Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2017, 11:47   #45
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Zinbi walcząca o ciepłe jutro.

Gnomka dzielnie koczowała pod NA PEWNO rozpadająca się wieżą, która NA PEWNO pochowa wszystkich jej towarzyszy, wszak jedynym, prawdziwym i sprawdzonym architektem tego świata była tylko i wyłącznie Matka Natura.
Czas płynął jej tradycyjnie szybko, gdyż kobietka i tak za bardzo nie ogarniała jego upływu. Na zewnątrz… nie było tak źle, zwłaszcza wtedy gdy z przodu miała ciepłego niedźwiedzia, a z tyłu wilczura. Problem zaczął się pojawiać wtedy, gdy zwierzęta postanowiły się trochę rozejrzeć po nowym miejscu obozowiska, a ona została bez swoich naturalnych piecyków grzewczych.
W dodatku mgła, osadzająca się na jej ubiorze, przed którą nawet namiocik nie osłaniał, sprawiła, że Zinbi zaczęła kwestionować sens siedzenia na tyłku pod tym kamiennym paluchem, na samym środku wygwizdowia.
Siąpiąc nosem i szczękając zębami druidka, wylazła spod kocyka, gdy poczuła pierwsze promienie słońca.
Nie wiadomo czy to słońce wybrało dobry moment na grzanie, czy może zadziałały pierwotne instynkty zielonowłosej, ale traf chciał, że Sol dojrzała jak Puchaty zagania Szarego, niczym oporną owieczkę, gdzieś w krzaki i pierwsze drzewka zagajnika.
Sprawa nie wyglądałaby podejrzanie… gdyby nie fakt, że kto jak kto… ale Poziomka potrafiła rozpoznać, kiedy jej zwierzęcy podopieczny kombinował na najwyższych obrotach, najmroczniejsze plany zawładnięcia nad światem.

Wyskakując z legowiska, chwyciła za dzidę i szelki plecaka, po czym nie kłopocząc się zbytnio zabezpieczeniem swoich porozrzucanych bambetli, które nie przedstawiały sobą żadnej użyteczności, ani wartości, ruszyła slalomikiem, po tropach swych towarzyszy, gotowa spuścić im dziki łomot, gdy przyłapie ich na robieniu głupot… a tego, że mieli zamiar to robić, była pewna w stu procentach.
Na szczęście Puchatek nie był dość szybki i gnomce dość łatwo było ich dogonić tym bardziej, że musiał co jakiś czas przekonać pomrukami i machnięciem łapy Szarego, by ten nie zrejterował. Wszak jedzenie… porządne jedzenie było tak blisko, już czuł jego zapach w swoich nozdrzach. I pewnie z tego powodu nie poczuł zapachu starszej siostry.
Druidka była o tyle miła, że trzymała się z daleka, pilnując by wiatr jeśli jakiś był, za szybko jej nie zdradził. O Szarego się nie martwiła, wydawał się być porządnym wilkiem, za to misia chciała złapać na gorącym uczynku, lub po prostu później się z niego ponabijać.
Niedźwiedź wzorem druidki zaczął podchodzić pod wiatr podobnie uczynił wilk. Niemniej obaj robili tyle hałasu, że roślinożercy nie potrzebowali ich zapachów, by dostrzec oba duże drapieżniki. Po prostu na te łowy dwa “wilki” to było trochę za mało, tym bardziej gdy jeden z nich był ślamazarny w biegu.
Gnomka mało nie parsknęła śmiechem, widząc dwie czające się pierdoły oraz stado jeleni, które centralnie się na nich patrzyło.
Kobietka sięgnęła do sakiewki wyciagając gwizdek, który wykorzystywała czasami do komunikacji z misiem… na zasadzie czystej lokalizacji samej siebie.
Dmuchnęła w specjalnie wystrugany otworek, dając sygnał do odwrotu. Nie liczyła, że miś posłucha, ale warto było spróbować by późniejsza kara była tym bardziej… dotkliwsza.
Puchatek nie posłuchał, tylko zerknął za siebie poirytowany tym, że go druidka odrywa od łowów. Gwizdek natomiast spłoszył Szarego, który pognał w kierunku stadka jeleni, wywołując ustawienie się rogacza do szarży i oddalenie saren o spory kawałek. Nie uciekły jednak daleko. Wszak były zainteresowane jak ich pan i władca pogoni próbującego zawrócić w biegu złowieszczego wilka.
- No niech mnie trzymią… co za ciamcia… - Zinbi prychnęła rozbawiona zachowaniem wilczura. Gwizdnęła jeszcze raz, tym razem pokazując ręką, żeby Puchatek pofatygował swój zadek, najlepiej tuż pod jej nogi.
Szarego nie miała zamiaru ratować, powinien sam dać sobie radę… był zdrowy i szybki… chyba.
Niedźwiadek odpowiedział jej rykiem wyraźnie poirytowanego dziecka, któremu odebrano zabawkę z łap. Tymczasem wilk gnał wprost na Puchatka w panice, goniony przez popisującego się swymi rogami jelenia. Szykował się mały wypadek.
- Puchatyyyyy! - Gnomka krzyknęła głośno, ale nie w gniewie i bynajmniej nie rozbawieniu, choć była tego bliska. - SPIERDALAJ STAMTĄD!!! - krzyknęła, ruszając biegiem do misia.
Tego jej brakowało by jeszcze później składać oba zwierzaki do kupy, bo się nawzajem połamią.
Misio też zauważył pędzącego na niego wilka i jelenia. Wilk wielkim susem przeskoczył nad Puchatkiem i teraz gnał na samą Zinbi zupełnie nie zamierzając zwolnić. Niedźwiadek zaś stanął nos w nos z rozjuszonym Jeleniem, który dla odmiany zwolnił na jego widok niepewny co zrobić. Puchatka się nie bał, ale z pewnością wiedział, że zwykle tam gdzie jest młody niedźwiedź, jest i jego matka.
Gnomka rzuciła się szczupakiem w pobliskie krzaczki, które okazały się jeżynami. Nic co… lepiej wyjść z tego z pokłutym zadkiem, niźli szczerbatą, czy połamaną.
Wykaraskała się z nich na czworaka, ponownie ruszając biegiem do niedźwiadka, po drodze sklecając proste zaklęcie.
Gdy była już w zasięgu dobrego widoku i głosu, odezwała się spokojnie, choć ostrzegawczo do jelenia.
- Spokojnie… spokojnie. - Stanęła na ugiętych nogach, poprawiając uchwyt swojej amazońskiej dzidy, gotowa do ataku jeśli zajdzie taka potrzeba. -Pokazałeś tym niedojdom kto tu rządzi… rozejdźmy się w pokoju.
Jeleń zatrzymał szarżę przyglądając się druidce i prychnął pogardliwie w stronę niedźwiadka i wilka z podkulonym ogonem. Po czym zawrócił i dumnie krocząc wrócił do stadka swych samic. Które z zachwytem i zainteresowaniem przyglądały się przepędza intruzów.
Gnomka zgrzytnęła zębami łapiąc miśka za skórę między uszami i podciągając do góry, zmusiła miśka do spojrzenia w jej zielone oczy. Wiedział, że ma kłopoty i to duże…
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline