Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2007, 20:36   #22
cynis
 
cynis's Avatar
 
Reputacja: 1 cynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skał
"Dark Side" Drran Masstru

Walka trwała długo i nie wnosiła wiele do obecnego układu sił. Szermierze nadal dotrzymywali kroku Asajj tylko dlatego, że ona im na to pozwalała. Chwyt na jej mieczach zmienił się tylko nieznacznie. Moc Drrana natomiast nie wywoływała żadnych efektów. Co prawda zmniejszając samą siłę ładunku a zwiększając częstotliwość ataków był w stanie trafić ale wyczerpanie dawało mu już we znaki i błyskawice nie były w stanie nic zrobić. Te, które doszły celu, pozostawały niezauważone. Nie było widać nawet drobnych oparzeń na skórze kobiety. Tym niemniej próbował dalej jak umiał.

Nie byli w stanie jej pokonać. Bawiła się nimi. W pewnym momencie powiedziała: -Koniec zabawy...- To mogło oznaczać, że są tak beznadziejni i nie ma sensu dalej się z nimi męczyć albo jednak zrobili tyle żeby zdenerwować trenerkę. Tak czy inaczej Kiffar stracił jeden z mieczy, nieomal razem z ręką, w dość efektownym jak na skalę wybuchu, a dziewczyna otrzymała najpierw cios zwykły tuż po tym mocą. Niestety mocowładny podszedł akurat zbyt blisko. Ponownie został odrzucony. Ponownie uderzył o ziemię po ataku mocą. Kiedy tak leżał zastanawiał się czy to w ogóle ma jakiś sens. Znowu wstawać i znowu atakować bez efektów. Później ponownie zostałby rzucony. Był pewien. Ból w lewym ramieniu nie malał. Może powinien zostać na ziemi i poczekać na koniec. Nie musiał się martwić, że zginie ale...

Chcąc nie chcąc dźwignął się na kolano. Potem wstał ale kiedy spojrzał w stronę walki zobaczył ciekawą scenę. Assaji całowała Kiffara, a w następnej chwili ledwie uszła spod klingi dziewczyny. Teraz bok kobiety zdobiło płytkie cięcie. Tego chyba jednak było za wiele. Masstru już widział co się święci. Nawet nie próbował podchodzić. Czuł drżenie midichloianów wszędzie wokół. Tu skończyła się wiara, że to tylko zabawa. Nienawiść i chęć mordu były wyczuwalne. Przygotował się jak mógł do uników i odpierania mocy. Był jednak w pełni świadom, że i tak nie będzie w stanie się obronić. Nie przed tym żywiołem. Nie bał się ale myślał, że to koniec. I wtedy się zaczęło. Miecze ruszyły do ataku same. Drran zdążył uskoczyć. Ale tak jak się spodziewał walcząc błyskawicami dostał większymi. Takich jeszcze nie widział. Nie miał szans ich uniknąć. Były kilkukrotnie szybsze i cholernie bardziej potężne. Osunął się tylko po ścianie czując swąd własnego palonego ciała. Zamknął oczy tuż przed atakiem i zakrył twarz oboma rękami. Teraz obie dymiły i piekły straszliwie. Tak samo jak prawie cały tors. W ustach czuł miedziany smak krwi. Siedział pod ścianą, opuścił ręce i łapał oddech próbując odciąć się od bólu. W wojsku bywał poparzony. Detonatory termiczne to chyba ulubiona broń wszelkich wojsk. Ale nic nie przygotowało go na to. Nie słuchał wychodzącej kobiety. Jedyne co rejestrował to ból i drżenie ściany gdy drzwi się zamknęły. Siedział tam i nie próbował wstawać. Oddychał coraz spokojniej. Receptory bólu już wyczerpywały przekaźniki. Powinno przestać boleć. Co teraz robić. Otworzył oczy i rzucił patrząc na Kiffara czołgającego się do dziewczyny: -Myślisz, że mieliśmy szczęście, czy jesteśmy jej po prostu potrzebni w charakterze mięsa armatniego?- Jego głos okazał się ochrypły i szorstki, nawet bardziej niż zwykle. -I czy daliśmy radę jej cokolwiek zrobić poza tym kosmetycznym drapnięciem?- nie wiedział czemu zapytał ale czuł, że musi zostać przytomny bo może się już nie obudzić.
 
__________________
Nie bój się śmiać z samego siebie. W końcu jest szansa, że przegapisz żart stulecia.
cynis jest offline