Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2017, 12:28   #108
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Wojownik Tyra bez zbędnej delikatności podniósł nieprzytomnego drowa i w raz z nim wrócił do swych towarzyszy.
- Jeden przeżył, wygląda na ważnego - zagadnął.

- Ktoś zdołał uciec?
- Samwise, wyglądał po ugodzeniu zaklęciem jak wrak człowieka. Wiedział już, że Sherrin przeżyła, lecz wciąż zadawał kolejne pytania o przebieg bitwy po tym jak utracił przytomność. Co ciekawe pierwszej pomocy udzielił mu pojmany goblin imieniem Gromi, jeśli bard spodziewał się ujrzeć czyjąś twarz po powrocie do świadomości, to z pewnością nie była to ta twarz. - Tylko on przeżył?

- Na to wygląda
- odparł paladyn - mam nadzieje, że odpowie nam na kilka pytań nim oddamy go w ręce sprawiedliwości.

Rudowłosy chłopak, słysząc pierwsze słowa paladyna odchylił głowę do tyłu i oparłszy się plecami o bazaltowe formacje roześmiał się na głos. Śmiech wyraźnie dał upust jego skołatanym dotąd nerwom i pełnego napięcia dnia. Nie śmiał się jednak długo, bowiem ponowne bóle od silnych niekontrolowanych skurczy mięśni jakich doświadczył w wyniku zaklęcia dridera oraz liczne poparzenia szybko sprowadziły go na ziemię, podobnie zresztą jak dalsze słowa paladyna.

Do grupy podeszła Skowyt, która wcześniej wyżłopała trzy mikstury lecznicze, oblewając przy tym cały pysk. Postawiły ją na równe nogi niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki; takiej z baśni, gdyż prawdziwą nosiła przy sobie i rzadko bywała aż tak skuteczna. Krasnoludy znały się na swojej robocie jak nikt inny.
Uleczyła w pierwszej kolejności Sama, nie pytając go nawet o zdanie. Chwyciła go lekko za czuprynę, żeby się nie wiercił i dwukrotnie wypowiedziała słowo kluczowe, przykładając do jego poparzeń końcówkę magicznej kości.

Również i Livenshyia miała ochotę się zaśmiać, jednak widok żywego drowa trochę ją ostudził. Na pytanie zadane przez Sama po prostu schowała łuk, zupełnie jakby to nie ona ustrzeliła ostatniego wroga, wykorzystując przy tym fakt, że paladyn tego nie zauważył.
- Moje ręce mogą być równie sprawiedliwe… I zręczne - rzuciła w odpowiedzi półżartem, spoglądając na paladyna u którego boku przystanęła. Jej niechęć do drowów nie była jednak tak ogromna, jak obrzydzenie pająkami, stąd też starała się przebywać jak najdalej od martwego dridera. Obrzydzał jej życie nawet gdy się nie ruszał.
- Uwaga bo ci odpowie. - mruknęła mimochodem, wzdychając przy tym. Zaczęła grzebać w plecaku w poszukiwaniu liny, choć wolałaby drowa po prostu dobić. Tak też pewnie zrobi później, gdy Paladyn dowie się czego tam zechce i pójdzie na spoczynek. Liv nie mogła pozwolić na to, by którykolwiek elf przeżył, nie ufała im w najmniejszym stopniu.

-Odpowie jak się obudzi - zauważył A’arab Zaraq - albo nie odpowie, jego los i tak zależy od tych którzy ucierpieli przez niego. W Bolfost-Tor czekają rodziny jego ofiar, niech oni wymierzą mu słuszną karę.
Po tych słowach zaczął bezceremonialnie pozbawiać nieprzytomnego drowa wszelkich broni i niebezpiecznych przedmiotów, a w końcu również zbroi i większości ubrania. Być może był paladynem, ale nawet on nie był na tyle głupi by pozostawić wrogowi możliwość działania.

Elfka
oglądając ten pokaz negliżu, skrzywiła się z niesmakiem i w ostateczności odwróciła głowę w drugą stronę
- Ohyda, jak tak możesz - drgnęła obrzydzona i nie patrząc w kierunku drowa i paladyna, wyciągnęła w jego stronę rękę, podając linę. Choć sama potrafiła robić dobre węzły, nie była pewna, czy ma na to ochotę. Zresztą, póki nikt nie prosił, nie wychylała się.

- Dla dobra naszej drużyny i całego bractwa lepiej będzie jeśli pozbawię go możliwości wbicia nam noża w plecy - odparł paladyn ze stoickim spokojem. - Mnie również się to nie podoba.
Przyjął linę z wdzięcznością i zaczął pętać mrocznego elfa, dość nieporadnie zresztą.

Ciekawskość Liv sprawiła, że zerkała ukradkiem na poczynania mężczyzny. Jego wielkie łapska i paluchy niezgrabnie przewijały sznur i próbowały robić pętle, które to ciągle wymykały mu się z rąk. Głośne westchnięcie elfki było wyraźnie słyszalne. Ostentacyjne.
- No dobra, skoro prosisz! - wtrąciła się wyrywając mu linę z rąk i zaczęła obwiązywać drowa jak szynkę. W bardzo mało delikatny i kobiecy sposób. Brutalnie.

- Dziękuję - zdołał wydukać paladyn widząc zawziętość elfki.

Arkanobiolog obserwował chwilę całe zajście w milczeniu.
- Ci, którzy ucierpieli przez niego... - zaczął powtarzając słowa wojownika - wynajęli nas byśmy wymierzyli ową karę, o której mówisz. To drow, powinien umrzeć.

W tym czasie A’arab Zaraq przeglądał rzeczy drowa, szczególna uwagę poświęcił ostrzu, a nawet na próbę zamarkował kilka ciosów oceniając kunszt jego wykonania.
- Świetnie wyważony, niemal nie czuję jego ciężaru lecz kiedy biorę zamach… - przerwał słysząc słowa Samwise’a. - Masz rację, lecz nie godzi się zabijać jeńca bez procesu. Prócz tego zawsze jest nadzieja, że okażą łaskę. - Dodał cicho, jakby tak na prawdę nie chciał być słyszany.

- Łaską dla wojownika jest polec w walce. Już mu to odebraliśmy, teraz tylko pogrążamy. Litością będzie skończyć jego cierpienie tu i teraz - dodała Skowyt, uderzając pałką o metalową rękawicę.

Samwise sięgnął po leżący obok niego miecz, po czym wstał wspierając się na nim. Zrobił kilka kroków w stronę nieprzytomnego drowa i przyłożył sztych miecza do krtani mrocznego elfa.
- Ktoś ma coś przeciwko?

- Odłóż ten miecz
- rzekł paladyn spokojnym, nieco zmęczonym już głosem - nim zdecydujemy o jego losie trzeba go wypytać.

Stojąca obok Livenshyia zdecydowanie przytaknęła skinieniem głowy
- Tutaj akurat muszę się zgodzić. Być może i nic nam nie powie, ale skoro już jest… To głupi byśmy byli nie próbując wydobyć informacji

- Nie usłyszymy nic prócz kłamstw, ale...
- Samwise zamyślił się i wzruszył ramionami - ...w porządku, z kłamstw również można czegoś się dowiedzieć. - schował miecz do zawieszonej u pasa pochwy.

- Dokładnie - uśmiechnęła się elfka w stronę barda.

- Powinniśmy zaplanować co zrobimy jak dotrzemy do enklawy.
- dodał arkanobiolog.

- Najpierw zwiad, potem atak. Pytanie czy damy radę coś zdziałać bez odpoczynku - powiedział Cliff - Ja wciąż jestem na chodzie, a wy? Zwłaszcza ty Sam i… gdzie Sherrin?
- Poszła na zwiad właśnie - wyjaśniła Liv.

- Wolałbym nie kusić losu - odparł A’arab Zaraq - tym razem łaska Tyra była po naszej stronie, lecz następnym razem… - zawiesił głos lecz po chwili dodał. - Powiadają, że Tyr pomaga tym którzy sami sobie pomagają.

- Ja tym razem nie mam zamiaru dywagować, robimy postój i koniec. Niektórzy wymagają choć minimalnej opieki, nie wspominając już o … innych aspektach. Nieważne, tak czy siak, odpoczynek. No i z drowem trzeba coś zrobić, nie będziemy z nim łazić… - skrzywiła się elfka, spoglądając na skrępowanego więzami, niczym baleron, wroga.

