Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2017, 19:44   #48
Ravage
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
Było w chuj zimno. Nie pamiętała już takich zim. W RPA było o wiele cieplej.
A tu. Brud. Smród. Ubóstwo. Gdzieś niedaleko toczyła się wojna i wszyscy potrzebowali broni.

Ona stała tak jak stała, w ciepłej, acz trochę przykrótkiej kurtce i ciumkała wiśniowego lizaka. Zimny wiatr przeszywał ją na wskroś i rozwiewał blond włosy.
Była cierpliwa. Jeśli trzeba było poczekać, to będzie czekać tak długo ile trzeba. W pewnym momencie z daleka usłyszała warkot. Łatwo było się zorientować, że ktoś jedzie. Stali na zupełnym pustkowiu.
Inge popatrzyła na ludzi na stacji.
Wyjęła z ust lizaka i oblizała go łapczywie. Dobry był. Mało chemiczny w smaku.
Wyrzuciła go w zaspę śniegu, która przykrywała zeschłą trawę.
Siedziała do tej pory za drzewem, a te palaty nawet się nie zorientowały, że ktoś się kręci w okolicy.
Z auta wyszedł facet z walizką. Bardzo dobrze. Dziewczyna zaczęła się szybko rozbierać. Nie lubiła niszczyć ubrań, nawet jeśli potem mogła kupić sobie dokładnie takie same, lub więcej lepszych.
Gdy tylko ściągnęła z siebie ostatni łach przemieniła się.
Była gotowa do akcji i wszystko jedno czy ją zobaczyli.
Wyszła szybkim krokiem do grupy mężczyzn.
-Nikt nie strzela i nikt się nie rusza.-Wyrzuciła z siebie komendę, gdy tylko zauważyła ruch karabinów w jej stronę. -Oddychać możecie. Jeszcze.-Dodała z satysfakcją.
- Cyka blyat! - wyrwało się z ich gardeł jak na zawołanie. Lecz nic pozatym.
Ludzi jakby zamroziło w miejscu. Spoglądali się na siebie, ale żaden ani drgnął. Łączyło ich też przerażenie malujące się na każdej z twarzy.
Pokiwała głową.
-Który zna angielski? Ten, który zna angielski, niech się przyzna albo każę się wam poodstrzelać.-Mówiła oczywiście po angielsku. Ruskiego nie znała. Popatrzyła na wszystkich, dwoma parami czerwonych oczu. Była czujna. Lubiła swoją moc, ale nie przeceniała jej.
-Mam pytania i żądam odpowiedzi!
- Ja - odezwał się jeden z handlarzy. Stał na tyłach. Teraz zauważyła, że jako jedyny nie jest przestraszony. Przyglądał się jej z żywą ciekawością.
Odwróciła się natychmiast w jego stronę i przyjrzała mu się.
-Będziesz mówił.-Zadecydowała.-I tłumaczył. Przyjrzała mu się jeszcze chwilę.
Jej głos był metaliczny, szczekliwy i chroboczący, jakby mówiła przez zepsuty syntezator.
-Czemu nie jesteś zesrany jak tamci?-To było jej pierwsze pytanie. Nie podobał jej się ten gość. Zamieniła jedną rękę w broń. Jeśli trzeba będzie, to go po prostu odstrzeli.
- Strach nie zmieni mojej sytuacji - wzruszył ramionami. - Jeśli moja świeczka ma zgasnąć już dzisiaj, to nic na to nie poradzę.
-Już cię lubię słoneczko.Zamruczała.-Ten. Wskazała na gościa z walizką.- Kto to jest?
- Kasjer - nie odpowiedział od razu, musiał się chwilę zastanowić. Być może szukał odpowiedniego słowa po angielsku. - Koleś od kasy.
-To widzę, serdeńko.-Westchnęła ciężko.-Masz mówić zwięźle wszystko co wiesz. Gdzie jest Grinchenko? Jak dokładnie wygląda? Gdzie mieszka? Gdzie go znajdę? Ile ma ludzi? Gdzie prowadzi biznesy?Spojrzała na resztę, rozejrzała się dookoła. -Jak ten Wskazała rozmówcę-Nie wie, to mu mówicie. Ty im tłumaczysz moje pytania i tłumaczysz ich odpowiedzi.-Zwróciła się znów do rozmownego.
- Grinchenko przebywa w tej chwili na Ukrainie. Prowadzi takie transakcje jak ta. - oddychał ciężko. Rozkazy, które nałożyła na niego Inge działały wszystkie na raz i wyglądało na to, że siwy już mężczyzna męczył się próbując je wszystkie na raz wykonać. - Mieszka w Rosji, pod Sankt Petersburgiem, nie wiem ilu ma ludzi… Dużo… Trudno zliczyć... - pomimo chłodu krople potu wystąpiły mu na czoło.
-Odpocznij. Powoli.- Machnęła ręką, jakby dając znać, żeby się nie przemęczał.
Nawet go polubiła. Był przydatny. Postanowiła, że zabije go na końcu.
- Spasiba… - odparł, ciężko dysząc. Zgiął się wpół i oparł dłonie na kolanach.
Dała mu chwilę na odpoczynek. Czasem się zapominała. Ale kiedyś będzie musiała sprawdzić, czy za dużo rozkazów na raz nie powoduje wybuchu czaszki.
-Wszyscy stoją prosto i na baczność- Aż tak go nie polubiła. Nie zamierzała mu ułatwiać. Wyprostował się razem z pozostałymi, choć tak naprawdę ledwo stał.
-Chcę adres. Kto jest jego drugą ręką? Gdzie go najczęściej można spotkać? -
Zaczynała się irytować. Nie lubiła stać na jakimś wygonie, w chuj daleko i dyskutować o dupie maryni. Chciała konkrety. Jeśli nie zdobędzie konkretów, zrobi się zła.
Nie mogła nie wygrać z bratem. Bratu należało udowodnić przez duże “u”, że racja zawsze leży po jej stronie. Grinchenkę należało zabić i wszystkim jemu podobnym udowodnić, że tylko jej firma jest w stanie zapewnić odpowiedni towar. Bezpiecznie, szybko i bezproblemowo. Nie jakiś pijany i śmierdzący rusek, który potem jeździ do Egiptu albo na Lazurowe Wybrzeże i robi wiochę wszystkim obecnym w kurorcie.
 

Ostatnio edytowane przez Ravage : 06-02-2017 o 19:58.
Ravage jest offline