Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2017, 13:37   #8
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Podziemne korytarze, tak samo jak w niedawnym majaku, wydawały się teraz wyjątkowo ciche i obce. Zastanawiał się, czy to nieodparte wrażenie, że coś się zmieniło spowodowane jest podświadomą reakcją na zły sen, czy może wpływem alkoholu. Nawet światło padające na nierówne ściany i cienie tańczące za załomami wydawały się jakieś nienaturalne. Podobnie jak we śnie wszedł do katakumb. Szczątki dawnych mieszkańców miasta wyścielały podłogę. Nie sposób było nie przejść dalej nie stąpając po nich. Przystanął. na rozdrożu. Stąd odchodziły dwa korytarze. Wsłuchał się w ciszę. Dłuższą chwilę nie słyszał nic poza własnym oddechem, lecz w pewnej chwili wydało mu się, że z jednej z odnóg korytarza, tej idącej jeszcze głębiej, pod poziom katakumb, usłyszał cichy pisk. Mógł to być szczur. Umysł podsunął mu od razu niedawną wizję ze snu.
Drugi korytarz odchodził w lewo. Tam znajdował się istny labirynt, w którym zostawił wcześniej Theodrica.
Zawahał się. Nie chciał przyznać przed sobą, że tak zadziałał na niego zwykły sen. Szczury to nie morfa, zazwyczaj uciekały przed człowiekiem - nie odwrotnie. Jednak trudno było wyzbyć się wizji, która dopiero go nawiedziła. Wściekle wykrzywionych, małych pysków, które wdzierały się zębiskami w jego skórę.
Bzdura! Niepotrzebne mu były takie dywagacje. Skręcił w kierunku Theodrica. Jeśli siostry go jeszcze nie zabrały, obydwie czekała gorzka lekcja.
Z rękawa starego wysunęło się ukryte dotąd ostrze. Tak na wszelki wypadek.
Zazwyczaj gdy wszedł do krętych korytarzy jego słuch był w stanie wyłowić z echa odbijającego się od pustych ścian, obecność Theodrica. Teraz jednak nie złowił nic więcej niż odgłosy swoich własnych kroków. Uspokojony i przeświadczony o tym, że bliźniaczki musiały jednak zabrać więźnia, już miał zwrócić się w kierunku wyjścia z lochów, gdy coś błyszczącego na ziemi przykuło jego uwagę. Przyświecił pochodnią. Coś pokrywającego sypiące się kości, odbijało światło ognia. Zniżył się, Dotknął. Lepka substancja została mu na palcu. Krew. Ślady krwi prowadziły do jednego z korytarzy.
A zatem przeczucie go nie myliło. Był tu ktoś jeszcze. I żaden inny więzień. Dawno już wysyłał tu kogoś innego niż Theodrica.
Przejechał palcem po brzytwie, która teraz stanowiła jedyną broń. Zimny dotyk stali dodawał otuchy.
Nie zamierzał iść do celu samotnie. Blask pochodni byłby widziany już z daleka. Znowu chodząc po katakumbach w ciemności nie stało mądrą decyzją, nawet przy jego znajomości ów miejsca. Stare korytarze były zwodnicze i w tym tkwił cały urok kary.
Idąc po gnatach, ciężko było o dyskrecję. Mimo tego, ostrożnie stawiał każdy krok. Robił to tak, aby wydać jak najmniej niepożądanych teraz dźwięków.
Zamierzał powoli, ale konsekwentnie pójść z powrotem do cel. Wziąć trzech ludzi i tu wrócić. Bez żadnej szarży, gdyż pośpiech jest domeną głupców lub szaleńców. A Brown nie był żadnym z nich.
Prawda?
 
Caleb jest offline