Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2017, 19:48   #122
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Obudziła się w jakąś godzinę później. Ze zdziwieniem rozejrzała po pomieszczeniu, które niemal na pewno nie było tym, które zajmowała. Chwilę zajęło jej przypomnienie sobie co się z nią działo w czasie poprzedzającym odpłynięcie w błogi sen. Buillt, Mech i cała masa przyjemności. Przeciągnęła się i wydała z siebie westchnięcie. Było jej całkiem przyjemnie, chociaż tu i ówdzie bolało. Cóż, w końcu nie często zdarzały się jej takie atrakcje więc i ciało miała do nich nieprzyzwyczajone. Może powinna pomyśleć nad zwiększeniem częstotliwości takich ćwiczeń? Pomysł wydał się jej całkiem dobry.
Napędzana nową energia, podniosła się do pozycji siedzącej i jeszcze raz przyjrzała kajucie. Jak nic należała do faceta i to bardzo minimalistycznego. Mogłaby pewnie powiedzieć że uporządkowanego ale jej to jakoś do doktorka nie pasowało. Na samą myśl o tym co by na takie określenie powiedział, wybuchnęła śmiechem. Zaraz jednak spoważniała bo tak na dobrą sprawę nie miała pojęcia co by Doc powiedział. Jakoś tak niewiele rozmawiali czy to wcześniej, czy też gdy ją w ładowni odwiedził.

Jeszcze tak chwilę pobyczyła się w łóżku, bo skoro mogła to nie wypadało marnować ku temu okazji. Była niemal pewna, że nikt jej Mecha nie ukradnie. No i ten też nigdzie sam pójść nie mógł więc…
Rozejrzała się jednak ponownie, gdy już stwierdziła, że pora tyłeczek było ruszyć. Zlokalizowała szafę co ją niezwykle ucieszyło. Nie żeby miała z tym jakieś problemy ale jednak biorąc pod uwagę zwiększoną ilość osób na statku, wolała po nim z gołym tyłkiem nie biegać.
Wstanie z łóżka zajęło jej kolejną minutę czy dwie, bo trzeba się było jeszcze porządnie przeciągnąć. W końcu jednak dłużej nie wypadało tego wstawania odkładać więc porzuciwszy okrycie, stanęła na nogi, golutka jak ją stworzono. Jak już było wspomniane, Vis jakoś szczególnie swą nagością się nie przejmowała. Tym bardziej, że przecież nikt nie patrzył.
Machając wesoło ogonem ruszyła w kierunku szafy. Po jej otwarciu sięgnęła w głąb i wybrała pierwszą lepszą koszulę jaką tam znalazła. I pewnie by się odwróciła grzecznie, ogonem zamykając wrota do garderoby Doc’a, gdyby jej coś nie podkusiło by sięgnąć głębiej. Widać nie potrafiła wytrzymać bez pakowania się w kłopoty, która to myśl błąkała się jej po głowie, chociaż nie na tyle uparcie by powstrzymać ręce.
- Co my tu mamy - wymruczała, oblizując wargi, które z jakiegoś powodu miała wysuszone.


Tym co miała był bot. Nie byle jaki bot, bo sexbot i to dość prymitywny. Nie to jednak zainteresowało Vis, dla której preferencje doktorka były najmniej istotną sprawą. Nie, Vis zainteresowało to, że bot był zepsuty. Co zaś było zepsute, należało naprawić. Koszula została odrzucona na biurko, z którego oczywiście spadła, bowiem dziewczyna nie poświęciła nawet jednego rzutu oka na to, by sprawdzić gdzie celuje. Mięśnie jej ramion napięły się, stopy znalazły porządne oparcie i po kilku chwilach na pokładzie kajuty doktorka, leżał pacjent jego tymczasowego gościa.
Vis obeszła robota dookoła, jakby podziwiała wyjątkowo fascynujący obiekt. Jakby nie spojrzeć, dla Darakanki ów niesprawny bot był teraz czymś absolutnie fascynującym. Był możliwością, otwartymi drzwiami. Była pewna, że zdoła go naprawić i ani jej do głowy nie przyszło, że doktorek może nie być zadowolony z jej ingerencji. No bo dlaczego miałby być? Nie miała pojęcia…

Oględziny zakończyła usadowieniem się na biodrach bot’a. Przy okazji wyciągnęła się by sięgnąć po koszulę dzięki czemu jej oczy ujrzały to, co pod biurkiem doktorka było schowane. Kogoś innego pewnie by te skręty zainteresowały, jednak nie Vis. Zainteresowały ją jednak skrzynki, które pod łóżkiem zostały poukładane. Mając nadzieję, że jakimś cudem znajdzie między nimi coś, co chociażby w przybliżeniu wyglądało na skrzynkę z narzędziami, dała w tamtym kierunku szczupaka. Niestety, narzędzi nie znalazła, za to odkryła miejsce, w którym Doc ukrywał swoje zapasy alkoholu, a przynajmniej zdawało się jej że to alkohol. Przez chwilę rozważała nawet czy by czasem nie skorzystać z okazji i nie ugasić pragnienia ale zaraz pokręciła głową, zahaczając przy tym rogiem o spód łóżka. Picie i to w samotności, nie było dobrym pomysłem. Może jakby doktorek wrócił i miał na nią oko… Sama wolała jednak nie ryzykować.

Nie mając innego wyboru narzuciła na siebie koszulę i wymknęła się z kajuty, zostawiając do niej uchylone drzwi. Warsztat był niedaleko, tyle zdołała sobie przypomnieć, a w warsztacie były narzędzia, czyli to czego teraz bardzo, ale to bardzo potrzebowała. Buszując po warsztacie złapała się na tym, że jakoś zawsze była w stanie odnaleźć to miejsce na statku, a swojej kajuty już nie bardzo. Ile to razy zwyczajnie rezygnowała z szukania i zwijała się w kłębek gdzie popadło? Nie chciało się jej liczyć…

Po powrocie do kajuty doktorka, od razu zabrała się za odpalanie bot’a. Chwilkę tylko i to zaraz po tym jak zamknęła za swoim ogonem drzwi, poświęciła na bliższe przyjrzenie się kolekcji Buillta, która wisiała na ścianie. W tej kwestii bez wątpienia się różnili. Gdyby ona miała wybierać, to na miejscu rewolwerów laserowych wisiałby klucze.

System w końcu wystartował, co Vis przywitała radosnym klaśnięciem w dłonie. Ponownie siedziała na biodrach bota, bo ta pozycja wydawała się jej najwygodniejsza no i dawała dostęp wszędzie tam, gdzie akurat potrzebowała.
- Status - wydała polecenie. W końcu nawet tak prymitywny egzemplarz powinien mieć wbudowaną funkcję check up. Części, których brakowało, nie wpływały na działanie systemu, chociaż bez wątpienia nie skłaniały do skorzystania z oferty zabawy z bot’em. No, przynajmniej Vis by tego nie ryzykowała. Czekając na odpowiedź zaczęła sprawdzać w myślach co będzie jej potrzebne, do czego ma dostęp i ile czasu zajmie jej naprawienie tej zabawki.
- Uruuchamiam pro pro procedurę. Funkcje motoryczne. Sprawdzam, sprawdzam, sprawdzam.- rozpoczął beznamiętnie automat.- 80% sprawności, niesprawne siłowniki ramion. Zasilanie naładowane w 20%. Przydatka męska… błąd programu. Odgórnie zablokowane. W razie problemów zgłosić do producenta. Przegląd programów… sprawdzam, sprawdzam. Podstawowe programy persony nienaruszone. Brak nośnika z programami deluxe. W razie problemów zgłosić do producenta.-
Głowa robota upuściła się w dół by po chwili unieść się i uśmiechnąć do Vis.- Witaj droga… użytkowczyni. Wprowadź imię dla tego modelu.
- Pomiń opcję wprowadzenia imienia - nakazała, zastanawiając się jednocześnie skąd wytrzaśnie nośnik delux. Wątpiła by tego typu części były dostępne na statku, chociaż cuda się pewnie zdarzały, tyle że Vis jakoś w nie nie wierzyła. Reszta brzmiała nad wyraz obiecująco. Silniki raczej nie sprawią jej problemów, a programem zawsze mogła się pobawić. Może by się dało wykrzesać z tego bota ciut więcej niż przewidzieli producenci.
- Błąd programu… błąd… pętla logiczna… wykryta… alarm… przeskok...losowy program fantazji.- bot uśmiechnął się lubieżnie i mruknął.- Jesteś dziś wyjątkowo ślicznie… uuuu.. ubrana, moja słodka...aa…- znów się zaciął.
- Pewnie, pewnie, ty też - mruknęła Vis pod nosem, myślami będąc w nieco innym świecie. Bot’a trzeba było naładować, ale to mogło jeszcze chwilę poczekać. Najpierw trzeba go było naprawić. 20% powinno wystarczyć na okresowe włączanie w celu sprawdzania postępów.
- Bądź tak miłą i się wyłącz - dorzuciła kolejny nakaz, który co prawda brzmiał bardziej jak prośba i to rzucona raczej od niechcenia, ale bot powinien był pojąć o co chodzi. Sama Vis sięgnęła po przygotowane narzędzia. Najpierw zajmie się tym co najłatwiejsze czyli silnikami odpowiadającymi za poruszanie ramionami. Później zajrzy na spokojnie w oprogramowanie.
Twarz bota przybrała neutralny wyraz i popłynęły słowa.- Wyłączanie nie jest dostępną komendą. Przechodzę w tryb uśpienia.
I maszyna zgasła.
- Jak tam wolisz - dorzuciła Vis w odpowiedzi, nie przejmując się zbytnio tym, że bot jej raczej nie odpowie.

To jednak, co powinno być niemal rutynową naprawą, przerodziło się w całkiem długie dłubanie. Czas płynął sobie w najlepsze, na co jednak Vis nawet w najmniejszym stopniu nie zwracała uwagi. Uparte silniki nie chciały bowiem poddać się jej działaniom i woli. Po drugiej godzinie spędzonej na prostej naprawie, która szła bardzo, ale to bardzo źle, Vis doszła do wniosku że problem leży w narzędziach. Ot, nie były to jej zabawki i tyle. Wiedziała oczywiście, że owe stwierdzenie miało z prawda tyle wspólnego co nic, jednak na coś akurat miała ochotę zrzucić winę. Nie znaczyło to bynajmniej, że z powodu owych niepowodzeń jej zapał zmalał chociaż w najmniejszym stopniu. O nie… Wręcz przeciwnie, rzec by można, na co wskazywała przygryziona końcówka języka i nieco szalony błysk w szkarłatnych oczach. Nie miała zamiaru ruszyć się z kajuty dopóki nie skończy tej naprawy. To już wchodziło w sprawy honorowe. Skoro zaczęła to i skończyć musiała, a jedyną formą takiego zakończenia, jaką do siebie dopuszczała, był sukces.
Honor honorem, a coś zaczął muskać podstawę jej ogona pieszczotliwie. Od czasu czasu do czasu mocniej dotykając. Coś ją zaczęło rozpraszać.
Z początku ledwie zauważyła jakąkolwiek zmianę. To, że jej ogon zdawał się być pochłonięty czymś innym, jakoś nie chciało się przebić przez skupienie nad nieszczęsnymi silnikami. W końcu jednak zaczęło ją to trochę drażnić, tym bardziej że kompletnie rozbijało jej uwagę, co przy problemach jakie miała z naprawą, wcale nie służyło poprawie humoru. Odrzuciła klucz, którym właśnie próbowała odkręcić jedną z wyjątkowo upierdliwych śrubek, znajdujących się w wyjątkowo upierdliwej części prawego silnika, które to zajęcie powinien wykonać jej ogon, bowiem znacznie lepiej się do tego nadawał, po czym odwróciła się gotowa upierdliwą część siebie samej wytargać i przypomnieć że to ona tu rządziła. I na końcu tej...bardziej u podstawy tej upierdliwej części Vis zauważyła dłoń, ta dłoń przechodziła w rękę, a ręka w same Bullita który z łobuzerskim uśmieszkiem pieszczotliwie wodził po jej ogonie mówiąc.- No wreszcie… gadam od jakichś piętnastu minut, a ty nic… nie reagujesz w ogóle. Więc… zabrałem się za własne badanie.
Vis zamrugała kilka razy, jakby jej coś do oczu wpadło, lub nie była pewna czy to co widzi to widzi naprawdę.
- Nie słyszałam - odpowiedziała, wodząc wzrokiem od dłoni Doc’a po jego oczy i z powrotem. - A ty co tu robisz? Potrzeba coś pilnie naprawić? - Zapytała, wyraźnie zdziwiona obecnością Buillta.
-Tak jakby nie i tak… Ja tu mieszkam. A ty na moim łóżku rozbierasz moją wygraną i w to dodatku mało kuszący dla oczu sposób.- rzekł żartobliwie Bullit bynajmniej nie przestając masować palcami ogon Vis w tej najbardziej wrażliwe na dotyk jego części.
Co też wcale nie pomagało się jej skupić. Doc tu mieszkał? Wygrana? Rozejrzała się po kajucie, całkiem jakby robiła to pierwszy raz i dopiero teraz zaczęły do niej docierać elementy, które nijak nie pasowały do tej, którą ona zajmowała. Czy do warsztatu. Czy choćby ładowni…
- Jest zepsuty - zaczęła, tym razem tonem tłumaczenia, nie tylko stanu bot’a ale i tego co z nim wyprawiała. - Znalazłam go w szafie gdy… Gdy szukałam czegoś do ubrania! - przypomniała sobie nagle i wyszczerzyła do doktorka radośnie. - Skoro jest zepsuty to go trzeba naprawić. Nie masz nic przeciwko? - zapytała nieco po czasie, przesuwając językiem po ustach, które wciąż nie doczekały się zwilżenia.
-Jeśli cię to bawi? Ja sam nigdy o tym nie pomyślałem.- rzekł przyglądając się maszynie, którą Vis naprawiała. -Ale co z nim zrobisz jak już naprawisz? Niby można sprzedać, ale… warta dużo nie jest. I niekompletna w dodatku. -złośliwiec nie zaprzestał pieszczoty ogona dziewczyny… skoro nie protestowała. Uśmiechając się łobuzersko robił ów zmysłowy masaż powoli i leniwie.
- Co zrobię? - znowu zadała pytanie, powtarzając po doktorku. Dotyk dłoni na ogonie rozpraszał ją i kierował myśli ku nieco innym tematom niż ten, który doktorek podjął.
- To… twoja maszyna - przypomniała mu. - Ja ją tylko chcę naprawić. Nic więcej… Znaczy się… Można by wypróbować czy działa. Właściwie by pasowało. - Stwierdziła, przenosząc wzrok z Doc’a na bota i z powrotem. To nawet miało sens z czego była nad wyraz zadowolona. [i]- Wiesz… To strasznie rozprasza [i]- dodała, wskazując na swój ogon i jego dłoń.
-Wiem… bardzo rozprasza.- zaśmiał się Doc i zerknął z ukosa na dziewczynę pytając wprost.-Mam przestać?
- Nie - odpowiedziała od razu, zanim w ogóle poświęciła chwilę czy dwie na to żeby pomyśleć. - Znaczy tak - poprawiła się, kręcąc głową. Miała robotę do zrobienia, która to robota leżała właśnie pod nią. Tyle, że leżała na łóżku. Dość sporym łóżku należącym do Doc’a. Podobnie zresztą jak dłoń na jej ogonie…
- Nie wiem - oświadczyła w końcu. - Wiem za to że chce mi się pić - dodała, szczęśliwa że udało jej się pomyśleć o czymś innym niż sposoby wykorzystania Buillta, bot’a i łóżka.
-Za to ja wiem czego chcę… a chcę twego kuperka siedzącego na moim biurku. Na razie robot zostanie sam. Pogadamy.- uśmiechnął się Doc, nachylił i cmoknął Vis w czubek nosa.- No już… bo dam klapsa w pupę.
- O czym? - padło kolejne, nieprzemyślane pytanie podczas gdy właścicielka głosu, który je zadał, zaczęła się gramolić z bot’a i z łóżka. Nawet jej to całkiem sprawnie szło aczkolwiek zdecydowanie ucierpiała przy tym pozycja koszulki, która podwinęła się dodatkowo, odsłaniając kolejne fragmenty ciała Vis. Nie żeby jej to robiło różnicę, tym bardziej że gdy już wstała, koszula opadła z powrotem na swoje miejsce.
- I dlaczego na biurku? - zapytała, sadowiąc tyłek na wspomnianym meblu i przyglądając się doktorkowi z ciekawością.
-By łatwiej mi było sięgnąć między twe uda…- wyrwało się Bullitowi na te widoki, po czym potrząsnął głową. Vis umiała ściągać uwagę na temat swej zmysłowości. -A poza łatwiej pogadamy na temat mieszkania u mnie, gdy będziesz z dala od roboty. Ta maszynka jest tak rozgrzebana iż… oceniam, że nie poskładasz jej do kupy w pięć minut, prawda?
Po czym wlazł pod łóżko sięgając po butelkę.-Nie znalazłem w opisie twej rasy jakiś przeciwwskazań względem alkoholu.
Już miała zapytać czy w poprzednim miejscu było między nie trudniej sięgnąć ale się wstrzymała słysząc kolejne słowa doktorka.
- To nie moja wina - przymarudziła, spoglądając na bot’a ze złością, a następnie przenosząc wzrok niżej. - Masz niezły tyłek - oświadczyła bowiem to właśnie stwierdzenie pojawiło się jej w głowie, a nie zdołała tym razem ugryźć się w język. - No i rację. Ta robota może trochę zająć. Nie wiem dlaczego ten bot jest taki oporny. Znaczy wiem… To nie moje zabawki. Nie lubię pracować innymi więc pewnie nie skupiłam się wystarczająco i wszystko zaczęło iść nie tak jak planowałam. Ale jestem pewna że ruszy do przodu jak tylko przyniosę swój sprzęt. No i to tylko silniki, a jeszcze trzeba by popracować nad oprogramowaniem bo się zacina. I fakt, jest niekompletna ale może dałoby się coś z tym zrobić gdybym miała trochę czasu - paplała w najlepsze, nakręcona tematem, w którym czuła się pewnie. Zaraz jednak jej uwaga przeskoczyła na inny.
- Bo ich nie ma - potwierdziła, machając wesoło nogami. - Tyle że nie bardzo sobie z nim radzę. To chyba kwestia braku doświadczenia ale zamierzam nadrobić ten brak. Podoba mi się to falowanie po. Co masz w tych butelkach? - Kolejny przeskok i wyraźne zainteresowanie w głosie Vis zdradzało, że nie miałaby nic a nic przeciwko temu by spróbować owego specjału bez względu na to czym był.
-Dzięki za komplement… możesz sobie pomacać mu zadek, kiedy tylko chcesz… zważywszy na to jak ja często sobie na coś takiego pozwalam to.. byłoby to uczciwe.- odparł pół żartem Bulli, a właściwie wypięty w jej kierunku zadek doktora.- Szukam czegoś lżejszego. Lubię mocne trunki, ale chyba miałem tu gdzieś jakieś piwo.
- Chcę spróbować czegoś mocnego - stwierdziła Vis, dla której piwo kojarzyło się głównie z młoteczkiem. No i z psimi szczynami. - Poprzednio coś mocnego mi smakowało więc chyba tym razem nie powinno być źle. Tyle że później było trochę problemów ale i tak… Coś mocnego poproszę - zakończyła swoją tyradę na temat alkoholu. Była pewna, że jej będzie smakowało no i nigdzie w pobliżu nie było ani pani kapitan, ani młoteczka więc raczej jej tyłek był bezpieczny.
-Wiśnióweczka więc.- rzekł Bullit wyczołgując się spod łóżka i rzekł trzymając butelkę niczym hipnotyzer wahadełko.- A więc zasady. Wpierw… robot zostaje tu, tyle że na podłodze nie na łóżku. Ty pewnie też zostajesz tu. Nie mam z tym problemu, ale będę pilnował byś piła, jadła regularnie i spała regularnie też. Choćbym miał cię wiązać. Pracoholizm to też choroba… chyba… jeśli nie, to powinien być chorobą.
- Ale ja jej nie mam - oburzyła się, chociaż niezbyt poważnie bo zbytnio była zajęta próbami schwytania butelki. - Ja po prostu lubię naprawiać. Jak tego bot’a. Jak robota mamuśki i jak Mecha… MECH - Nagle oprzytomniała. Pani kapitan ją zamorduje. Miała przecież naprawić tego Mecha, a nie się obijać.
- Dostanie mi się. Jak nic mi się dostanie - zaczęła marudzić, chociaż tyłka z biurka nie ruszyła, widać jednak było, że ma ochotę zerwać się i pobiec do ładowni. - Może… Spróbujemy tej wiśniówki w ładowni? - zaproponowała, uśmiechając się milutko. Ogon za jej plecami machał dość energicznie, zdradzając że dziewczyna jest zdenerwowana, chociaż jeszcze nie panikuje.
-No to chodźmy tam.- Doc obrócił się do niej plecami.-Wskakuj na plecy.
Vis w odpowiedzi roześmiała się, klasnęła w dłonie, a następnie zeskoczyła z biurka i wskoczyła Doc’owi na plecy. Jej ręce owinęły się wokół jego szyi, a ogon dookoła pasa. Do tego ostatniego zaraz dołączyły nogi, zaś tuż przy uchu rozległ się ponowny wybuch śmiechu dziewczyny, której ta zabawa jak najbardziej pasowała. Nie dało się też nie zauważyć, że miała pewne doświadczenie w utrzymywaniu się w ten sposób nad powierzchnią podłogi.
- Chodźmy - ponagliła go pragnąc w końcu spróbować tej wiśniówki i powrócić do naprawy Mecha. Najlepiej zanim ktokolwiek zauważy że się w ogóle urwała z ładowni.
-Nie odpowiedziałaś na moje warunki.- zamarudził Doc, ale jedną dłonią trzymając Vis za pupę, a drugiej butelce zaczął się przemykać korytarzami statku niczym jakiś złodziej. Ostatnim razem udało mu się na golasa przemycić Vis. Teraz dodatkowo oboje mieli trochę ubrań na sobie i już rozpoznaną przez Bullita trasę.- Na osłodę mógłbym dać fakt iż mogłabyś sypiać ze mną w jednym łóżku, choć zważywszy że mógłbym nie dać ci zasnąć to nie wiem.. czy to jest jakaś osłoda.
- Warunki? - zapytała, zbytnio rozbawiona “jazdą” na swoim nowym wierzchowcu by skupić się na czymś innym. Przebywanie z Doc’iem okazało się być całkiem zabawne i pełne niespodzianek. No i najwyraźniej nie przeszkadzały mu jej dziwactwa. Całkiem jakby był maszyną tylko taką przyjemnie ciepłą.
- Psują mi - oświadczyła, kiwając głową przez co doktorek zaliczył w bark z jej podbródka. - Bliżej do warsztatu i będzie łatwiej znaleźć. Chyba… - Co do tego ostatnie to wcale nie była taka pewna, ale skoro Doc zamierzał jej pilnować to nie powinno być problemu. Tyle że nie wiedziała jeszcze jak on sobie takie pilnowanie wyobrażał. Bo chyba nie będzie jej odciągał od roboty gdy ta będzie w trakcie, prawda?
- Nie potrzebuję dużo snu - zapewniła go z całą pewnością. - No i masz fajne łóżko. Będzie zabawnie - zapewniła pogodnie.
- No zabawnie…- zgodził się z nią Bullit skradając ostrożnie. -Tak czy siak… ja bym nie wynosił robota z mojego pokoju. Trochę głupio mi że w ogóle zostawiłem u siebie. Ale wygrana jest wygraną.
Byli coraz bliżej i w końcu… Doc z Vis dotarli do zamkniętych drzwi za którymi był Mech, ich ubrania i wizja posmakowania wiśnióweczki.
- Dlaczego głupio? - chciała wiedzieć Vis, dla której bot był po prostu bot’em. Zepsutym bot’em.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline