Nerisa dawała z siebie wszystko próbując wytaszczyć na brzeg wierzgającego kłapoucha, ale ani on, ani krabo-skorpion, ani nikt inny jej w tym nie pomagał. Już miała dać sobie spokój z siecią i spróbować utłuc paskudę rzucając w nią kamieniem, na szczęście „czarujący” mężczyzna zakończył sprawę magicznym pociskiem. Zdaje się miał na imię Garidan i nawet pomógł jej przetransportować osiołka bezpiecznie na piasek.
-Dziękuję. Szkoda by było jakby zdechł, teraz kiedy już się namęczyliśmy żeby go wyciągnąć.- odpowiedziała siadając na piasku i oglądając swój rozcięty but i zranioną stopę. Może da się to jakoś, czymś zawiązać i używać w miarę normalnie?- zastanawiała się mając na myśli oczywiście obówie. Rannym nie potrafiła pomóc, obawiała się wręcz, że gdyby spróbowała mogłaby ich stan pogorszyć. Właścicielka osiołka zdawała się wiedzieć co robi.
-Co się z nami stało? Dlaczego nie pamiętam jak zatonął statek? Coś pachniało dziwnie a potem, potem chyba ktoś mnie uderzył.- próbowała sobie poukładać w głowie wydarzenia. Może pozostali pamiętali coś więcej? |