|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-02-2017, 17:39 | #101 |
Reputacja: 1 | Magiczna mikstura od Reveliona pomogła mu bardziej, niż się tego można było spodziewać, choć i tak nie było wątpliwości co do jego wątłych sił. Trucizna dokonała prawdziwego spustoszenia w organizmie Samwise’a, lecz ten zawsze uparcie ukrywał zmęczenie i słabość. Ostatnio edytowane przez Rewik : 09-02-2017 o 18:36. |
10-02-2017, 11:30 | #102 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu Ostatnio edytowane przez Nami : 10-02-2017 o 18:08. |
11-02-2017, 11:40 | #103 |
Reputacja: 1 | Plan od początku nie był oczywiście idealny, ale pod presją czasu, każdy był lepszy niż żaden. Zaklęcie Samwise’a, przyczajonego na krawędzi skalnego podwyższenia całkowicie wyciszyło znaczny obszar, dzięki czemu mogli mieć pewność, że nie zostali usłyszani w nie tak odległej enklawie. Zaraz jednak przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie, bowiem sytuacja wymknęła się spod kontroli. |
11-02-2017, 20:15 | #104 |
Reputacja: 1 | Pułapka zamknęła się, wszyscy czekali na miejscach. Najgorsze zawsze jest oczekiwanie. Cliff czuł się jak ściśnięta sprężyna. W końcu Skowyt rozpoczyna akcję. Kupa gliny, w którą zmienił się cześć sufitu spada na wroga grzebiąc od razu kilka orków i przygniatając ogra. Cliff wstaje, reszta także. Podkutym buciorem wali ogra w pysk, potem poprawia. Olbrzym zatacza się z zakrwawiona głową, chwile potem pada gdy eksploduje kula ognia. Dopiero teraz dociera do Cliffa co ktoś krzyczał. Próbuje znaleźć dziewczynę wzrokiem, ale dopalające się zwłoki mocno dymią. Pajęczy mutant próbuje się dostać na półkę, Cliff doskakuje i rębie go serią ciosów w korpus, a gdy ten się zgina w pół łapie go za łeb i wali kolanem. Drider cofa się potrząsając głową i zaczyna wykonywać jakieś gesty. W okrzykiem Cliff skacze z półki, niestety już w powietrzu wie, że nie zdąży. Błyskawica wyskakuje z między dłoni dridera, gdy kopnięcie z wyskoku miażdży jego kark. Sam obrywa prosto w pierś. Leci ze dwa metry w tył i osuwa się po ścianie. Ostatnio edytowane przez Mike : 11-02-2017 o 20:32. |
12-02-2017, 12:09 | #105 |
Reputacja: 1 | Szybki plan zaproponowany przez paladyna wydawał się wszystkich satysfakcjonować. Co prawda Livenshyia mamrotała coś o tym, że może maga ustrzelić z łuku, lecz większość stwierdziła - zapewne pod wpływem brawurowej akcji uratowania Samwisa - że niewidzialny cios z bliska jest pewniejszy niż strzał z daleka, więc koniec końców opatrzona w kopę zaklęć Sherrin przyczaiła się na ścianie w korytarzu prowadzącym do enklawy. Przyklejona do ściany - choć nie do góry nogami jak paskudny Paskud obok - czuła się nieco dziwnie, lecz nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Drowy i ich oddział dziwolągów były tuż-tuż. Nagle runął strop, rozdzielając gromadę wrogów i dając tym samym Srebrnym Gwiazdom sygnał do ataku. Przy wtórze krzyków i jęków rannych i konających orków Sherr ześlizgnęła się ze ściany, starając się nie kaszleć od kurzu, który unosił się wszędzie. Do maga miała bliziutko. Celny cios wbił się w ciało drowa... niestety nie dość celny by załatwić go na śmierć. Nim ten zdążył złożyć dłonie do jakiegoś zaklęcia Sherrin poprawiła cios, celując dokładnie w serce - tyle że od tyłu. Czarodziej zabulgotał i osunął się na ziemię, zwracając tym uwagę swojej ochrony. Co gorsza jednak, Sherrin była teraz całkowicie widzialna! Wiedziała, że nie powinna polegać na Revalionie i tej jego przerośniętej myszy! Z łatwością uniknęła ciosu pierwszego drowa, jednak drugi zaszedł ją z boku i wbił broń głęboko... Dziewczyna nie wiedziała jak głęboko, gdyż pociemniało jej w oczach i osunęła się na ziemię. Gdy znów otworzyła oczy zobaczyła nad sobą ściągniętą niepokojem twarz Livenshyii i pustą fiolkę po miksturze. Podczas tej podróży elfka coraz bardziej kojarzyła się Sherrin z zatroskaną ciotką, która tupta za swoimi bratankami i siostrzenicami, dyskretnie niosąc pomoc i rady. Na tyle dyskretnie, że nie ma z nimi siły przebicia. Teraz jednak Sher nie miała nic przeciwko trosce tropicielki. Nie zdążyła nawet wymamrotać podziękowań gdy ta już była na nogach, mierząc z łuku w jakiegoś orka czy ogra. Widać walka nadal trwała, a Liv zmarnowała cenne sekundy niosąc jej pomoc. Cóż, zabójczyni nie miała zamiaru na to narzekać. Stęknąwszy, gdyż rana zasklepiła się gwałtownie od magicznej tynkury, Sherrin podniosła się i zaczęła szukać swojej kuszy. Niestety - a może na szczęście - nim zdołała ustawić się w dogodnej pozycji nieopodal elfki i nacisnąć spust, walka się zakończyła. Dziewczyna wzięła jakieś źródło światła w dłoń. - Pójdę zobaczyć, czy nie ściągnęliśmy sobie na głowy kolejnego oddziału z enklawy - rzekła do elfki. Po prawdzie nie czuła się jeszcze najlepiej; wnętrzności nadal bolały ją po ciosie drowa wskazując na to, że mikstura zadziałała jedynie połowicznie. Ale o to będzie się troszczyć, gdy upewni się, że chwilowo są już bezpieczni. - Dziękuję - uśmiechnęła się do Liv i skierowała tam, skąd przyszły drowy. |
12-02-2017, 13:50 | #106 |
Reputacja: 1 | Skowyt czekała na odpowiedni moment. Miała nadzieję odciąć końcówkę pochodu, by dać Sherrin czas na zarżnięcie czarodzieja. Zrobiłaby to inaczej, ale nie mieli czasu na dyskusje, więc przystała na pomysł większości. Wiedziała, że nie da rady całkowicie zawalić przejścia, nie tym zaklęciem, nie w takich warunkach, ale mogła przynajmniej spróbować przygnieść licznymi stalaktytami niewolników lub nadzorców. |
12-02-2017, 23:47 | #107 |
Reputacja: 1 |
|
13-02-2017, 12:28 | #108 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
13-02-2017, 13:07 | #109 |
Reputacja: 1 | Miast przegadywać Cliffa, A’arab Zaraq zaczął ostrożnie przeszukiwać pozostałe ciała. W końcu wiedział dobrze, że martwym się już te przedmioty do niczego nie przydadzą. Następnie wszystkie znaleziska starannie układał na kamiennych stopniach. - Sądzę, że cześć, jeśli nie wszystkie, z tych mikstur mogą być truciznami - oznajmił paladyn. - Czy ktoś z was potrafiłby je rozpoznać? Arkanobiolog objął wzrokiem zgromadzone przedmioty. Prawdopodobnie z miejsca mógłby zakwalifikować niektóre z nich jako potencjalnie zatrute, jednak najpierw wyciągając za sznurki na szyi wydobył zza skórzni niewielki, drewniany amulet. Ściskając go w dłoni, kapłan Akadi wymamrotał kilka słów. Gdy zakończył inkantację odezwał się do A’arab Zaraq’a. - Wszystkie miecze mają na sobie truciznę - wskazał kolejno różne buteleczki - w tych fiolkach również znajdują się skoncentrowane toksyny. - Mogę zobaczyć? - Samwise wskazał odłożony nieco bardziej na uboczu miecz nadzorcy. - Nie krępuj się - zachęcił go paladyn porządkujący znalezione przedmioty - to dobra klinga. Wyznawca Akadi uniósł miecz przed siebie oceniając jego ostrość i przyglądając się trudno dostrzegalnym drobinkom trucizny na klindze. - Jest znacznie lżejszy od mojego. - Samwise wywinął kilka razy bronią, zadziwiająco sprawnie, choć już wcześniej dowiódł, że wcale niezgorzej walczy jak na uczoną osobę. Odłożył broń na miejsce, po czym, podobnie jak wcześniej uczynił to przy truciznach, wymamrotał kolejną inkantację - ma magiczną aurę, podobnie zresztą jak jego zbroja i rzeczy maga. - O, fanty! - ucieszyła się Sherrin, cicho jak kot pojawiając się obok mężczyzn. - Przeszłam się kawałek; wygląda na to, że za tym oddziałem nie podążał kolejny i chwilowo jesteśmy bezpieczni. Ale nie doszłam aż do samej Enklawy - uprzedziła. W tym stanie wolała nie ryzykować dalekiego zwiadu. - Jest coś przydatnego dla mnie? - zainteresowała się wystawą paladyna, masując równocześnie obolały po ciosie drowa bok. - Sherrin! - Arkanobiolog ucieszył się na widok żywej dziewczyny - Co tam się wydarzyło? - Samwise dzięki wcześniejszej interwencji Skowyt był praktycznie w pełni zdrowia, choć oczywiście wciąż potwornie zmęczony i osłabiony trucizną. Teraz jednak nie miało to żadnego znaczenia. Mieli sporo szczęścia, ale jednak dokonali rzeczy niesamowitej pokonując tak liczny oddział drowów bez strat. Jego wzrok spoczął na zakrwawionym boku. - Ktoś już to obejrzał?- Chyba tylko ja i to niezbyt dokładnie - wtrąciła się Livenshyia, która właśnie wracała z Revalionem. Jak zwykle była uśmiechnięta i zadowolona. - Może Skowyt mogłaby, że tak to ujmę, poprawić? Przyda nam się, aby każdy był w pełni sił. - Przydałoby się, poproszę ją - rzekła nieco skrępowana Sherrin. Wiadomo było, że rany były nieodłączną częścią życia awanturnika, ale początek wyprawy poszedł jej tak dobrze… Dziewczyna ze zdumieniem odkryła, że chce dobrze wypaść przed nowymi towarzyszami, a unikanie ciosów w walce było tego integralną częścią. Niechętnie poczłapała na poszukiwanie druidki, po czym szybko wróciła oglądać zdobycze. - O, więcej fantów! - Zauważył z entuzjazmem Revalion, dokładając na stosik to co dała mu wcześniej elfka, po czym wyjaśnił pokrótce co udało mu się na ich temat ustalić. - Te tutaj to już mają znane właściwości, czy coś pomóc?- O, Sherrin. - Zauważył po chwili zaklinacz. - Zwój i różdżka się przydały? Słyszałem, że miałaś ciężkie przeżycia tam po drugiej stronie.- Niespecjalnie. Twój latający gad się nie sprawił - burknęła kwaśno zabójczyni, oddając magowi pożyczone przedmioty. - Pakujemy znaleziska i zbieramy się stąd - oznajmił mocnym głosem paladyn, tak żeby wszyscy go słyszeli. - To dobre miejsce na zasadzkę, ale kiepskie na obóz, drowy miały rację wybierając jaskinie które widzieliśmy wcześniej. Tam też się udamy odpocząć. Paladynowi coś mignęło przed oczami, a w następnej chwili coś pacnęło go w metalowe ramię. Spojrzawszy tam ujrzał małego nietoperza próbującego się za wszelką cenę uczepić jego zbroi. - Mówi, że jesteś ciepły i cię lubi. - Powiedział Revalion śmiejąc się lekko. - Znaczy dosłownie ciepły, jak rozpalone ognisko obozowe.- Cieszy mnie, że przynajmniej jednej istocie te plugawe płomienie sprawiają przyjemność - odparł A’arab Zaraq kierując swoja uwagę na czarownika. - Może tam zostać jeśli chce, mi to nie przeszkadza.- Plugawe? - Spytał retorycznie zaklinacz. - Zresztą. Masz rację, zbierajmy się stąd. Paladyn zebrał całą resztę znalezisk w zgrabny tobołek, zrobiony z ubrań jednego z martwych drowów. Mało delikatni przerzucił sobie przez ramię nieprzytomnego drowa, tak jakby i on był tobołkiem. - Ruszajmy, lepiej nie zostawać w tym miejscu dłużej niż potrzeba. Ostatnio edytowane przez Sayane : 13-02-2017 o 13:09. |
13-02-2017, 16:23 | #110 |
Reputacja: 1 | Droga powrotna nie obfitowała w żadne niespodzianki i była by całkiem spokojna gdyby nie nagłe zainteresowanie Czarownika. Ostatnio edytowane przez Googolplex : 13-02-2017 o 16:26. |