Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2017, 21:11   #23
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Świat nie składa się tylko z różu. - Odparła odpalając papierosa zapalniczki. Poczekała aż nieznajomy wyciągnie zapalniczkę i poda jej ogień. Taka mała zabawa w dżentelmena. Ale jak przyjemna i to dla obu stron. - Inne kolory są równie atrakcyjne. Co powinien docenić ktoś, kto na co dzień obcuje z taką ilością różu.
- Zieleń. Zieleń mnie relaksuje - przyznał mężczyzna. - Choć czasami tęsknię za błękitem. Kto by pomyślał, że w wodnym mieście nie widać błękitu.
- Błękitu nie. - Przyznała rzeczowo. - Atramentowe wody oceanu przypominają jednak nocne niebo. Przy odrobinie inwencji można mieć nawet gwiazdy na firmamencie. Można położyć się i spoglądać w szafirową zasłonę poprzetykaną diamentami gwiazd. - Rozmarzyła się nieco.
- Bardzo romantyczna wizja - zauważył barman. - Ma pani naturę romantyczki?
- Każdy z nas ma. Inaczej nie byłoby nas tutaj.
- Podejrzewam, że naturalna selekcja jest w okolicy popularniejszym wytłumaczeniem, dlaczego tu jesteśmy- wypił łyk kawy i przez chwilę po prostu cieszył się jego smakiem. - Albo zwykła żądza. Romantyzm jest mało naukowy.
- Czyż romantyzm nie wiąże się z żądzą?
- W epoce dominowała chyba miłość tragiczna zamiast fizycznej, ale muszę przyznać że już dość dawno opuściłem szkolne mury. Mogę źle pamiętać.
- Podejrzewam, że fizycznie tragiczna. Wystarczyła jednak do przedłużenia gatunku.
- Gatunek radził sobie przed romantyzmem i po nim też. Ideologia chyba nie ma tutaj nic do rzeczy.
- I to mówi człowiek na co dzień obcujący z żądzą? Pożądaniem? Z fizycznym aspektami miłości? Wygląda na to, że spowszechniało to panu. Wręcz znudziło się.
- Powiadają, że przez pracę w rzeźni nie chce się jeść mięsa. Ale jeść w ogóle, chce się zawsze.
- Nie można napchać sobie brzucha byle czym.
- Można, proszę mi wierzyć - zaprzeczył. - Tylko gdzie w tym przyjemność? - ponownie skosztował kawy.
- Nie można napchać sobie brzucha byle czym i mówić, że ucztowało się. - Tamara poszła w ślady rozmówcy delektując się czarnym i mocnym napojem.
- O tak, tego na pewno nie można powiedzieć. Z drugiej strony nie trzeba od razu ucztować, by mieć trochę przyjemności z życia. Czasami wystarczy, na przykład, kawa.
- Zaiste. - Pani kustosz upiła jeszcze łyk. - Kawa jest idealna jeżeli chodzi o małe przyjemności. I jaka neutralna. Lecz nie w smaku.
- Ani w działaniu. Przecież kawa pobudza - Le Paige potrzebowała więcej czasu, by zaznajomić się z zachowaniami swego rozmówcy. Sprawiał wrażenie, a może i nawet był z natury, osoby spokojnej i kulturalnej, zdystansowanej jak prawdziwy Brytol. Ale jednak, gdy zdawało mu się, że rozmówczyni patrzy w inną stronę, albo jest zamyślona, samcza natura brała nad nim górę i spojrzenie wodziło jednak ukradkiem po sylwetce pani kustosz.
- Nie tak jednak jak wino. - Odparła uśmiechając się lekko przypominając sobie co mówiła kelnerka. “Nie flirtuje, nie podszczypuje. Taki dobry wujaszek .”
- Chyba się z panią nie zgodzę - odparł i zawiesił na chwilę głos, jakby naprawdę zastanawiając się, czy warto. - Wino… relaksuje. A to przeciwieństwo pobudzenia.
- Kawa pobudza umysł, wino zmysły.
- A czy zmysły aby nie podlegają umysłowi?
- Niekoniecznie.
- Rozwinie pani tę myśl? Naukowcy twierdzą, że to nasz umysł odpowiada za wszystkie odczucia. Oczy, uszy, skóra są tylko jak… telefon, albo ekran w kinie. To narzędzia.
- Naukowcy spłycają niektóre rzeczy. Sprowadzają je do kilku pojęć odzierając z tej odrobiny magii.
- Magia. Znowu elementy romantyczne - podchwycił.
- Woli pan porządek rozumu?
- Miasto - zaakcentował-
woli porządek rozumu. Stąd jest dla mnie fascynujące, że uchowała się w nim romantyczka.

- A pan?
- Pracuję dla pana Cohena, czy to nie najlepszy dowód, że bliska jest mi sztuka i ekspresja? - nie zabrzmiało to niestety zbyt przekonująco.
- To dowód na to, że doskonale wpisuje się pan w to miasto.
- Każde miasto potrzebuje swojej bohemy, nie da się cały czas pracować. Poezja, pieśni, taniec dają odskocznię od codzienności. I tak, to wpisuje się w Rapture.
- Dla jednych odskocznią od codzienności jest opera dla innych piwo.
- O nie, piwo to codzienność - pokręcił przecząco głową mężczyzna. - Przynajmniej dla barmanów.
- Nie zauważyłam go w lokalu, w którym pan pracuje. - Odparła żartobliwie.
- Bo pani nie szukała. I, niestety, oferowane jest tylko butelkowe.
- Belgijskie również? - Spytała zaciekawiona.
- Wie pani, jak jest z handlem ze światem. Belgia daleko, a piwa nie starcza na długo - bezradnie rozłożył ręce.
- Tak też myślałam. - Powiedziała z lekkim żalem w głosie.
- Będzie pani musiała poprzestać na brandy, albo na innych mocniejszych alkoholach. Nie pije się ich w takich ilościach, przez co zapasy wystarczają na dłużej. Poza tym miejscowe destylarnie robią się coraz lepsze i lepsze. Ewentualnie zawsze można - zawiesił na chwilę głos. - A zresztą, nieważne - machnął ręką - rozgadałem się o pracy.
- Nie, proszę. - Zachęciła rozmówcę i tonem głosu i mową ciała do kontynuowania podjętego tematu.
Barman dopił zawartość swojej filiżanki i poddał się zachętom rozmówczyni.
- Alkohol to bardzo popularna używka i nigdzie nie może go zabraknąć. Ponieważ jednak nie da się go sprowadzić z Francji, Szkocji czy Bawarii, większość jest wytwarzana na miejscu. Składniki hodowane są na piętrach poniżej i powyżej - byli wszak w Arkadii, agrokulturalnym centrum miasta. - Ziemniaki nie są zbyt wymagające, więc wśród trunków króluje wódka i pochodne. Gorzej już z owocami, wino zatem jest drobnym luksusem. Chmiel... w przeciwieństwie do ziemniaków albo owoców jest mało użyteczny. Hodują tylko jedną odmianę, wyboru piw przez to w Rapture nie mamy. Chyba, że ktoś chce ryzykować przemyt.
- Aż tak mi na tym nie zależy. - Powiedziała Tamara z lekkim rozbawieniem w głosie.
- To dobrze. Czego jak czego, ale przemytu Ryan nie toleruje. Zresztą piwo to mało kobiecy trunek.
- Mało kobiece? Hmmm… - Powiedziała z przesadnym wyrzutem w głosie. - Tak pan uważa?
- Piwo to napój, ma gasić pragnienie. Niektórzy twierdzą, że przez wszystkie swoje gatunki i odmiany miewa szlachetność smaku czy barwy, ale dla mnie zawsze było zwyczajnie pospolite. Coś, co można pić z kumplami, jako pretekst do rozmów. Wino, whisky, koniak, mają w sobie więcej szlachectwa. Są dodatkiem do spotkania, nie pretekstem. Nie widziałem jeszcze kobiet, które spotykałyby się w barach na piwie, ale widziałem wiele plotkujących przy winie. A ponieważ kobiety są z natury mądrzejsze od mężczyzn, to i ich wybór alkoholu musi być mądrzejszy - wyłożył swoje rozumowanie w bardzo poważny sposób. Nie zdawało się, żeby żartował.
- Ile widział pan kobiet, klientów, nie pracownic, w Ogrodzie Ewy? - Le Paige pozornie zmieniła temat. Strząsneła też z cygarniczki niedopałek.
- Szczerze mówiąc, jest pani pierwsza. To przybytek dla dżentelmenów - barman bardzo starał się, by ostatniego słowa nie wypowiedzieć ironicznie, ale nie udało mu się to.
- I z pewnością nie będę ostatnią. - Udała, że nie zauważyła tej ironii. - To samo jest z piwem.
Rozmówca zastukał palcami w blat i po chwili pokręcił głową - jeśli będziemy mieli lepsze piwo. Artystki mamy wyśmienite.
- To prawda. - Tamara zgodziła się z barmanem i to całkiem szczerze. - Artystki są wyśmienite. To którą poleciłby pan? - Spytała ni z tego ni z owego nawiązując do ich pierwszej rozmowy.
- Jak to pani wtedy powiedziała? Lody waniliowe czy czekolada? - wyłowił z pamięci. - Nie namówi mnie pani na ocenianie talentów współpracownic.
- Ja nie pytam pana jako pracownika. Ja pytam pana jako osoby umiejącej docenić piękno.
- Ale ja jako pracownik i jako miłośnik piękna to wciąż ta sama osoba - nie poddawał się. - I nie łamię swoich zasad, nawet dla tak interesujących rozmówców jak pani.
- Zatem jest pan jedną z tych osób, które nie oddzielają życia zawodowego od prywatnego. -Pani kustosz odstawiła pustą filiżankę na spodek.
- Życie mamy jedno- rzucił sentencjonalnie.
- Nie można go jednak poświęcać na pracę.
- A na co chciałaby pani poświęcić życie?
- Na różne rzeczy. - Odparła stukając cygarniczką o stół.
- Materialistka- zażartował.
- Również. - Ona także zażartowała.
- Wypiłbym za taką szczerość, ale kawa się skończyła - barman rozłożył teatralnie ręce. - Mogę jednak zaproponować spacer po okolicy.
- Bardzo chętnie. - Tamara sięgnęła do torebki by uregulować rachunek, co nie spotkało się z protestami.
Barman, jak już Tamara wiedziała, był praktycznie u siebie w domu, znał więc wszystkie urokliwe zakątki Arkadii, a przynajmniej te do których dostęp mieli zwykli mieszkańcy. Z powodów bezpieczeństwa, piętra gdzie hodowano żywność były zamknięte. Na szczęście Grota Wodospadów była nie tylko otwarta dla zwiedzających, ale także bardzo popularna. Przez wytyczone na całym piętrze kanały z szumem przepływała woda, napędzająca tuziny kół wodnych. Był to symbol jedności natury i technologii. Nazwa tego zakątka brała się jednak od wodospadów, które urozmaicały wystrój wnętrz. Le Paige wyraźnie również poczuła, że na tej kondygnacji jest wilgotniej i cieplej niż w ogrodzie herbacianym. Wymagały tego egzotyczne kwiaty, które rosły w tym miejscu - botaniczne skarby doktor Langford.



Tamara przyspieszyła nieco kroku. Nie oglądała się za siebie. Skręciła gwałtownie w pierwszą możliwą alejkę. Chwilę poczekała aż jej towarzysz zbliży się. Nie pozwoli się jednak dogonić.
Taka zabawa trwała do póty, do póki Tamara nie uznała, że są już w niezbyt często uczęszczanym miejscu. Usiadła na brzegu sztucznego zbiornika i zaczęła wodzić ręką po jego powierzchni. Woda była przyjemnie chłodna, ale nie zimna jak głębiny oceanu. Musiała być podgrzewana gdzieś w drodze. Pachniała jednak morzem, nie odfiltrowywano jej w tym miejscu i nie nadawała się do picia. Miejsce, które wybrała sobie pani kustosz było oddzielone ścianką od głównych ścieżek piętra, nieopodal znajdowało się zamknięte przejście techniczne dla mechaników, czy innych opiekunów budynku. Pewnie dlatego nie był to powszechnie uczęszczany zakątek.
- Ach! - Westchnęła siadając przy sadzawce i mocząc w niej dłoń. - Gdyby człowiek był nieco młodszy.
Woda przelewała się między jej palcami.
- Niektórzy powiadają, że człowiek jest tylko tak stary, jak się czuje - zaoponował barman. - A mężczyźni podobno nigdy nie dorośleją.
- Tak? - Spytała z przekorą w głosie i w oku. Powoli odwróciła głowę w kierunku tafli wody. Krople jeszcze raz przeciekły między palcami. Tamara ponownie nabrała wody w dłoń i chlapnęła nią mężczyznę.
- Z całą pewnością - mężczyzna zachował stoicką postawę, mimo mokrej plamy na marynarce. - Pluskanie się wodą uchodzi przecież za dziecięcy wybryk, prawda?
- Zależy jakie. - Le Paige zanurzyła po raz kolejny dłoń w sadzawce.
Bezimienny zmrużył oczy. Nie próbował powstrzymać Tamary, ani się usunąć.
- Co ma pani na myśli?
- Że przy panu można się tak poczuć. - Ochlapała go znowu.
- Staro, czy młodo? - nie był pewny.
- I tak i tak.
Te słowa wywołały uśmiech na twarzy rozmówcy.
- Przyjmę to jako podwójny komplement - stwierdził, całkiem nieźle radząc sobie z ignorowaniem pogarszającego się stanu jego odzieży.
- To już sporo o panu wiem. - Pani kustosz podniosła się znad wody.
- Tak łatwo mnie rozgryźć? Z chęcią usłyszę, co o sobie zdradziłem.
- Łatwo nie było. Po za oczywistymi rzeczami.
Barman spojrzał wyczekująco na towarzyszkę.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline