszył z kopyta.
Agvindur głowę uniósł i do Bjorna rzucił:
-
Wstrzymać ją - a hirdman ruszył w stronę volvy.
Elin o kołku słysząc jęknęła cicho i pewnie opadła by na kolana, gdyby nie kolejne polecenie jarla. Cofnąć się chciała przerażona.
-
Nie.. proszę… Agvindurze… - Wyszeptała nim dzika panika ją chwyciła. Zawyła niczym ranne zwierzę próbując się wyrwać… i nagle zamarła rozglądając się zdziwiona i szybko oceniając sytuację.
-
Puść mnie Chlothild. - Rzekła Helleven opanowanym, chłodnym tonem ręce spuszczając wzdłuż ciała. -
Już w porządku.
Franka posłuchała lecz dłońmi ukradkiem po krągłościach volvy przesunęła, Bjorn broń obnażoną w pogotowiu przed wiedzącą trzymał.
-
Czego stoicie? Rozkaz wydałem! - Agvindur warknął na wojów poganiając ich ponownie w stronę portu. Dłoń wyciagnął do młodzika co z kołkiem grubym powrócił i bez wahania wbił w pierś Lenartssona.
Chlotchild cicho syknęła na ten widok.
-
Zły będzie, oj zły… - mruknęła dmuchając ciepłym powietrzem w ucho aftergangerki.
Wiedząca stała spokojnie nie czyniąc żadnych gwałtownych ruchów, jednakże nawet ona wzdrygnęła się lekko, gdy kołek przebił ciało skalda. Na słowa Franki uśmiechnęła się nieznacznie.
-
Wydawało mi się, że taki był cel jego… - Odpowiedziała szeptem. - Choć chyba wolał ostatecznie rozwiązanie, czyż nie?
-
Nie był sobą… - blondynka ramionami wzruszyła wydymając usta. - Co teraz?
-
Dobre pytanie… Ale to Ty wiesz raczej gdzie jarl wysłał swych ludzi. - Odparła i na Agvindura pojrzała pytająco.
-
Łódź przeszukać kazał za glejtem. Nie masz go? - rzuciła z kpiącym uśmiechem obserwując jak wojowie ciało skalda do skrzyni składają i zabijają drewnianymi trzponami. -
Bo widzę, że i on nie miał. Do Francji nie wygląda jakby płynąć wam pozwolił. Będziesz rozpaczać? - zapytała z ciekawością.
-
Glejt? - Zdziwiła się wiedząca. -
Mi nawet kości moje zabrano… - Parsknęła ze złością ale zadowolona była, iż Elin zdołała coś nowego powiedzieć. -
Nie wiem… - Mruknęła na kolejne pytanie. -
Jam rozkazów bezpośrednio nie słyszała.
-
Mhm… - zamruczała cicho Franka obserwując zbliżającego się aftergangera.
Helleven przyglądała mu się spokojnie stojąc wyprostowana i poważna.
Agvindur upewnił się, że volva chwilowo szaleństw ni kroków nieprzewidzialnych czynić nie zamierza. Siadł z zadumaną wielce miną na ławie, czekając aż łódź z więźniami zostanie zbadana. Ciało Volunda w skrzyni kazał przenieść i Thorze jedynie wydał rozkaz gdzie złożyć. Kilku faktycznie nagiusieńkich wypędzono w mrok nocy by rozumu a szacunku nabrali.
Volva powoli do jarla podeszła, by usiąść przy nim.
-
Cóż teraz? - Zapytała skrzyni z berserkerem się przyglądając ze zmrużonym okiem.
Odgarnął włosy za ucho i z rąk klucznicy róg krwi przyjął.
-
Teraz sprzątać mi trzeba po waszej wyprawie. Sprawdzić ile szkód narobione i czy bezpieczeństwo Danii zapewnić można… - wyglądał na rozczarowanego bezbrzeżnie. Jakby nadzieje jego rozbito. -
Aros to niezwykłe miasto. Z rąk go wypuścić nie można.
Zmilczała przez chwilę przełykając gorzką prawdę ale i złość, gdyż nie wszystko ich winą było. Nie miała jednak w zwyczaju się tłumaczyć, gdyż to sprawy nie rozwiązywało. Zamiast pustych słów należało zrobić coś co mogłoby pomóc szkody zminimalizować. Zamyśliła się więc i rzekła w końcu.
-
Jarl Erik, gdy do Tisso odpływał zapraszał mnie do siebie. Po czym wnioskować mogę, iż szansę na rozmowę z nim mam, by spróbować załagodzić sytuację…. Jeśli nie w mocy wroga. - Dodała wzdychając. -
I gdybym smyczy nie miała ciągnącej mnie gdzieś do Franków. - Odparła ostrożnie.
-
Posłańcy Erika byli u mnie siedem nocy temu. Jeśli do Francji wkrótce nie zawiniecie, wiedzieć będą - kimkolwiek są. Lub się domyślać. Roszczenia jarla wysokie. Wydać mam mu skalda i zrewanżować za straty w majątku i ludziach. - pokręcił głową -
Z resztą… więzy krwi zerwać niełatwo.
W słowa wpadła mu Thora, ponownie podchodząc i niewielki zwój niosąc z czerwoną pieczęcią.
Skinął jej głową:
-
Widziałaś to wcześniej? - spytał Helleven.
Spojrzała na zwój i pokręciła lekko głową.
-
Nie ale pieczęć taka jak znak na sygnecie… - Odrzekła myśląc intensywnie nad czymś. -
Spokoju mi ten mąż jeden w królewskie szaty ubrany nie daje… - Wzięła jakiś patyk i zaczęła kreślić wizerunek na ziemi, byle tylko nie myśleć, iż jednak płynąć będzie musiała. Widząc jednak, że nie wychodzi, ze złością zamazała i kolejną próbę z uporem podjęła. W końcu pojrzała na swój rysunek, która nie był może dziełem sztuki ale choć trochę przypominał męża z wizji. -
Starszy, postawny, z pociągła twarzą, z zadbaną, długą brodą, duże, szare oczy. - Wyrecytowała stukając w ziemię obok swego dzieła.
W czasie gdy volva z zacięciem sztuce się oddawała, Agvindur pieczęć złamał i rozwinął zwój.
-
Na demony! - łupnął pięścią w stół przyglądając się zwojowi ze złością. Szpurnął nim na stół aż przeleciał prawie na drugi kraniec. Rozwścieczony rzucił wzrokiem na dziełko Helleven. -
To ten co w wizji twej się jawił z kobietą co cię związała krwią?
Volva stoicki spokój zachowała na wybuch jarla i głową skinęła.
-
To od niego ona pierścień otrzymała i to nawet on zdawał się jej obawiać, gdy ze swą towarzyszką w cieniu były… - Odparła zerkając na pergamin, po czym na Agvindura. -
Mniemam, że coś Ci to mówi?
-
Nic nie mówi! Odczytać nie potrafię! - wrzasnął sfrustrowany.
-
Możemy Chlothild zapytać, ponoć szlachcianką była… Może odczytać będzie potrafiła. - Helleven ciągle spokojna była.
-
Clothchild? - Agvindur mruknął -
Aaaa ta dziewka Freyvinda. - brwi zmarszczone tym razem nadawały mu wyrazu groźby.
Chlo za to siedziała niewinnie pod drugą, odległą ścianą z buzią nieco zasmuconą, nieco spokojną. Pogryzała żytnie placuszki bez smaku i chęci wielkiej.
Wiedząca wstała i do dziewczyny podeszła przyglądając się jej uważnie.
-
Umiesz czytać w Waszym języku? - Zapytała.
Kiwnięcie jasną główką musiało starczyć za odpowiedź, bo usta pełne jedzenia znowu były.
-
Potrzebujemy, by ktoś glejt przeczytał. - Powiedziała spokojnie volva. -
Podejdziesz?
Z lekkością z ławy wstała i włosy odsunąwszy z twarzy ruszyła ku siedzącemu jarlowi z gracją i wdziękiem w ruchach. Po papier sięgnęła i lekko zmarszczywszy brewki linię po linii drobnego acz wielce ornamentowego pisma rozszyfrowywać poczęła.
Helleven za nią wróciła i ponownie przysiadła wpatrując w dziewczynę z namysłem.
Franka czytać powoli zaczęła, czasem przerwy czyniąc by słowa w języku północy odnaleźć:
Cytat:
Ku wiadomości twej.
Sprawy układają się pomyślnie. Zgodnie z przewidzeniami naszymi, lokalnie niewielkie trudności póki co napotkalim i koszty niezbędne ponieślim tak w dobrach jak i ludziach. Nie frasuj się jednakoż, gdyż Byk Północy nie zdaje się sytuacji ni jej szczegółów pojmować.
Wieści z pozostałych stron krainy zbierane również wskazują na przychylne przyjmowanie naszych wysłanników: Alma z Hedeby, Piers z Viborga posłańców słali, że ludność przyjaźnie przyjmuje głoszenie słowa pańskiego przez Ansvara. Z miejsc tych wysyłać misje poczniemy za tygodni kilka w Skanię po czym cudów w imieniu pańskim dokonamy by ludność przełamywać na swą stronę.
Aros zabezpieczone na dowód czego ślemy ci niespodziankę: trzech posłańców, którzy mili oku twemu być mogą. Skalda tutejszego co sławą się cieszy ogromną, okazję miałeś poznać. Jednooką wiedźmę tutejszą co wolę bogów czyta, może przydatną być zatem w tem względzie i tobie. Dwójka pierwszych, do wykorzystania jako reditus nigri przeciw Bykowi Północy wedle woli Twej, co sprawę szybciej na naszą stronę przechylić może. Na ich towarzysza, co pismo przekaże, baczenie miej, bo z trójki całej najniebezpieczniejszy. Swego podopiecznego o pomoc w materii wyjaśnienia czemu poproś.
Nadzieję pokładamy, że pismo to przyniesie nieco uspokojenia. Czasu trza i cierpliwości lecz osiągniesz swój cel i zemsty dokonasz. Koncentruj się jeno na wzmacnianiu władzy w Ile-de-France i zbieraniu sił zbrojnych, floty i zasobów.
S.
|
Zakończyła wzrok podniosła na jarla i Helleven.
-
Interesujące wieści… - mruknęła.
Wieszczka sztywno siedziała, gdy kolejne słowa Chlothild odczytywała. Więc nie tylko Hedeby ale i inne miejsca już mieli po swojej stronie? Syknęła cicho, gdy Franka o wykorzystaniu ich przeczytała. Mogła się domyśleć, dlaczegoż inaczej wysyłać z dala od siebie świeżo co krwią związanych? Wzrok ku Agvindurowi skierowała nie mówiąc nic jednak, czekając na jego reakcję.
Rąbnięcie pięścią w stół złamało go w pół a niewolni zatrwożeni wzdrygnęli się. Bjorn wpadł do środka rozglądając się czujnie lecz widząc sytuację pytająco popatrzył na Thorę i volvę.
-
Do kogo pismo pisane wiadomo? - warknięcie skierowane było do Chlotchild.
-
Nie… - nieco strwożona pokręciła jasną główkę -
… jeno sygnatura “S”.
-
Nikogo o imieniu na “S” nie spotkaliście? - spytał jarl.
Helleven zdziwiona reakcją aftergangera nie była, choć nawet i ona wzdrygnęła się lekko, gdy stół przełamany na pół został. Na pytanie Agvindura pokręciła lekko głową.
-
Nie. - Odpowiedziała krótko po czym na Frankę spojrzała i swój rysunek wskazała. -
A kogoś Ci może przypomina to.. com tu nakreśliła? - Zapytała jej. -
Starszy, postawny, z długą zadbaną brodą i dużymi, szarymi oczami?
Blondyneczka przyklękła nad wydłubanym w klepisku malunku z przymrużonymi oczami. Wydęła usteczka i zmarszczyła nosek.
-
Mmmm - mruknęła -
Niee-eee… nie bardzo… - odrzekła z wahaniem wciąż jednak wpatrując się w patykowe dzieło.
Wieszczka zrezygnowana ręką machnęła.
-
Ostaw… sensu to większego nie ma…Chyba, żebym znów spróbowała… - Dotknęła pierścienia z namysłem.
Agvindur siedział w ciszy, gdy dwie kobiety wymieniały się uwagami. Zatopiony w myślach, niewidzącym spojrzeniem wpatrywał się w obrazek, nad którym radziły.
-
Alexander musiał się wywiedzieć … - rzekł głuchym tonem -
… jeno co zamierzają? Czego nie pojmuję? Szpiegów przysłał swych by Skanię przejmowali? Szpiegów z mnie najbliższych czyniąc?
Spojrzał nagle ostro na Helleven.
-
Tym bardziej czas mnie goni. - spiął się powstając.
-
Bjorn! - ryknął na głos -
Ludzi zbieraj, z misją ruszą. - wywarczał do hirdmana, gdy ten stanął obok służbiście..
-
Wiem.. - pisnęła cicho Franka stojąc obok volvy.
Siedziała spokojnie nawet pod wzrokiem jarla, choć w głowie setki myśli przelatywały. Nie puści ich teraz, to pewne. Wieszczka ukłucie niepokoju poczuła. Tylko co? Kołek i czekać, aż on sam się wszystkim zajmie? Zacisnęła ze złości usta ale jej uwagę odwrócił pisk Chlothild.
-
Co wiesz? - Zapytała zdziwiona.
-
Kto to… - cienki paluszek co jeszcze niedawno zaciskał się silnie na ramieniu volvy wskazał na klepisko.
-
Kto Chlothild? Kto? - Zapytała dziewczyny z napięciem.
-
Z monet bitych we Franci podobnego mu kojarzę. To stary król, potężny, z rodu co moją rodzinę prześladował. - wyjaśniała Franka -
Zwał się Charlemagne. - wypowiedziała z frankijska -
Karolus Rex - dorzucając jakby gwoli wyjaśnienia. -
Jeno… on zmarł jeszcze przed moim urodzeniem.
Wieszczka słuchała uważnie kiwając głową ale przy ostatnich słowach ramiona jej jakby lekko opadły.
-
Wysłanniczka nieżyjącego króla? - Zamruczała cicho. -
Ale jeśli ze starym współpracowała to i z nowy pewnie by mogła… Dziękuję Chlothild. - Skinęła dziewczynie głową poważnie i wzrok na jarla skierowała sprawdzając, czy jest to moment by mu przerwać.
-
Wszyscy wyjść. Ty zostań - Agvindur wydał rozkaz bez oglądania się by sprawdzić czy zostanie wysłuchany. Rzeczywiście mieszkańcy ruszyli ku wyjściu spiesznie by wolę pana swego spełnić.
-
Volvo, zostań. - rzekł władczo jarl. Odczekał chwilę by drzwi do chaty za ostatnim z niewolnych się zamknęły. -
Rozwiązanie mam niejakie…
Wiedząca wstała gdy wszyscy ruszyli ale na polecenie pana na Ribe zatrzymała się marszcząc lekko brwi. Czyżby nadszedł ten moment? Skinęła powoli głową na jego słowa.
-
Zanim jednak je wprowadzisz… Chlothild poznała męża z mej wizji. - Starała się mówić spokojnie. -
To dawny król Franków… Ka… Karolus… Rex.
-
Król Franków? Zatem …. zatem to polityczna sprawa… - zadumał się by znowu otrząsnąć się i podejść do stojącej sztywno aftergangerki. -
Sprzymierzeńców mi trzeba. Jedności coś w wizji podczas thingu przepowiedziała. Rzekłaś wcześniej, że Erik może cię posłuchać. Ruszysz tam zatem?
Zdziwienia w błękitnym oku trudno było nie dostrzec.
-
Gdybym mogła, to bym ruszyła. - odparła ostrożnie.
-
Spróbować pomóc zechcesz? - dopytywał stając blisko i ponownie górując nad wiedzącą.
-
Jeżeli jest jakiś sposób, to mi go podaj. - Odparła wpatrując się w niego z determinacją. -
Chcę pomóc i tą hańbę zmyć z siebie…
-
Z więzów wyzwolić się można. Znam dwa sposoby: jeden to czas. Drugi to więzy krwi z kimś kto więzy mocniejsze może stworzyć. - dłońmi przesunął wzdłuż ramion volvy -
Pewności nie mam, jak potężną jest kobieta co was spętała. Ale… spróbować można z więziami do kogo innego… - spojrzał w oko wiedzącej -
… co rzekniesz?
Stała prosto, smukła przed nim z głową dumnie uniesioną, gdy kolejne słowa z ust Agvindura padały.
-
Inne więzy krwi powiadasz… - Rzekła powoli w myślach ten fakt na wszystkie strony rozważając. -
To jedyny sposób?
-
Nie znam innego sposobu niż te wymienione.
Zagryzła wargi odwracając lekko wzrok od niego. Z własnej woli poddać się więzom, by zerwać te, które szkody uczynić mogą… Nie podobało się jej to, wcale, a wcale. Niemal parsknęła na myśl, że wystarczy by Elin przywołał, a ona pewnie z radością się zgodzi… On jednak ją pytał. Spojrzała na jarla uważnie, przeszywająco, jakby przeniknąć jego umysł próbowała i w końcu pokiwała delikatnie głową.
-
Niechaj tak będzie… - Rzekła z lekką niechęcią w głosie ale w oku na nowo rozbłysła determinacja.
Nie spuszczając spojrzenia z jej twarzy, nadgryzł skórę na nadgarstku. Drobne, karmazynowe krople wycisnął, a ich zapach wprawił Helleven w drżenie.
-
Czasu tracić nie możem, by próby przeprowadzać. - ponaglił cicho oczekując na decyzję w świetle faktów.
Ujęła ostrożnie dłoń jego.
-
Jestem Helleven, Agvindurze.. - rzekła patrząc mu w oczy, by po chwili nachylić się i skosztować nektaru z żył jego.
Trzy noce pełne zajęć były, gdy Agvindur wici słał w wiele stron Skanii.
Dodatkowo, po Sighvarta posłał również by więcej wiadomości zaczerpnąć o Volundzie, przed jakim ostrzegała tajemnicza S.
Ciało skalda złożone było i Thora krew mu zapewniała, zaś Chlo stróżowała przy nim nie odchodząc niemal. Obmyła pana swego i na krok się od niego nie oddalała.
W międzyczasie jarl z Helleven radził, by do Tisso ruszyła by jarla tamtejszego ponownie do współpracy przekonać i całość obrazu ujawnić. Dary przygotowywali wspólnie i orszak posłanniczy. Pięciu ludzi dostała do pomocy wraz z ludźmi na snece. Z Ribe wprost do Tisso płynąć miała…*
Volva lekko odmienioną się zdawała, więcej z ludźmi rozmawiała, szczególnie z tymi, którzy mieli jej towarzyszyć w wyprawie do Tisso. Chlothild o Francję wypytywała, pragnąc znać większy obraz sytuacji. Świadomość tego jak bardzo Elin dała się zmanipulować i kierować tkwiła w niej niczym cierń, a wiedza jak bardzo Danii zaszkodzili własną głupotą sprawiała, że miała ochotę wyć z wściekłości. Energią swą całą przekierowała więc na przygotowania do wyprawy. Wiedziała, że to jej jedyna szansa, by choć trochę wspomóc Agvindura.
-
Sprawy Freyvinda z pewnością nie uda się uniknąć. - Rzekła do jarla. -
Czy na jakieś ustępstwo w tej kwestii mam się zgodzić? Choć nie sądzę, by brat Twój zdobył się nawet na zwykłe przepraszam… - Dodała.
-
Wiem, że Erik wielką niechęcią darzy Freyvinda, i do upokorzenia jego będzie dążył z sił całych. Tu zwykłe przepraszam nawet by nie wystarczyło. Wysłuchaj i jeśli żądania nie bedą wygórowane, postaraj się go ułagodzić. Jeśli żądać będzie wielkich rzeczy, na czas zagraj i posłańców poślij do mnie.
Pokiwała powoli głową.
-
Tak uczynię…. - Zamyśliła się na moment. -
A gdyby jeden z jego ataków na Erika winą obarczyć tą kobietę… Wszak skoro przybiera różne postacie, mogła i za Freyvinda się podać by Ribe z Tisso poróżnić… - Zerknęła na jarla jak na taki pomysł zareaguje.
-
mmmm - zamruczał Agvindur, rozważając propozycję -
Nie, za łatwo sprawdzić to można. A Erik zapewne szpiegów swych wysłał w swe zastępstwo do miasta.
-
Jak uważasz… - Zgodziła się, w zasadzie nie oczekiwała innej reakcji. -
Choć wtedy panowało takie zamieszanie… - Błękitne oko się nagle rozszerzyło, gdy zdała sobie sprawę, co pominęła w swych rewelacjach i zaklęła cicho. -
Agvindurze… z tego wszystkiego nie wspomniałam jeszcze o tych, którzy wspomagają te dwie kobiety. - Zagryzła wargi. -
Mówiłam, iż nam ludzi wyłuskiwali, prawda?
-
Tak, pojedynczo. I cóż? Thralli mają? Wiesz ilu?
-
Z początku pojedyńczo… Potem zaatakowali. Wybili w mgnieniu oka prawie wszystkich ludzi, którzyśmy na straży mieli, a Erik ze środka husu nic nie słyszał… Krótko przed tym Erik i Freyvind poczas wspólnej drogi do kupców zaatakowani zostali, Freyvindowi udało się napastnika pokonać… To był afterganger. Szybki niemal jak on. Nie wiem ilu ich może być w mieście… - Skrzywiła się lekko. -
Mnie i Volunda w tym czasie w obozowisku nie było… - Zmrużyła lekko oko zastanawiając się czy to przypadek czy nie.
-
Czyli dwie kobiety i iluś, nie wiadomo ilu aftengangerów więcej Aros opanowało. - spojrzał na Helleven -
A Tissø po drugiej stronie zatoki…- rzucił gniewnie z ogniem wściekłości w oczach -
Spieszyć się trzeba, volvo.
-
Zrobię co w mej mocy. - Odrzekła z ponurą determinacją. -
Mogę też spróbować wywiedzieć się ilu ich jest. - Dodała ciszej.
-
Jeśli zdołasz. Pierwszeństwo jednak Tissø i zapewnienie współpracy Erika. Do Aros poślę kogoś i sam ruszę na thing.
-
Oczywiście. - Przytaknęła. -
Thing? Gdzie zwołujecie, jeśli wiedzieć mogę? - Zapytała ostrożnie.
-
Tym razem w Jelling. - rzekł cicho -
Gudrunn opuszczać nie chcę. a jej pomoc przyda się w nadchodzącym czasie.
-
Każda pomoc się przyda… - Odparła powoli tłumiąc ukłucie zazdrości. -
Gdyby Bogowie dali, by i Odger się zbudził. - Westchnęła cicho. -
Czyli posłańcow do Jelling w razie czego słać?
-
Nie, ślij do Ribe. Będą wiedzieć tu ludzie co dalej. Rozkazy zostawię.
-
Zatem tak uczynię. Podróż do Tisso
Trzecia noc najbardziej pracowita była, gdyż Helleven miała właśnie wtedy wyruszyć. W całym rozgardiaszu przygotowań pękły ostatnie więzy jakimi złączona została z tajemniczą aftergangerką i wykute zostały nowe, silniejsze, gdyż volva w jakiejkolwiek postaci by nie była coś do jarla Ribe czuła. Helleven jednakże nawet teraz daleka od ukazywania swych uczuć była i całą swą uwagę skierowała na ostatnie przygotowania chcąc się upewnić, że o niczym nie zapomniała. Gdy już wszystko gotowe było stanęła przed Agvindurem głowę pochylając.
-
Dziękuję za tą szansę… Tym razem nie zawiodę. - Rzekła a z błękitnego oka determinacja wyzierała.
Gdy sneka port opuszczała volva długo przy burcie stała w brzeg się wpatrując.
Towarzyszący volvie hirdmani uczynni byli i przyjaźni i widać, że Agvindurowi sprzyjający. Ludzie do łodzi przydzieleni zdawali się wprawnymi w sztuce i Volva miała spokojne godziny na przemyślenia, układanie planów i przygotowanie się do spotkania z panem nad jeziorem Tyra.
Do snu ułożyła się jak zwykle…
… by przebudzić znacznie wcześniej niż zwykle. Zmysły drażniły z toru wyrywając.
Ból przeraźliwy przeszył jej ciało, gdy promienie słoneczne poczuła na skórze.
-
Dalej! Nim się całkiem przebudzi!
Zdezorientowana poczuła czyjeś dłonie twardo ją przyszpilujące do dna skrzyni, a w tle… w tle szczęk broni i odgłosy walki?
Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić tępe uderzenie w piersi poczuła jakby kto jej kamień ciężki uwalił. Drugie, gdy tąpniecie pod młotem wbiło kołek głębiej. Po trzecim uderzeniu w ciemność zapadła z poczuciem niespełnienia i ulgi…