Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2017, 00:31   #95
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Spodziewała się tego. Tak. Spodziewała. Później, kiedy Aria już na spokojnie rozmyślała o tym, co właściwie się wydarzyło zaczęła wmawiać sobie, że tego właśnie oczekiwała. Przecież próbowała ożywić martwego człowieka, więc musiała założyć, iż istniała, chociaż niewielka szansa na przywrócenie go do życia a zatem musiała się tego spodziewać. Prawda?

Jak się człowiek mocno postara to potrafi sobie wmówić prawie wszystko. A ona bardzo się starała.

Niemniej jednak, kiedy Thark Nar Thark najpierw usiadł, a potem wstał jednocześnie próbując prowadzić z nią normalną konwersację tak jakby jego wnętrzności jeszcze chwilę wcześniej wcale nie ozdabiały okolicy Arii udało się wykrztusić tylko:

- Bee, eee, yyyy, ten tego, yyy.

Przełknęła ślinę i wbiła wzrok w wyciągniętą w jej stronę dłoń mężczyzny.

- Yyyy, co się, yyy, co tu się, co ty, i co, yyy - spróbowała jeszcze raz.

- Ech. - Westchnęła i podała rękę wojownikowi.

Pomógł jej wstać. Potem szeroki uśmiech dzikusa pojawił się na jego twarzy.

- Nie wiesz, kim jestem, prawda?

- Thark nas coś tam? Tak?

- Z Ludu Nar. Wiesz czym jest Lud Nar?

Aria pokręciła przecząco głową.

- Jesteśmy związani Przysięgą. Nie możemy zginąć. Jeśli obawiałaś się o moje życie, już dawno temu ktoś poniósł śmierć w moim imieniu. Wielokrotnie. - Te ostatnie zdanie powiedział z jakimś dziwnym ciężarem w głosie, jak ktoś opłakujący bolesną stratę. - Dzięki temu możemy walczyć z Maską. Maską, który chce cię zabić. To on wysłał tego rogatego kardypla. Gdyby nie to, że Var Nar Var, nasz wódz, wysłał nas byśmy szukali takich jak ty, pewnie byś teraz trafiła do twierdzy Maski.

Rozejrzał się wokół.

- Proponuję ci, byś poszła ze mną. Do mojego ludu. Tam zgromadzą się inni Wędrowcy. Chyba, że masz inne plany?

- Nie mam innych planów. W zasadzie to nie mam żadnych planów i wiem, że nie wiem nic o tym miejscu, więc jeśli nie masz nic przeciwko to czy mogłabym zadać kilka naprawdę ważnych dla mnie pytań i jeżeli będziesz umiał na nie odpowiedzieć no to czy mógłbyś mi odpowiedzieć.

Aria zagryzła nerwowo wargę.

- A tak w ogóle to moje imię i nazwisko to Aria Taranis a nie żadne z tych imion, które wymieniłeś, więc nie jestem pewna czy to rzeczywiście mnie miałeś znaleźć.

- Widziałem, jak skaczesz. To była lumina. Silna. Taka, jaką mają Wędrowcy.

- Nie mam pojęcia, kto to są ci Wędrowcy.- Odpowiedziała szczerze.

- Ci, którzy przybyli do nas z innego świata.

- Na przykład świata żywych? – Zapytała.

- Możliwe. Żywy czy martwy to tylko określenie stanów świadomości. Przecież są byty, które chociaż martwe są żywe i są takie, które nawet żyjąc są martwe. Nie uważasz, że mam rację?

- Eeee, no pewnie tak. – Przyznała - Tylko, co w takim razie staje się z tymi, którzy zginą tutaj? Czy wszyscy wracają z martwych tak jak ty?

- Oczywiście, że nie - powiedział ponurym tonem. - Tylko Lud Nar złożył Przysięgę i przypieczętował ją. Niektórzy Lordowie Domen, tacy jak Maska, też w pewien sposób są nieśmiertelni, albo trudni do zabicia. Ale skoro wróciła Dziesiątka, wszystko staje się możliwe. Gotowa do drogi?

- Zawsze - odpowiedziała Aria. - Znaczy zawsze jestem gotowa do drogi.
Poprawiła paski plecaka na ramionach, stało się to jej swoistym rytuałem.

- A kto to jest ta cała Dziesiątka?

- To Wieloświatowi. Osoby, które kiedyś obaliły Dominatora, a teraz, jeśli wierzyć Przeczuciom, zdetronizują Maskę i przywrócą wolność. Tyle wiem, czy tyle zdołam powiedzieć. Jeżeli moje przeczucia mnie nie mylą to właśnie jesteś jedną z Dziesiątki. Me’Ghan ze Wzgórza, Burzowym Pomrukiem, Szaloną Dox, Czystą Falą, Córą Jónsa, a może Niebieskim Ptakiem? Nie wiem. Ty pewnie też nie wiesz. Ale Var Nar Var będzie wiedział. On was pamięta. Zna twarze i zna moce.

- Nie będę się sprzeczać z kimś, kto właśnie pokonał to wielkie rogate coś, włada wielgaśnym mieczem i wrócił z martwych, ale ciężko mi uwierzyć w to, że jestem osobą, która mogłaby obalić jakiegoś dyktatora. – Przyznała Aria.

Naprawdę ciężko jej było wyobrazić siebie, jako zbawcę tego świata. Gdyby nie fakt, że usłyszała to wszystko od kogoś takiego jak Thark Nar Thark wyśmiałaby głośno ten pomysł, ale czuła przez skórę, iż nie opłacało jej się podważać jego słów.

- Nie sama. Lud Nar pójdzie za wami, jak kiedyś poszedł w zrywie gniewu na Dominatora. Może wspomogą nas inni władcy i inne narody. Kto wie? Wraz z waszym przybyciem znów pojawiła się szansa. Var Nar Var na pewno ją stosownie wykorzysta. Lubisz maszerować?

- Tak. Lubię być w ruchu, zmieniać miejsce pobytu, przemieszczać się. - Przyznała Aria. - Czy to pasuje do tego Niebieskiego Ptaka? - Zapytała pół żartem, pół serio.

- Możliwe. Ale to Burzowy Pomruk była nomadką. Wolnym duchem, którą nosiło po całym świecie. Tak mówią. Urodziła się ponoć, jako jedna z ludu Artara. Już nikt o nim nie śpiewa pieśni.

- Co to był za lud? Czym się wyróżniał?- Zainteresowała się tym chyba bardziej niż powinna.

- Nie wiem. Wiem tylko tyle, że lud Artara potrafił ujarzmiać wiatr i burzę. Byli władcami błyskawic. Panami piorunów. Potrafisz śpiewać?

- Trochę, ale nie mam głosu diwy operowej. – Przyznała.

- Przy pieśni szybciej schodzi droga.

- Prawda. - przytaknęła Aria - Ja zwykle posiłkuję się czyimś śpiewem nagranym na ...aaaa właśnie - Przypomniało jej się coś istotnego - a o co chodzi z tym czarnym kryształem? Ten Zbieracz spanikował na jego widok i potem wydarzyło się coś dziwnego i na koniec pojawił się ten rogacz, którego zabiłeś.

- Czarnym kryształem? - Wielkolud wyraźnie się zdziwił. - Jakim czarnym kryształem?

- Nie chcę go wyjmować, bo ostatnim razem narobił sporo szkód. Taki duży, czarny kryształ wielkości dłoni, z taką jakby zamkniętą błyskawicą w środku.

- Hmmm. Nic nie wiem o krysztale. Będzie trzeba pogadać z Siewcami.

- Kim są Siewcy? – Zapytała, gdyż nazwa nie zabrzmiała dla niej zbyt pokrzepiająco.

- Tymi, którzy czarują. Ale to nie zwyczajni magowie, lecz potężni władcy mocy.

- No dobrze. To w drogę...yyy,a jak mam się tak w ogóle do ciebie zwracać?

- Thark Nar Thark. Albo sam Thark wystarczy. Powiedz mi, dokąd zamierzałaś się udać, nim zaczął na ciebie polowanie Łowca Maski?

- Nie wiem. – Wzruszyła ramionami - Nie znam tego świata i każda droga wydawała mi się równie dobra i równie niedobra. Chciałam tylko zanieść rannego Zbieracza do osady Corocz żeby tam mu udzielili pomocy.

- A teraz powędrujemy w stronę wzgórz zamieszkanych przez mój lud. Lud Nar. Co ty na to o Wieloświatowa?

- Tak jak mówiłam. Droga równie dobra i równie niedobra jak każda inna, bo nie znam tego świata i nie wiem, czego się spodziewać.

- Więc udajmy się tam i zobaczymy co los przyniesie.
 
Ravanesh jest offline