Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2017, 19:50   #123
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Gdy dotarli do ładowni, zeskoczyła z pleców Doc’a i gdy tylko drzwi stanęły otworem, ruszyła przodem. Musiała koniecznie sprawdzić czy wszystkie jej narzędzia są tam gdzie je zostawiła i czy nikt niczego nie ruszał. W końcu miała wszystko poukładane tak, żeby jej ułatwiało pracę. Jakoś się jej nie uśmiechało rozkładać ich od nowa, nie mówiąc już o tym, że nie lubiła gdy ktoś bawił się jej zabawkami.
Na szczęście wszystko było tam gdzie powinno więc mogła odetchnąć z ulgą. Odnalazła klucz, który jej wcześniej upadł i odłożyła go na skrzynię, z uczuciem sunąc po jego powierzchni palcem. Buillt jakoś zniknął z jej myśli, zastąpiony Mecham, na którego przeniosła spojrzenie. Zostało jej jeszcze piekielnie dużo roboty przy nim. Nim i Arhonie no i teraz jeszcze bot. Była jednak szczęśliwa. Zawsze była, gdy miała pełne ręce roboty. Co zaś roboty się tyczyło… Trzeba było się do niej nieco inaczej ubrać bo jakoś wątpiła by Doc był zachwycony gdyby mu zniszczyła koszulę. Z tego też powodu chwyciła za jej spód i zgrabnie się z niej wydostała. Odwracając się obdarzyła doktorka wesołym uśmiechem, dając znać że wcale o nim nie zapomniała. No, może na chwilę…
- Dlaczego chciałeś wygrać sexbot’a? - rzuciła pierwsze pytanie, z listy tych, które jej się tłukły po głowie.
-Eeee…- wędrujące spojrzenie Bullita po piersiach Vis, a potem schodzące niżej świadczyło o tym, że Docowi też zdarzało się zapomnieć o całej rzeczywistości.- Bo… ee… gdy komuś kończy się gotówka, to gra na fanty. A ja miałem dobrą passę, więc frajer postawił sprawnego robota, swoją ekskluzywną kochankę na szali… myślał że wygra. A wygrałem… ja…- Dave już zapomniał jakie skarby kryły się pod ową koszulą. Ale najwyraźniej Darakanka miała talent do przypominania mu tego, nawet jeśli nieświadomy. Dobrze że zabrał ze sobą wiśniówkę. O czym przypomniał sobie biorąc sporego łyka.-Leena naciskała cię na szybką reperację mecha? A mamy w ogóle części do niego?
- Kazała się nim zająć - potwierdziła, chociaż nie pamiętała już czy miało to być szybko czy wedle woli. Co zresztą i tak nie robiło różnicy, bo Vis nie lubiła gdy coś, co oddano pod jej opiekę, leżało zbyt długo w formie niesprawnej.
- Części są - zapewniła, kiwając przy tym głową i odkładając koszulę na jedną ze skrzyń. - Trzeba tylko nad nim popracować - to, że niektóre części trzeba było dopiero przekonać by pasowały jakoś nie wydało się jej istotne w tej chwili. Grunt że Mecha dało się naprawić. Jak? To już była nieistotna kwestia.
- Skoro działał wtedy to… Co się z nim stało że nie działa teraz? - chciała wiedzieć, sięgając przy tym po rozwalone na podłodze ubranie.
- Ty też masz ładną pupę.- wypalił ni z tego ni z owego Bullit i wzruszając ramionami.-A robot… nie działał od początku. Czasem hazardziści kłamią… w zasadzie to zawsze. Poker to gra oparta na sztuce kłamstwa.
- Tak słyszałam - potwierdziła jego opinię odnośnie swojego tyłka, z którą to paru już się zgodziło chociaż ona sama jakoś specjalnie tą kwestią sobie głowy nie zawracała. - W takim razie lepiej żebym go nie próbowała. Beznadziejny ze mnie kłamca - stwierdziła wzruszając ramionami. - Czy jednak w takim razie nie powinieneś się domagać rekompensaty? - Zapytała, wyciągając wolną dłoń w stronę Doc’a, wyraźnie tym gestem dopominając się obiecanego picia.
- Niby tak… ale cóż. Nie kupiłem go a wygrałem.- zaśmiał Bullit podchodząc i bezczelnie przesuwając jedną dłonią po krągłej pupie Vis, aż do podstawy ogona, którą pomasował. A drugą podając jej trunek.-Moja wina, żem nie sprawdził czy działa. I czy jest w całości. Sam się zgodziłem na zastaw… po pijaku niestety.
- Rozpraszasz - poskarżyła się biorąc butelkę, chociaż owej skardze zaraz zaprzeczyła oplatając rękę Doc’a ogonem. - Czyli nie należy grać po pijaku - podsumowała, pociągając solidny łyk. Smak się jej spodobał, podobnie jak palenie w gardle. Przypominało trochę to, które poczuła po napoju, jaki zaserwowała mamuśka przy podpisywaniu kontraktu, tylko było jakby łagodniejsze. No i, nie dało się ukryć, Vis lubiła słodkie napoje. Z tego też powodu stwierdziła że nie zaszkodzi upić jeszcze trochę.
Palce Doc’a kontynuowały rozpraszanie wodząc to po pośladkach, to po podstawie ogona dziewczyny.
-A ty pijesz za łapczywie. To dość mocny trunek.- przypomniał Bullit i wzruszył ramionami.-To zależy… czy chcesz wygrać czy bawić się podczas gry. W tym drugim przypadku, można i po pijaku grać.
- Lubię mocne - stwierdziła, mając wrażenie, że już to mówiła, ale pewna nie była. Trochę ciężko było się jej skupić. - Lepiej się jednak wychodzi na trzeźwo - stwierdziła z miną znawcy, która jednak szybko znikła, zastąpiona szeroki uśmiechem. - Chociaż w sumie to nie mam pojęcia. Gry jakoś nigdy mnie nie interesowały, wolę maszyny i zabawę w ich naprawianie. Chociaż niedawno udało mi się wygrać z Arhonem, chociaż ledwo ledwo. A może to on wygrał… Nie, jestem pewna, że chociaż raz to ja byłam górą - roześmiała się, rozbawiona własnymi słowami.
-Gry hazardowe są jak programy z ciągłymi zmiennymi. Ciągle trzeba dostosowywać swoją.. swój program w dłoni do sytuacji w jakiej się znajdujesz.- wyjaśnił Bullit nadal leniwie pieszcząc obszary pośladków i ogona Vis, który co prawda mechanikiem nie był. Ale akurat na programowaniu odrobinę się znał.
- Jak szachy? - wymieniła jedyną grę w jaką grała, a która po paru razach faktycznie zaczęła się jej podobać i nawet okazała się nad wyraz łatwą. - I nadal rozpraszasz - przypomniała mu, zerkając na jego dłoń. - Może powinnam się ubrać… - zaczęła myśleć na głos, pociągając automatem kolejny łyk z butelki.
-Taaak… zdecydowanie powinnaś… co mówię z dużym żalem… wierz mi.- odparł Doc wymownie zerkając na kształtny biust Vis. Nie zaprzestał leniwych harców dłoni na ciele dziewczyny. Bo i czemuż by miał? Mimo protestów Darakanka nadal więziła ogonkiem jego prawicę w taki sposób, by nie przerywał pieszczot.
- Tylko wcale nie mam ochoty - kontynuowała, jakby wcale nie usłyszała co doktorek powiedział. - Tak jest zdecydowanie wygodniej, chociaż nie ma gdzie wsadzić narzędzi to jednak… - Przeciągnęła się, o mały włos nie wylewając na głowę zawartości butelki, o której na chwilę zapomniała. - Ups… - wyszczerzyła się, wyciągając ją w stronę Doc’a. - Przyjemnie - stwierdziła z błogim uśmiechem.
-Bierz jednak pod uwagę, że twoja golizna… wpływa na widzów jej.- rzekł szczerze Bullit rozkoszując się widokami i miękkością jej pupy pod palcami dłoni. Nawet jej ogon stawał się podniecającym doznaniem pod dłonią.. gdy się do niego przywykło.-Co ci zostało w mechu do naprawienia?
- Wiem - zdradziła, korzystając z okazji i zarzucając doktorkowi ręce na szyję. Co prawda by tego dokonać musiała stanąć na palcach to jednak wcale jej nie zraziło. - Dziewczyny zawsze zazdrościły mi napiwków. Nic dziwnego, że nie zabawiłam tam dłużej - poskarżyła się, chociaż bez specjalnego żalu. - Dużo… Bardzo dużo - tym razem w skardze także nie było żalu, za to była wyraźna radość. - Dopiero z nim zaczęłam.
A Doc… nie był z kamienia. Pochwycił obiema dłońmi pośladki Darakanki i uniósł ją w górę przyciskając do siebie i sprawiając, że podbrzusze dziewczyny zaczęło się wyraźnie ocierać znajome wybrzuszenie w jego spodniach. Usta Bullita pieściły jej szyję drapieżnymi pocałunkami. No bo ile kuszenia, nawet nieświadomego, może wytrzymać jeden mężczyzna?
Vis w odpowiedzi zachichotała. Mówiła prawdę, było jej dobrze. W głowie lekko się kręciło i czuła się tak przyjemnie lekka. Do tego pocałunki Doc’a pobudzały krew do szybszego krążenia. Nie myśląc wiele odpowiedziała na jego działania, w dość sugestywny sposób oplatając go nogami i pocierając ciałem o owe wybrzuszenie. Butelka, której od niej nie odebrał, znowu znalazła drogę do jej ust i kolejna porcja wiśniówki spłynęła jej do gardła.
- Nosisz za dużo ubrań - stwierdziła, informację ta przekazując wprost do ucha doktorka, które to zaraz zostało zaatakowane przez jej język.
-Nooo.. teraz tak… - wymruczał coraz bardziej rozochocony Bullit i zerknął na mecha.-Myślisz, że jego siedzisko… wygodne?
Chwilę zajęło jej zrozumienie o co doktorek pytał.
- Całkiem wygodne - potwierdziła, odchylając głowę by zmierzyć go psotnym spojrzeniem w kolorze szkarłatu. - Chcesz wypróbować?
- Hmmm..chcę… no i rozbiorę… się…- zasugerował wesołym tonem Bullit.-Chcesz mnie zobaczyć gołego?
- Chcę - potwierdziła, o mały włos nie nadziewając przy tym Doc’a na rogi bowiem za potwierdzeniem poszło też skinięcie głową. Pomimo jej słów nie wydawało się jednak, by miała ochotę wycofać się z obecnej pozycji. Wręcz przeciwnie, jej ruchy jakby nawet przybrały nieco na sile, co raczej nie było pomocne przy próbach pozbawiania doktorka odzieży.
