Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2017, 11:22   #163
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny

Las w okolicy Belsdorfu
teraźniejszość
Widząc to, co widział, ciężko było mu się zdecydować, po której stronie stanąć. Intuicyjnie bronił dziewczyny, dziecka jeszcze, która wyglądała tak bezbronnie leżąc nago w śniegu, ze strzałą w zadku. Może nie zdawała sobie sprawy z tego, co się stało, może ktoś rzucił na nią czar, po zdjęciu którego będzie przeciętną dziewczyną dalej marzącą o dalekich podróżach? Przecież spotkało ich już coś takiego, lata temu, chociaż po wszystkim chłopiec został zabrany do świątyni... Ale lepsze to niż śmierć, i hańba dla rodziny. Może to nie Chaos zawładnął jej ciałem, może była szansa, i to tej domniemanej szansy musiał bronić. Musiał stłumić głos gdzieś z tyłu głowy, który podawał się za Sigmara i który kazał mu zaszlachtować dziewczynę. To nie był Sigmar, on nie był bezlitosny i nie machał obłąkańczo młotem. Aldric musiał dowiedzieć się więcej na temat "przypadłości" Ulryki. Usilnie starał się też przypomnieć sobie coś z czasów nowicjatu, jakąś notkę czy akapit w księdze, który pomógłby mu się odnaleźć w tej sytuacji, lecz na próżno, nie mógł się skupić.

- Bene i Hugo pomóżcie mi. - Kaspar zwrócił się do tych wieśniaków, którzy widzieli rogatą bestię. - Trzeba tych dwóch rozdzielić. Moritz, Aldric. - Wezwał kompanów, by i oni pomogli w przerwaniu bójki.
Jak jeden mąż, mężczyźni ruszyli do przodu, by spróbować rozdzielić Antona i Karla, i z pomocą jeszcze dwóch miejscowych, udało się to szybko i bez kolejnych siniaków.
- Oni racje majom! - dyszał wciąż przytrzymywany Anton. - To Dziecko Ulryka. I dobrze o tym wiecie. Słyszeliśta o nich nie jeden raz!

Na ile blefował, a na ile wierzył w jakieś okoliczne legendy? Nie miało to znaczenia, w połączeniu z kilkoma gładkimi słowami Wagnera, ludziska stanęli po jego stronie, nawet sam Karl zdawał się na poważnie rozważać taką ewentualność. I to wystarczyło, żeby opuściła ich chęć samosądu. Ruszyli dalej na północ, w ślad za minotaurem, oraz Grimmem, który samotnie ruszył za nim w pościg.

Dotarli do polany, na której to poza śladami bestii i krasnoluda, znaleźli ślady... ludzi. Pojawiły się one dość nagle, w wydeptanym przez zwierzęta śniegu, trudno było więc nie pomyśleć, że pozostałe wilki mogły również być zmiennokształtnymi. Czy byli to ludzie z wioski, broniący mieszkańców przez złem, którego nie byli nawet świadomi? Aldric od razu pomyślał o Eberzu, który zdawał się nie przejmować w ogóle zniknięciem dziewczyny, którą zresztą dobrze znał, w końcu pracowała u niego. Co prawda Anton widział ślady wilków wcześniej, więc Eberz nie mógłbyć jednym z nich, ale może był mentorem młodych wilkołaków? Gdy dowiedział się o zniknięciu Ulryki, wolał udać, że go to nie obchodzi i wymknąć się ze wsi pod wilczą postacią, wiedząc, że tak będzie w stanie lepiej jej pomóc? A może Aldric szukał tylko wymówki dla karczmarza, bo nie mógł uwierzyć w jego obojętność? Tak, raczej tak. Co nie zmieniało jednak faktu, że jeśli ci ludzie byli z wioski, to grono podejrzanych zmniejszyło się właśnie o wszystkich tu obecnych. Zakładając, że podczas walki z minotaurem zostali ranni, może uda się ich zidentyfikować jutro rano. Tylko co dalej? Egzekucja? bo na chwilę obecną Aldric nie miał pojęcia jak ich uchronić, i czy w ogóle powinien to robić...

- Drodzy Panowie nie ma co się sprzeczać. - powiedział głośno, donośnie Wagner. - Jak mówi mój kompan to potwór jest zagrożeniem, a nie dziewczynka. On ma ponad dwa metry i waży jak nic jak trzech rosłych mężów. Wataha wilków nie mogła sobie z nim poradzić więc kto jest większym zagrożeniem chyba jasnym jest. Proponuję ruszyć tropem bestii i uśmiercić ją zanim narobi więcej szkód. - Moritz starał się przemówić do tłumu.
- W razie czego z dziewczynką sobie poradzimy, bestia może być większym problemem. Zwłaszcza jeżeli jest ich więcej - ponuro stwierdził Morryta.
- Nie ma na co czekać - dorzucił Kaspar. - Popatrzcie na te wielkie odciski racic. Ta bestia nie przyszła tu bez powodu, a jeśli jej nie pokonamy teraz, to wróci niespodziewanie. Wtedy może narobić większych kłopotów niż teraz, gdy jesteśmy gotowi się z nim zmierzyć. - Kaspar miał nadzieję, niewielką co prawda, że wieśniacy posłuchają głosu rozsądku.

I posłuchali.
Nie mogli zostawić Grimma samego sobie w walce z bestią, a ślady stóp mogli spróbować sprawdzić w drodze powrotnej. Poza tym, było to mniej ważne, w końcu wilki walczyły po ich stronie. Zaś minotaur, nie za się ukryć, był realnym zagrożeniem. Ruszyli na północny zachód.


Co to było za miejsce? Wyglądało jak legowisko potwora - rozprute zwłoki zwierząt wyglądały jak makabryczne ozdoby i znaki ostrzegawcze jednocześnie. Granica legowiska, której przekroczenie grozi dołączeniem do kolekcji. Jednak bestii tu nie było. Arno musiał zranić ją na tyle dotkliwie, zanim sam stracił kontakt ze światem, że nawet tutaj nie czuła się bezpiecznie. Mortiz dopadł do przyjaciela i zaczął go opatrywać, Aldric za rozglądał się, czując ten sam niepokój, co psy. Możliwe, że to aura śmieci otaczająca to miejsce, ale chyba było tu coś więcej.
Grota była zasypana, ale przy takim natężeniu opadów kilku ostatnich dni, ciężko było powiedzieć, kiedy ostatnio ktoś z niej korzystał. Na pewno nie schował się tam minotaur, jego ślady prowadziły na północ, i to tam ruszyli. Pod przywództwem Aldrica, o dziwo, który starał się jak mógł aby tchnąć w wieśniaków ducha walki i pomóc im uwolnić się od zagrażającej im bestii. Nie był w swoim żywiole, wręcz przeciwnie, ale dawał sobie radę. Przynajmniej tak mu się zdawało...
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline