Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2017, 22:11   #89
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Dzień był pogodny i w miarę jak słońce wznosiło się na nieboskłonie, robiło się coraz cieplej. To pozwalało Shirze mieć nadzieję, że prędzej wyschnie niż się przeziębi. Zabawne, że przyszło jej to do głowy. Była wszak ranna, daleko od domu, w środku lasu, pełnego nieznanych zagrożeń, których powinna bać się stokroć bardziej niż głupiego kataru. Chciała się zaśmiać z tej głupiej myśli, ale ucisk opasującego ją opatrunku powstrzymał ją w ostatniej chwili.

Rozglądając się wokół nie dostrzegała żadnych zagrożeń. Pozwoliła więc sobie na chwilę odpoczynku i zasłuchała się w melodię natury. Nie było w niej nic nadzwyczajnego. Cichy szum wiatru, ptasie śpiewy i piski. Odnajdywała w tym jednak jakaś harmonię i spokój, którego tak potrzebowała. Żadnej walki, żadnych strachów, czy niebezpieczeństw. Dziewczyna z pewnym zdziwieniem zauważyła, że prosta przyjemność jakiej dostarczały jej te dźwięki przynosiła też odrobinę otuchy.

Minęło jeszcze trochę czasu, zanim pojawił się Danaekeshar. Usłyszała go dopiero, gdy był już kilkanaście kroków od niej. Obejrzała się akurat wtedy, by zobaczyć jak wyłania się spomiędzy drzew. W jednej ręce niósł dzidę, w drugiej zaś swoją zdobycz, która na pierwszy rzut oka wydawała się być młodą sarną. Mężczyzna odłożył wszystko na ziemię i podszedł do Shiry sięgając do kieszeni. Wyciągnął z niej kilka kolejnych liści, takich samych jak poprzednio.

- Weź dopiero, gdy tamte przestaną działać i ból będzie silny - powiedział podając je towarzyszce. - A póki co przyjrzyj im się dokładnie. Zgnieć jeden w palcach i zapamiętaj zapach. Przyda ci się to, gdybyś musiała ich sama szukać. Zwykle rosną w cieniu tych starych, wielkich drzew.

- Dzięki - spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej tylko grymas bólu. Przyjrzała się liściom i starała się zapamiętać ich zapach, po czym schowała je do kieszeni. Miała ochotę wziąć je od razu, czuła jednak, że jest w stanie jeszcze trochę bólu wytrzymać, a z tego co zrozumiała, zioła nie były całkiem bezpieczne.

Przyglądała się temu, co robi Danaekeshar, nie przyznając, że tak naprawdę po raz pierwszy widzi, jak obrabia się zwierzynę. Starała się jak najwięcej zapamiętać z tych czynności.
- Jak to możliwe, że jesteś tak wytrzymały? - zapytała w którymś momencie, a ton jej głosu był uprzejmy, nie zdradzając prawdziwych emocji - Nie jesteś człowiekiem?

Mężczyzna był zwrócony do niej tyłem i usuwał z obdartego ze skóry zwierzęcia niejadalne organy. Gdy padło ostatnie pytanie jego nóż zatrzymał się jednak w połowie ruchu, a dzikus zamyślił się. Odpowiedź nie była oczywista, albo pytanie było w jakiś sposób krzywdzące.

- Jestem człowiekiem - odparł w końcu wracając do pracy. - Kirganie są wytrzymali.
- Ale jak... jak to robicie? - odważyła się znów zapytać. - Widziałam twoje ręce... twoje rany... ja bym kilka razy od nich zginęła. A jednak to ty jesteś teraz w lepszym stanie! Jesteś - szukała słowa w głowie - ... niesamowity!
- Jesteś pewna tego, co widziałaś? - spytał, tym razem nie przerywając tego, co robił.
Jego pytanie zdziwiło ją.
- No... raczej. Przecież sama dotykałam twoich nadgarstków…
- Powierzchowne rany - odparł jakby od niechcenia.
Spojrzała na niego ponuro.
- Jeśli nie chcesz mówić to nie - burknęła, po czym dodała ciszej - I tak nie miałabym komu powiedzieć.

Danakekeshar skończył oprawiać mięso i podszedł do strumienia, aby opłukać umazane krwią ręce. Następnie umył twarz i przeczesał włosy mokrymi dłońmi.

- Widziałaś tylko otarcia - powiedział w końcu pokazując jej swoje nadgarstki - Nadal mam ślady, ale to nic. Nas nie łatwo zranić. Łatwo za to wyciągać wnioski. Związany, więc mamy nad nim kontrolę. Kulejący, więc nam nie ucieknie. Krwawi, więc nie będzie groźnym przeciwnikiem.

Po tych słowach wstał i wytarł ręce o spodnie.

- Idę po drewno. Zaraz wrócę.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline