Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2017, 21:06   #235
archiwumX
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Felix postanowił przemieścić się wyżej, aby stamtąd rozejrzeć się po okolicy. Niestety widok z góry nie był lepszy, a czasami nawet gorszy. Wszystko zasłaniały chaty i drzewa. Jednakże kilku rzeczy Niziołek mógł być pewien. Na placu nie było już Bartnika, a tego jegomościa byłoby widać. Grupa która ścigała Konrada dalej biegnie - co znaczy że jeszcze go nie złapali. Droga do świątyni nie będzie ani krótka ani lekka, w takich warunkach może zająć i do wieczora, głównie dlatego że powyżej wsi nie ma już drzew chroniących przed wiatrem i śniegiem.

Felix świadomy czekającego wysiłku postanowił chwilę odsapnąć i przy okazji zwrócić uwagę na ważne dla całej sprawy miejsca: chatę zamordowanej rodziny, chatę kapłana oraz chatę wójta, a także zastanawiał się gdzie może spodziewać się Victoria…

Czym bliżej chat niziołek podchodził tym większe było prawdopodobieństwo wykrycia. Ludzie byli ostrożniejsi, gdyż wiedzieli że kilku ochotników uciekło, więc pilnowali swoich dobytków i siebie nawzajem. Podejście bliżej, bez wykrycia, będzie wymagało cierpliwości i odrobinę szczęścia. Jednakże z tej perspektywy Felix widział że spora grupa ludzi została na placu - głównie mężczyzni - chodzili dwójkami i bacznie się rozglądali. Zarówno Kapłan jak i Marwald, podobnie jak i Bartnik zniknęli, jednakże bohater nie wiedział gdzie aktualnie mogą przebywać. Jeśli chodzi o Victorię to ciężko było określić gdzie teraz mogłaby być, ostatni ślad prowadził do chaty Willa, lecz został on gruntownie przebadany przez Maxa oraz Petera - którzy jeszcze nie wrócili. A nie, zaraz zaraz - Felix właśnie zauważył rzeczonego łowcę który wyruszył z Maxem, był sam i wyglądał na zmordowanego.

Widok Petera skłonił jednak Felixa do powrotu na przeszpiegi… Trochę zszedł drogą w dół patrząc czy nie zobaczy jakiś świeżych śladów, a następnie dał nura w las, którym powędrował do granicy z wioską, gdzie kręcił się podejrzany łowca.

Zanim Niziołek dotarł do chaty Pietera, ten zdążył wejść do domostwa. Felix siedząc w lesie był właściwie niewidoczny dla mieszkańców wsi przechadzających się pomiędzy domostwami. Jednakże wynurzenie się boru byłoby ryzykowne.

Nie mogąc wyściubić nosa z lasu Felix podjął się ostrożnego szukania śladów w nim… może będą to ślady Petera?

Śladów w lesie jest od groma, ludzie chodzą w te i we wte, są mniej lub bardziej wydeptane ścieżki, a czasami odciski rakiet ludzi chodzących na przełaj.

Widząc, że nic tak nie wskóra, Felix postanowił przenieść się pod osłoną lasu w okolice domu kapłana… przy odrobinie szczęścia może uda się niepostrzeżenie do niego dostać i przeszukać.

Niziołek przekradł się do domu Burharda, akurat ta chata nie była szczególnie chroniona, przynajmniej nie bardziej niż pozostałe. Ponadto pomiędzy nią a lasem znajdował się tylko mały cmentarz.

Gdy Felix dostał się pod chatę kapłana zaczął ostrożnie przyglądać się oknom szukając drogi do środka.

Okna, a właściwie otwory w ścianach, podobnie jak w całej wiosce jak i okolicy; na zime zostały zakryte deskowanymi pokrywami. Próba ich ściągnięcia mogła spowodować hałas który zwróciłby uwagę mieszkańców chaty.

Nie można oknem to trzeba spróbować drzwi… ale najpierw Felix musiał się rozejrzeć czy może bezpiecznie do nich podejść.

Pomiędzy domami ciągle ktoś się kręcił, a podejście od frontu było już w ogóle trudne, aczkolwiek niziołek wstrzelił się w moment gdy akurat nikogo nie było w zasięgu wzroku i ruszył do środka. Drzwi otworzyły się a Felix zauważył bladego Kapłana siedzącego na krześle, kobietę która zajmowałą się jego raną oraz dwóch mężczyzn którzy wcześniej przytrzymywali Marwalda po jego wybiegnięciu z chaty Willa. Kapłan wyglądał na tyle nieciekawie że z opóźnieniem zauważył kto właśnie pojawił się w drzwiach i nie zdążył zareagować, lecz jego ludzie zorientowali się o wiele szybciej i szybkim krokiem ruszyli w kierunku drzwi. W pomieszczeniu nie było Marwalda.

Gdy Felix zrozumiał swój błąd zatrzasnął drzwi i pognał do lasu.

Niziołek zapewne był gotowy na ewentualną szybką ucieczkę, także w jednej chwili po zamknięciu drzwi był już w lesie, mężczyźni próbowali go gonić, ale działali z opóźnieniem, no i byli wolniejsi. Pognali kawałek w las, prawdopodobnie nie widząc celu ani śladów. Gdy zorientowali się że nie maja szans na znalezienie uciekiniera, zaczęli wracać do chaty kapłana. Felix uciekał co sił, także dopiero po czasie, gdy był już głęboko w lesie, zorientował się że już nikt go nie goni.

Gdy już trochę ochłonął i się zastanowił Felix doszedł do wniosku, że będzie najlepiej będzie jak pójdzie na podejrzaną górą, która ponoć jest źródłem wszystkich nieszczęść. A stanowczo nadeszła pora, aby położyć kres tej sytuacji!

Podczas odpoczynku przed wyruszeniem w dalszą drogę Felix nie zauważył nic co mogłoby zwrócić jego szczególną uwagę,dlatego też zebrawszy siły ruszył w kierunku swojego celu. Droga na górę była coraz cięższa. Brakowało szlaku którym można by podążać, a więc i wyrobionych śladów - samemu trzeba było opierać się zaspom. Oczywiście czym wyżej tym roślinność była niższa, bardziej karłowata - doskwierał silny wiatr i jeszcze większe zaspy. Po wyjściu na łysinę Niziołek dostrzegł zarys swojego celu, tak blisko a tak daleko - pomimo iż szczyt zdawał się być blisko w rzeczywistości droga mogła zająć bardzo dużo czasu. Zmierzch zastał Felixa “daleko w polu”, o ile dobrze pamiętał to przez cały - dość krótki gdyż zimowy - dzień przeszedł drugą, lub może tylko trzecią część drogi. Jednakże nie to było teraz najgorsze, zapadła noc a od dłuższego czasu Niziołek nie widział żadnego miejsca które mogłoby posłużyć mu za schronienie.

Zapadła ciemność, nigdzie nie widać schronienia, a więc zostaje przeć naprzód w nadzieji, że szybko dojdzie do celu, który już widać, albo co się znajdzie…

Niestety, po drodze Felix nie znalazł żadnego miejsca które mogłoby posłużyć za schronienie, nie licząc pomniejszych wystających skałek, które ośnieżone wyglądały jak lekkie pagórki. Po przejściu sporego kawałka drogi Niziołka dopadło zmęczenie. Droga cały czas po górkę po nieosłoniętym od wiatru terenie dawała się we znaki. Chcąc nie chcąc, Felix musiał się zatrzymać i odpocząć. Ciężkie warunki przyniosły skutki, Felix był bardzo zmęczony i czuł się o wiele gorzej niż przed wejściem na górę, trudniej bedzie mu zrobić rzeczy z którymi wcześniej radził sobie bez problemu. Na szczęście Niziołek w porę zdał sobie sprawę że nie należy się forsować. Z drugiej strony jak tu mówić o odpoczynku gdy znajduje się na grzbiecie góry - bez osłony od zimna. Nie było też z czego rozpalić ogniska, zimne jedzenie jeszcze można przeżyć, lecz chociażby krótka drzemka w takim zimnie mogła Felixa zabić. Na szczeście żywności trochę przy sobie miał - normalnie starczyłaby na dziesięć dni, lecz w takich warunkach należało podwoić racje żywnościowe.

Podczas krótkiego odpoczynku Felix zauwazył postać zbliżająca się od strony wsi.

Felix zobaczywszy Konrada podszedł do niego.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline