Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2017, 11:56   #41
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Pieprzony grubas zabarykadował się w samochodzie i jej zwiał. Psuja nie zdążyła się dobrze wkurwić gdy rozległ się huk zgniatanej karoserii. Ha! A jednak sprawiedliwość istnieje!
Wilczyca wmieszała się w tłum i chwilę przyglądała się obrotowi sprawy. Grubas był w nie najlepszej kondycji. Ludzie pomagali wyciągnąć go z wozu, ktoś dzwonił po karetkę. Nie będzie już z niego pożytku. Nie bez zwracania na siebie uwagi.
Psuja zawsze starała się szukać pozytywów a do tych należała bez dwóch zdań poluzowana ochrona wokół klubu Riviera. Obróciła się na pięcie i czmychnęła przez niestrzeżone drzwi.
Kto by pomyślał, że o tej porze będzie tu tylu bywalców. Czy ci ludzie nie mają innych zajęć jak gapienie się na wypięte tyłki tancerek go go?
Psuja nasunęła kaptur na czoło. Wybrała najmniejszy stolik w najbardziej zaciemnionym rogu sali. Nie pozostała jednak niezauważona bo szybko dosiadła się do niej skąpo ubrana panienka.
- Postawisz mi drinka? - zagaiła.
Psuja pokazała barmanowi na migi, że chce jeszcze raz to samo. Z lekką zazdrością zanurkowała wzrokiem pomiędzy różowe koronki gorsetu. Z czego są zrobione jej cycki, z gumy balonowej?
- Jak się kręci biznes? - Psuja upiła kilka łyków kolorowego drinka.
Żołądek zaburczał gniewnie dając znać, że jest pusty stanowczo zbyt długo a ona teraz zalewa go procentami. Złapie fazę nim dobije do dna szklanki.
Laska okazała się na szczęście, gadułą. Nie narzekała na pracę, zarobki ani niedobór klientów. Kolesi z telefonu Andie nie kojarzyła, poza Czekoladką – jak w myślach Psuja nazywała eleganckiego, obciętego na pałę Murzyna.
- On tu bywa – potwierdziła. - Kręci się od czasu do czasu na zapleczu. Musisz zapytać Louise.
- Gdzie znajdę tą Louise?
- Na zapleczu – wylakierowany paluszek wskazał zamknięte drzwi, przy których warował ochroniarz.
- Po co do niej przychodzi?
- Nie wiem. Ale zawsze po jego wizytach Louise jest przybita. Żal mi jej bo to taka ciepła osoba.
- Bywają tu Indianki? - Psuja zmieniła temat.
- Nie. Ale Indianie owszem.
- Amatorzy nastoletnich wdzięków?
- Niemile widziani.
W tym czasie od strony zaplecza do klubu wszedł przysadzisty facet z wytrzeszczem gał.
- Ogarnij się Louis! - krzyknął na odchodnym by dodać do któregoś z barmanów. - Pieprzona ciota.
Psuja podziękowała dziewczynie za pomoc. Dopiła duszkiem swojego drinka i poszła do żeńskiego kibla. Upewniła się, że jest tam sama i przeprawiła się przez bramę lustra na drugą stronę.
Umbra pokazała prawdziwą naturę tego miejsca. Rozpusta i zepsucie odbijały się w każdym fragmencie zdewastowanych ścian, w popękanym suficie, okruchach szkła i gruzu chrzęszczącym pod butami. Pod fasadą różowych neonów krył się żal, wyrzuty sumienia i nieszczęście.
Psuja minęła drzwi na zaplecze, po tej stronie były postarzoną kopią tych właściwych, tyle, że wisiały na jednym z zawiasów. Pchnęła je i zagłębiła się w ciemnym korytarzu. Nie była w tym miejscu sama. Dostrzegła cień osoby, a właściwie jej odbicie w Umbrze. To był Garou. Zdeformowany brzydal. Metys.
Opuściła Umbrę po przeciwnej stronie i skierowała się prosto do niego. Facet miał ciemny kolor skóry, gorset i perukę choć nawet dziecko nie nabrało by się, że to kobieta. Jak się okazało, była to tajemnicza Louise, tudzież Louis-ciota. Psuja grzecznie została jednak przy formie żeńskiej. Przedstawiła się i zapytała o Czekoladkę ze zdjęcia.
- Znam go – potwierdziła Louise. Czy też Louis. - Dlaczego go szukasz?
- Bo to ma związek z chorobami roślin i zwierząt w tutejszych lasach. Chcę mu zadać parę pytań.
- Złamałaś Litanię – Lousie pogroził/a jej jak rozczarowana staruszka, której nie pomogła przejść przez pasy. - Nie jesteś tu oficjalnie. Nie przedstawiłaś się starszym.
- Taaaak, ja.... - Psuja nadymała policzki. Trudno było znaleźć jej usprawiedliwienie. Miała swoje powody, ale nie zamierzała zdradzać ich Lousie. - Po prostu ciągle coś się dzieje i odkładam to na później.
- Młoda damo, będziesz miała kłopoty.
Nikt od dawna nie nazywał Psuji damą.
- Zrobię to! Pojawię się w caernie jeszcze dzisiaj – próbowała się wybronić.
- Doskonale. Bo właśnie tam znajdziesz mężczyznę, którego poszukujesz.
Fanta-kurwa-stycznie... To tyle z kłamania, że tam pójdzie. Teraz będzie musiała podjąć ryzyko.
Louise wytłumaczyła jej drogę do Agatowego Wzgórza, gdzie mieściła się siedziba miejscowego szczepu. Nie pozostawało nic innego jak się pożegnać i ulotnić.
Cholerny caern... Niech będzie i tak.
Wyjęła z kieszeni kartkę z numerem doktorka. Wybrała go na komórce. Zapyta jeszcze o kondycję Andy. Może jest jakiś postęp w sprawie?
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 09-02-2017 o 12:14.
liliel jest offline