Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2017, 12:44   #23
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Szkodniki w domu

Dwalin zajrzał do budynku i szybko oddał strzał, po czym schował się, unikając ewentualnego ataku. Niestety, usłyszał jedynie głuchy odgłos strzały wbijającej się w drewno. W tym samym czasie Gwardzista próbował otworzyć tylne wejście, ale było zaryglowane. Ucieszył się nawet na tę okoliczność, bo drzwi zamknięte były na klucz, nie zaś zaryglowane, a można było domyślać się, że przeciwnik takiego nie posiadał. Rond obszedł resztę swoje połowy domu, wywalając okna. Na końcu warknął do gwardzisty, żeby ten zrobił to samo po swojej stronie, kiedy Rond zawrócił, rozglądając się za jakimkolwiek goblinoidem.
- Wyłaźcie bo inaczej puścimy dom z dymem, jeśli nie jesteście z gobliniej hordy nic wam nie grozi. - zawołała kapłan,
- Jestem Dwalin Wręczmocny Kapłan Chantueai, Kilka razy odwiedziłem waszą wioskę z posługą kapłańską. - Dwalin blefował z podpalaniem, lecz liczył, że może ten blef wywabi ukrywających się. W końcu ślady krwi o niczym nie świadczą mogły należeć do jakiegoś rannego mieszkańca.
Krasnoludowi odpowiedziała cisza, nikt nie odezwał się na zawołanie.
Dwalin podszedł do drzwi głównych. Załomotał olbrzymimi dłońmi wyrobionymi w kuźni. Kilka razy kopnął też w drzwi okutymi butami.
- Wyłazić psie syn. - zawołał. Kapłan czekał na Kuzyna. Widział, z wieloletniego doświadczenia i szkolenia, że zapuszczanie się pojedynczego wojownika do budynków, korytarz, jaskiń, bez osłony byłoby głupotą, jaką mógłby wymyślić tylko głupiec lub osobnik pokroju ich dowódcy, który nie liczy się ze stratami i urządza zasadzki w otwartym terenie. W końcu dwóch ciężko rannych było winą tylko i wyłącznie ich “dowódcy”, gdyby posłuchał dobrych rad, wybrany byłby lepszy teren, nie byłoby wtedy żadnych rannych.
Rond pojawił się prawie jak na życzenie. Skończył obijać okna, acz dało się usłyszeć podobne odgłosy z drugiej strony.
- To gwardzista. Mało strzelców, żeby to miało sens, ale niech młody ma zajęcie. Puśćmy tę chatę z dymem i miejmy ich z głowy. To niedźwieżuk, one lubią czaić się z zasadzkami. Na pewno coś przygotował.
Dwalin pokręcił głową.
- Zakładasz, że tam siedzi niedźwieżuk, Ja nie jestem pewien tego. Rozbite drzwi i krew mogą być efektem ataku na osadę a nie działaniem niedźwieżuka. W tak bogatym domu mogą być tajne skrytki, w których kryją się ocaleni mieszkańcy. Musimy przejrzeć ten dom a nie palić go. - Dwalin zakręcił brodę. - Jeśli nie pojawi się nasz pożal się.. Dowódca, wchodzimy. - zastanowił się dosłownie chwilę - Pieprzyć go, wchodzimy. Tak jak na szkoleniach w jaskiniach w wąskich przejściach, pamiętasz Rond. Jeden przodem drugi, trzy kroki za nim. - Dwalin odwiesił łuk na plecy, ujął tarczę, chwycił miecz. - Wchodzę, pilnuj moich pleców braciak.
Dwalin rozglądała się uważnie, tak uważnie, że dzięki zdolnościom jakie posiadają krasnoludy, dojrzał by nawet ukryte drzwi, o ile byłyby w części budynku zbudowanej z kamienia. Nie mówiąc już o wrogach. Nie śpieszył się, w końcu był krasnoludem, wiedział też, że i tak przepatrzy się cały dom.
Ostrożnie wkroczyli do środka. Minęli przedsionek i trafili do głównej sali. Powitały ich trzy przejścia, po jednym z każdej strony oraz schody prowadzące na górę w lewym rogu holu, przechodzące nad środkowym przejściem. Oprócz dużego dywanu na środku, wnętrze nie wyróżniało się specjalnie od przeciętnego, miejskiego domu i całość jedynie kontrastowała wyraźnie na tle niebogatej wsi rozciągającej się dookoła.
Zarówno lewe jak i prawe przejścia prowadziły do korytarzy, zaś naprzeciwko znajdowała się większa sala, którą Dwalin już widział podczas okrążania domu; gdzieś tam powinna tkwić jego strzała. Na środku pokoju widać było szeroki stół i kilka krzeseł. Niestety, widok na górne piętro zasłonięty był przez sufit, który rozciągał się na niemal całej szerokości hali. Ślady krwi kończyły się na krawędzi dywanu przy przedsionku; leżała tam nasiąknięta czerwienią szmata.
- Wpierw te po prawej. Powoli tak jak na szkoleniu. Wchodzę, sprawdzam co jest w środku, asekurujesz.. - Dwalin przeszedł na krasnoludzki. - To może być pułapka lub, jak mówiłem ukryli się tu ocaleni z pogromu. - Jeśli nie jesteście goblinami lepiej wyjdźcie by nie doszło do pomyłki! - zakrzyknął ponownie w wspólnym - możecie mnie znać bywałem tu z posługą kapłańską.
Podobnie jak poprzednio, nikt nie odpowiedział kapłanowi. Zrobiło się wręcz ponuro, kiedy wszystkie dźwięki ucichły, oprócz skrzypienia desek pod ciężkimi butami krasnoludów. Korytarz kończył się wybitym oknem, z prawej widniały dwie pary drzwi zaś z lewej nieosłonione przejście.
- Rond zatrzymaj się wejsciu do tego korytarza, Miej oko na salę. Ja zajrzę do tego przejścia bez drzwi. - oznajmił w krasnoludzkim kapłan.
Dwalin trafił do spiżarni w której unosił się zapach warzyw, owoców i suszonego mięsa. Część jedzenia leżała porozrzucana po podłodze, kilka półek było częściowo urwanych, jednak z beczek z kiszoną kapustą miała otwarte wieko, a jej zawartość również zdobiła podłoże. Ktoś zainteresował się zapasami, być może grupa goblinów przetrzebiła półki w poszukiwaniu lepszych kąsków. Znajdowały się tutaj również inne przedmioty, głównie pod północną ścianą; podstawowe narzędzia gospodarcze, przyrządy do gotowania i obrabiania żywności oraz stojak z trzema starannie obrobionymi kijami, można powiedzieć, maczugami.
Za spiżarnią znajdowała się kuchnia, która odchodziła do głównej sali: jadalni oraz pokoju spotkań. Krasnolud wrócił do korytarza w którym wciąż czekał Rond. Sprawdził pierwsze drzwi, które okazały się być zamknięte. Jeżeli dobrze pamiętał, nie prowadziło do niego żadne z okien, co potwierdził po wejściu do drugiej sali, która była miejscem sypialnianym służby. Pokoik obok stał się jeszcze bardziej zagadkowy, gdy Dwalin uświadomił sobie, że część zewnętrznej ściany z tamtej strony była kamienna, a na dachu znajdował się komin.

W tym samym czasie, Albin powrócił do domostwa, prowadząc niziołkę. Przywitał go jedynie gwardzista, który pilnował głównego wejścia.
- Krasnoludy zniknęły w środku - poinformował żołnierz.
- Eh, mogły zaczekać aż będziemy w pełnym składzie - mruknął kat, a następnie spojrzał na niziołkę. - Zostań tu z nim. A ty miej ją na oku, by znowu gdzieś nie wybrała się samopas - ostatnie słowa skierował do gwardzisty.
Chwilę później Albin wkroczył do środka domostwa, trzymając w jednej dłoni miecz, a w drugiej swoją tarczę oraz zapaloną pochodnię. Zaczął rozglądać się w którym kierunku prowadzą ślady krwi. Kiedy je dostrzegł na skraju dywanu, na wszelki wypadek nogą odwinął go, sprawdzając czy nie kryje klapy do piwnicy.
Dwalin szybko wrócił do kuzyna.
- Służbówka, magazyn, kuchnia brak wrogów. Zamknięty pokój z kamiennymi ścianami, z kominem, widziałem gdy byłem na zewnątrz, bez okien. Później wyłamie się drzwi. Pewnie jakiś warsztat, w którym potrzebny jest ogień. Teraz drzwi po prawej.
Ruszył przez salę główną w ich kierunku. Pokręcił głową widząc Albina usuwającego nogą dywan
- Tam nie będzie niedźwieżuka. Nawet jeśli jakieś wejście jest pod dywanem. Nie przykryły by klapy ponownie dywanem.
Pod dywanem znajdowała się jedynie czystsza część podłogi. Długo nie czekali, zanim na zewnątrz rozległ się cichy trzask, a za chwilę do hali wszedł gwardzista.
- Niziołka... - z trudem przeszło mu to przez gardło. - Kiedy się odwróciłem, na chwilę, niziołka zaczęła wchodzić po ścianie... Wolałem nie robić hałasu i ją zatrzymywać.
Kat zacisnął zęby, by zza nich nie wyleciało przekleństwo. Zachowując czujność ruszył po schodach na górę. Miał na uwadzę, że może kryć się tam niedźwiedziożuk, jednak właśnie z tego powodu musiał działać szybko. Może i niziołce sprzyjało szczęście, jednak i jego zapas potrafi się skończyć.
- Idź na zewnątrz i obserwuj stamtąd co ta niziołka robi - zwrócił się do gwardzisty, wiedząc, że nie może liczyć na posłuszeństwo krasnoludów. - I w razie czego asekuruj ją…
Gwardzista zasalutował i wyszedł, poirytowany tym, że przez jakąś głupią niziołkę ma problemy ze spełnianiem swoich obowiązków. Wtedy też rozległ się kolejny dźwięk, o które ostatnio łatwo w opustoszałej okolicy. Ktoś wrzeszczał na północ od domostwa, była to strona, którą obrał Szafran, robiąc swój zwiad.
Albin stanął w pół schodów, zastanawiając się, czy sytuacja może stać się jeszcze gorsza. Spojrzał na krasnoludy.
- To Szafran. Idźcie to sprawdzić, ja dokończę robotę tutaj - wydał rozkaz, po czym ruszył na górę, kontynuując swój poprzedni zamiar.
- Zaczęliśmy robotę tutaj więc ją skończymy. Nie jesteśmy twoimi chłopcami na posyłki. Rond, tak jak mówiłem sprawdzamy drzwi po prawej stronie sali głównej, potem górę. A ty nie spal domu tą pochodnią, ranni potrzebują porządnego dachu nad głową. - obcy zapominał się całkowicie. Nie był wyższym rangą kapłanem w kulcie Chantuei od Dwalina, ani starszym, z któregoś zacnych kupieckich rodów ludzkich czy też krasnoludzkich ważnych w “Złotym Kłosie”, była dla nikim. W dodatku udowodnił, że jego rozkazy powodują tylko chaos i przyczyniają się do ran podwładnych.
- Nie, nie jesteście, ale ja zostałem wybrany na dowódcę tej misji, a wy sami się do niej zgłosiliście - odparł nad wyraz spokojnie Albin. - Nie czas na dziecinne obrażanie się krasnoludzie. Tam ktoś potrzebuję pomocy. Macie wykonywać rozkazy.
- Dwalin, tam kogoś zarzynają, a tak nie krzyczą gobliny - spostrzegł Rond. - To znaczy, że będzie co zabijać, chodź...
Krasnolud nie zdążył dokończyć, gdy nagle wszyscy usłyszeli świst. Albin ledwo uniknął ciosu niedźwieżuka, który nagle pojawił się na górze schodów. Potężna maczuga rozbiła w drzazgi fragment poręczy, mijając wojownika o centymetry. Gdyby nie cofnął się w porę, a wróg miał więcej miejsca do wyprowadzenia ataku, prawdopodobnie to jego głowa teraz leciałaby na ziemię w kawałkach. Wywiązało się zwarcie, podczas którego niedźwieżuk cofał się, znikając coraz bardziej na piętrze, chowając się przed krasnoludami. Doskonale zdawał sobie sprawę, że schody były zbyt wąskie, żeby ktoś minął na nich Albina i postanowił to wykorzystać. Katowi nie udało się dosięgnąć przeciwnika żadnym ciosem i tak samo samemu nie oberwał.
“Było blisko”, pomyślał Albin. Może i on miał dzisiaj nieco szczęścia. Kat jednak wolał na rozmyślać nad tym zbyt wcześnie. Był na straconej pozycji, jednak nie mógł się teraz cofnąć. Podążył za niedźwiedziożukiem, szykując się do kolejnego ataku.
Taktyka goblinoida podziałała, krasnoludy musiały zostać na dole, a człowieka udało się wciągnąć na piętro. Kolejny, groźny cios świsnął obok Albina. Przeciwnik szczędził razów, chcąc się wycofać w głąb budynku, przechodząc obok jednego z przejść, za którym nie było nic widać. Niedźwieżukowi udało się sparować ataki wojownika, lecz gdy już znalazł się obok przejścia, nagle zawył z bólu. W jego ramię głęboko wbił się sztylet, który wyleciał z cienia. Kat wykorzystał moment nieuwagi i czynił swoją powinność, pozbawiając przeciwnika głowy. Z pokoju wyszła niziołka, która szybko wyrwała swój sztylet z ciała i wytarła o jego ubranie, a następnie schowała w dyskretnym miejscu.
Kat dyszał ciężko, nie wiedząc do końca czy to z powodu zmęczenia czy przez nagły napływ adrenaliny. Wciąż jednak było sporo do zrobienia. Nic nie powiedział niziołce, tylko spojrzał do wnętrza pomieszczenia gdzie leżały dwa trupy goblinów. Chciał powtórzyć to co powiedział jej po starciu z hobgoblinem, jednak nie miał na to czasu. Zbiegł po schodach i ruszył w stronę wyjścia. Zignorował krasnoludy i zwrócił się do gwardzisty.
- Zabezpieczcie do końca dom, ja idę sprawdzić co z tym bardem.
- Rond kończymy to co mieliśmy zrobić, Trzeba dokładnie przeszukać dom, może są w nim jeszcze wrogowie, lub są w nim żywi ukrywający się mieszkańcy osady. Mogą też potrzebować pomocy. Tak jak mówiłem wejście po prawej stronie zaglądam ty asekurujesz.. - Dwalin ruszył dalej przeszukiwać. W końcu dom musiał być bezpiecznym miejscem na sen. - Potem piętro, na koniec sprawdzimy co kryje się za zamkniętymi drzwiami.
 
Hazard jest offline