Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2017, 21:40   #129
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wszyscy byli gotowi. Leopold i Lothar czekali na lądzie, w pewnym oddaleniu od barki, ale cały czas ją widzieli. Podobnie jak widzieli drzemiącego na beczce Williego, któremu już dawno skończyły się ogórki. Maximilian, Axel i Wolfgang spali, ale był to sen czujny i byli gotowi w każdej chwili na zerwanie się z hamaków i ruszenie do akcji. Na pokładnie czuwał Bern, wokół którego kręciła się ta cała awantura i Josef, poinformowany zawczasu, że coś się szykuje. Wolmar i Gilda - pracownicy Quartijna pozostawali pod pokładem, zgodnie z życzeniem szefa.

Coś się zaczęło dziać w momencie, w którym Willie zerwał się z beczki i próbował gdzieś pobiec, ale mu się to nie udało. Nogi miał zdrętwiałe i wyłożył się jak długi, tuż obok swojego siedziska. Dał się słyszeć śmiech. To jego dwóch kamratów zbliżało się nabrzeżem. Nieśli jakieś wiadra i szmaty. Jeden z nich miał w ręce zapaloną pochodnię. Willie w końcu podszedł do nich, coś poszeptali i już we trzech wolno skierowali się w stronę barki.

- Chcą mi łajbę podpalić, skurwysyny - mruknął Josef do siedzącego obok niego Zinggera. - Zróbcie coś.
 
xeper jest offline