Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-02-2017, 19:16   #41
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Yearan podążył za Silke na górę uznając, że półelfka skończyła oprowadzać. A krasnoludy wraz z gnomem zainteresowały się podziemiem i zapewnie planowały przejrzeć zawartość piwniczki.
Młoda wiedźma wraz ze swym krukiem weszła po schodach na kolejny poziom, na którym to znajdowały się pomieszczenia społeczno-gospodarcze. Pośrodku znajdowała się jadalnia z wielkimi stołami na kilkanaście osób...i z żelazną kratą pod stołami zapewne służąca kiedyś do lania wrzącego oleju na osoby znajdujące się pod wieżą. Co tylko potwierdzało przypuszczenia, iż ta wieża kiedyś była częścią prawdziwego zamku. Z boku było na wpół zabudowane pomieszczenie w którym kiedyś grzano olej i inne nieprzyjemne substancje, a obecnie była to kuchnia. Przy kuchni były beczki z zapasami używanymi na co dzień, a po drugiej stronie były bliźniacze schody oraz zamknięty składzik. Zapewne zbrojownia. No i schody po obu stronach pomieszczenia prowadziły wyżej, zapewne do kwater oficerskich i sypialni.

Nowa znajoma też podążyła na górę, odpowiadajac na pytanie Eryka dopiero w połowie schodów, więc Eryk ruszył za nią. Moira, chcąc nie chcąc również poczłapała po schodach. Nie miała ochoty na badanie populacji pająków w piwnicy wieży.
- Pomieszkuję tu tak od miesiąca - Powiedziała ich przewodniczka po wieży, w połowie schodów na górę - Pusto tu… no bo pusto. Pusto wszędzie wokół, zadupie jakich mało… to przystanek dla Harfiarzy, zostawiają tu sobie wiadomości. No i jest tu taka jedna od Harveka - Wypowiedziała ostatnie zdanie po chwili wahania.
-Co od Harveka?- Yearan, który był na górze, najwyraźniej nie dosłyszał całej wypowiedzi.
- No wiadomość... - Półelfka przewróciła oczami. Pomyślała sobie na momencik, że trafił jej się jaki głupol.
Te słowa sprawiły, że Yearan zawrócił i ruszył ku wchodzącej po schodach dziewczynie. -Jaką wiadomość?
- No… od Harveka, dla… Harfiarza - Jentrana niby to się przestraszyła takiej reakcji mężczyzny, przywierając plecami do kamiennej ściany.
-I gdzie jest ta wiadomość? Masz ją przy sobie?- zapytał z wyraźnym entuzjazmem mężczyzna.
- A który z was należy do Harfiarzy? - Dziewczyna schowała dłonie za własną pupą, nadal spokojnie opierając się o ścianę… ale jakby jej niewielki biust wyprężył się bardziej w stronę mężczyzny - Mam wiadomość, ale łatwo nie dam... - Uśmiechnęła się zadziornie.
-Ja jestem Harfiarzem.- przyznał się dumnie Yearan i dodał starając się ukryć swoje zainteresowanie jej piersiami, na które zerkał z góry mając całkiem apetyczny widok.-Naprawdę. Choć od niedawna.
- Udowodnij - Szepnęła, mrużąc oczka.
- Ja ich tu przyprowadziłem. Kto wie o tym miejscu poza Harfiarzami? I…- Yearan się wyraźnie speszył i zawstydził mówiąc.-Jestem w organizacji zbyt krótko i jestem zbyt… niedoświadczony, by zasłużyć sobie prawo do noszenia ich znaku.
- Nie ma się co wstydzić - Pogładziła go z czułym uśmiechem po policzku, po czym… wydarła się na całego, do reszty towarzystwa - Może ktoś tą wersję potwierdzić?! - Na końcu zaś wyszczerzyła ząbki do Yearana, jakby przepraszając.
- Każdy z nas to potwierdzi - odrzekł Eryk. - Może oprócz druidki, bo często żyje własnymi myślami. Szliśmy całą grupą, gdy go spotkaliśmy.
Każdy także z wyjątkiem krasnoludów, którzy we trójkę buszowali w piwniczce szukając porządnego napitku. I nie wiedzieli co się dzieje nad nimi. A nawet, gdyby wiedzieli… to chyba specjalnie nie przejęliby się problemami Yearana.
- No… dobra - Dziewczyna pokiwała głową, po czym rozpięła swoje spodnie! Wsadziła w nie dłoń! I po chwili wyciągnęła niewielki pergamin, podając go… temu, kto miał ochotę go odebrać. Zamrugała teatralnie, robiąc przy tym równie dziwaczny uśmieszek.

Yearan, jak już metaforycznie podniósł swoją opadłą szczękę z podłogi, gapiąc się dłużej niż powinien na rozchylone spodnie dziewczyny, chwycił gwałtownie za pergamin i wpatrywał sie w niego jakby to był jakiś skarb. Uśmiechnął się lekko i zaczerwieniony lekko rzekł.-Dziękuję. Nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie… jak to ważne jest dla mnie.
- To teraz coś zjemy? - Powiedziała wesoło Półelfka, i po zapięciu już spodni, ruszyła na piętro.
-Niczego… nie przygotowałem. Dopiero co obejrzałem kuchnię, muszę się tam jeszcze rozkła… rozłożyć z klamotami.- wyjaśnił nieco rozkojarzony Yearan chowając pergamin za pazuchę.
- Z bieżących spraw - odezwał się Eryk głośno, próbując sprowadzić barda na ziemię - gdyby ktoś nas tu napadł… ta wieża daje jakieś możliwości obrony, jakieś okna strzelnicze lub możliwość strzelania z dachu? A w razie krytycznej sytuacji, jakieś drugie wyjście?
- Są otwory strzelnicze - Odpowiedziała “gospodyni” już z piętra - Krata co przez nią można olej lać, a od biedy i strzelać? Na dachu niespodzianka! A drugiego wyjścia ni ma, jakby co, nauczymy się latać! - Zaśmiała się - Upolowałam dwa króliki. Mam whisky, wędzoną słoninkę i nawet niezłe ziółka do palenia. No i tu też są jakieś zapasy… na śniadanie starczy?
-Ja mam przyprawy.- odezwał się Yearan.-[i]I wiedzę jak ich użyć. Potrawka z królików. Może być?
- Głodny nie wybrzydza; gotuj! - wtrąciła się Moira.

Gdy temat kulinarny został zakończony, Eryk zwrócił się do Yearana:
- Nie ukrywam, że liczyłem na rozmowę z lepiej zorientowanym Harfiarzem. Gdybyś tak więc mógł pilnie przeczytać tę wiadomość, tak żebym wiedział, na czym stoję… o ile zdradzenie choć części wiadomości nie będzie zbytnim naruszeniem harfiarskich tajemnic - dodał szybko. - Ale to będziesz wiedział, jak już przeczytasz.
-To nie jest aż takie proste. Wiadomość jest zakodowana. Oczywiście potrafię odkodować, ale to mi zajmie trochę czasu.- wyjaśnił Harfiarz.
- Rozumiem. W takim razie pozwólcie, że teraz się oddalę i zobaczę tę “niespodziankę” na dachu… Chociaż już się boję - uśmiechnął się Eryk, po czym ruszył na górę.
Wymagało to wyjścia znacznie wyżej, bo przejścia jeszcze dwóch pięter nim Eryk dotarł do klapy prowadzącej na płaski otoczony blankami dach i po podniesieniu jej znalazł się na dachu i mógł się przyjrzeć tej niespodziance, którą okazała się być.



Balista… Nie do końca sprawna balista, bo korniki zrobiły swoje i cięciwa była nieco przetarta. Ale jednak nadal była to broń oblężniczo-obronna.
Eryk zagwizdał na widok machiny. W przypadku większego ataku, zdecydowanie zwiększała ona szanse obrony niewielkiej drużyny. Przeszedł się jeszcze wzdłuż krawędzi dachu, oglądając zarówno dach, jak i okolicę wieży, rozważając możliwości obrony. Gdy skończył inspekcję, zszedł na dół do reszty grupy.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 05-02-2017, 21:04   #42
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Oporządzone zwierzaki zaczęły jeść, sprzęt leżał w jako-takim porządku na piwnicznych stojakach i Louiemu kończyły się wymówki żeby odkładać to co od dawna był winien był Gramowi, Urechtowi i Bregnanowi.
Na beczce pełniącej tymczasowo zaszczytną rolę stołu biesiadnego pojawił się alkohol własnej roboty, oliwna lampa i karty do gry - w tej właśnie kolejności. Pierwsze podziękowanie gnoma za uratowanie życia było krótkie, zbyt krótkie. Jakby brakowało mu słów po krasnoludzku, albo nie chciał ich wypowiedzieć. Ale kiedy spod smoczego miodu wyjrzało dno, starszy gnom był już rozmowniejszy.

- Powiedzcie mi wy, jak to tak jest że nie widziałem u was nawet większej sprzeczki przez ten dekadzień? Albo że wcześniej, w Silverymoon, wśród krasnoludów był... - przez chwilę szukał stosownego słowa - była dyscyplina? -
- Jak się mamy sprzeczać, przy dziesiętniku nie wypada- rzekł jeden z bliźniaków.
A Gram dodał - Na sprzeczki to trzeba, po pierwsze równości… po drugie karczmy na atmosferę, po trzecie morza alkoholu i fantazyji… Sprzeczanie to sztuka -
- Cobyśmy robili tylko to co wypada - gnom przepił do krasnoluda - a przynajmniej nie to czego będzie nam wstyd - dokończył i rozlał do końca miód. - Równości nie ma? - wrócił do wątku zaczętego przez dziesiętnika.
-On dziesiętnik.- odpowiedziały chórem bliźniaki, a Gram popijając trunek dodał.- I od nich starszy. My siwe brody szanujem. Każda z nich mądrością posrebrzona.
- Tak i w Gildii było. Prawo prawem, tytuły tytułami, ale mądrzejszych się szanowało. Choć...choć nie zawsze szło to z wiekiem - uśmiechnął się pod nosem do paru wspomnień - Stulecie przeżyłem, ale chyba nie rozsądkiem, a fantazją właśnie. To za co kolejny toast? - zapytał Grama, narzucając ostre tempo.
-Za kolejny... - odparło gromko trio krasnoludów. Po czym jeden z bliźniaków, ten po prawej od gnoma - To jaka to była ta Gildia?*
- Sławna Gildia Inżynierów Silverymoon, ta sama która pomagała przy budowie wozów na wasze działa(gondowe machiny wojenne)!- ożywił się jeszcze bardziej - Byliście w Silverymoon, na pewno. Byliście? -
Cała trójka skinęła głowami nie podzielając jednak entuzjazmu gnoma, Gram tylo rzekł.- Bylim, bylim… a choć ja nie uznaję słuszności tych plotek, to powiadali niektórzy że źle się stało, iż armaty powstały. Że Gond za daleko się posunął dając swym wyznawcom tą broń.
- A co powiadają o tym że orki sprzymierzyły się z demonami? Że to dobrze? -
-Też nie… ale to akurat nie wina bogów.- wzruszył ramionami Gram.
- Tamto też nie. Może nie tak szybko, ale bez armat też przepędzilibyśmy ich z Marchii. Tylko że... - urwał zanim palnął kontrowersyjną opinię.
-Mnie tam zajedno… politykowanie to nie na moją głowę, a już mieszanie bogów i polityki…-napił się kolejnego kielicha.
- Zatem wyłożę to bez bogów i polityki, bo i mi to wyłożono - co zrobilibyście dla obrony Mithrilowej Hali? -
-Broniliśmy jej na powierzchni wchodząc w skład Srebrnego Legionu, a jeszcze wcześniej wyruszyliśmy na misję bojową…- Gram rozejrzał się po bliźniakach.- Ja wyruszyłem wtedy, by zmiażdżyć wojska Oboulda zanim wyruszą na podbój samych Marchii.
- Zapytam inaczej: czy jest coś czego byście nie zrobili? - gnom miał smykałkę i temperament do filozofowania - sprzeczania jak to określił najstarszy krasnolud - a alkohol przypomniał mu że dawno nie miał na to okazji
-Nie złamalibyśmy praw naszego ludu, ni boskich praw.- stwierdził dumnie Gram nieco już splątanym językiem. -Bo zwycięstwo bez honoru jest przegraną.
Bliźniaki nie wydawały się aż tak przekonane do tego, ale dla świętego spokoju pokiwały głowami.
- A jakie prawa ma lud orków? Co mówią im ich bogowie? Nie słyszałem o żadnych, ni jednych ni drugich. Więc kiedy topory błysnęły im w twarz, na czym mieli się oprzeć? -
-Pewnie bogi orków mówią… masz brzydką babę, więc nie pozostaje ci innego niż zginąć w walce. To i tak lepszy los od tego co cię czeka w małżeńskiej alkowie.- zaśmiał się głośno Gram rechocząc, a bliźniaki mu wtórowały. W przeciwieństwie do gnoma Gram nie wydawał się traktować tej rozmowy poważnie.
Gnom przez chwilę zamilkł, ale dlatego że potrzebował całej dostępnej uwagi żeby nie wywalić jedzenia na ziemię podczas odpakowywania racji - Smolić orki. Ja jestem kawalerem tylko z tytułu, a wy? - żart krasnoluda wywołał kolejny przykry temat.
Bliźniaki się stropiły, a Gram tylko rzekł kiwając palcem.-Te sprawy to akurat u mego ludu dość śliski temat. Oni za młodzi by mieć prawo do ożenku. A ja… no.. ja mam żonę.
- W Mithrilowej Hali? -
-A gdzieżby indziej?- zapytał zdumiony Gram.
- W jakiejś bezpiecznej kryjówce, jak moi. Jak wiele gnomich rodzin.-
- W jakiej niby bezpieczneee…-zadumał się Gram.
- Hej paniowie, mogę zagrać?- Do pomieszczenia wparowała Półelfka, stawiając z hukiem flaszkę starej, dobrej whisky na prowizorycznym stole.
- Im więcej tym weselej.- stwierdził ze śmiechem Gram.

- To jeszcze tylko coś powiem zanim zaczniemy - gnom zsiadł z worka prowiantu na którym siedział. Przez chwilę dreptał w miejscu, ale wtargnięcie półelfki wymusiło przyspieszenie sprawy - Dzisiaj uratowaliście mi życie. Gdyby nie wy, zamordowałby mnie niedźwiedź Zinbi...tak jak mu rozkazała - zrobił przydługą pauzę - Inni nie kiwneli nawet palcem. Torturowanie jeńca, mordowanie towarzysza...nic ich to - gnom nie był złym mówcą, a alkoholowy animusz i prawość tylko pomagały - Mój ostatni toast dziś będzie za to: za wasz charakter, za nie stanie bezczynnie kiedy trzeba działać. Wasze i całej krasnoludzkiej rasy - znowu popuścił wodze fantazji. A na końcu dodał - A dług który mam wobec was, spłacę. Jeżeli będziecie chcieli, pomagając wam dotrzeć do granicy. Jeżeli nie, odciągając siły wroga od waszego szlaku-
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 07-02-2017, 14:25   #43
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Świtało… słońce coraz bardziej wypełniało okolice wieży nadając mgiełce romantyczny urok.


Jak i samemu miejscu. Było tu pięknie. Niestety Zinbi nie urodziła włochatym stworzeniem, by w pełni doceniać urok roztaczającego się wokół niej widoku, gdy szczękała zębami z zimna podczas tego mglistego poranku i miała przemoczone ubranie od osadzającego się na nim oparu. Życie pod gołym niebem (i w nocy pod namiotem), miało swoje wady. Niemniej wszystko było lepsze od kamiennego więzienia jakim była dla druidki wieża.
Piękno natury obecnie Zinbi latało koło zadka tym bardziej, że musiała też szukać spojrzeniem Puchatka i Szarego którzy ruszyli na wyprawę… głównie pod wodzą niedźwiedzia, który paroma szturchnięciami przekonał złowieszczego wilka, że mu tej wycieczki nie odpuści. Wyprawa ta była wywołana zapachem, który to oba zwierzaki poczuły. Zapachem różnym od tych, które ostatnio uderzały w ich nosy.
Zapachem zwierzyny.


Jelenie… każdy z nich byłby idealną przekąską dla dorastającego misia. Każdy, który dałby się zabić… każdy który dałby się dogonić. No ale Puchatek nie był już zwyczajnym misiem, polując z Zinbi nauczył się współpracy, a podczas ostatniej potyczki dostrzegł szybkość złowieszczego wilka. Żeby tylko im się udało zdobyć łup, to mógłby zaimponować przyszywanej siostrzyczce. Gdyby jeszcze tylko Szary wykazywał większą wolę współpracy.
Problem w tym, z czego zdawała sobie sprawę Zinbi, że takiemu stadku jeleni przewodził doświadczony samiec. Stary i silny. Potrafiący postawić się stadu wilków… i mogący zrobić bolesne kuku nadmierne pewnemu siebie niedźwiadkowi i wyraźnie zahukanemu wilkowi.


Gdy Silke została z krukiem sam na sam, Pogwizd nabrał energii podskakując tu i tam po pokoiku w którym akurat się znaleźli. Był wyraźnie podekscytowany sytuacji, jakby znaleźli coś znaczącego. A może dotyczyło patrona wiedźmy? Tej tajemniczej istoty zsyłającej swoje dla na Silke. Pogwizd w końcu uspokoił się na tyle, by się rozejrzeć i tajemniczo rzec.
- W podziemiach tego budynku, kryje się starożytna uśpiona magia z dawnych czasów!- wykrakał entuzjastycznie, po czym już ciszej dodał.- Tylko nie wiem jaka i gdzie dokładnie ukryta.
Można było posądzić, że coś jeszcze kryło się za tą sensacyjną informacją. Jakaś warstwa wiedzy, która była poza zasięgiem Silke, a nawet Pogwizda. Tajemnica którą znała tylko starożytna siła wspierająca swą mocą młodą wiedźmę. Jakie miała prawdziwe zamiary? Trudno rzec, jeszcze.


Ogień w kuchni był ważny. Służył bowiem do rozgrzania poprzez ukryte otwory wentylacyjne całego budynku… cóż głównie dwóch mieszkalnych kondygnacji. Więc był ważny dla Moiry. Nic więc dziwnego, że pomogła Yearanowi w jego rozpaleniu. Ciepło powinno się więc rozejść po całym budynku ukrytymi w stropie ukrytym kanalikami wśród cegieł. Dość ciekawy pomysł i pewnie by działał dobrze, gdyby kominek w kuchni był większy. Ale nie był… i choć trochę ciepła rozchodziło się po wyższych kondygnacjach, to komfortu w tej baszcie nie było.
Gdy tak rozpalała wraz Harfiarzem ogień, ten spytał znienacka.- A może pomożesz mi przy gotowaniu. We dwójkę pójdzie nam szybciej. I nie martw się jeśli nie umiesz. Kucharz musi być zawsze jeden, ale pomocników może mieć wielu. Powiem i pokażę co masz zrobić.
Uśmiechnął się lekko zaciekawiony stwierdzając.- Pewnie taka potężna wojowniczka jak ty unika gotowania jak ognia?


Tymczasem w piwniczce, gdzie to gnom wygłaszał swoje słowa krasnoludy zasępiły się słysząc jego słowa. Gram podrapał się po głowie.- Po prawdzie… wydaje mi się, że misiek by cię co najwyżej potarmosił, więc dług krwi… to określenie trochę na wyrost, ale cóż… przepędzać nie będziemy.
Po czym poklepał poufale gnoma po grzbiecie dodając.- No, no… nie ma co dramatyzować. Ot… zapędziliście się w tej kłótni… zdarza się. Trzeba było przed miśkiem uciekać, a nie stać jak kołek w nadziei że nie poharata.
W tej właśnie chwili podniosłej Eryk wpadł do piwniczki z wieścią ważną informacją, że na samej górze jest balista… co prawda niesprawna, ale łatwo ją chyba naprawić się da. Dla półelfki to nowina nie była, wszak o baliście od dawna wiedziała. Ale dla reszty już nie… Niemniej czy z takiego powodu należało przekładać rozgrywkę w karty? Balista nie zając, nie ucieknie… A po całej tej podróży, odrobina rozrywki każdemu się należała. Krasnoludy optowały zatem, by grać dalej. A reszta?


A Lyre? … ta do wieży nie weszła. Gdy nastał świt postanowiła wyruszyć sama dalej opuszczając resztę drużyny. Miała swoje powody, których nie chciała dzielić z nimi. Miała swoje plany, które rodziły się w jej głowie z każdym krokiem tutaj. I nadszedł czas ich realizacji, tym bardziej że ekipa była zajęta swoimi sprawami. Gnomka ganianiem za zwierzakami, a pozostali zwiedzaniem budowli. Stare Marchie upadły, nowe się kształtowały. Czy to pod rządami orków, czy też pod innymi. Lyre wybrała własną ścieżkę, uznając że nie będzie czekała aż reszta ekipy wybierze swoje.


Króliki… Prawdziwe wyzwanie dla Yearana. Małe futrzaki złowione przez Jentranę nie były soczyste, ani duże…
Harfiarz musiał więc wysilić, by uczynić je smacznym. Na szczęście dysponował wieloma przyprawami i sporym doświadczeniem. Może i Yearan był początkującym Harfiarzem, ale kucharzenie miał już we krwi. Potrawa jaką więc przygotował z owych królików roztaczała przyjemny dla nosów aromat pobudzający apetyt.


Ale nawet tak utalentowany kucharz jak Yearan nie mógł cudownie rozmnożyć królików. Przy tak dużej liczbie gąb do wykarmienia, każdemu dostał się tylko skrawek mięsa i mnóstwo sucharów do wypełnienia żołądka.
A po wspólnym posiłku Harfiarz oznajmił zebranej wokół niego grupce iż… odcyfrował informacje zawarte w liście od Harveka.
Wedle nich ów starszy Harfiarz postanowił uratować przynajmniej część ludności cywilnej od ucisku orków i sprowadzić ich tutaj. W to dość bezpieczne dla nich miejsce. Zamierzał wykorzystać do tego portale… ukryte w podziemiach tej wieży strażniczej. Przynajmniej te do których miał klucze. Wspomniał też o kluczu do portalu ukrytym w Nesme właśnie. Wyjaśnił nawet gdzie go ukrył dokładnie. I jeśli Yearan miałby okazję go odzyskać, radził to uczynić… ale tylko jeśli nadarzy się ku temu sposobność. Bo nawet jeśli orki go znajdą, to bez wiedzy gdzie klucz można użyć, będzie dla nich bezużyteczny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 09-02-2017, 12:53   #44
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Miło było mieć w końcu dach nad głową i normalne łóżko. Nawet jeśli dach był nieco dziurawy, a łóżko zakurzone i skrzypiące. Moira z entuzjazmem grzebała w piecu produkując na początku więcej dymu niż ognia i gawędząc z Yearanem.
- Jak chcesz gdzieś zajść pochlebstwami to naucz się, że muszą one mieć jeszcze trochę sensu - pouczyła mężczyznę gdy ten bajerował ją komplementami, opędzając się ręką od dymu. Pewnie komin był zatkany sadzą i dlatego nie było ciągu. - Każdy, kto wybiera się na trakt musi umieć rozpalić ogień i ugotować co złapie... Przynajmniej na tyle, by się nie struć. Smak to już inna para kaloszy...
Cóż, taka była przynajmniej teoria. Moira zwykle miała na tyle gotówki, żeby nocować w zajazdach i samoobsługa nie była jej konikiem. Niemniej jednak mus to mus, toteż grzebnęła pogrzebaczem w piecu, chuchnęła i ogień w końcu zapłonął. Otarła sadzę z twarzy marząc o gorącej balii... Niestety na ciepłą kąpiel się nie zanosiło.

Gdy już pojedli cuda jakie Yearan wyczarował z dwóch chuderlawych królików przyszedł czas na rozmowy.
- Wszystkie drogi prowadzą do Nesme, tak? - stwierdziła Moira po wysłuchaniu zawartości tajnego listu Harfiarzy. Portale na klucz brzmiały trochę dziwnie, no ale nie takie rzeczy działały w Faerunie. Podobno. - Szkoda, że nie mamy klucza włączającego tą stronę portalu... Chyba, że ktoś z was się na tym zna? - z nadzieją popatrzyła na towarzyszy niedoli.
 
Sayane jest offline  
Stary 11-02-2017, 11:47   #45
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Zinbi walcząca o ciepłe jutro.

Gnomka dzielnie koczowała pod NA PEWNO rozpadająca się wieżą, która NA PEWNO pochowa wszystkich jej towarzyszy, wszak jedynym, prawdziwym i sprawdzonym architektem tego świata była tylko i wyłącznie Matka Natura.
Czas płynął jej tradycyjnie szybko, gdyż kobietka i tak za bardzo nie ogarniała jego upływu. Na zewnątrz… nie było tak źle, zwłaszcza wtedy gdy z przodu miała ciepłego niedźwiedzia, a z tyłu wilczura. Problem zaczął się pojawiać wtedy, gdy zwierzęta postanowiły się trochę rozejrzeć po nowym miejscu obozowiska, a ona została bez swoich naturalnych piecyków grzewczych.
W dodatku mgła, osadzająca się na jej ubiorze, przed którą nawet namiocik nie osłaniał, sprawiła, że Zinbi zaczęła kwestionować sens siedzenia na tyłku pod tym kamiennym paluchem, na samym środku wygwizdowia.
Siąpiąc nosem i szczękając zębami druidka, wylazła spod kocyka, gdy poczuła pierwsze promienie słońca.
Nie wiadomo czy to słońce wybrało dobry moment na grzanie, czy może zadziałały pierwotne instynkty zielonowłosej, ale traf chciał, że Sol dojrzała jak Puchaty zagania Szarego, niczym oporną owieczkę, gdzieś w krzaki i pierwsze drzewka zagajnika.
Sprawa nie wyglądałaby podejrzanie… gdyby nie fakt, że kto jak kto… ale Poziomka potrafiła rozpoznać, kiedy jej zwierzęcy podopieczny kombinował na najwyższych obrotach, najmroczniejsze plany zawładnięcia nad światem.

Wyskakując z legowiska, chwyciła za dzidę i szelki plecaka, po czym nie kłopocząc się zbytnio zabezpieczeniem swoich porozrzucanych bambetli, które nie przedstawiały sobą żadnej użyteczności, ani wartości, ruszyła slalomikiem, po tropach swych towarzyszy, gotowa spuścić im dziki łomot, gdy przyłapie ich na robieniu głupot… a tego, że mieli zamiar to robić, była pewna w stu procentach.
Na szczęście Puchatek nie był dość szybki i gnomce dość łatwo było ich dogonić tym bardziej, że musiał co jakiś czas przekonać pomrukami i machnięciem łapy Szarego, by ten nie zrejterował. Wszak jedzenie… porządne jedzenie było tak blisko, już czuł jego zapach w swoich nozdrzach. I pewnie z tego powodu nie poczuł zapachu starszej siostry.
Druidka była o tyle miła, że trzymała się z daleka, pilnując by wiatr jeśli jakiś był, za szybko jej nie zdradził. O Szarego się nie martwiła, wydawał się być porządnym wilkiem, za to misia chciała złapać na gorącym uczynku, lub po prostu później się z niego ponabijać.
Niedźwiedź wzorem druidki zaczął podchodzić pod wiatr podobnie uczynił wilk. Niemniej obaj robili tyle hałasu, że roślinożercy nie potrzebowali ich zapachów, by dostrzec oba duże drapieżniki. Po prostu na te łowy dwa “wilki” to było trochę za mało, tym bardziej gdy jeden z nich był ślamazarny w biegu.
Gnomka mało nie parsknęła śmiechem, widząc dwie czające się pierdoły oraz stado jeleni, które centralnie się na nich patrzyło.
Kobietka sięgnęła do sakiewki wyciagając gwizdek, który wykorzystywała czasami do komunikacji z misiem… na zasadzie czystej lokalizacji samej siebie.
Dmuchnęła w specjalnie wystrugany otworek, dając sygnał do odwrotu. Nie liczyła, że miś posłucha, ale warto było spróbować by późniejsza kara była tym bardziej… dotkliwsza.
Puchatek nie posłuchał, tylko zerknął za siebie poirytowany tym, że go druidka odrywa od łowów. Gwizdek natomiast spłoszył Szarego, który pognał w kierunku stadka jeleni, wywołując ustawienie się rogacza do szarży i oddalenie saren o spory kawałek. Nie uciekły jednak daleko. Wszak były zainteresowane jak ich pan i władca pogoni próbującego zawrócić w biegu złowieszczego wilka.
- No niech mnie trzymią… co za ciamcia… - Zinbi prychnęła rozbawiona zachowaniem wilczura. Gwizdnęła jeszcze raz, tym razem pokazując ręką, żeby Puchatek pofatygował swój zadek, najlepiej tuż pod jej nogi.
Szarego nie miała zamiaru ratować, powinien sam dać sobie radę… był zdrowy i szybki… chyba.
Niedźwiadek odpowiedział jej rykiem wyraźnie poirytowanego dziecka, któremu odebrano zabawkę z łap. Tymczasem wilk gnał wprost na Puchatka w panice, goniony przez popisującego się swymi rogami jelenia. Szykował się mały wypadek.
- Puchatyyyyy! - Gnomka krzyknęła głośno, ale nie w gniewie i bynajmniej nie rozbawieniu, choć była tego bliska. - SPIERDALAJ STAMTĄD!!! - krzyknęła, ruszając biegiem do misia.
Tego jej brakowało by jeszcze później składać oba zwierzaki do kupy, bo się nawzajem połamią.
Misio też zauważył pędzącego na niego wilka i jelenia. Wilk wielkim susem przeskoczył nad Puchatkiem i teraz gnał na samą Zinbi zupełnie nie zamierzając zwolnić. Niedźwiadek zaś stanął nos w nos z rozjuszonym Jeleniem, który dla odmiany zwolnił na jego widok niepewny co zrobić. Puchatka się nie bał, ale z pewnością wiedział, że zwykle tam gdzie jest młody niedźwiedź, jest i jego matka.
Gnomka rzuciła się szczupakiem w pobliskie krzaczki, które okazały się jeżynami. Nic co… lepiej wyjść z tego z pokłutym zadkiem, niźli szczerbatą, czy połamaną.
Wykaraskała się z nich na czworaka, ponownie ruszając biegiem do niedźwiadka, po drodze sklecając proste zaklęcie.
Gdy była już w zasięgu dobrego widoku i głosu, odezwała się spokojnie, choć ostrzegawczo do jelenia.
- Spokojnie… spokojnie. - Stanęła na ugiętych nogach, poprawiając uchwyt swojej amazońskiej dzidy, gotowa do ataku jeśli zajdzie taka potrzeba. -Pokazałeś tym niedojdom kto tu rządzi… rozejdźmy się w pokoju.
Jeleń zatrzymał szarżę przyglądając się druidce i prychnął pogardliwie w stronę niedźwiadka i wilka z podkulonym ogonem. Po czym zawrócił i dumnie krocząc wrócił do stadka swych samic. Które z zachwytem i zainteresowaniem przyglądały się przepędza intruzów.
Gnomka zgrzytnęła zębami łapiąc miśka za skórę między uszami i podciągając do góry, zmusiła miśka do spojrzenia w jej zielone oczy. Wiedział, że ma kłopoty i to duże…
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 13-02-2017, 20:23   #46
 
fujiyamama's Avatar
 
Reputacja: 1 fujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputację
Gdy Silke zaczynała wchodzić po krętych schodach na górę, bawiło ją nieco dziwne podskakiwanie i poskrzekiwanie Pogwizda. Z każdym pokonanym stopniem zauważała jednak zmiany; zmianę w sobie i w otaczającym ją świecie. Najpierw wyostrzyły się jej zmysły. Ściany i sufit klatki schodowej zaczęły jakby wibrować, a dźwięk własnych kroków wydawał się ostry jak uderzenia dzwonu. Potem poczuła metaliczny posmak w ustach… Krew? - zdążyła pomyśleć i było to ostatnie słowo jakie wypowiedziała swym wewnętrznym głosem, bo chwilę później zaczęła chwiać się - to podłoga przerastała wijącymi się, lśniącymi korzeniami. Nagle świat spowiła gęsta fioletowa mgła, a jej świadomość… gdzieś pierzchła.


Gdy się ocknęła, leżała na posadzce jednej z harfiarskich kwater. Wsparła się powoli na łokciach i rozejrzała po pokoju - tu i tam walały się narwane czarne pióra, ale ich właściciel siedział jak gdyby nigdy nic na parapecie i dziobem gładził skrzydło. Pamiętała jak… przez mgłę - fioletową, gęstą mgłę jakieś krzyki i szamotanie… Wokół niej namalowano kredą podejrzany biały okrąg. - Co tu się, u licha stało? - wymamrotała, a jej głos brzmiał jakby właśnie budziła się po mocno zakrapianej nocy spędzonej na rześkim, październikowym powietrzu.

- Licha nie wzywaj, gołąbeczko - Pogwizd łypnął na nią swoim okrągłym okiem - Zdaje się, że odwiedził nas nasz mglisty Pan - wykrakał, po czym wrócił do przywracania do porządku swojego rozczapierzonego upierzenia.


Mglisty Pan… Faktycznie, Silke poznała wcześniej to tętniące uczucie jakie opanowało ją na schodach. Widziała już też zagadkową purpurę - po raz pierwszy pod Yartar, tuż przed spotkaniem Pogwizda. Wtedy także straciła przytomność i obudziła się z nowymi umiejętnościami… W zasadzie to wspomniana barwa w mniejszym lub większym stopniu pojawiała się za każdym razem, gdy korzystała ze swoich mocy - czy to możliwe, żeby była to aura Patrona? Tylko dlaczego nagle miała nazywać Panem coś, czego nawet nie znała?!


Wiele pytań kłębiło się w główce dziewiętnastolatki, lecz do tu i teraz skutecznie przywołały ją odgłosy towarzyszy dobiegające z kuchni na dole. Silke załomotało serce na samą myśl, że ktoś mógł być świadkiem tego, co właśnie zaszło - Jeżeli ktoś to widział, to nasi nowi przyjaciele gotowi użyć nas jako podpałki przy kolejnym ognisku - syknęła porozumiewawczo w stronę kruka, na co ten stoicko odparł jedynie - Sam bym tak zrobił, Wasza Nieświadomości. Silke przemknęło przez myśl, że chętnie przetrzepałaby ptaszysku skórę za takie zuchwałe odzywki i wtem ku jej zdumieniu jeden z jej czarnych kosmyków wystrzelił wprost przed nią jak bicz i wydłużywszy się o dobre trzy łokcie owinął wokół szyi Pogwizda. Mimo całego szoku, jakiego doznała, niespodziewane odkrycie nowej zdolności po niewyjaśnionej do tej pory wizycie Pana przepełniło ją dziecinną wręcz radością, na co zareagowała - no cóż - typowym, niewymyślnym, jak najbardziej sztampowym złośliwym chichotem wiedźmy. Przybliżyła sobie wyrywającego się ptaka do twarzy. Była pewna, że Pogwizd pod swoim kruczym upierzeniem zdołał już zupełnie pobladnąć, więc roześmiała się tylko, pocałowała go w dziób i puściła uścisk. Przerażony ptak w ostatniej chwili zatrzepotał skrzydłami by uniknąć upadku i zrozumiawszy, że kara była tylko na niby, rozpogodził się i zaczął paplać usłużnie po swojemu. Silke nie zwracała już na niego więcej uwagi bawiąc się chwytliwymi i silniejszymi niż jej własne ramiona włosami, aż kruk powiedział coś ciekawego:

- W podziemiach tego budynku, kryje się starożytna uśpiona magia z dawnych czasów! - wykrakał entuzjastycznie, po czym już ciszej dodał. - Tylko nie wiem jaka i gdzie dokładnie ukryta.


