Po powrocie do karczmy Lithalhil postanowił pozostać niezauważony i od razu zajął miejsce w najbardziej ukrytym w cieniu rogu karczmy. Najwidoczniej jego towarzysze postanowili urządzić sobie konkurs w piciu szczyn, które gospodarz Ślepej Świni dosyć niesprawiedliwie określał piwem. Elf wolał jednak czystą wodę i chwile zadumy nad ukochanym Reikwald i jego obecną sytuacją. Szczerze pragną wrócić do swojej osady, wiedział jednak, że nikogo tam nie zastanie, wszyscy mieszkańcy zniknęli gdy przemierzał Imperium z siostrą i z trupą a Szum Brzozy kompletnie nie wiedział od czego rozpocząć poszukiwania. Na początek potrzebował jakiegoś punktu zaczepienia, pieniędzy na wyposażenie i porządnego łuku. Nuln wydawało się lepszym miejscem do realizacji tych planów niż puszcze Imperium.
Gdy poczuł znużenie poszedł do izby by poszukać ukojenia w śnie.
Wstał jak zwykle przed świtem. Główna izba karczmy wyglądała równie odpychająco jak zawsze, poprzewracane ławy, kałuże rzygów i ofiary nocnej pijatyki. Sądząc po ilości powywracanych kufli elf zgadywał, że poranek dla wielu jego kompanów będzie dosyć nieprzyjemny. Poszukał w kotle na głównym palenisku resztek wczorajszej zupy zrobionej przez halflinga, zajął swoje ulubione miejsce w rogu i powoli zaczął się posilać.
Do świata żywych pierwszy powrócił krasnolud i był to powrót w raczej kiepskim stylu, zakończony spektakularny upadkiem. Na pomoc towarzyszowi ruszył bohaterski Ludo i wspólnymi już siłami opuścili pomieszczenie w celu raczej wiadomym. Chwilę później Lithalhila zaczepił jego rzec by można zamorski kuzyn. Nim jednak rozmową zdążyła wykroczyć poza coś więcej niż przywitanie z za drzwi dobiegły ich głośne bluzgi krasnoluda. Ich ton sprawił, że elf zerwał się na równe nogi i wybiegł sprawdzić co się stało. W błocie przed wejściem leżał ich szef. Wystarczyło jedno spojrzenie, by elf wiedział, że już po nim, a wraz z jego duszą odchodzi również szansa na ich wypłatę.
-Co tu się stało na Karnosa?