Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2017, 19:47   #206
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Wściekły warkot Marduka urwał się jak ucięty nożem a siła ciosu wymierzonego prosto w głowę omal nie rzuciła go na ziemię. Chłopak zatoczył się jak pijany, trzymając się na nogach chyba tylko dzięki pierwotnym instynktom! Rodząca się żądza zabijania ustąpiła potrzebie przeżycia i Marduk na wpół jedynie świadomie przywołał ochronną aurę, zabezpieczającą zarówno jego jak i towarzyszy. Zasłaniając się przed ciosami wycharczał słowa uzdrawiającej modlitwy do Ojca Elfów, wypluwając krew i ślinę. I łaska Protektora spoczęła na nim! Oszołomienie zniknęło, świat odzyskał ostrość, przenikliwy ból zmasakrowanej czaszki zelżał, choć chłopak czuł jak gorące krople ściekają mu po twarzy i torsie!
Marduk wyszczerzył zakrwawione zęby, czując jak żądza mordu rozpala się na nowo.
- Krew dla Ojca! - ryknął, sięgając po rękojeść Talona. Z boku doskoczyła Yarla i cięła z zaskoczenia niedźwieżuka toporem. Ziemia zakołysała się awanturnikom pod nogami ale niedźwieżuk ucierpiał znacznie bardziej i z łoskotem runął jak długi! Młodzik uderzył z góry, rozrąbując żebra. Niedźwieżuk próbował się poderwać na równe nogi ale Marduk, z połową twarzy we krwi i szczerząc zęby niczym wściekły wilk, doskoczył do niego. Klinga Talona zatoczyła łuk i wgryzła się w grubą niczym pień szyję humanoida. Unoszona już broń wypadła z nagle bezsilnej łapy a ciało, rozpryskując krew, z powrotem gruchnęło na zdeptaną ziemię. Marduk krzyknął w ekstazie, napawając się widokiem. Po czym rzucił się na następnego przeciwnika, wykrzywiony niczym szaleniec!
Yarla splunęła z pogardą na porąbanego niedźwieżuka, poprawiła uchwyt topora w ręku i ruszyła za elfim wojownikiem w kierunku kolejnego oponenta -Chodź tu gnoju!- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Ten zwarł się póki co z Jorisem, którego w ostatniej chwili wsparła swą magią Tori, choć mężczyzna nie wiedział właściwie na czym to wsparcie miało polegać. Myśliwy jednak odkąd zaczęła się walka bynajmniej nie pałał taką krwiożerczościa jak Marduk, czy Yarla. W walce starał się wyczekać na potknięcie przeciwnika, które zamierzał bezlitośnie wykorzystać. Mogła to jednak nie być najlepsza strategia bo póki co przewagi nad niedźwieżukiem nie wypracował, a do tego omal miecza nie stracił gdy ten minął się z przeciwnikiem i wbił na sekundę w pień drzewa prawie tam pozostając.
Turmalina z całą pewnością nie szła na jakiekolwiek półśrodki. Ziemia zadrżała, gdy geomantka sięgnęła głęboko, sprawdzając aktywność tektoniczną, a ta była w sam raz, wystarczyło tylko nieco wysiłku. Podbiegła kawałek przebierając krótkimi nóżkami zachodząc oba wielkoludy z lewej i puściła im pod nogi sesjmiczną falę. Grunt pękł na szerokość dłoni i pierwszy wróg wywalił się jak długi, drugi z włochatych goblinoidów zachwiał się nieco, ale ustał. Krasnoludka nie powiedziała jednak ostatniego słowa i biegała jak szalona po polu walki co chwila tupiąc, wywołując kolejne pęknięcia.
Melune po pobłogosławieniu Jorisa, zajęła się samą sobą, wymawiając żarliwą modlitwę o ochronę dla siebie podczas tej walki. Bogini albo ulitowała się nad najżałośniejszą ze swych wyznawców, lub po prostu lubiła odpowiadać na wezwania Melune, gdyż kapłanka zaraz poczuła moc kumulującą się wokół niej.
Wydobywszy sejmitar oraz tarczę, ruszyła przez targanymi wstrząsami teren, na spotkanie goblinom.
Dobrze wycelowane pęknięcia Turmaliny powaliły drugiego niedźwieżuka oraz część goblinów. Dzięki temu Mardukowi, Yarli i Jorisowi udało się dobić potężnego przeciwnika, a Anna ubiła z kuszy jednego z goblinów. Pozostałe, widząc porażkę potężniejszych kompanów (czy też dowódców) rzuciły się do chaotycznej ucieczki. Niestety nim to się stało, kolejna strzała dosięgnęła Yarlę, niemal kończąc jej najemniczy żywot, oraz skaczącą wokoło Turmalinę.
Yarla poczuła jak jej nogi robią się miękkie i nawet się nie zorientowała jak siedziała na trawiastej glebie z goblinim pociskiem wystającym z uda. Przed oczami wszystko jej wirowało. Ostatkami opanowania i zdrowego rozsądku sięgnęła po swoją leczniczą miksturę, odkorkowała ją i wartko wypiła całą zawartość. Zaraz po wypiciu ostatniego łyka, Yarla cisnęła flakonem w bok i złapała za pocisk, by go wyrwać. Wiedziała, że gdy rana zacznie się zasklepiać z pociskiem w udzie tylko pogorszy swoją sytuację. Kobieta wyrwała strzałę z uda zagryzając zęby z bólu. Teraz pozostało tylko poczekać chwilę aż lecząca magia zacznie działać.


Walka dobiegła końca. Pozostałe przy życiu trzy ostatnie gobliny, widzac jak dwa niedźwieżuki padły martwe na trawę u stóp drużyny, postanowiły się błyskawicznie ewakuować… i bynajmniej nie do miejsca najbezpieczniejszego, czyli do Zamku… a po prostu na ura, gdzie popadnie.
Bojowy elf w krwawym szale, zaszlachtował jak prosiaka, małego zielonego nieboraka, który próbował powstać z ziemi.
Joris posłał strzałę za kolejnym, ale trafił w krzaki, za to Anna jak przycelowała z kuszy, tak że nie było co zbierać po ofierze.
Ostatni z uciekinierów, wbiegł między karłowate drzewka, czując na swych plecach, gorący oddech Marduka, który nie popuszczał nikomu… nigdy.
Melune rozejrzała się po polu walki, w której uczestniczyła chyba tylko bojowym wyglądem. Chowając, czysty jak łza, sejmitar, podeszła do rannych towarzyszy w celu opatrzenia kogo potrzeba.
Gdy tylko Turmalina się ocknęła, wokół niej zagotowała się ziemia, jakiś kamień wystrzelił, walnął w okoliczne drzewo - Gdzie ten zielonek, co mnie dziabnął? Ja mu pokażę...auuu!
Potem, gdy Marduk wrócił, okazało się że dobił ostatniego uciekiniera. I nie było się na kim mścić.
No nic, na zamku czeka ich więcej!
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline