- Przepraszam! - Garidan rzucił słowa przeprosin pod adresem Freyi, którą o włos oparzyłby kwasem, a potem rozejrzał się po polu bitwy.
Pozostali rozbitkowie radzili sobie całkiem nieźle - kraboskorpiony poniosły druzgocącą klęskę. Jedynym psującym nastrój elementem było porykiwanie osła, który to biedak miast na piasku wylądował na skałach, a na dodatek dobierał się do niego kolejny potwór - bliski krewny tych, co przed chwilą próbowali zeżreć rozbitków.
- Nie można biedaka tak zostawić - powiedział do pozostałych, usiłując sobie przypomnieć, kto zabrał kłapoucha na pokład szkunera. - Można by wykorzystać sieć i go wyciągnąć.
Jakaś sieć poniewierała się na brzegu...
Nie był tak całkiem bezinteresowny. Wykurowany osiołek mógł targać na plecach uratowane z katastrofy drobiazgi, a gdyby biedak nie przeżył, to zawsze można go było przerobić na obiad czy kolację. Pewnie byłby bardziej 'zjadliwy', niż opancerzone potworki.
Zrobił parę kroków w stronę skał, na których utknął osiołek, po czym rzucił magiczny pocisk, którego celem był pluskający się w wodzie potwór, zamierzający przerobić zwierzaczka na posiłek. |