| *Light Side* Dalila Zearalenon Dalila jakoś nie zdziwiła się, gdy zza pagórka wyszedł mistrz Dune. Walka była zbyt cukierkowa, żeby mogła mieć cokolwiek wspólnego z prawdziwym niebezpieczeństwem. Rzecz jasna wyrzut adrenaliny do organizmu nastąpił, ale nic ponadto - wszak z potyczki wyszli cali, zdrowi i rumiani z zimna i zadowolenia. A do tego na deserek: gratulacje, w międzyczasie leciutkie pouczenie, odwołanie patrolu i zaproszenie na posiłek. Szkoda, że życie nie może być tak proste...
Mistrz patrzył na nią. Badał wzrokiem wszystkich po kolei, tak jak stali, ale ją obserwował uważniej. Wyraźnie dłużej i tak... inaczej. Wytrzymała tę chwilę spokojnie, ale nie była pewna, co o tym sądzić... Wiedziała, że to równie dobrze mogło być przywidzenie, ostatnio była jakaś przewrażliwiona...
Fakt zanotowała sobie w pamięci i na tym poprzestała. Wizja odroczonej wyprawy i posiłku na szczęście należała do pozytywów, więc, kiedy tylko zadbała o swojego ukochanego Tauntauna, pojawiła się przy okrągłym stoliku.
Jakoś nigdy nie traktowała pokarmu jako czegoś nadzwyczajnego. Jadła po to, żeby żyć, nie na odwrót. A jednak ostatnimi czasy musiała przyznać, że pewne dania mogą być nad wyraz "przyjemne". Na przykład taka sałatka. Leży sobie elegancko na czystym talerzyku, pachnąca i kolorowa, a gdy już znajdzie się w ustach, pieści zmysły bogactwem smaków i konsystencji... A cóż dorównać może kawałkowi mięsa o ładnie zarumienionej powierzchni, który pozwala się pokroić bez użycia wymyślnych technik i narzędzi? Dania takie jak te są idealne. Do tego stopnia, że można o nich całkiem zapomnieć. Mimo że nie poświęca się im uwagi, nie uciekają, nie znikają w niewytłumaczalnych okolicznościach i nie grożą niestrawnością. Lili w pełni wykorzystywała daną jej przez los szansę: nawet nie przeszło jej przez myśl, żeby się zastanowić, co właściwie wkłada do ust.
Wciąż dręczyły ją te nowe tereny. Co się odwlecze, to nie uciecze - one nadal tam są i czekają na nich... Czuła, że powinna porozmawiać z Mistrzem, ale właściwy moment nie nadchodził, a w wyniku informacji o wspólnym pokoju jej myśli nieco zboczyły z toru i pozwoliła, by Dune opuścił jadalnię.
"Dlaczego...? A co, gdyby...? A jeżeli...? Co mi tam, niech się ze mną męczą." Głos Freia:"Ja wyspecjalizowałem się w leczeniu i przyspieszaniu swoich odruchów. Prócz podstawowych umiejętności każdego Jedi potrafię też nieznacznie przewidywać zdarzenia przyszłe, uspokajać zwierzęta i oszukiwać umysł." Głos Kayli:"Najlepiej idzie mi unoszenie przedmiotów i manipulowanie nimi za pomocą Mocy, poza tym jestem też dobra w sprowadzaniu iluzji. Liznęłam też podstawy leczenia, manipulacji umysłem i używania Mocy w celu szybkiego przyswajania większej ilości wiedzy." Cisza: ...
Podniosła wzrok znad trzymanego w dłoniach owocu i rzuciła okiem na pozostałych. Keiran milczał i przeczuwała, że czekają na nią. Właściwie nie trzeba było być geniuszem, żeby stwierdzić to na pewno. Prawdę mówiąc miała ochotę wstać i wyjść. Plan zrealizowała w połowie. Wstała. - Wiecie co? Mówicie tak, jakbyście czytali odpowiedzi z anonimowej ankiety. Ale niech i tak będzie. Stawiam krzyżyk przy: podstawowych umiejętnościach, leczeniu, przewidywaniu przyszłości, manipulacji umysłem oraz szybkim przyswajaniu wiedzy. Dosyć skromnie rozbudowuje to wasz zasób informacji na mój temat, nie sądzicie?
Jedynie mocno zarysowana ironia w treści wypowiedzi wskazywała na rozdrażnienie dziewczyny, spowodowane w większym stopniu porannym niepokojem, aniżeli przebiegiem rozmowy. Nie odstępując od swojego postanowienia, złapała jeszcze jeden owoc ze stołu i udała się do wyjścia. Nie miała ochoty na dyskusje, a szczególnie na tę właśnie dyskusję. Poza tym miała coś ważniejszego na głowie... A jednak, nie wiedząc czemu, przed drzwiami przystanęła.
- Za to w nieistotnej rubryce "informacje dodatkowe" dopisuję... - kontynuowała nie odwracając się - ...Ojca, który zostawił moją matkę i matkę, która czterokrotnie nieudolnie próbowała popełnić samobójstwo, w tym raz na moich oczach. W sumie może wystarała się w końcu o bilet na tamtą stronę, ale nic o tym nie wiem, bo uciekłam z domu.
Ton głosu wskazywał na skrajną obojętność - zero drżenia, brak intonacji i emocji. Zamykające się drzwi przerwały męczącą ciszę. Wyszła.
__________________ "Are you devil or angel...? Are you question or answer...?" |