- A więc odpoczynek
- Cliff skinął głową - mogę się nim zająć - kucnął koło drowa. - Nie mam doświadczenia w torturach, ale nie mam oporów w stosowaniu przemocy. Chętnie przyjmę parę rad, jeśli ktoś się na tym zna. Jeśli nie, zrobię to po amatorsku.

- Od lat zarabiam na zdobywaniu składników alchemicznych z różnej maści potworów. Mam niezbędne narzędzia, pytanie tylko czy mamy pytania, które chcemy mu zadać? - Arkanobiolog zaoferował swoją pomoc, choć nie wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu spraw.

- Po pierwsze potrzebujemy znać rozkład ich obozu i okolic, po drugie gdzie są krasnoludy, po trzecie ilu drowów i niewolników tam zostało. Co jeszcze potrzebujemy wiedzieć?

- Po pierwsze - poprawił paladyn - chcemy wiedzieć jak się nazywa, może to jedno z dwójki którą mieliśmy unieszkodliwić.

- Słusznie, powinniśmy być kulturalni, a kultura wymaga znajomości imienia rozmówcy. - Cliff kilka razy uderzył otwarta dłonią po twarzy drowa by go ocucić.
Ranny drow tylko jęknął w odpowiedzi na spoliczkowanie, lecz nawet nie otworzył oczu. Znokautowany i ciężko poharatany przez paladyna był na skraju wytrzymałości…

- Niedawno A’arab Zaraq tak go trzasnął, że stracił przytomność, a ty go tłuczesz, aby ją odzyskał? No proszę cię… - skomentowała elfka, unosząc brew z niedowierzania.
- Daj mu trochę czasu, sam się ocknie. Po prostu… Go pilnuj, skoro już się zgłosiłeś - po tych słowach Liv odeszła, aby podskoczyć wesoło do Revaliona i mu coś pokazać

- Ogień zwalczaj ogniem - mruknął Cliff pod nosem.

- Woda często bywa skuteczniejsza - odruchowo dodał paladyn wspominając miejsce gdzie taktyka mnicha nie miałaby racji bytu.

- Może i bywa, ale potem będzie na mnie, że się utopił - odparł Cliff.

- Obyś był lepszy w gadaniu niż odnajdywaniu się w walce - złośliwie skwitowała Skowyt, siadając niedaleko na kamieniu. Na wszelki wypadek, wolała mieć całe zajście na oku. Przywołała do siebie Strzępa, który stanął obok i wyczekiwał dalszych rozkazów.

- Jakoś udało mi się nie zgubić. - Odparł Cliff.

- Też się zdziwiłam - pół-orczyca prychnęła kpiąco, głaszcząc dinozaura.

- Nie jesteś pierwszą kobietą która to mówi.

- Często są rozczarowane twoimi osiągami?


- Nie wiem, zawsze śpią wycieńczone po całonocnym maratonie - odarł Cliff.

- Następnym razem je obudź i zapytaj, kto je tak przeruchał. Może cię czegoś nauczy. Na przykład poprawnego stania.

- Akurat samo stanie nie jest najważniejsze w ruchaniu. Liczy się zwinność, wiedza i praktyka. A tej mi nie brakuje, przejebałem sporo kasy na naukach. - Cliff od niechcenia rzucał kamyczkami w stopę drowa. - Dobra. Zamiast marnować czas na gadanie o ruchaniu ocuciła byś go. Bo przydało by się produktywnie porozmawiać.

Dla Skowyt, mnich był po prostu urażonym kogucikiem, który sam wpakował się w tę rozmowę i również miała ochotę to skończyć. Oddała mu ostatnie słowo, wzdychając na kolejne wspomnienie o jego wyimaginowanych, miłosnych uniesieniach. Dalej siedziała z dinozaurem przy nodze i patrzyła na drowa, którego nie udało się jeszcze ocucić.
- A umiesz po jego mówić? Czy to też w świecie fantazji?

- Maskotka Sama będzie tłumaczyć. Zresztą wygląda na ważnego, a ważni lubią uczyć się języków. Sprawdzimy czy mówi po naszemu jak się obudzi.


- Pakujemy znaleziska i zbieramy się stąd - oznajmił mocnym głosem paladyn, tak żeby wszyscy go słyszeli. - To dobre miejsce na zasadzkę, ale kiepskie na obóz, drowy miały rację wybierając jaskinie które widzieliśmy wcześniej. Tam też się udamy odpocząć.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline