Środa, trzeci dzień wiosny, popołudnie [MEDIA]http://img15.deviantart.net/4769/i/2011/184/b/f/pine_grove_cemetery_02___stock_by_thy_darkest_hour-d3kurvx.jpg[/MEDIA]
Nie było wątpliwości. Zwłoki
Mileta bardzo przypominały te, które znaleźli w bagnie – lecz były w lepszym stanie, toteż to, co wcześniej stanowiło hipotezę, teraz zmieniało się w fakt.
Wspólnie z młodym magiem
Manhattanowi udało się ustalić, że pijak prawdopodobnie został wywabiony nocą z domu. Świadczyły o tym ślady oraz zadrapania, sugerujące, że spodziewał się napaści. Stary
Milet walczył, lecz bestia powaliła go, wgryzając się w jego szyję. Mięso wypluła, jakby jej nie smakowało. Oczywiście, rana była śmiertelna – grabarz musiał krwawić jak świnia ubojna, jednak to jego głowa stanowiła cel atakującego. Znów rozbito czaszkę potężnym uderzeniem o kamień, a potem ktoś…lub coś ręką wygrzebał zawartość czerepu
Mileta, jakby to był koszyk ze smakołykami.
Gdy
Kastor wyraził przypuszczenie, że atakujący prawdopodobnie zjadł mózg ofiary, nawet zatwardziałemu szeryfowi zrobiło się niedobrze. Nie dał tego jednak po sobie poznać. W końcu był profesjonalistą. Niezmiennie budziło to jednak podejrzenie wobec młodego maga, który z taką łatwością mówił o śmierci...
Tymczasem od strony wioski nikt nie nadchodził. Najwyraźniej
Łowczy za nic sobie miał wezwanie
Harla.
Zły na ten fakt – i na pogodę – krasnolud postanowił poczłapać z powrotem pod wieżę. Tam też natrafił na
Liskę, która biegła znów, by ich powiadomić, że nigdzie nie znalazła
Redgara. Dziwne, przecież miał być u Marianny... Ponieważ córka grabarza najwyraźniej planowała wrócić do zwłok ojca,
Harl przydzielił jej kolejną misję - zawiadomienia jego ludzi, by przetransportowali trupa do aresztu - na wypadek, gdyby trzeba go jeszcze raz obejrzeć.
Znów zostali sami z magiem - nie licząc posępnego golema.
Choć burczało im w brzuchach,
Kastor uparł się, by dokończyć usuwania run. Na szczęście, chłopak wiedział co robi. W międzyczasie wrócił też jego brat, niosąc kilka udek kurczaka zawiniętych w obrus. Skrzacica z karczmy może i była zołzą, ale dbała o swoich.
Wtem coś zabzyczało… Nim minęła pora podwieczorku
Kastor usunął ostatnią z magicznych pieczęci.
Harl Manhattan wyciągnął pożyczony od krawca magiczny sztylet i z zadowoleniem zobaczył, jak jego poświata gaśnie. Magia zniknęła.
Mogli wejść do Wieży… jeśli się odważą.
[MEDIA]http://s10.ifotos.pl/img/bgfantasy_awxnsrh.jpg[/MEDIA]