| Szafranową ścieżką dookoła wioski... Były dwa kierunki, które mógł obrać Szafran. Przez głowę przeszło mu, że skoro ma tylko obejść wioskę, lepiej będzie skierować się na zachód, gdyż mniej więcej w tamtym kierunku uciekały goblinoidy. Jeżeli miał trafić na któregoś z nich, pewnie tak będzie najskuteczniej, szczególnie, że na południu znajdowało się morze.
Szedł z nabitą kuszą, bacznie się rozglądając. Nie mógł jednak przewidzieć tak niespodziewanego ataku, zakładając, że w ogóle chciał spotkać jakiegoś goblina. Zielony stworek zeskoczył na niego prosto z dachu, powalając na ziemię. Zaczął dusić barda, zaciskając szponiaste łapy wokół jego szyi.
Szafran na początku był zbyt zdezorientowany, żeby cokolwiek zrobić. Skąd wzięło się to goblinie ścierwo? Zaczęły spadać z nieba? Kiedy jednak zaczął tracić możliwość oddychania, przestał rozmyślać i zaczął szarpać się z goblinem.
- Złaź… Ze… Mnie! - wykrztusił, po czym sięgnął ręką po nóż, który miał przypięty do pasa. Przecież taka osobistość, taki przystojny mężczyzna o pięknym głosie i talencie muzycznym nie mógł zginąć z rąk tak przebrzydłej bestii!
Chwilę szamotali się, zanim bard był w stanie dosięgnąć broni. Czuł już, że brakuje mu powietrza. Machnął ostrzem i wbił je centralnie w szyję goblina. Rana trysnęła obficie krwią, a samego potwora spotkał los, który próbował zgotować człowiekowi, gdy charcząc, dusił się w konwulsjach. Uścisk osłabł, aż wreszcie poczwara wyzionęła ducha. Szafran cały we krwi, leżał pod zwłokami zielonoskórego, łapczywie łapiąc powietrze.
Kiedy już się ogarnął z zasobami powietrza w swoich płucach, zrzucił szybko z siebie obrzydliwe truchło goblina i wzdrygnął się. Wstał i zamierzał otrzepać się, ale wtedy dopiero zauważył, że jego piękna szkarłatna kamizela, jak i spodnie, płaszcz i w ogóle wszystko, cały on, zostały obryzgane goblinią posoką. Zaczął ciężko oddychać, a potem wrzasnął jak opętany, nie dbając o to czy zwróci na siebie uwagę innych goblinów, czy swoich współtowarzyszy. Jego piękne szaty były całe we krwi szkaradnego goblina! Jak on miał się pozbyć tych plam?! A tego odoru martwego goblina?! Kopnął ze złością truchło i krzyknął znowu z frustracji, bo ubrudził sobie całego buta. Kiedy Szafran już opanował swoje rozchwiane emocje, rzucił okiem na łuk i nóż leżące przy ciele goblina. “Co jeszcze?! Nie potrzebuję takich śmieci!” pomyślał, brzydząc się kradzieżą od tak paskudnej istoty. Co innego, gdyby to była piękna, bogata szlachcianka lub jakiś młody i urodziwy dziedzic, ale nie - to był goblin i jego goblini łuk oraz nóż. Fuj.
Szafran zebrał się więc w sobie i ruszył dalej, tym razem utrzymując większą czujność. Zaczął się zastanawiać, co robią pozostali. A potem jego myśli powędrowały w kierunku bezpiecznego Bastionu, a później jeszcze dalej, do jakiegoś odległego miasta-stolicy, pełnego wytwornych ludzi, pięknej architektury i sztuki. Tyle byłoby z jego czujności. |