- To niefajnie - zatroskała się Luna. Podrapała się po kudłatej główce (która z powodu braku higieny i uwięzienia pod czapką zaczynała już mocno swędzieć) i uśmiechnęła się szeroko. - To może spróbujmy czegoś prostszego.
Niziołka złożyła buzię w ciup, wymamrotała kilka słów zaklęcia i nagle z jaskini wydobył się ryk potężnego drapieżnika. A potem drugi i kolejny, jakby całe stado smoków urządziło sobie tu legowisko. Niewielkich smoków, ale jednak...