Nick miękkim, niemal kocim krokiem, wkroczył do pokoju. Jego pierś falowała lekko, jak u śmiertelnika. Podszedł do Monique i nagle zatrzymał się. Utkwił spokojne spojrzenie w jej twarzy. Jego usta rozchyliły się w serdecznym, enigmatycznym uśmiechu. Dłonią delikatnie musnął jej ramię. -Jeszcze Ci tego nie mówiłem, ale wydajesz mi się urocza, kiedy się tak ekscytujesz - szelmowski uśmiech nie schodził mu z ust. -Co tu masz, kochanie? Krew!?- Nick z ledwością zachował spokój. Bogu dzięki, przed chwilą został napojony całkiem sycącą dawką Vitae. -Przykro mi, nie wiem, co to za znaki.- kiedy to mówił, jego oczy napotkały oczy Monique. Nick patrzył się w nie z rozbawieniem, aż Monique spuściła wzrok. Wtedy odwrócił się od niej i powoli zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. |