Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2017, 15:27   #29
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Rashad z niepokojem rozglądał się po podziemnym tunelu rzeki i nasłuchiwał odgłosów mogących oznaczać kolejne śmiertelne zagrożenie, po ostatnich wydarzeniach jego nerwy były napięte do granic wytrzymałości. Czy jego przeznaczeniem, zamiast posiąść skarby starożytnych i odbudować potęgę rodu, było sczeznąć zapomnianym w żołądku któregoś z potworów, których pełna była ta wyspa? Zastanawiał się, jak Barakisowi udało się przeżyć tyle podróży w dzikie rejony, w opowieściach wszystko było prostsze. Żałował, że mąż Amiry nie wybrał się z nimi, niestety obowiązki zatrzymały go w Mieście-Państwie.

Podskoczył aż kiedy usłyszał słowa w ciemności, gotów do przywołania ochronnej magii i swojej broni. Przyjrzał się przybyszom rozświetlonym przez jego światło, którzy deklarowali przyjazne zamiary… dziwaczna para, gnom wydawał się potencjalnym sprzymierzeńcem w walce o przetrwanie, natomiast ten dzikus… Rashad nie zdziwiłby się, gdyby lubił ludzkie mięso.

- Witajcie, jestem Rashad Al-Maalthir, wraz z towarzyszami badamy te podziemia. A z kim mamy przyjemność i co panów sprowadziło w to mroczne miejsce? - powiedział maskując nerwy i nieufność za swoimi manierami.

- Doprawdy? Co ty mówisz kuzynku? Są tu powierzchniowcy? - gnom przerwał swoją robotę polegającą na odczytywaniu inskrypcji na jednej ze ścian i podszedł bliżej, zakładając na oczy swoje gogle. Jednym ruchem palca przekręcił on okrągły przedmiot, będący szkłem powiększającym w mosiężnej oprawie. Ogromne, powiększone przez szkło oko, i perkaty nos zbliżyły się do twarzy fircykowatego wojownika.

- Niewątpliwie, jest to człowiek Grastiku. Pachnie jak zmoczona kura, wygląda jak zmoczona kura, ale gada jak elf! - zaśmiał się gnom - pomóż im wyjść, może dowiemy się czegoś ciekawego.

Kiedy awanturnicy stanęli na moście, zobaczyli, że po jego jednej stronie są kamienne schody prowadzące ku górze, a po drugiej długi, prosty tunel jakby podziemnej świątyni. Z obu stron rzeki ciągnęła się skalista półka, którą można było kontynuować podróż. Na moście i pod nim walało się wiele najrozmaitszych rzeczy codziennego użytku, zupełnie jakby służył nie jako przejście z jednego brzegu rzeki na drugą, a jak dom. Najbardziej charakterystycznymi przedmiotami były wędki, dużo wędek, sieci i innych przyborów pasjonata wędkarstwa, jakim niewątpliwie musiał być któryś z napotkanych. Skomplikowane mechanizmy odróżniały te narzędzia od tych, którymi posługiwałby się przeciętny wioskowy rybak.

- Kura? - zapiszczał Grastik. - Kurkę to bym wciągnął z miłą chęcią, i to niejedną... - oblizał się. - Witajcie na moście Grastika! To jak, macie coś do jedzenia?


Rashad wzdrygnął się lekko na słowa gnoma i jego nos ocierający mu się o twarz. Prawdą było że po kąpieli zazwyczaj dbający o swój wygląd szlachcic wyglądał i śmierdział okropnie, musiał doprowadzić się do porządku, niestety łaźni raczej w tych ruinach nie znajdzie...

- Jesteście więc krewniakami, ciekawe, choć chyba dostrzegam pewne rodzinne podobieństwo - mam jednak wrażenie, że nie podróżujecie razem po tych podziemiach?- pozwolił sobie pomóc w wejściu, cały czas będąc jednak gotowy do działania, gdyby była to pułapka.

- Nie. Ja w ogóle nie podróżuję. Uwierzcie lub nie, ale Orryn przybył tu z odległych Dzikich Krajów, aby odwiedzić kuzyna!

-Witaj Grastiku, czy to twój dom? Zapytał Rashad widząc, że olbrzym nie jest nastawiony wrogo. - Jeżeli chodzi o jedzenie, nie ma mamy w tej chwili nic przy sobie, zabrały je nam trzy mantykory... trzeba przyznać, że ta kraina roi się od potworów.

- Mój, mój. Biedulki jedne, jedzonka nie mają - zapiszczał Grastik zawiedziony. - Pewnie jeszcze na moje się czaicie, ale dzisiaj słabe branie, a żądlaki przepłoszyliście tym światłem pewnie aż do zakrętu rzeki.

Hargar unosił się na wodzie. Odetchnął głęboko i złapał za jeden ze swoich czekanów by wspiąć się na górę. Gdy zobaczył i usłyszał znieruchomiał, czekając co się stanie. Gdy Rashad został bezpiecznie wyciągnięty barbarzyńca dalej zabrał się za wspinaczkę.

- Kim jesteście? - Burknął Hargar. Niby wspomniał czyj jest ten most ale jednak. Schował swój czekan i był gotowy na walkę swoim mieczem. Czujnie przyglądał się zachowaniom i ruchom dwójki dziwnych nieznajomych.

-Jak to? Nie wiecie kim jesteśmy? To jest Grastik Hammerclay, genialny alchemik, i mój daleki kuzyn. Macie zaszczyt gościć właśnie w jego domu… - Orryn spojrzał na ociekających wodą awanturników - choć na waszym miejscu wpierw wytarłbym dobrze buty… - zachichotał i kontynuował dalej - mnie zaś chyba nie trzeba przedstawiać, choć przy tej ciemności uznam, że nie widzicie mnie po prostu dokładnie. Jestem Orryn Hemanostramus, słynny wynalazca z Thunderholmu. Jako ludzie cywilizowani, musieliście na pewno słyszeć o moich dziełach? “O obrotach sfer i wielościanów”...? Albo dysertację o wpływie pochyłości na popęd seksualny drobiu? - gnom zaczynał się rozkręcać - albo może widzieliście na własne oczy moje chemiczne soczewki teleskopu w Thunderholdzie?
https://www.google.com/url?q=https://dd5wohfwyspagrozy.obsidianportal.com/wiki_pages/thunderhold&sa=D&ust=1486307119828000&usg=AFQjCNHm R7lP0OCGjtU03sgSK4Xxfb7A3w



- W moich stronach nie słyszałem o was panie Orryn i Panie Grastik. Jam Hargar. - Barbarzyńca zauważył, że ta dwójka bardziej niż niebezpieczna to chyba jest pokręcona. No ale przyjaciół nie znajduje się takich jak w marzeniach. Często w niepozornych ciałach może ukryta być moc.

Hargar po przedstawieniu się dźwignął Minerwę a następnie Amirę na suchy teren.
- W co mamy niby buty wytrzeć?- Zapytał zdziwiony i rozglądający się barbarzyńca.

- W cokolwiek, proszę - Grastik podał jakiś gałgan.

Minerva uśmiechnęła się do Hargara.

- Och siłaczu… dziękuję. - Bardka przeciągnęła się, wylała wodę z instrumentu i zaczęła grać.
“Nie ma, nie ma wody na pustyni, a wielbłądy nie chcą dalej iść
Czołgać się już dłużej nie mam siły, o, jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska, tonie w niej jak stutonowa łódź
Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska, brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas”

Im dłużej pieśń trwała tym mniej wody pozostawało na rzeczach i ubraniu kobiety. Amira widząc co się dzieję zbliżyła się do bardki, mając nadzieję, że i ona zostanie osuszona...

Mnich stał i ociekając wodą, przyglądał się niknącym w ciemnościach falom. Dręczył go los straconych towarzyszy, ale nie mógł w tej chwili pozwolić sobie na oglądanie się za siebie. Zbliżył się do reszty i ukłonem powitał przyjacielskich nieznajomych. Ożywił się, gdy usłyszał przechwałki Orryna:

- Co prawda nie zdarzyło mi się natrafić na twe dzieła, lecz chętnie przedyskutuję tematy przez nie poruszane, jeśli okoliczności na to pozwolą.

- Wspaniale Minervo, czy twoja piękna pieśń może osuszyć nas wszystkich? Rashad chętnie skorzystał z możliwości wysuszenia. Widząc, że obcy im nie zagrażają (jeżeli już, to raczej odwrotnie) poczuł się bardziej pewny siebie. Wysłuchał z uwagę słów Orryna.

Bardka uśmiechnęła się i skłoniła głowę nie przestając grać, za sprawą czego, ubranie Rashada powoli stawało się suche.

- Mistrz Orryn….. słyszałem nieco o twoich badaniach, zaś Thunderhold jest mi znane, w Mieście-Pańśtwie trudno znaleźć lepsze wyroby kowalskie niż tamtejszych mistrzów…- kontynuował szlachcic.

- Czyżby twoje badania zaprowadziły ciebie na tą wyspę? Doprawdy jest to miejsce pełne osobliwości lecz i śmiertelnie niebezpieczne, straciliśmy większość towarzyszy naszej pierwotnej wyprawy w poszukiwaniu pozostałości pradawnej cywilizacji Tlan. Ty też zakładam sam tu nie przybyłeś... - Rashad zastanawiał się nad tym, co potrafi ten ekscentryczny gnomi uczony, bez szczególnych talentów raczej nie dotarłby aż tutaj. Strata Shillen z jej zdolnościami łowczyni i Katona z jego wiedzą i magią, były dla nich poważnym osłabieniem. - Wiecie może wraz ze swoim kuzynem coś o topografii tego miejsca i istotach je zamieszkujących?

- Cieszy mnie niezmiernie, że trafiłem na ludzi cywilizowanych, i obeznanych z nauką - gnom uśmiechnął się od ucha do ucha i sprawiał takie wrażenie, że gdyby był psem i miał ogon, merdałby nim radośnie, szczególnie po usłyszeniu słów o znajomości jego badań. - Co do tego miejsca…Tropikalna wyspa, charakterystyczna dla ziem położonych w pobliżu równika. Najpewniej zamieszkała przez prymitywne istoty, z technologią na poziomie paleolitu… typowa flora, małpy, kolorowe ptaki, ziemnowodne gady, jak to w dżungli - gnom wyrecytował formułkę, jakby czytał z podręcznika do archeologii.

- Nie interesują mnie prymitywne kultury zamieszkujące tą wyspę, tylko te, które ją zamieszkiwały wcześniej. A przy okazji odwiedziłem kuzynka, co nam się jakoś tak… zapodział - gnom zerknął na Grastika - a wracając do gubienia towarzyszy, świetnie was rozumiem. Odkąd tu jestem, zgubiłem w tym buszu kilkunastu, choć nie nazwałbym ich w sumie… towarzyszami.

Rashad skinął głową gnomowi, sprawiając wrażenie zainteresowanego jego słowami.
- Mamy więc podobne doświadczenie, czy twoja wyprawa nie była z Miasta Suwerena, podobnie jak nasza? Nas właśnie interesują starożytne kultury niegdyś tu zamieszkujące, aktualnie jak pewnie zauważyłeś te ruiny wcale nie są niezamieszkane. Znaleźliśmy punkt widokowy z którego dostrzegliśmy grupy miejscowych dzikusów, gnolli i jaszczuroludzi w ruinach… czyż twój kuzyn, który jak rozumiem tutaj zamieszkuje, nie ma wiedzy na temat tych ruin, np dokąd prowadzą te schody na górę, a dokąd dojdziemy idąc prosto tunelem, który podobno prowadzi do grobowca pierwszego króla Tlan Tecutli-Lelem-Mayela? Tak nam przynajmniej powiedział ożywiony posąg Gorklu, sługa Boga-Goryla Gullaha. - Rashad rozejrzał się czujnie dookoła jakby bezskutecznie próbując przeniknąć otaczające ich ciemności.
 
Lord Melkor jest offline