To zainteresowało Silke, lecz zapach podawanej właśnie kolacji wygrał z kolejną tajemną nowiną i uświadomił, że czuje się już znacznie lepiej. Dziewczyna poderwała się na równe nogi i zbiegła po schodach, witając się serdecznie ze wszystkimi zgromadzonymi wokół stołu.
 
fujiyamama jest offline  
Stary 13-02-2017, 23:55   #47
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Długi, wyczerpujący marsz, przerwany sen i nadzwyczaj hojna dawka dobrego alkoholu błyskawicznie zakończył udział Louiego w karcianej rozgrywce. Pijackim rozmachem zdążył przed zaśnięciem podarować karty gospodyni wieży, a zestaw kijów, piłeczek i baz ,jak to nazywał, Urechtowi. W samotnej wędrówce i tak by mu się nie przydały, mały gest na pożegnanie nie mógł zaszkodzić, a dźwigania mniej.

Poranek, w przeciwieństwie do wesołej popijawy, minął w chmurze ciemnych myśli. Podsumował raz jeszcze wszystko co spotkało go w tej "konfraterii", ze swoją niemałą inteligencją wyciągnął wnioski na przyszłość i gorącą głową przystąpił do realizacji planu. Wczesnym przedpołudniem pozbył się już kaca, magicznie narysował prowizoryczną mapę tego co do tej pory zobaczył i przerzedził swoje pakunki. Z niejakim żalem zostawił w piwnicy hamak i jeden z kocy, za to bez problemu pozbył się zdobycznej skórzni. Prowiantu miał aż nadto, sprzętu obozowego dość i jedynie brakowało mu narzędzi - coś czemu planował zaradzić w najbliższym czasie.


Bez dalekosiężnych planów wymknął się z wieży i przekradł się w kierunku najbliższego wzniesienia z widokiem poza mgłę. Dopiero tam, na nasłonecznionej darni i z widokiem na Wieczne Wrzosowiska, rozkulbaczył muła i rozsiadł się schowany w niewielkiej wnęce. Miał sporo do przemyślenia. Jak rzadko, zebrało mu się na modlitwę, a skoro sytuacja była taka a nie inna, nie było lepszego nad Baervana Dzikiego Wędrowca.
Louie rozmyślał, starał się przypomnieć sobie jak najwięcej o geografii Marchii i na bieżąco konfrontować to ze swoją "mapą" i tym co było widać dookoła. W tym celu co jakiś czas wyczołgiwał się z kryjówki żeby poobserwować otoczenie. Jeżeli miał cokolwiek zdziałać, potrzebował informacji.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 16-02-2017 o 22:26. Powód: Czas na napisanie tego porządnie
TomBurgle jest offline  
Stary 19-02-2017, 19:07   #48
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wróg u bram? Nie, to Zinbi!!

- Jeden z drugim macie szlaban na życie! - Sol ciągnęła swoją niezrozumiałą dla zwierząt tyradę na temat tego jak nieodpowiedzialnie i szczeniacko się zachowali. Oba samce jednak wiedziały, że Zinbi jest zła i to bardzo i jeśli nie podkulą ogona to dostaną fangę w pysk.
Puchaty zastanawiał się gdzie jego sprytny plan polowania na króla zarośli, poszedł nie tak jak powinien. Miał wszak wsparcie i chęci… i nawet wiatr po swojej stronie.
Szary po raz pierwszy poczuł wstyd, mógł wszak postawić się niedźwiadkowi i po prostu pójść forsować królicze nory. Dopiero wygryziony placek na ogonie, przypomniał mu o płomiennym charakterze berbecia, którego nijak nie dało się zignorować.
- Siadać mi na dupach i nie ruszać się z miejsca do odwołania! - Wprawdzie oboje słów nie zrozumieli, ale przekaz wizualny w postaci palca wskazującego na namiot był prosty i jasny. Pognębieni do granic możliwości, usiedli posłusznie po obu stronach wejścia, starając się nie patrzeć na rozzłoszczoną panią i siebie nawzajem.

Druidka podeszła zamaszystym krokiem do drzwi wieży. Od biegu i wściekłości, dawno zapomniała już o doskwierającym chłodzie i wilgoci. Załomotała w drewniane wrota, wydzierając się na całe gardło.
- Wstawać, nie spać, obiad sam się kurwa nie upoluje! Ruszać tyłki ślamazary jedne, nie mam tu czasu na podziwianie wzrostu dębów! - Gnomka nie zamierzała postawić choćby najmniejszego palca u stopy w brogu tego NA PEWNO morderczego molocha, który NA PEWNO tylko czeka by się na nią zawalić.
- Wiesz, mogłaś po prostu nacisnąć klamkę - z pretensją rzekła Moira, która niechętnie opuściła nagrzane piętro by łaskawie otworzyć druidce drzwi. - A obiad już zjedzony, spóźniłaś się. - Kobieta cofnęła się co cieplejszego wnętrza i poczłapała na górę. Może nowopoznana znajoma będzie chętna na ponowną wyprawę na zimne wrzosowiska. Moira nie miała zamiaru ruszac się z cieplutkiej kuchni.
Że co Zinbi miała nacisnąć? Gnomka podrapała się po głowie, nie rozumiejąc, ani słów, ani zachowania kobiety. Polowanie było ciekawsze od siedzenia TU i czekania, aż zawali się im na głowę cała budowla… w dodatku, co z tego, że jadła, skoro za kilka godzin znowu będzie musiała i co wtedy? Może wtedy mają wyruszyć na polowanie? Tylko na co by chcieli polować, skoro zwierzyna się ciągle przemieszcza?
- E… - machnęła ręką na, prawdopodobnie mało rozwiniętą, kobietę, po czym łupnęła w drzwi. - JELEEENIEEEE! - zawołała do wnętrza. - DUŻO! - ale odpowiedziała jej tylko cisza. Druidka wzruszyła więc ramionami i wróciła do namiotu, przygotować się na wyprawę w pojedynkę.
Drzwi pozostały otwarte, ona tego cholerstwa nie będzie dotykać.

***

- Zinbi wzywa na polowanie. Znalazła stado jeleni - poinformowała towarzyszy Moira. - Można by podsuszyć nad kuchnią trochę mięsa, mielibyśmy zapasy na jakiś czas… - zadumała się i zerknęła na Yearana. W końcu to on się znał. - Ludzie z Nesme będa potrzebować jedzenia - dodała na wabik.
-Czyli zostałem zredukowany do kuchty?- westchnął teatralnie bard i skinął głową.- W sumie to ważna rola w takiej sytuacji. Czasami najlepiej pomagać w najprostszy sposób.
I uśmiechnął się dodając na widok zbiegającej Silke nie przerywając wątku.-To może wy wyruszycie na łowy, a ja sprawdzę jak stoimy z zapasami? Bo mięso trzeba będzie albo uwędzić, albo osolić co by nie gniło.
- Dobry pomysł, ja mogłabym się nieco przewietrzyć - stwierdziła Silke wygarniając z miski ostatnie resztki pysznego sosu przygotowanego przez Yearana. Niedawny strach przeminął wraz z ogniem trzaskającym wesoło w palenisku i w najedzoną wiedźmę wstąpił znacznie lepszy humor niż podczas większości wcześniejszej wędrówki. Odłożywszy łyżkę nachyliła się wymownie nad stołem i w jej oczach pojawił się błysk - Musicie coś zobaczyć.
W tym samym momencie dwa pasma jej włosów uniosły się do góry, zakręciły w powietrzu i na wzór ludzkich ramion zaczęły zbierać ze stołu puste talerze. Silke wydawała się bardzo dumna ze swego nowego osiągnięcia - Obłęd, prawda?
-Obłęd… czy tak być powinno?- zapytał niepewnie Yearan przyglądając się owym włosom z fascynacją i niepokojem zarazem. Moira zaś uznała to za nieco obrzydliwe. Włosy w jedzeniu… No i myła je bogowie wiedzą kiedy…
- Przyznaję, że nigdy wcześniej nic takiego mi się nie zdarzyło, ale poza tym chyba wszystko w porządku. Żałujcie, że tak nie umiecie - Silke zdążyła ledwie odstawić naczynia, po czym czarne kosmyki wróciły do stanu absolutnej normalności i mimo starań wiedźmy za nic nie chciały przybrać poprzedniej formy - I to by, zdaje się, było na tyle… - westchnęła nieco rozczarowana krótkotrwałością efektu. - Ale wracając do polowania. Wiecie może, czy Lyre jest na zewnątrz z druidką?
-Nie widziałem by wchodziła.- stwierdził bard i zwrócił się do reszty już obecnej przy stole.-A wy?
- Może jest wyżej - zasugerowała Moira. - A co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem… prócz polowania? - ona chętnie zrobiłaby sobie dzień wolnego przed dalszą wędrówką przez opanowane przez orki pustkowia. Albo dwa…
- Nie zapominaj, że mamy tu pewną misję… - zaczęła Silke, widząc jak Moira przeciąga się na krześle - Poza tym, może okazać się że sama wieża nie da nam poodpoczywać. Pogwizd twierdzi, że wyczuwa potężne moce dochodzące z piwnic... Ja z mojej strony mogę tylko potwierdzić, że nie wszystko wydaje się normalne - westchnęła wymownie wiedźma wyjmując przy okazji okruszek sucharów zaplątany w niedawno jeszcze umagicznionych kosmykach.
- To pewnie ten portal w piwnicy, tak? - upewniła się Moira. -A co konkretnie jest tu nienormalnego?
- No… Aura trochę ciężka - Silke zreflektowała się, że przecież nie chciała wypaplać wszystkim naokoło o wczorajszym zajściu… Zresztą nie miało to najprawdopodobniej nic wspólnego z portalami - Powinniśmy sprawdzić później co dokładnie stoi w podziemiach, ale póki co ja wybieram się na polowanie - zakończyła nieco niezręcznie i wstała od stołu.
- A jak nas zeżre ciężkie podziemne coś w międzyczasie - nieco uszczypliwie spytała Moira. Wiedźma nie była esensją konkretu, co to to nie…
- Bliźniaki zostają tutaj. Za wolne na łowy. Ale ja….- stwierdził dumnie Gram.-Z chęcią się na łowy wybiorę.
- No to wstawać załogo! - rzuciła Silke i udała się na górę po swoją kuszę. Wróciła z bronią na plecach i Pogwizdem siedzącym na rękawicy - Dzisiaj ptaszynko pobawisz się w myśliwskiego sokoła - po czym wyszła na powietrze spotkać się z Zinbi.
Eryk westchnął ciężko.
- No dobra… jakoś trzeba wykarmić tych, których uda się tu sprowadzić… - zaklinacz z rezygnacją wstał i również poszedł po swoją kuszę.
- Macie i mój muszkiet- zagrzmiał gromko Gram.
- Ciekawe tylko kto ich sprowadzi - nasz Harfiarz-sierota? - mruknęła z niechęcią Moira i została w wieży by doglądać ognia oraz z okien obserwować przebieg polowania. W końcu na czymś te jelenie należy upiec i uwędzić, prawda?
- Zobaczymy, co będzie z tym drugim Harfiarzem - powiedział Sammelion. - Nie ukrywam, że chciałem z nim pomówić.
Yearan nie wtrącił nic, uznając że lepiej nie rozgrzebywać tematu. Zresztą ktoś musiał zająć porządkami w kuchni.
 
Sayane jest offline  
Stary 22-02-2017, 18:22   #49
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Zanim jednak cało polowanie się rozpoczęło i rozmowa przy posiłku zaczęła, to...
W ciemnych podziemiach piwniczki z żarciem, tajemnicza grupka osobników spiskowała jawnie i po cichu. Spoglądając w skrawki papieru knuli intrygi i zdradę i kłamstwo. Trójka krasnoludów, półelfka i czarodziej grali w karty.
-No to… jakie stawki? Monety? Wykałaczki? Fanty? Suchary?- zapytał bliźniak numer jeden pozostałych członków hazardowej rodzinki.
- No, może być to ostatnie - uśmiechnął się Eryk.
- Och, zaczynamy ostrożnie? - Półelfka wyszczerzyła ząbki.
-Monety byłyby dobre… Fanty? A niby macie jakieś warte uwagi fanty?- zapytał Gram przyglądając się bacznie półelfce i czarodziejowi.
- Fantów nie posiadam - odrzekł Eryk. - Z monetami też ciężko… wojna, psiakrew.
-Nuu… my mamy trochę.- stwierdził jeden z bliźniaków. A Gram dodał.-Ja swoje wydałem w karczmach. Jestem goły i wesoły.
- Jeszcze nie... - Przymrużyła oczka Jentrana, po czym parsknęła śmiechem - Dobra, to zagrajmy na początek na suchary.
-Nieech tak będzie…- Gram szybko przetasował karty i po chwili rozdał po po dwie każdej z grających osób.-No to na wejście suchar, na każde przebicie suchar, mamy bodajże 20 sucharów na każdego, więc szanse są wyrównane. Jakieś pytania?
- Rozdawaj - odrzekł krótko Eryk.
Karty zostały wyłożone na stół. Król pikowy, dziewiątka,dziesiątka. Dwie dziesiątki w dłoni Eryka dawały czarodziejowi szansę na wygraną. Ale i Jen z dziesiątką i Królem karo czuła się mocna, ale to bliźniak po prawej stronie od półelfki pierwszy dorzucił suchara mówiąc.-Podbijam
Na co Gram rzekł.-Pas
A drugi bliźniak dorzucił suchara z ponurą miną. Eryk bez słowa dołożył suchara, po czym z wahaniem podbił o jeszcze jednego.
- No to i ja wchodzę, i podbijam - Półelfka dorzuciła dwa suchary.
- No to dokładam.- rzekł prowodyr tego podbijania i dorzucił swoje wpierw zrównując się zresztą. Potem podbił o kolejnego. Jego ponury brat bliźniak stwierdził krótko.-Pas.
Eryk wzruszył ramionami i powiedział - Wchodzę - dokładając jednego suchara.
- Nie dam się! - Zawołała wesoło Jen, również dorzucając znów pieczywo.
Po szybkim podbiciu cała trójka potencjalnych zwycięzców odkryła karty w karty i… niestety wygrał bliźniak odsłaniając przed dwójką konkurencji dwa króle. Potem już było różnie… trochę wygrywała Jen, trochę zwyciężał Eryk, ale ostatecznie po podliczeniu strat i zysków okazało się że szarą eminencją pokerka był… Gram. Który może nie wygrywał za często, ale za to zdołał zachować najwięcej sucharków. Poza tym jeden z bliźniaków, ten bardziej szczęśliwy w kartach zgłodniał i trochę podjadł swojej “waluty”.
-Nooo to gdybyście się chcieli odciążyć… to zagramy na poważnie.- rzekł na podsumowanie Gram przeliczając swoje sucharki.
- Może innym razem, na dzisiaj starczy… zresztą za mało wypiłam - Półelfka uśmiechnęła się tak jakoś tajemniczo.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 22-02-2017, 19:56   #50
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Problemy związane z wyborem jakiego dokonał Louie zaczęły się pojawiać jedne po drugim. Pierwszym było miejsce w którym gnom się znalazł. Wieczne wrzosowiska… były miejscem dalekim od jego domu. Louie dumny był ze swej rozległej wiedzy na różne tematy. Geografia była jednym z nich, ale tu… pośrodku niczego ta wiedza natrafiła na ograniczenia. Rodzinne strony znał jak własną kieszeń. Wieczne wrzosowiska nie były jednak jego rodzinnymi stronami. Namazana magicznymi sztuczkami mapa była bezużyteczna w tej chwili. Mało punktów charakterystycznych czyniło ją bezużyteczną w małej skali, a przełożenie małej skali na dużą skalę… było w zasadzie niemożliwe.
Zresztą spoglądając w niebo Louie zdał sobie sprawę, że mapy nie potrzebuje. Wystarczy wyznaczyć kierunki na podstawie pozycji słońca i iść w wybranym przez siebie. I poczekać do nocy, by wyznaczyć dokładniejsze położenie na podstawie gwiazd.
Tak czy siak musiał znajdować się w północno zachodniej części Wrzosowisk, skoro Nesme znajdowało się gdzieś w pobliżu.
Wiedza na temat geografii podpowiadało Loiemu co ma czynić. Wystarczyło iść mniej więcej w kierunku północnym i dojść do jednej z dwóch rzek… Surbin lub Rauvin.
Ale co potem?
Gdy dojdzie do rzeki, gdy ją pokona? Gdy dotrze do… właściwie gdzie chciał dotrzeć? Srebrne Marchie miały kilka wielkich miast, ale poza nimi były tylko małe osady i miejscowości. Srebrne Marchie nie zostały do końca skolonizowane.
I właśnie tego dowód dostrzegł w postaci mężczyzny stojącego w oddaleniu.


Nie był to człowiek miasta. Kim on był? Na pewno nie człowiekiem miasta. Traper? Poszukiwacz przygód? Bandyta? Był wrogi gnomowi? Czy może był przyjacielem?
Na pewno był nieufny. Wytropił Louiego, ale wolał trzymać się z dala i obserwować napotkanego gnoma, zamiast się z nim przywitać.


Po wyjściu na dwór Silke przystanęła trochę niepewnie przy Zinbi i jej zwierzyńcu.
Nigdy nie polowałam. Może… zarządzisz jakoś tym, jak to ma wyglądać?
- A niby jak to ma wyglądać. Celujesz lufą w zwierzaka, naciskasz spust… zwierzak pada… a tak.. ty nie masz lufy.-wtrącił skonfundowany krasnolud.
- Nooo... - zaczął również czujący się niepewnie Eryk. - A jakieś podkradanie się albo naganianie zwierzyny?
- To co, krasnoludzie, może pokaż nam jak kładziesz to stado? - warknęła wiedźma.
- Ano pokażę…-odparł dumnie krasnolud.

I ruszył przodem z nabitą bronią i przekonaniem o swojej celności. Gnomce rudobrody krasnolud wydawał się bardzo podobny do Puchatka w przekonaniu o swej niezwyciężoności. Puchatkowi zresztą najwyraźniej też, bo ruszył ku krasnoludowi i razem udali się w kierunku stada jeleni...


… z którym to miś miał wszak osobiste porachunki.Zinbi, Silke, Eryk oraz Jentrana nie mieli więc większego wyboru. Ruszyli za nimi co by zapobiec katastrofie którą mogli wywołać nadmiernie pewny siebie krasnolud i niedźwiadek z urażoną dumą.


Moira została w wieży, podobnie jak Yearan i bliźniaki. Nie czuła potrzeby dołączania do reszty łowców w pogoni za zwierzyną. Została więc w wieży i doglądała ognia.
Nieciekawe zajęcie w sumie. Yearan zabrał się za sprzątanie kuchni. Bliźniaki zaś udały się na szczyt wieży po to, by wyglądać ewentualnego zagrożenia. Jeśli jednak rację miał ich przewodnik, to żadne zagrożenie nie mogło ich tu dopaść.
Mogli w tej wieży wypocząć, ale ile miało im to zająć, dzień, dwa, trzy?
Moira zdawała sobie że będą musieli się ruszyć. I Nesme wydawało sensownym kierunkiem. Krasnoludy tam chciały się udać, prawdopodobnie tam znajdował się jej ulubiony wierzchowiec oraz ork… którego wypuścili za sugestią Eryka. W Nesme można było popytać o informacje na temat sytuacji dookoła nich. Wszak stracili rozeznanie na temat tego co się działo na świecie. A wszak wiele musiało się dziać, podczas gdy oni przemierzali bezdroża wrzosowisk.
Gdy tak rozmyślała dobiegły ją odgłosy ciężkich buciorów.
- Idą ! Idą!- krzyczał jeden z krasnoludzkich bliźniaków. I miał rację… szli, tyle że nie dzielni myśliwi. A grupka zbiegów. Kobiety, dzieci… kilku mężczyzn. A na czele nich szedł ich przewodnik.

[MEDIA]http://i258.photobucket.com/albums/hh275/Ravingdork/HaroldtheRanger-1.jpg[/MEDIA]

Wyglądający na doświadczonego wojownika i uzbrojony w dwa magiczne ostrza. Zapewne był to ów tajemniczy Harfiarz Harvek.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172