-Nie rozbiorę… się kiedy tak mnie obłapiasz.- przypomniał ze śmiechem Doc, po czym pocałował usta Darakanki.-I nie widzę jakiegoś… kłopotu, z tym że napiłaś się alkoholu.
- Ja też nie - wyznała i z ociąganiem rozplotła nogi, stając nieco niepewnie z powrotem na podłodze ładowni. Zamiast jednak cofnąć się i pozwolić doktorkowi na zdjęcie ubrania, zabrała się za tą czynność sama. Co prawda radzenie sobie jedną ręką nie było szczególnie dobrym pomysłem, a już na pewno nie wróżyło szybkiego wydostania Doc’a z ubrań, to jednak nic nie wskazywało na to by Vis chciała się rozstać z butelką.
Na szczęście Bullit miał obie ręce wolne i ochotę na odrobinę ekshibicjonizmu. Dlatego energicznie zabrał się za uwolnianie ciała od krępujących go tkanin.
Z czego Vis ochoczo skorzystała, dobierając się do tych fragmentów, które zaczęły się wyłaniać. Butelka powędrowała w opiekuńcze objęcia ogona, zaś mając obie łapki wolne, dziewczyna wspomogła doktorka w jego działaniach, dodając do tego także usta, które sunąć zaczęły po torsie, kierując się w dół. Jeżeli wcześniej Vis się jeszcze jakoś kontrolowała, to właśnie tą kontrolę całkiem utraciła, upojona alkoholem i rozgrzana dotykiem oraz pocałunkami Buillta.
Gdy opadły spodnie i bielizna… usta Darakanki mogły zbadać każdy fragment ciała mężczyzny, który wzbudzał jej zainteresowanie. Łącznie z podręczną dźwignią jego pobudzenia w stanie pełnej używalności. Dyszenie rozpalonego pieszczotami mężczyzny świadczyło o tym, że i on tracił nad sobą kontrolę, wplatając palce w pukle jej włosów i masując podstawy jej rogów kciukami.
Dziewczyny nie trzeba było do owych badań namawiać i to w żaden sposób. Butelka została odstawiona gdzieś na bok, a ogon dołączył do rąk, wraz z nimi badając każdy fragment męskiego torsu. Vis tym razem nie oszczędzała doktorka, do pieszczot dołączając także pociągnięcia pazurkami. W międzyczasie jej usta po raz kolejny zajęły się dolnymi partiami, pracując sprawnie wraz z językiem, który z uwagą i wprawą badał obiekt jej zainteresowania.


Gdzieś tam u góry słyszała pomruki, ni to ludzkie ni to zwierzęce. Dowód na to jak bardzo rozpalała pieszczotami kochanka. Zresztą kolejny dowód prężył się przed jej oczami, no i… smakowała pragnienie Bullita. Czuła pod muśnięciami języczka, jak bardzo drżał. Jakby był zwierzęciem spętanym łańcuchami powstrzymującymi go przed… no właśnie, tego jeszcze nie wiedziała.
Ale najwyraźniej zamierzała się dowiedzieć. Jej ruszy przyspieszyły nieco, rozpalana zarówno smakiem w ustach jak i odgłosami, które doktorek z siebie wydawał. Ogonek zsunął się w dół i odnalazł jej własne, pobudzone wnętrze. Wargi Vis zacisnęły się nieco mocniej gdy poczuła jego dotyk. Język skupił się na samym czubku badanej przez nią dźwigni, drażniąc i smakując. Dłonie zaś zsunęły się na pośladki Buillta, zostawiając na nich komplet zadrapań, efekt działania jej ostrych pazurków.
Czuła niewątpliwie wzbierający w nim żar, znajomy efekt jej działań… coraz gwałtowniejsze oddechy, zaciskające się na jej głowie palce… Instynktownie wiedziała co nastąpi dalej. Eksplozja rozkoszy rozładowana wystrzałem z lekarskiej armatki. Było blisko, coraz bliżej... BUM.
Przyjęła na siebie ów wybuch, chociaż trafniejszym byłoby powiedzenie, iż przyjęła go w siebie. Mrucząc zlizała resztki, a następnie uniosła twarz by spojrzeć na doktorka, oblizując przy tym także wagi. Jej oczy lśniły zarówno od wypitego alkoholu jak i pożądania. Nie brakowało przy tym także radości, której dziewczyna nie starała się kryć. Tkwiła jednak nadal w tej samej pozycji.
- Mam problem ze wstaniem - wyznała, chichocząc. I fakt faktem, jej dłonie stale tkwiły na pośladkach doktorka, jakby je tam przyklejono.
- To się połóż…- w czym Doc jej pomógł odrywając dłonie od swych pośladków. Po czym popchnął ją na plecy… z ciekawością przyglądając się jej ogonkowi. I co wyczyniał w jej gniazdku rozkoszy.
Bullit kucnął uśmiechając się łobuzersko i mruknął.-Moja kolej.
Po czym chwycił za jej ogon… blisko czubka i sam spróbował poruszać nim w ciele Vis, ciekaw jej reakcji na swe działania. Drugą dłonią sięgnął ku jej krągłym piersiom masując je co by dziewczyna nie uznała, że ją zaniedbuje.
Ogonek, który wcześniej ledwie muskał owe wnętrze, poddał się woli Buillta ku wyraźnej przyjemności swej właścicielki. Vis ułożyła się wygodniej, podkulając nogi. Jej dłonie także zajęły się pieszczotami, skupiając na brzuchu i żebrach, po których sunęła lekko pazurkami, zostawiając na jasnej skórze wyraźne po nich ślady. Oddech miała przyspieszony, a usta na wpół otwarte. Oczy zaś przymknęła w pełni poddając się doznaniom.
Bullit nieco ułatwił jej sprawę nachylając się bardziej i po prostu ustami wielbiąc jej kragłości biustu i to bynajmniej nie delikatnie. Poza pocałunkami i muśnięciami języka dziewczyna czuła kąsanie jego drobnych, bo ludzkich, zębów na swej skórze.
Także i dłoń która trzymała ogonek Vis przywyknąwszy do sytuacji śmielej i głębiej sięgała owym ogonem w ciepłe i spragnione pieszczot wnętrze ciała Darakanki.
Które to wychodziło naprzeciw owym pieszczotom. Biodra dziewczyny wręcz domagały się by sięgał głębiej i dawał jej więcej. Z ust prócz oddechu wydobywały się także potwierdzające jej przyjemność pojękiwania. Prawa dłoń odnalazła drogę do głowy doktorka i wplotła w jego włosy palce. Nacisk sugerował to samo co dolna część jej ciała. I najwyraźniej nie miało dla niej znaczenia czy pieszczoty przychodzą w delikatnej, czy też mniej delikatnej wersji, byle napływały.
Bullit rozkoszował się sytuacją wielbiąc jej ciało pocałunkami i szybszymi ruchami ogona między jej udami doprowadzając kolejne fale przyjemnych doznań do jej mózgu. Jego usta i język wyznaczały własne szlaki na falujących pod oddechem piersiach, chyba że akurat przywarły do ich twardych szczytów w namiętnym pocałunku. Wijąca się pod nim Darakanka mogła przy okazji zorientować się, że apetyt Dave na jej ciało już wzbierał, bo czasami zdarzało się ocierać biodrem o tego rosnący dowód.
Nawet jeżeli się zorientowała, to nie zwróciła na to należnej uwagi całkiem pochłonięta przez inne bodźce, których nie brakowało. Sądząc po jej coraz szybszym oddechu i coraz głośniejszych odgłosach, które opuszczały jej usta, zbliżała się do szczytu. Jej palce coraz mocniej ściskały włosy Buillta i jak nic, doktorek pozbył się paru przy tejże okazji.
W końcu też wszystkie te pieszczoty, którymi obdarowywane było jej ciało, doprowadziły do kulminacji którą ogłosił nader głośny, choć słyszany tylko przez zainteresowaną parę, okrzyk. Vis znieruchomiała na dobrą chwilę, łapiąc oddech, a przynajmniej starając się go odzyskać. Nie miała ochoty się ruszać, upojona w dwojaki sposób. Było jej dobrze, o czym świadczyły uśmiech i błogi wyraz twarzy.
-Obawiam się… że ja jestem jeszcze.. głodny…- rzekł złowieszczo Bullit choć z łobuzerskim uśmiechem. Usunął ogon z miejsca które dotąd go gościło i musnął je językiem. Smak najwyraźniej mu się spodobał, bowiem klęcząc usadowił się między udami Darakanki i korzystając z jej rozleniwienia zarzucił jej uda na swe barki i… tu się zawahał. Choć ocierał się swą dumą o bramę rozkoszy Vis… nie zamierzał jej przekroczyć wbrew woli. Kusił więc ją dając przy tym ostatnią szansę na przerwanie zabawy.
- Głodny? - zapytała niezbyt przytomnie, uchylając lekko powiekę prawego oka. Zrozumienie przychodziło powoli, przedzierając się przez watę, którą chwilowo wypełniony był jej umysł.
- Dziwny jesteś - mruknęła w końcu, kręcąc głową i śmiejąc się cicho pod nosem. Bioder jednak nie wycofała, ani nawet nie starała się tego zrobić. Tym zaś co zrobiła, było lekkie acz wyczuwalne smagnięcie ogonem przez pośladki doktorka. Najwyraźniej miało ono zachęcić go do dalszego działania, podczas gdy głowa dziewczyny opadła z powrotem na podłogę, podobnie jak i powieka, która ponownie skryła jej oko.
- To chyba.. dobrze… ? --ostatnie słowo stało się jękiem Dave, który mocno trzymając oparte o niego nogi dziewczyny przystąpił do szturmu zdobywając jej kwiecie kobiecości, dość mocnym i stanowczym użądleniem, wywołującym falowanie piersi gwałtowne doznania. Kolejne ruchy bioder Bullita też nie należały do delikatnych wywołując silne odczucia, przy których ciężko było się rozleniwić.
- Do… brze - potwierdziła, choć nie udało się jej tego potwierdzenia wyrazić bez konieczności zrobienia krótkiej przerwy. Rozleniwienie znikało, chociaż znikało powoli. Wiśniówka w końcu także miała tu coś do powiedzenia, a Vis najwidoczniej należała do typu który po wypiciu zbyt dużej ilości odpływa w błogi sen. Tyle, że ciężko było spać będąc raz po raz atakowaną. Dopiero co odzyskany oddech ponownie zaczął się rwać, co nie przeszkadzało ogonowi, który zaniechał dalszego męczenia pośladków doktorka i zamiast tego owinął się mu w pasie i zaczął z nim współpracować przyciągając mocno do ciała dziewczyny.
Ciężar doktorka sprawił, że Vis była nim przyciśnięta do ziemi. Co jednak nie miało znaczenia, gdy czuła jego nieustępliwe pchnięcia w sobie… tak głęboko. Bullit raz po raz napierał na drobne ciało Darakanki, która mimo tej niewygodnej pozycji nie narzekała na nadmiar wrażeń, czując że wkrótce Dave odda wystrzał na cześć jej urody. Niemal wyczuwała owo pulsujące w nim pożądanie.
Które pobudzało jej własne, łagodniejsze co prawda, jednak niosące ze sobą całkiem pokaźną dozę przyjemności. W miarę trwania tego ataku coraz żywiej odpowiadała na jego ruchy, w miarę możliwości dostosowując rytm do jego co tylko pogłębiało ich zespolenie. Wyciągnęła też ręce by chwycić dłońmi głowę kochanka i przyciągnąć do swych piersi. Najwyraźniej spodobało się jej to co doktorek z nimi wyprawiał i chciała więcej.
Ściśnięta z Davem, czując jego usta całujące jej skórę i jego oddech ogrzewający jej ciało. Czując jak intensywnie i głęboko przeszywa ją jego włócznia Vis niewątpliwie otrzymywała to co pragnęła. Bullit nie zaprzestał silnych ruchów bioder przyszpilających dziewczynę do podłogi, tym mocniejszych że zbliżająca się chwila uniesienia nadawała im nerwowy rytm. W końcu mimo usilnych prób Dave’a ciało Doca się poddało dozaniom i Darakanka poczuła ów wiwat z armatki w sobie.
Jej biodra poruszyły się jeszcze raz i drugi nim opadły nieruchomo i przylgnęły do podłogi. Także ogon zsunął się z pasa dotorka, chociaz nie opuścił całkiem jego ciała, przenosząc się tylko w niższe rejony obejmujące pośladki i uda. Spojrzenie Vis wodziło po twarzy Buillta z wyraźną fascynacją która lśniła w szkarłacie jej oczu. Uśmiechała się też, leniwie i podobnie leniwie przeciągnęła, wyginając leżące pod nim ciało.
- Bardzo dobrze - nawiązała do wcześniejszej wymiany słów.
-Nadal przeszkadzam?- zapytał żartobliwie Doc, próbując się jednak uwolnić z oków Vis… wszak musiało być jej niewygodnie.
Poświęciła chwilę na zastanowienie się nad odpowiedzią, pozwalając Builltowi wydostać się z objęć ogona. Na dobrą sprawę doktorek przeszkadzał i to bardzo, co widać było po postępie prac nad Mechem, które od paru godzin stały w miejscu. Z drugiej strony takie przeszkadzanie nawet jej pasowało i nie bardzo miała na co narzekać w tej kwestii.
- I tak i nie - odpowiedziała w końcu zgodnie z prawda, unosząc się do pozycji siedzącej i na wszelki wypadek podpierając rękami. Kręciło się jej w głowie i tylko w niewielkim stopniu była to obecnie wina alkoholu. No, może w ciut więcej niż niewielkim ale kto by się tam w takie szczegóły wdawał.
- I tak… nie zamierzam się wynosić z pomieszczenia. Więc przywyknij.- zaśmiał się Doc bacznie przyglądając się siedzącej dziewczynie.-Co teraz? Jak się czujesz?
- Teraz pora zabrać się za robotę - oświadczyła pogodnie, próbując wstać co jednak zakończyło się ponownym pacnięciem na podłogę. - Za chwilę może - zdecydowała pocierając pośladek. - W głowie mi się kręci - zdradziła, niezbyt przejęta tym stanem rzeczy.
-To przejdzie…- Doc czule poczochrał włosy Vis i zastanowił się.-Jak naprawisz sexbota to… jaki jej program przetestujesz ?
Musiał chwilę poczekać na odpowiedź. Do tej pory Vis skupiała się głównie na problemie naprawy bot’a a nie na sposobach w jaki przetestuje jego działanie więc musiała pomyśleć, co zajęło chwilę czy dwie.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała w końcu, wzruszając ramionami. - Muszę jeszcze sprawdzić jakie ma dostępne bez wersji delux. Z tego typu bot’ami miałam do czynienia tylko raz, a i wtedy wykonywały one tylko podstawowe czynności, za które klient płacił najniższą stawkę - zdradziła, wracając wspomnieniami do klubu, w którym przyszło jej kiedyś pracować. - Masz jakiś pomysł? - W końcu bot należał do doktorka więc powinien mieć coś do powiedzenia w tej sprawie.
- Wiesz…- w oczach doktorka pojawiły się łobuzerskie błyski, a na jego twarzy diabelski uśmieszek.-Uważam że… najlepsza jest metoda porównawcza, czyli… byś mogła się przekonać jak robot sobie radzi to powinnaś mieć jednocześnie porównanie z żywym partnerem. Czyli ty, robot i ja? Sprawdzimy który się lepiej sprawi w zaspokajaniu twoich kaprysów.
Po tych słowach wybuchł śmiechem.-Też mi się wymarzyło.
Vis zaś rozważyła jego słowa całkiem poważnie, sądząc po minie.
- Nie widzę lepszego sposobu - stwierdziła z całą powagą. - Co prawda mogłabym przetestować go sama, ale to w końcu twój bot, który powinien odpowiadać na twoje potrzeby więc… Może na odwrót? Zobaczymy która lepiej sobie poradzi w zaspokajaniu twoich?
-No dobra… a jakie ty chcesz wynagrodzenie zaaa… pomoc i naprawę?- stwierdził Bullit przysuwając się do dziewczyny i tuląc ją ramieniem do siebie.-Tylko mi nie wyskakuj z…”Sama naprawa jest nagrodą.” I podobnymi bzdurkami.
Biorąc pod uwagę ciszę, która zapadła, Vis miała zamiar dokładnie to powiedzieć.
- Ale tak jest - mruknęła pod nosem. - Skoro jest zepsute to trzeba naprawić. A skoro jest zepsute i na statku to… Nie widzę powodu żeby żądać dodatkowej opłaty - stwierdziła zadowolona z siebie. Argument, przynajmniej w jej uszach, brzmiał całkiem rozsądnie i nie widziała gdzie by się do niego można przyczepić.
-Ale mój robot nie jest częścią wyposażenia statku…- mruknął Doc nachylając się i muskając ustami ucho dziewczyny.-Dobra… sam coś wymyślę w ramach podziękowań, ale mam wrażenie że ten pomysł też będzie dotyczył ściągnięcia z ciebie ubrania.
- Chyba lubisz zdejmować ubrania - stwierdziła ze śmiechem. - Pasuje o ile później zadbasz o to żebym ich nie zapomniała z powrotem włożyć. Czasem mi się zdarza - wyznała. - Nie sądzę żeby pani kapitan była szczęśliwa gdybym zaczęła chodzić po pokładzie niekompletnie ubrana. Chociaż może by jej nie przeszkadzało? Ale znowu ci nowi na statku… Nie lubię takich tłumów… - rozgadała się znowu, kończąc wyraźnie niezadowolonym tonem.
- Dopilnuję… nie martw się.- mruknął Bullit i zerknął na mecha.- A co do robota to...hmmm… nie jestem mechanikiem, ani programistą, ale trochę się włamywałem tu i
tam, więc akurat w kwestii programów mogę być pomocny… wtedy kiedy najdzie mnie ochota na przeszkadzanie tobie.

Skinęła głową.
- Raczej spędzę tu trochę czasu więc czuj się zaproszony do przeszkadzania - rzuciła wesoło. - Tylko wiesz… - Zerknęła na niego. - Ja naprawdę muszę się nim w końcu zająć - wyznała, szczerząc ząbki do Doc’a bo właśnie do jej zajętego myślami o czekającej pracy umysłu wkradła się jedna, sugerująca że Doc’owe przeszkadzanie może poważnie wpłynąć na termin zakończenia naprawy Mecha. Niekorzystnie wpłynąć.
-To cię nie zatrzymuję.- Doc cmoknął ją delikatnie w ucho. Miał zresztą swoje plany które obejmowały burczenie w jego brzuchu.

Po wyjściu Doc’a Vis jeszcze przez chwilę marudziła. Najpierw wcisnęła na siebie, tym razem swoje, ciuszki. Później sprawdziła jeszcze raz gdzie co leży, czy narzędzia są odpowiednio rozłożone, czy diagnostyka Mecha przerzucona do osobnego pliku… Słowem - sprawdziła wszystko to co mogła i co wiedziała, że znajduje się w należnym porządku. Zrobiła to mimo wszystko bowiem pozwalało jej skupić myśli na czymś innym, niż igraszki z doktorkiem. Teraz, przebywając samotnie w ładowni, miała szansę przemyśleć wszystko ciut dokładniej. Nie, żeby miała jakieś żale czy tego typu niepotrzebne myśli. Wręcz przeciwnie, nuciła sobie pod nosem jakąś wesołą melodyjkę, którą kiedyś usłyszała i która przetrwała w jej pamięci. Jednak to wszystko co się wydarzyło było dziwne. Vis jakoś nigdy nie nawiązywała tego typu relacji z innymi. No ale też nigdy nie pracowała w jednym miejscu dłużej niż parę dni. I nigdy też nie pracowała na statku, który był jednak dość zamkniętą, ograniczoną przestrzenią. Jej życie zmieniło się nagle w bardzo chaotyczną podróż, nawet bardziej niż było zanim poznała załogę Fenixa. Zwykle ciężko jej było nawiązać jakieś bliższe stosunki z innym człowiekiem, czy w ogóle nie mechaniczną jednostką. Takie relacje zawsze ją trochę przerażały bo wiązały się z koniecznością kontrolowania tego co mówiła, robiła, z przymusem tkwienia w świecie, który stale oceniał, stale chciał ją zmienić w coś, czym zwyczajnie nie była. Czym nie umiała być.
Musnęła dłonią ogon, tuż przy nasadzie. Wspomnienia spowodowały, że przeszył ją bardzo przyjemny dreszcz. Jak jednak powinna teraz traktować doktorka? Czy tak jak wcześniej, tak jak jeszcze parę chwil temu, czy jeszcze inaczej? No i jak miała się zachowywać gdy będa z pozostąłymi? Czy zdoła się kontrolować?
Względną ciszę ładowni przeszył odgłos uderzenia. Rogi Vis zderzyły się bowiem z pancerzem Mecha, gdy nieco niekontrolowanie oparła o niego głowę.
- Aua… - mruknęła nieco posępnym głosem. Rzadko popadała w przygnębienie więc doszła do wniosku, że musi tu chodzić o coś, co wiązało się z wiśniówką. Parę razy miała już okazję widzieć dorosłych mężczyzn wybuchających rzewnymi łzami po wypiciu kilku kieliszków więcej niż powinni. Tyle, że taki stan nie bardzo jej pasował. Podniosła głowę i spojrzała na kupę żelastwa, która czekała na to by ją naprawić. Maszyny zdecydowanie były prostsze w obsłudze niż ludzie. W tej chwili do tego ludzkiego grona dodawała też siebie.

Paskudny humorek zwiał też w parę chwil później, a na jego miejsce powróciło nucenie. Vis, jak zwykle zresztą, doszła do wniosku że kłopotami zajmie się gdy się pojawią. Martwienie się na zapas nie należało do jej mocnych stron. Wręcz przeciwnie, brak takowego martwienia się, w jej przypadku, można było nawet potraktować jako wadę. Czy, oczywiście, także się nie przejmowała. Miała robotę do wykonania, która ani myślała zrobić się sama w związku z czym jej problemy związane z brakiem doświadczenia w relacjach związkowych zostały grzecznie odprawione. No i, przynajmniej tak się jej zdawało, o związku to chyba nie miała co mówić. Było jej dobrze z doktorkiem i najwyraźniej jemu było dobrze, na co miała całkiem porządne dowody. Po co więc tą relację gmatwać? Nie widziała ku temu powodu więc wzruszyła tylko ramionami i zaczęła wspinać się na fotel, który to wciąż czekał na przetestowanie jego zdatności do celów niekoniecznie z walką związanych. Przyszłość malowała się jej znowu w wesołych barwach, co potwierdzało radosne machanie ogonem.

W jakiś czas później, chociaż nie była pewna w jaki, jej radosne grzebanie w silniku prawego ramienia Mecha, zostało zakłócone.
Otwarły się bowiem drzwi i Doc wkroczył z zapasami żywności. Niczym ekstrawaganckim, zwykłe racje żywnościowe, które na Feniksie były chlebem powszednim. Spojrzał na majstrującą przy maszynie Vis i krzyknął.- Heeej!Przerwa!
- Dopiero zaczęłam - odkrzyknęła, wcale nie sprawiając wrażenia chętnej do postawienia swych stópek na podłodze, nawet za cenę posiłku.
- Bo ściągnę w dół, przełożę przez kolano i dam klapsa jak tatko uczyli. W końcu…- problem z Vis polegał na tym, że jej wypięty tyłeczek zachęcał Bulita niekonicznie do dawania klapsów.-Zaczęłaś jak wyszedłem. Zjesz i wrócisz do pracy przy Mechu. On się nigdzie nie wybiera.
- To miała być groźba czy obietnica? - zapytała ze śmiechem, odkładając jednak robotę i wycierając dłonie w uda. - Bo jak to pierwsze to nie do końca ci się udała - Poinformowała doktorka, zastanawiając się nawet chwilę czy się z nim nie podrażnić ale przerwał jej odgłos nader znajomy, który jednak do tej pory jakby nie docierał do Vis. Burczenie w brzuchu…
- I nie wybierze dopóki go nie naprawię, co wcale nie jest takie dobre - oświadczyła złażąc zwinnie z kupy złomu, którym był oddany w jej łapki Mech. Przynajmniej chwilowo był, bo gdy go już naprawi… Zawahała się jakby jednak chciała wrócić na swoje poprzednie stanowisko.
Ale Doc chwycił już za jej ogon, delikatnie i ostrożnie. Nie pociągnął zań, tylko wodził pieszczotliwie po nim. -Bardziej wymówka by obmacać ci tyłeczek przy okazji klapsów. No chodź.. zjesz i powiesz jak daleko zaszłaś w naprawie.
Jako że jej uwaga została skutecznie odwrócona przez to całe głaskanie, posłusznie pokonała resztę drogi jaka dzieliła ją od podłogi.
- W naprawie tego silnika nawet bardzo daleko - poinformowała, uśmiechając się do doktorka i wyciągając łapki po obiecane jedzenie. Co też Bullit uczynił podając jej liofilizowane żarcie z zapalnikiem termicznym. Oderwanie wieczka zmieniało proszek w kubku w jadalną potrawę.-Ale da się naprawić z tymi częściami co mamy?
Vis pokiwała głową jednocześnie odrywając wieczko.
- Jak już mówiłam, będzie sprawny za… Za ciut więcej niż dwa dni - poprawiła wcześniejsze rokowania bo jakby nie spojrzeć straciła już całkiem sporo czasu, a przecież planowała nad Mechem siedzieć non stop, co obecnie chyba nie wchodziło w grę. - Jak się postaram to nawet mniej - dodała, wymownie spoglądając na doktorka, który był owego opóźnienia, tak już istniejącego jak i ewentualnie przyszłego, powodem.
-Hmmm… nie obiecuję niczego. Przy tobie ciężko udawać ascetycznego mnicha.- odparł Dave żartobliwie wystawiając język. I zaczął jeść swoją porcję.- A Leenę biorę na siebie, jakby robiła ci kłopoty.
- Na siebie? - padło natychmiastowe pytanie, które bynajmniej nie było pozbawione sugestii. Tyle tylko że bardziej niż drażnieniem się z doktorkiem, Vis była w tej chwili zainteresowana napełnieniem żołądka. Za czynność tą zabrała się całkiem jakby nie jadła od kilku dni… Lub miesięcy.
-Będę musiał przypilnować cię z posiłkami.- zamyślił się Doc patrząc jak pałaszuje.-Bo chyba jednak jedzenia potrzebujesz tyle samo co człowiek. Jeśli nie więcej.
- Przecież jem - mruknęła z pełnymi ustami, które zaraz zamknęła, a następnie posłała porcję która w nich miała w dalszą drogę do jej żołądka. To, że jadła tylko dlatego że widok jedzenia jej o tym przypomniał nie wydawało się jakoś szczególnie istotne w tej chwili. - Poza tym nie mam przecież czasu. Robota - wzruszyła ramionami uśmiechając się radośnie, czując jak w brzuchu robi się jej przyjemnie cieplutko. Ciężko było się w takim stanie czymkolwiek przejmować.
-Robota robotą, a czas na sen i przyjemność i jedzenie znaleźć się musi.- pogroził jej żartobliwie palcem Doc.
- Jakoś nikt wcześniej nie narzekał na moje zwyczaje - poinformowała go, bynajmniej groźbą nie zrażona. - Robota wykonana i wszyscy zadowoleni. Czego można chcieć więcej? - Zapytała zabierając się za czyszczenie naczynia palcem, który zaraz też wylądował w jej ustach. Z chęcią by zjadła więcej, najlepiej czegoś słodkiego ale i tak było jej dobrze to i marudzić nie miała ochoty. Może przy następnym postoju zaopatrzy się w jakieś słodycze… Plan wydawał się całkiem dobry i wywołał uśmiech na twarzy dziewczyny.
- Miałbym… co wymieniać.-jakoś Doc zagapił się na ten palec w ustach Vis. Ale po chwili otrząsnął się z marzeń. No… prawie otrząsnął. Odetchnął głęboko i rzekł.-No cóż.. jako twój pomocnik i uczeń przy naprawach, trochę o ciebie zadbam, skoro ty zapominasz.
- Wcale nie… - Ale urwała bo po prawdzie to chyba nawet często zapominała. No ale miała przecież ważniejsze rzeczy na głowie niż jedzenie, na które i tak przecież prędzej czy później znajdywała czas. Co z tego, że czasem później niż prędzej. Żyła przecież, co jak nic, przynajmniej w jej oczach, było dowodem na to że regularne posiłki wcale nie były aż takie istotne. Wątpiła jednak by Doc zrozumiał to jej podejście do żywienia. Nie znaczyło to jednak, że wstrzymała się przed jego wytłumaczeniem.
- Przecież wystarczy jak zjem coś od czasu do czasu, prawda? Nie muszę przecież jadać o określonych godzinach i nic się do tej pory nie stało jak trochę z tym przymarudziłam. W końcu zawsze sobie o tym przypominam - oświadczyła radośnie, machając ogonem. - Nie przyniosłeś czasem czegoś słodkiego, co? - zapytała z nadzieją, oblizując wargi i wyczekująco spoglądając na doktorka. Szanse były niewielkie ale co szkodziło spróbować…
- Następnym razem.- stwierdził zamyślony Dave. Znów pieszczotliwie poczochrał włosy Vis i kciukiem musnął podstawy jej rogów. -Następnym razem przyniosę jakieś słodycze, może być ?
Vis pokiwała głową, całkiem taką obietnicą usatysfakcjonowana.

W trakcie kolejnych godzin, które doktorek spędził z Darakanką, miał on okazję poznać nieco lepiej drugą stronę dziewczyny. Gdy tylko jedzenie znalazło się w brzuchach, a dłonie Doc’a w bezpiecznej odległości od jej ogona, mogła się ona skupić w pełni na tym, na czym powinna. Mech stał cierpliwie, czekając na ów moment. Była to jedna z tych cech, które naprawdę lubiła w maszynach. Nie poganiały, nie skarżyły się, tylko czekały cierpliwie.
Vis w trakcie naprawiania była zdecydowanie inną osobą, niż Vis poza tymi momentami. Jak Buillt miał się okazję przekonać ciut wcześniej, w swojej kajucie, dziewczyna miała zwyczaj wpadać, niemalże w trans, gdy zajmowała się naprawą. Nic, lub też bardzo niewiele rzeczy było ją w stanie z niego wyrwać. Była skupiona, metodyczna i dokładna w swoich działaniach. Zniknęło gdzieś całe to roztrzepanie widoczne wcześniej, a zamiast niego pojawił się profesjonalizm. Vis pamiętała dokładnie gdzie co leżało, którą częścią zająć się w którym momencie i dlaczego lepiej nie tykać oprogramowania gdy nie było się pewnym działania pozostałych podzespołów. Doc’a traktowała bardziej jak dodatkową rękę, niż człowieka. Mówiła niewiele, a gdy już otwierała usta to głównie po to by poprosić o podanie tego czy owego, zwykle dodając gdzie pożądana rzecz się znajduje. Parę razy przyłapał ją także na tym jak z montowanymi częściami rozmawiała, tłumacząc co robi i dlaczego. To, że te jej nie odpowiadały zdawało się jej nie przeszkadzać. Ciężko było też powiedzieć czy zauważyła gdy w końcu zniknął, by zająć się własnymi sprawami. Co prawda skinęła głową słysząc jego deklarację i nawet pomachała mu dłonią, to jednak z miną sugerującą, że informacja o jego wyjściu zniknie z jej myśli w sekundzie, w której dziewczyna powróci do swojej roboty. I tak też się stało.
O dziwo, gdy wychodził nie zauważyła u niego grymasu zniecierpliwienia czy poirytowania. Jakby nie czuł się urażony tym, że o nim zapomniała. Ot pomachał ręką, a gdy mu odpowiedziała wyszedł zamykając za sobą drzwi.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline