Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2017, 12:16   #23
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Aria tylko gotowała się bardziej w środku. Jak ona nie lubiła takich osób, które uważały się za lepsze od innych! A jeszcze ta zaczęłą strzelać spojrzeniami na Melfisa, który zaraz spiął się podobnie jak blondynka
- Niektórzy w tej wiosce nic nie uczynili, a też padli ofiarą tego czegoś. Cokolwiek było robione przez starszyznę, jest zdecydowanie zepsute i oślizgłe, ale nie można ich przecież wszystkich tak zostawić - powiedziała w końcu Aria, bardziej do swoich towarzyszy w pomieszczeniu, odwracając wzrok od tej flądry. Przytknęła dłoń do policzka Melfisa, żeby się nie denerwował, bo nie ma co skoro tylko to takie demoniczne gadanie.
- Wystarczy - odparła deminica, śmiejąc się i wstając. - Jak się do twierdzy dostaniecie to mnie nie obchodzi. Nie obchodzi też moich zleceniodawców. Na dokonanie tego macie dwa tygodnie. Po tym czasie więzi, które łączą dusze waszych… bliskich - tu skrzywiła się z pogardą - z ich esencją życiową i ciałami, zostaną przecięte.
Co mówiąc sięgnęła do małej sakiewki, którą miała przypiętą do pasa i wyjęła z niej niewielkich rozmiarów przedmiot, który następnie położyła na stoliku.



- Okażcie go u bram twierdzy, a zostaniecie do niej wpuszczeni i poprowadzeni przed oblicze Nester - wyjaśniła.
- No, to skoro nie ma już więcej pytań - nie, żeby na jakieś miała zamiar odpowiadać - to zostawię was z waszymi rozterkami moralnymi i całym tym niepotrzebnym bagnem.*
- W takim razie przyjemnej podróży. Pozdrowienia dla mocodawców - powiedział Maelar, przelotnym spojrzeniem obdarzając 'robiącą za posłańca', a potem przyglądając się leżącemu na stoliku pierścieniowi.
Pierścień był magiczny, dało się to wyczuć i bez dotykania go. Nie pozwalał się jednak odczytać. Może gdyby znalazł się ktoś z odpowiednimi umiejętnościami, jednak kogoś takiego nie mieli pod ręką. Demonica opuściła wieżę tym samym wejściem, którym oni do niej weszli. Przechodząc obok Melfisa, musnęła jego ramię skrzydłem, śmiejąc się niezbyt przyjemnym śmiechem, gdy ten się wzdrygnął. Drzwi zostawiła otwarte, dzięki czemu pozostali mogli zauważyć, że za nimi nikogo nie było. Ani Silli, ani Larissy, ani też pozostawionego wraz z nimi Zamira.
Maelar odprowadził wzrokiem demonicę, po czym ponownie spojrzał na pierścień. Jakoś nie miał do niego zaufania i nie zamierzał go chwytać, przynajmniej dopóki nie będzie takiej konieczności.
Na magii nie znał się zbyt dobrze, ale wiedział, że czasami może kryć w sobie paskudne niespodzianki.

- Rozejrzę się po wieży - powiedział do Arii i Melfisa, odkładając na później kwestię tego, gdzie podziali się Silli i pozostali.
Musieli dostać się do Vole Kes (a potem zapewne i wrócić), a to wymagało przepłynięcia przez ładny kawałek Morza Olerskiego. Dość trudno było zrobić to na piękne oczy. A nuż w wieży znajdzie się coś, co ułatwi podróż? Trzeba było sprawdzić.
A czasu nie mieli zbyt wiele. Przy odrobinie szczęścia i dobrym statku potrzeba było czterech, pięciu dni, by dotrzeć do Vole Kes. A gdzie znajdą kapitana, który zechce się tam wyprawić, z grupką pasażerów, mających puste kieszenie i misję do wypełnienia?
Czy mieli udać się do Vilsen, gdzie na gubernatorskim tronie posadził swój tyłek kuzyn królowej Eliseii, jego wysokość gubernator Kestar? Może za miesiąc lub dwa dowiedzieliby się, że Kester nie jest zainteresowany losem mieszkańców jakiejś rybackiej wioski...
Czy zatem mieli szukać pomocy w Orset? Bo przecież rybackimi łódkami raczej nie można było wyruszać w taki rejs.
Czym mieliby opłacić wspomnianego kapitana? Na tyle zdesperowanego lub szalonego, by zechciał narażać swe życie? Miał płynąć dla sławy i dobra swych rodaków? Gdzie niby znaleźliby takiego idealistę?
Tymczasem Aria wreszcie sfrunęła z ramienia Melfisa i zaczęła latać po głównej izbie wieży, rozglądając się czy i ona nie wypatrzy tu czegoś dość interesującego. Zerkała co jakiś czas na Melfisa, czy jego nastrój mocno się nie pogorszył przez tę wydrę co sobie poszła
- Mam nadzieję, że naszych przyjaciół na zewnątrz nie spotkał ten sam los co całą wioskę… - wyraziła swoją obawę na głos, lekko zmartwiona. Nie chciała bowiem, by to w ogóle mogła być opcja.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline