Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2017, 17:41   #162
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Karczma, piwnica i rozmowa z panią Poulin.


Piwnica była miejscem które Ocaleniec znał i pamiętał bardzo dobrze. Ty razem był jednak przygotowany zrobić tam porządek i przeprowadzić czystkę wszelkich nieszczęśliwych pozostałości. Miał miotłę, szufelkę, zmiotkę i wiadro, oraz lampę oliwną coby oświetlić to ponure miejsce solidnie. Cokolwiek skrywało to miejsce miał zamiar wynieść na widoczność.
Piwnica śmierdziała stęchłymi szmatami i butwiejącymi beczkami. Grzyb, pajęczyny i wilgoć od podmokłych terenów, to na pierwszy rzut oka jedyne, na co mógł liczyć tutaj karczmarz. Sporo rzeczy było do wyrzucenia. Szczególnie połamane skrzynki na warzywa i pełno pobitych naczyń. Eldritch musiał również przerzucać stare worki i kosze wiklinowe, drepcząc butami po rozkładających się ziemniakach. O dziwo, nie musiał odblokować dojścia do półki na której w kurzu stał baniak wina i leżało kilka butelek. Tak, jakby tam zawsze ktoś łaził. Nie to jednak przykuło uwagę karczmarza. Gdy bardziej poświecił lampą, to na ścianie za półką, na wysokości pasa, dostrzegł sporą dziurę. Ziemi tu więcej było, jakby kto ją usypał. Pobitych butelek też sporo, jakby pospadały z pułki. Ktoś odsuwał tę półkę tam i z powrotem kilka razy, szorując po ziemi i zostawiając widoczne znaki.

- Panie Eldritch?! Jest tam pan? - Z góry dobiegło wołanie pani DeVillepin.
- Jestem! - zakrzyknął gospodarz - W czym mogę pomóc?
- Pani Poulin przyszła i chce rozmawiać! - Wykrzyczała kobieta.
- Już, już idę!
Eldritch nie był zadowolony. Miał w końcu pracę w piwnicy, ale skoro ktoś przychodził, to może coś się ugra. Wspiął się po schodach i zamknął piwnicę. Następnie udał się do głównej sali.
Było tu pusto na razie a w powietrzu unosił się zapach ryb. Ich ostatni dzień świeżości, był naprawdę ostatni. Bardzo dobrze to wymyślił Wielko Budowniczy by niektórych rzeczy czas, liczyć nie zegarem tylko gromadzącym się fetorem. Powiedzmy, że tym rybkom nie wiele brakowało.
- Piękne zapachy! - Rozpromieniła się pani Marie-Claire. Kobieta miała ładną, zadbaną fryzurę i mętne, zielone oczy. Towarzyszył jej śmiertelnie poważny elf, a przy drzwiach ustawił się półogr.
Jak widać, smak dojrzałych rybek w tych okolicach były bardzo ceniony…
“...albo kobieta była zepsutą do szpiku kości manipulantką” pomyślał gospodarz odwzajemniając uśmiech, a mentalnie dał sobie notatkę by otworzyć wszystkie drzwi i okna i przewietrzyć miejsce nim się zejdą goście.
- Pani Poulin jak mniemam... - powiedział ciepło - ...w czym mogę pomóc w tej wczesnej godzinie?
- Otóż chciałabym wpłacić niewielką sumę tutaj i otworzyć rachunek. Chcę by każdy z mieszkańców Szuwarów mógł na mój koszt bawić się tutaj przednio. Pić dobre trunki i jeść co mu się spodoba. W zamian powiesiłabym tu tkaninę na ścianie, gdzie ogłaszam swoją kandydaturę na radną no i wynajęłabym pokój numer pięć, by móc przyjmować gości i petentów. Czy byłby pan zainteresowany?
Ocaleniec pokiwał powoli głową szacując opcje. Mógł zgodzić się na propozycję kobiety, której to najwyraźniej bardzo zależało na staniu się radną… zapewne do własnych celów, lub odmówić. Bądźmy jednak szczerzy, czasy były ciężkie, klientów mało i ogólnie gospodarka kiepska…
- Rozumiem. - powiedział krótko z ciepłym uśmiechem - Klient nasz pan. Jeśli chce pani zostać radną myślę, że mogę w tym pomóc na powyższych warunkach. Proszę jednak pamiętać o mnie w momencie osiągnięcia swojego celu, a ja szepnę dobre słówko bywalcom.
- Ależ oczywiście panie… Jak pan właściwie się nazywa, sir? - Kobieta kokieteryjnie dotknęła obluzowanego guzika w kamizelce Oceleńca, poprawiając go nieco.
- Eldritch… proszę mi mówić Eldritch… - powiedział miłym dla ucha lekko ściszonym głosem - ... jak powinienem się zwracać do pani, pani Poulin?
- Mów mi Marie-Claire. Przyjacie mówią mi Claire, bo tak właściwie wolę…
- Claire… piękne imię. Jestem niemalże pewny, że zostanie pani radą… w końcu, czy to imię nie znaczy “sławna”? - ciepłe słowa opuściły usta mężczyzny po czym powiedział już trzeźwiej.
- Przejdźmy jednak do kwestii wynajmu. Ile dni jest pani skłonna wynajmować pokój nr. 5?
- Chciałabym od dzisiaj do końca niedzieli. Czyli dwie, niecałe doby, razem... Co do wpłaty na rachunek.. - Poulin wskazała na elfa i kiwnęła na niego dłonią. Mężczyzna ruszył do lady, wyjął pokaźną sakwę i położył na blacie.
- Tam jest $300,00. Mam nadzieję, że to wystarczy. Całą resztę może pan zachować dla siebie. Doskonale wiem, jak trudno jest być tu nowym i na niepewnej służbie u pana Trouve.
Marie-Claire Poulin nachyliła się do karczmarza i szepnęła do ucha - Proszę się nie martwić. Ode mnie nie dowie się o tej transakcji na pewno.
Kobieta zajrzała głęboko w oczy Ocaleńcowi.
- Niech pan się postara panie… Eldritch. Niech ten ‘Kocur’ ożyje!
- Pani Claire, może mi pani wierzyć… - odparł z zawadiackim uśmiechem odwzajemniając spojrzenie - ...ten ‘Kocur’ nie tylko ożyje…
- Tak czy inaczej, sprawę rachunku mamy omówioną. Pozostaje kwestia wynajmu, ale tym zajmiemy się później. Sprawy karczmy nieszczęśliwie mnie wzywają.


Impreza sponsorowana przez panią
Marie-Claire Poulin

Po wymianie pożegnań i uprzejmości Eldritch wrócił do porządkowania piwnicy. Niepokoiła go wilgoć, którą to miał zamiar zająć się później. Teraz jednak sprzątał, a kiedy to było zrobione przystąpił do odsuwania półki przyświecając sobie przy tym lampą. Co się tam kryło, nie wiedział, ale miał zamiar się dowiedzieć.
Zazgrzytała półka po ziemi, a nieliczne naczynia na niej zatańczyły gdy Eldritch odsunął ją od ściany. Lampa oblała żółtawym światłem brudną, pochlapaną wapnem ścianę. Tam gdzie łączyła się ona z klepiskiem widniała spora dziura. Akurat na dorosłego człowieka, który mógł na czworakach przecisnąć się przez nią. Lub coś schować.

Gdy ocaleniec przykucnął i zajrzał do środka, jego oczom ukazała się wnęka. Było to mnóstwo ziemi i kamieni oraz narzędzia do kopania. Kilofy, łopaty, a nawet taczka. Ciemnościom w głębi nie było końca, ale karczmarz domyślał się już, że to korytarz. I chyba szybko się on nie kończy…
Ocaleniec wiedział, że eksploracja może zająć więcej niż miał teraz czasu. Zdecydował, że powróci w to miejsce po zamknięciu karczmy. To była logiczna droga postępowania. Tym bardziej, że nawet jeśli by wrócił przed otwarciem, to pewnie byłby brudny jak nieboskie stworzenie, a nie o to w końcu chodziło. Trzeba było się prezentować… i kupić w końcu grzebień, lub szczotkę do włosów i nająć jakiegoś grajka… chyba nawet słyszał gdzieś muzykę w tej mieścinie… ale to zaraz po tym jak zje danie dnia poprzedniego i popije sikaczem. Z tą myślą zasunął z powrotem półkę by ukryć tunel.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline