Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2017, 14:25   #43
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Świtało… słońce coraz bardziej wypełniało okolice wieży nadając mgiełce romantyczny urok.


Jak i samemu miejscu. Było tu pięknie. Niestety Zinbi nie urodziła włochatym stworzeniem, by w pełni doceniać urok roztaczającego się wokół niej widoku, gdy szczękała zębami z zimna podczas tego mglistego poranku i miała przemoczone ubranie od osadzającego się na nim oparu. Życie pod gołym niebem (i w nocy pod namiotem), miało swoje wady. Niemniej wszystko było lepsze od kamiennego więzienia jakim była dla druidki wieża.
Piękno natury obecnie Zinbi latało koło zadka tym bardziej, że musiała też szukać spojrzeniem Puchatka i Szarego którzy ruszyli na wyprawę… głównie pod wodzą niedźwiedzia, który paroma szturchnięciami przekonał złowieszczego wilka, że mu tej wycieczki nie odpuści. Wyprawa ta była wywołana zapachem, który to oba zwierzaki poczuły. Zapachem różnym od tych, które ostatnio uderzały w ich nosy.
Zapachem zwierzyny.


Jelenie… każdy z nich byłby idealną przekąską dla dorastającego misia. Każdy, który dałby się zabić… każdy który dałby się dogonić. No ale Puchatek nie był już zwyczajnym misiem, polując z Zinbi nauczył się współpracy, a podczas ostatniej potyczki dostrzegł szybkość złowieszczego wilka. Żeby tylko im się udało zdobyć łup, to mógłby zaimponować przyszywanej siostrzyczce. Gdyby jeszcze tylko Szary wykazywał większą wolę współpracy.
Problem w tym, z czego zdawała sobie sprawę Zinbi, że takiemu stadku jeleni przewodził doświadczony samiec. Stary i silny. Potrafiący postawić się stadu wilków… i mogący zrobić bolesne kuku nadmierne pewnemu siebie niedźwiadkowi i wyraźnie zahukanemu wilkowi.


Gdy Silke została z krukiem sam na sam, Pogwizd nabrał energii podskakując tu i tam po pokoiku w którym akurat się znaleźli. Był wyraźnie podekscytowany sytuacji, jakby znaleźli coś znaczącego. A może dotyczyło patrona wiedźmy? Tej tajemniczej istoty zsyłającej swoje dla na Silke. Pogwizd w końcu uspokoił się na tyle, by się rozejrzeć i tajemniczo rzec.
- W podziemiach tego budynku, kryje się starożytna uśpiona magia z dawnych czasów!- wykrakał entuzjastycznie, po czym już ciszej dodał.- Tylko nie wiem jaka i gdzie dokładnie ukryta.
Można było posądzić, że coś jeszcze kryło się za tą sensacyjną informacją. Jakaś warstwa wiedzy, która była poza zasięgiem Silke, a nawet Pogwizda. Tajemnica którą znała tylko starożytna siła wspierająca swą mocą młodą wiedźmę. Jakie miała prawdziwe zamiary? Trudno rzec, jeszcze.


Ogień w kuchni był ważny. Służył bowiem do rozgrzania poprzez ukryte otwory wentylacyjne całego budynku… cóż głównie dwóch mieszkalnych kondygnacji. Więc był ważny dla Moiry. Nic więc dziwnego, że pomogła Yearanowi w jego rozpaleniu. Ciepło powinno się więc rozejść po całym budynku ukrytymi w stropie ukrytym kanalikami wśród cegieł. Dość ciekawy pomysł i pewnie by działał dobrze, gdyby kominek w kuchni był większy. Ale nie był… i choć trochę ciepła rozchodziło się po wyższych kondygnacjach, to komfortu w tej baszcie nie było.
Gdy tak rozpalała wraz Harfiarzem ogień, ten spytał znienacka.- A może pomożesz mi przy gotowaniu. We dwójkę pójdzie nam szybciej. I nie martw się jeśli nie umiesz. Kucharz musi być zawsze jeden, ale pomocników może mieć wielu. Powiem i pokażę co masz zrobić.
Uśmiechnął się lekko zaciekawiony stwierdzając.- Pewnie taka potężna wojowniczka jak ty unika gotowania jak ognia?


Tymczasem w piwniczce, gdzie to gnom wygłaszał swoje słowa krasnoludy zasępiły się słysząc jego słowa. Gram podrapał się po głowie.- Po prawdzie… wydaje mi się, że misiek by cię co najwyżej potarmosił, więc dług krwi… to określenie trochę na wyrost, ale cóż… przepędzać nie będziemy.
Po czym poklepał poufale gnoma po grzbiecie dodając.- No, no… nie ma co dramatyzować. Ot… zapędziliście się w tej kłótni… zdarza się. Trzeba było przed miśkiem uciekać, a nie stać jak kołek w nadziei że nie poharata.
W tej właśnie chwili podniosłej Eryk wpadł do piwniczki z wieścią ważną informacją, że na samej górze jest balista… co prawda niesprawna, ale łatwo ją chyba naprawić się da. Dla półelfki to nowina nie była, wszak o baliście od dawna wiedziała. Ale dla reszty już nie… Niemniej czy z takiego powodu należało przekładać rozgrywkę w karty? Balista nie zając, nie ucieknie… A po całej tej podróży, odrobina rozrywki każdemu się należała. Krasnoludy optowały zatem, by grać dalej. A reszta?


A Lyre? … ta do wieży nie weszła. Gdy nastał świt postanowiła wyruszyć sama dalej opuszczając resztę drużyny. Miała swoje powody, których nie chciała dzielić z nimi. Miała swoje plany, które rodziły się w jej głowie z każdym krokiem tutaj. I nadszedł czas ich realizacji, tym bardziej że ekipa była zajęta swoimi sprawami. Gnomka ganianiem za zwierzakami, a pozostali zwiedzaniem budowli. Stare Marchie upadły, nowe się kształtowały. Czy to pod rządami orków, czy też pod innymi. Lyre wybrała własną ścieżkę, uznając że nie będzie czekała aż reszta ekipy wybierze swoje.


Króliki… Prawdziwe wyzwanie dla Yearana. Małe futrzaki złowione przez Jentranę nie były soczyste, ani duże…
Harfiarz musiał więc wysilić, by uczynić je smacznym. Na szczęście dysponował wieloma przyprawami i sporym doświadczeniem. Może i Yearan był początkującym Harfiarzem, ale kucharzenie miał już we krwi. Potrawa jaką więc przygotował z owych królików roztaczała przyjemny dla nosów aromat pobudzający apetyt.


Ale nawet tak utalentowany kucharz jak Yearan nie mógł cudownie rozmnożyć królików. Przy tak dużej liczbie gąb do wykarmienia, każdemu dostał się tylko skrawek mięsa i mnóstwo sucharów do wypełnienia żołądka.
A po wspólnym posiłku Harfiarz oznajmił zebranej wokół niego grupce iż… odcyfrował informacje zawarte w liście od Harveka.
Wedle nich ów starszy Harfiarz postanowił uratować przynajmniej część ludności cywilnej od ucisku orków i sprowadzić ich tutaj. W to dość bezpieczne dla nich miejsce. Zamierzał wykorzystać do tego portale… ukryte w podziemiach tej wieży strażniczej. Przynajmniej te do których miał klucze. Wspomniał też o kluczu do portalu ukrytym w Nesme właśnie. Wyjaśnił nawet gdzie go ukrył dokładnie. I jeśli Yearan miałby okazję go odzyskać, radził to uczynić… ale tylko jeśli nadarzy się ku temu sposobność. Bo nawet jeśli orki go znajdą, to bez wiedzy gdzie klucz można użyć, będzie dla nich bezużyteczny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline