Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2017, 13:05   #262
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Yrseldain i Ragnwald


Chłopaczek był szczerze przerażony. Kulił się w sobie, a na każde słowa Niedźwiedzia, próbował odczołgać się o kolejne centymetry. Co prawda zapewnienia rudowłosego elfa nie uspokoiły go, jednak tylko na chwilę młody człowiek odzyskał spokój. Dość ulotny.

Liściaste Ostrze zaczął krążyć w okół prowizorycznego obozowiska.


Yrseldain: Spostrzegawczość(Int), -20 za warunki, 85/33


Wyglądało jednak na to, że albo zgubił trop i nie mógł go wypatrzeć, albo uniemożliwił mu to las, który rósł dość gęsto, krzak przy krzaku, drzewo na drzewie. Z uporem, powrócił do środka i rozpoczął ponownie.


Yrseldain: Tropienie(I), -20 za warunki + 10 za umiejętność, 56/83

Tym razem przyniosło rezultat. Śladów racic czy innych odnóż zwierzęcych było tutaj dość sporo. Elf pamiętał rozstaw przeciwników, nie ruszyli się zbytnio, ginąć na swoich miejscach. Cuchnące ścierwa ułatwiały mu pracę, będąc swoistymi chorągiewkami oznaczającymi.
Nie mniej, obozowisko nosiło ślady licznych śladów odzwierzęcych. Chaotycznie rozmieszczonych, czasami zatartych. Część z nich odbiła się w błocie, tworząc mozaikę śladu.




Wszystko to przerwało pytanie, pełne oburzenia oraz przerażenia
- Panie, a na co wam moja kusza?! Dlaczegoż mnie okradacie? - zakrzyknął młodzian. Przykuło to uwagę elfa, a jednocześnie popsuło misterny plan rozbójnika. - Wybawiciele wy, czy oprawcy, odbierając cały dobytek jaki mam? Łowczego okradacie! - zakrzyknął ponownie, nie zdając sobie sprawy z położenia. Najwyraźniej kradzież otrzeźwiła młodego, który zdołał podnieść się na łokciach i teraz siedział, wpatrując się w rozbójnika.
Na nic zdały się próby gróźb, czy to słownych czy nożem. Młodzian co najwyżej odsuwał głowę z obrzydzeniem i zdegustowaniem.
- Panie, ja do was nic nie mam, ale strasznie z ust wam cuchnie. Jakby co zgniło, czy jak.
Szukał wzrokiem elfa, który nadal krążył.
- Waszmość elfie, do rozsądku rasy mówię: zlitujcie się pan i uwolnijcie łowczego. Pan mój na Limshof już pewnie kurwić na mnie zaczął, gdzie to Oldric się podział.


Edgar


Dwójka marynarzy zaśmiał się głośno, a kurwy dołączyły do nagłej kanonady wesołości. Duneberg nie był chuchrem, prawdopodobnie stoczył wiele potyczek, nie mówiąc o bezpośrednim starciu z wrogiem, ale na tych mężczyznach nie robiło to wrażenia. Bardzo możliwe, że była tutaj część, jeśli nie cała załoga statku, co rodziło pewne problemy.
- Weź spierdalaj, szczawiku, póki życie masz. Od cyca mamy oderwał się, z dworku spierdolił ledwo, wąs pod nosem zapuścił by kurwom imponować.. pewnie na wojeeeenkę się wybiera, a grozi mi, jakby był dziedzicem co najmniej okolicznych terenów. - dalej ryczał wydziarany. Kumpel wtórował mu kiwnięciami głowy.
- Patrz go, Szpetny, jak ubrany! Na podróż, acz bojowo. Skórznia pod kolczugą, patrz na tą zaostrzoną stal przy pasie - dorzucił drugi, do tej pory milczący.
- No, no. Całkiem jak nie najemnik, zbyt bogato, z pompą. Ty na wojnę jedziesz, czy na paradę do burdelu? - zarechotał kolejny.

Obracając się do wilków morskich, odciął się od łysego.



Algrim

Usiedli przy kolejnym stole, przy którym siedzieli inni wojacy. Barwna to mieszanka - kolejny krasnolud, który z szacunkiem kiwnął głową pobratymcowi, robiąc miejsce na ławie. Gęsta, trochę rozczochrana broda o kolorze jasnego brązu przetykana była siwymi pasmami. Czaszka łysa, z wieloma bliznami, z czego jedna była zalutowana metalem, przez co glaca świeciła się z daleka.
Nasz Algrim dostrzegł jeszcze inne, ciekawe postacie: szczupły jegomość, z zawadiackim wąsikiem. Szczupła twarz, ciemne włosy zarzucone w tył i lekko śniada cera zdradzały pochodzenie z południa Starego Świata. Był dobrze uzbrojony, znać było najemnika, czuć rzemiosło. Dwójka, niemal bliźniacy, każdy z symetrycznie wygolonymi bokami głowy. Blond włosy, oczy koloru najczystszego z mórz oraz niemal kwadratowe szczęki. Byli tak samo postawni jak Kirył, acz ciut mniej umięśnieni. Również i oni kiwnęli głową.
Ostatnim był pobratymiec Kiryła. Ten jednak miał bardziej egzotyczne rysy twarzy. Czarne włosy wiązał w mały warkocz, który luźno zwisał z tyłu. Skośne oczy uważnie lustrowały krasnoluda.
- Bracia, pozwólcie: to Baryła, mocarz co pokonał mnie na łapy. Niedźwiedź z niego niesłychany, a i ma propozycję ciekawą musi. Baryła, to moi bracia. Kolejno: To jest Norgul Grinzorsson, Twój ziomek z Gór Krańca Świata. Boh mi wybaczy, Norguś, żem zapomniał z jakiej twierdzy jesteś, ojczulku. Najstarszy on z nas, służy radą i wiedzą, ale jak robi obuszkiem.. cudo - przy wszystkich pojawiły się kubasy, które zostały napełnione okowitą. Algrim spróbował i spodobało mu się to, co przeszło przez gardło. Prawie tak mocne i dobre, jak eliksiry tej zielarki z Salzenmund.
- Dalej! Emilio Coppola, kondontier z Tilei. Weteran walk, włóczykij, jebaka. Nieźle szyje z kuszy, mój rudy przyjacielu. Zna się na tych ichnich taktach czy innych..
- Taktykach, Kiryle Stiepanowicz. I sztuką jest, stworzyć dobrą taktykę - melodyjny głos Emilia sprostował wypowiedź kislevity. Ten tylko machnął łapą, uśmiechając się.
- Tam jeden chuj babkę jechał, ważne, że działa! Zdrowie! - łyknęli, dość solidnie. - Tych dwóch to Fylkir i Finnur, z Norski. Bliźniacy, małomówni, ale znają się na robocie. Działają tak razem, jakby myśleli za jedno. I na koniec, Mykoła, mój druh, przyjaciel, brat krwi. Świetnie na koniku jeździ, robi na nim akrobacje. Wyobraź sobie, że w pełnym galopie przejdzie koniu pod brzuchem, zadynda jajami i wróci na siodło, diabeł. A jak z łuku szyje, jaki wzrok ma i trop... Baryła, ze świecą takiego.
Ponownie upili.
- Więc, Baryła, mów nam co to za ciekawa robota, a? Z szczegółami tylko!



Fredrich


Nasz szpieg zdołał dopchać się do szynku. Stanął na jego skraju, oparł się i skinął na gospodarza, by ten nalał mu kubas czegoś z procentami. Podłej jakości piwo zagościło w naczyniu, a pieniądze zmieniły właściciela.
Miał stąd świetny ogląd na cała salę. Po jego prawej rozgorzała dość burzliwa dyskusja. Plecami do niego stała grupka, uzbrojona w dwie panie podejrzanej proweniencji oraz jakiś kapeluszników. Najwyraźniej mieli coś do omówienia z innym mężczyzną, dość młodym, chyba butnym, wnioskując po atmosferze.
 
Gveir jest offline